Prawdopodobnie dyrektorzy szpitali będą mieli czas do połowy 2021 roku aby wykonać zabiegi i operacje, które wstrzymały na czas epidemii, a pomimo tego Narodowy Fundusz Zdrowia płacił im kontrakt w formie zaliczki.
Nie każdy lekarz i pielęgniarka pracujący przy COVID-19 dostanie rekompensaty finansowe z tego tytułu, że nie może podjąć pracy w innym miejscu lub musi zrezygnować z zatrudnienia gdzie indziej. Resort zdrowia nie wypłaci dodatkowych pieniędzy tym pracownikom, którzy zajmowali się też pacjentami z innymi chorobami zakaźnymi.
Lekarze specjaliści chcą podwyżek pensji na etacie do 16 750 zł i w zamian za to zobowiążą się także w przyszłym roku do pracy w jednym miejscu. To ich oferta w stosunku do tzw. lojalek wiążących ze szpitalami 15 tysięcy specjalistów, którzy obecnie otrzymują po 6750 zł brutto pensji zasadniczej. Punktem odniesienia dla tej propozycji są rekompensaty dla lekarzy pracujących przy zwalczaniu COVID-19.
Farmaceuci mają od kwietnia możliwość wystawiania recept, ale na razie pacjenci nie ruszyli po nie do aptek. Leki najczęściej nadal przepisują lekarze. Zaś farmaceuci chętnie je ordynują sobie i członkom swoich rodzin. Toczy się też spór o to, jakie leki mogą ordynować aptekarze.
Pracownicy przebywający na kwarantannie a podejrzani o zarażenie koronawirusem nie są zobowiązani do wykonywania zdalnie pracy. Rząd jednak zabrał taką możliwość medykom, którzy mogą być zobowiązani do zdalnej pracy, mimo że pobierają zasiłek chorobowy.
Dyrektorzy placówek medycznych apelują do ministra zdrowia, by na nowo wycenił procedury medyczne, gdyż w czasie epidemii koszty ich wykonania wzrosły. Jak wyliczają, trzeba było np. kupić więcej i droższych środków ochrony osobistej. Jednak eksperci sugerują, że szpitale nie powinny narzekać, bo dostawały te same pieniądze z NFZ, a wykonywały mniej procedur.
Placówki medyczne mają ogromne zaległości wykonywaniu zabiegów przez przestój z powodu epidemii. W chirurgii liczba przeprowadzonych w kwietniu operacji spadła o 70 procent, w porównaniu do ubiegłego roku. Dyrektorzy szpitali nadal nie wiedzą czy będą musieli szybko "nadrabiać" te operacje, skoro NFZ za nie płacił, a nie zostały wykonane.
Rząd umożliwił możliwość obniżenia podatku o darowizny przekazywane na cele walki z epidemią koronawirusa. Problem w tym, że z ulg skorzystają tylko nieliczni. Korzystnego odliczenia nie zastosują m.in. płacący PIT według stawki liniowej. Przepisy ograniczają też przekazywanie darowizn na fundacje i stowarzyszenia. Uprzywilejowana jest natomiast m.in. Agencja Rezerw Materiałowych. Problemów praktycznych jest więcej.
Bezpłatne leki na receptę dostaną nie tylko kobiety w ciąży ale i kobiety w połogu. Rządowy program Ciąża Plus ma być realnie dostępny dla matek od listopada tego roku. Po odrzuceniu w czwartek przez Sejm poprawki Senatu wydłużającej bezpłatny dostęp do leków o 8 tygodni, ustawa trafi do podpisu prezydenta.
Placówki medyczne w wyniku epidemii i odwołania na ten czas zaplanowanych operacji, pogrążają się w coraz gorszej sytuacji finansowej. Dlatego proponują medykom zaciągnięcie u siebie pożyczek na pensje, które później będą oni musieli odpracować
Ponieważ zdaniem epidemiologów wkraczamy w kolejną fazę epidemii, to należy odejść od systemu szpitali jednoimiennych, które świecą pustkami i stworzyć w każdej placówce powiatowej oddział, na którym mogliby być hospitalizowani pacjenci z COVID19 z danego terenu.
Wpływy ze składki zdrowotnej zmalały o 1 mld zł w kwietniu 2020 roku porównaniu z kwietniem 2019 r. Dyrektorzy szpitali martwią się o finanse, ale jeśli Narodowy Fundusz Zdrowia będzie miał coraz mniej, rząd ma obowiązek go dotować w ramach przepisów o dochodzeniu do poziomu 6 proc. PKB w 2024 r.
Doradcy podatkowi apelują do rządu o zmianę przepisów i umożliwienie skorzystania z tarczy podatnikom zwolnionym z VAT. Aktualne regulacje wykluczają z pomocy finansowej m.in. lekarzy, pielęgniarki, położne i psychologów. Przedsiębiorca, który już na etapie formalnego badania wniosku o przyznanie subwencji otrzymuje decyzję o odmowie jej udzielenia tylko z powodu braku rejestracji, nie ma możliwości wykazania faktycznego spadku obrotów.
Przepisy o nakazie pracy w jednym miejscu dla lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych, pracujących przy zwalczaniu epidemii koronawirusa, są niejasne. Nie wiadomo czy obejmują medyków z oddziałów zakaźnych, czy też wszystkich innych w szpitalu, którzy mają styczność z pacjentami z COVID-19. Nie wskazano też kto zrekompensuje im straty finansowe.
Do końca 2021 roku placówki medyczne zyskują czas aby wybudować lądowiska dla helikopterów czy zorganizować miejsca izolacji na oddziałach ratunkowych. Tak zmiana zostanie wprowadzona, ponieważ trwająca obecnie epidemia kooronawirusa uniemożliwia im konieczne prace.
Prawnicy szykują się do pozwania szpitali do sądów cywilnych o odszkodowania dla lekarzy zarażonych koronawirusem lub dla rodzin zmarłych medyków. Można też starać się o pieniądze z ZUS. Problem w tym, że COVID-19 nie został wyraźnie wpisany na listę chorób zawodowych, a to kluczowe dla dochodzonych roszczeń.
Mnożą się problemy ze stwierdzaniem zgonów w pandemii. Lekarze odmawiają, uznając, że nie zostali powołani przez starostę na koronerów. Niektórzy chcą podpisać umowę na wydawanie kart zgonu - w zamian za... umorzenie czynszu za lokal wynajmowany od starostwa. Zmiany w prawie są niezbędne - również ustalenie stawek przez ministra zdrowia, bo lekarze za stwierdzenie zgonu liczą sobie nawet po 700 złotych.
Placówki medyczne dostały zielone światło od samorządów i NFZ na uruchamianie planowych przyjęć na badania i zabiegi chirurgiczne, ginekologiczne czy okulistyczne. To ważne nie tylko z perspektywy pacjentów, którzy czekają na zabiegi, ale także płynności finansowej szpitali. Pacjenci przed przybyciem do placówki będą musieli poddawać się obowiązkowym testom w kierunku COVID-19.
Senat we wtorek zajmie się nowelizacją przepisów o darmowych lekach dla kobiet. W poniedziałek pracowała nad nią komisja zdrowia. Żadna jednak ze zgłoszonych poprawek nie uzyskała większości, również ta zakładająca wydłużenie możliwości korzystania z darmowych leków o okres połogu.
Testy w kierunku koronawirusa mogą wychodzić fałszywie dodatnie lub fałszywie ujemne, bo niektóre laboratoria przyjmują do badań niewłaściwie transportowane próbki. Tymczasem odpowiednie przechowywanie i przewóz testów jest kluczowy dla ich wyniku. W czasach epidemii wytyczne w tym zakresie to za mało - powinna wreszcie powstać ustawa o diagnostyce laboratoryjnej.