W lipcu br. Maciej Berek, minister w kancelarii premiera odpowiedzialny za procesy legislacyjne, podkreślał, że marzy mu się, aby polscy przedsiębiorcy działali na rzecz deregulacji nie tylko w zespole Rafała Brzoski na krajowym podwórku, ale również w Brukseli (pisaliśmy o tym w tekście Po wakacjach rusza drugi etap deregulacji). Szybko jego marzenie zaczęło się spełniać. W środę Sąd UE w Luksemburgu przyznał rację polskiemu przetwórcy łososia atlantyckiego w jego sporze z Komisją Europejską (wyrok z 24 września br., T-354/24). Na wniosek polskiej firmy sędziowie uchylili wprowadzone niecałe dwa lata temu restrykcyjne normy stosowane przy porcjowaniu mrożonych ryb.

Indywidualna skarga do TSUE i Sądu

Polska spółka skorzystała z art. 263 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), który pozwala Trybunałowi kontrolować legalność aktów ustawodawczych, aktów Rady, Komisji i Europejskiego Banku Centralnego, innych niż zalecenia i opinie, oraz aktów Parlamentu i Rady Europejskiej zmierzających do wywarcia skutków prawnych wobec podmiotów trzecich. TSUE może też w ten sposób kontrolować legalność aktów organów lub jednostek organizacyjnych Unii, które zmierzają do wywarcia skutków prawnych wobec osób trzecich.

Skargi na tej podstawie mogą wnosić państwa członkowskie, Parlament Europejski, Rada lub Komisja. Skarga przysługuje również osobom fizycznym lub prawnym – na akty, których są adresatami lub które dotyczą ich bezpośrednio i indywidualnie oraz na akty regulacyjne, które dotyczą ich bezpośrednio i nie wymagają środków wykonawczych. Szczegóły proceduralne wnoszenia i rozpatrywania takich skarg określają wewnętrzne regulaminy TSUE.

Zarzutami mogą być: brak kompetencji, naruszenie istotnych wymogów proceduralnych, naruszenie Traktatów lub jakiejkolwiek reguły prawnej związanej z ich stosowaniem lub nadużycie władzy. W starym Traktacie odpowiednikiem obecnego art. 263 był – co do indywidualnej skargi - art. 230 TWE.

 

Sprawdź również książkę: Traktat o Unii Europejskiej. Komentarz >>


Unia określa, jak długo można mrozić ryby

W sprawie Mowi Poland S.A. – producenta m.in. wędzonego łososia - chodziło o przepisy rozporządzenia 2024/1141/UE, którym to zaostrzono wymogi szczególne dotyczące higieny w przypadku niektórych rodzajów mięsa, produktów rybołówstwa, produktów mlecznych i jaj. Do krojenia wędzonego łososia spółka stosuje technikę „usztywnienia”, która polega na krojeniu wędzonych filetów łososia na plastry przy jednoczesnej zmianie ich standardowej niskiej temperatury (nawet do kilkunastu stopni poniżej zera). Tymczasem z rozporządzenia wynikało, że w przypadku gdy przetworzone produkty rybołówstwa muszą osiągnąć temperaturę niższą od temperatury topnienia lodu, aby umożliwić stosowanie urządzeń do ich porcjowania lub krojenia, można te produkty utrzymywać w tak wymaganej technologicznie temperaturze przez możliwie najkrótszy okres (do maksymalnie 96 godzin), a standardowo powinny mieć stałą ujemną – niższą od tej, w której podlegają krojeniu - temperaturę. Rozporządzenie nie zezwalało też na przechowywanie i transport w tych podwyższonych do krojenia temperaturach. Wcześniejsze przepisy na ten temat zawarte w rozporządzeniu 2004/853/WE nie zawierały takich wymogów. Dlatego spółka wniosła o stwierdzenie nieważności tych przepisów.

Komisja argumentowała, że takie wymogi już były stosowane w branży rybnej na podstawie nieobowiązkowych, ale zalecanych, różnego rodzaju kodeksów dobrych praktyk. Polacy wygrali. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że skarżone przepisy, dotyczą spółki bezpośrednio i że ma ona interes prawny w ich wyeliminowaniu z porządku prawnego UE. Komisja nie zasięgnęła tez – wymaganej w takich przypadkach – opinii Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), a ponadto wprowadzenie takiego (a nie innego) limitu czasowego wymagało analiz eksperckich i naukowych, a nie tylko widzimisię unijnych urzędników. Już tylko niedochowanie tych wymogów wystarczyło do uchylenia spornych przepisów.

 

Indywidualna skarga polską specjalnością?

Sprawę sądową dla Mowi Poland S.A. prowadzili radcowie prawni Zbigniew Kiedacz i Karina Puchalska z krakowskiej kancelarii Savas Radcowie Prawni. Nie było to debiut tej kancelarii na unijnych salonach. Dwa tygodnie wcześniej mec. Kiedacz zmusił sądownie Komisję Europejską do ujawnienia dokumentacji związanej ze sprawą Smart Kid S.A. (T-337/24), czyli producenta specjalnych pasów bezpieczeństwa dla dzieci w samochodach będących alternatywą dla dziecięcych siedzisk, czyli tzw. urządzenie przytrzymujące dla dzieci (opisywaliśmy je w tekście Do kiedy trzeba przewozić dziecko w foteliku?). Mimo początkowego uzyskania homologacji na ten produkt, spółka spotkała się z oporem urzędników co do stosowania tego produktu na rynku, dlatego zażądała ujawnienia wszelkiej korespondencji, jaką Komisja Europejska prowadziła  w tych kwestiach od 2018 r., ale KE przekazała tylko część dokumentacji (np. bez e-maili wymienianych z japońskimi urzędami). We wrześniowym wyroku sędziowie nakazali Komisji publikację części nieujawnionych do tej pory dokumentów wymienianych drogą elektroniczną z Japończykami.