Prezydent w środę zawetował nowelizację ustawy o środkach ochrony roślin (z 5 sierpnia br.). Choć przewidywała ona obowiązek prowadzenia dokumentacji wyłącznie w formie elektronicznej, to jednocześnie dawała wieloletnie terminy na dostosowanie się do tych rozwiązań, dlatego weto było zaskakujące, tym bardziej, że wcale nie powstaje przez to luka w przepisach, ani rolnikom nie będzie łatwiej, gdyż zaczną obowiązywać wprost regulacje unijne. - Przepisy rozporządzenia 2023/564/UE wchodzą w życie 1 stycznia 2026 r. i dotyczą w obecnym stanie prawnym wszystkich profesjonalnych użytkowników środków ochrony roślin, w tym wszystkich rolników – podkreśla Stefan Krajewski, minister rolnictwa i rozwoju wsi (MRiRW) w liście do Krajowej Rady Izb Rolniczych.
O co chodzi z zawetowaną nowelą
Nowelizacja ustawy o środkach ochrony roślin miała wprowadzić m.in. przepis o Elektronicznej Dokumentacji Stosowanych Środków Ochrony Roślin. Ewidencja miała mieć format elektroniczny nadający się do odczytu maszynowego przez rolników. Musieliby oni w niej zamieszczać: nazwę środka ochrony roślin wraz z numerem zezwolenia na jego wprowadzanie do obrotu; miejsce zastosowania tego środka; rodzaj uprawy, którą poddano opryskom z zastosowaniem kodów EPPO (Europejska i Śródziemnomorska Organizacja Ochrony Roślin oraz tzw. faz fenologicznych (czyli etapów cyklu rozwojowego poszczególnych roślin, jak np. kwitnienie, listnienie, dojrzewanie owoców itp.) według stosowanej w UE specjalnej skali (BBCH).
Rolnicy, którzy nie prowadziliby ewidencji w sposób elektroniczny, zagrożeni byliby grzywnami. Z tym, że przez użytkownika profesjonalnego rozumie się – zgodnie z art. 3 pkt 1 unijnej dyrektywy 2009/128/WE - każdą osobę która stosuje pestycydy w toku swej działalności zawodowej, w tym operatorów techników, pracowników i osoby samozatrudnione zarówno w sektorze rolnym, jak i w innych sektorach. W praktyce chodzi więc o wszystkich rolników prowadzących gospodarstwa.
Wszystko odbywałoby się przez specjalną aplikację internetową obsługującą do 1,3 miliona użytkowników. Jej administratorem miał być Główny Inspektor Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Dane wprowadzane do systemu teleinformatycznego miały stanowić podstawę do prowadzenia postępowań administracyjnych lub postępowań karnych i być jedyną prowadzoną przez tzw. użytkownika profesjonalnego formą dokumentowania zabiegów. Ewidencjonowanie środków ochrony roślin byłoby jedna z usług dostępnych na tzw. „Portalu Rolnika”, nad którym pracuje Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, ale już zapowiada, że prace potrwają co najmniej do połowy przyszłego roku.
Sprawdź również książkę: Prawo rolne >>
Odroczenie elektronicznych obowiązków
W praktyce jednak, nawet gdyby aplikacja powstała do końca 2025 r. – zgodnie z zapisami zawetowanej noweli ustawy – od stycznia rolnicy nie musieliby jeszcze nic elektronicznie ewidencjonować, gdyż termin wprowadzenia obowiązku prowadzenia dokumentacji wyłącznie w formie elektronicznej dla wszystkich gospodarstw przesunięty został na koniec 2027 r. To jednak nie wszystko - gospodarstwa o powierzchni do 5 hektarów miały dostać czas na wdrożenie nowych obowiązków do końca 2030 r., a najmniejsi rolnicy – mający areał poniżej 2 hektarów – aż do końca 2035 r. To była odpowiedź na obawy małych gospodarstw oraz starszych rolników, którzy chcieli rejestrować użycie środków ochrony roślin w sposób tradycyjny. Mieliby na to szansę przez kolejną dekadę. Ponieważ teraz nie będzie żadnych okresów przejściowych, to Polska musi wprost stosować regulacje zawarte w unijnym rozporządzeniu 2023/654/WE. Oznacza to, że od 1 stycznia 2026 r. wszyscy tzw. profesjonalni użytkownicy zostaną formalnie objęci obowiązkiem elektronicznego ewidencjonowania środków ochrony roślin.
Prezydent skrytykował plany wprowadzenia wyłącznie elektronicznej dokumentacji stosowania środków ochrony roślin, argumentując, że są one nadmiernie restrykcyjne w porównaniu z regulacjami unijnymi i praktykami innych państw członkowskich. W uzasadnieniu weta podkreśla się, że unijne przepisy dopuszczają również formę papierową, a polskie rozwiązanie grozi wykluczeniem cyfrowym rolników, zwłaszcza tych starszych i z mniejszych gospodarstw. Środki krajowe nie mogą nakładać na rolników obciążeń administracyjnych, które są nieproporcjonalne w stosunku do celów unijnych regulacji.
Weto wywołało dyskusję m.in. na portalu Linkedin. Stanowisko prezydenta rozumie Marcin Chrobot, szef Martin & Jacob Group zajmującej się marketingiem w rolnictwie. - Zapewne nie chciał podpisać ustawy wprowadzającej mechanizm, który w praktyce jeszcze nie istnieje. System e-ewidencji miał być centralnym narzędziem dla rolników, a tymczasem nie ma gotowego oprogramowania, nie przeprowadzono przetargów ani pilotaży, zapowiadany „Portal Rolnika” ma ruszyć dopiero w połowie 2026 r., czyli po wejściu w życie obowiązku. W tej sytuacji podpisanie ustawy oznaczałoby wzięcie odpowiedzialności za przepisy, które od pierwszego dnia byłyby niemożliwe do realizacji. Z tej perspektywy weto jest logiczne i uzasadnione, bo trudno wymagać, by głowa państwa sygnowała rozwiązanie, które od początku skazane jest na niewykonanie – tłumaczy Chrobot. Zaznacza jednocześnie, że prawdziwy problem polega na tym, że państwo zamiast przygotować realne rozwiązania, buduje fasadę. Robienie furtki dla ponad miliona gospodarstw z odroczeniami jest – jego zdaniem – właśnie taką fasadą.
Argumentacja prezydencka zaskoczyła zaś Sylwestra Szczepaniaka, Koordynatora ds. Społeczeństwa Informacyjnego i Smart City w Biurze Unii Metropolii Polskich. - Nie wypowiadam się czy dobrze, czy źle, bo za mało znam temat, w tym konkretnym przypadku. Zwracam jednak uwagę, że tego rodzaju kwestie, jak obowiązki stosowania środków komunikacji elektronicznej i postaci elektronicznej dokumentów były już przedmiotem szerokich dyskusji w przypadku prac nad kilkoma ustawami, w których procesie legislacyjnym brałem udział w przeszłości. Sam fakt weta dotyczącego wprowadzania takich obowiązków powinien być interesujący dla ministerstw, które planują opracowanie rejestrów, systemów, przepisów dotyczących form komunikacji i postaci przechowywania informacji – pisze na Linkedin Szczepaniak.
Są aż cztery wyjścia z impasu
Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) już zapowiada, że rząd ponowi inicjatywę legislacyjną w tej sprawie. Drugie wyjście, to prezydencka inicjatywa legislacyjna. Oba one są w sumie dość proste, zwłaszcza w porównaniu z dwoma kolejnymi.
Trzecie rozwiązanie – już znacznie bardziej skomplikowane i mocno uwikłane w politykę - to odrzucenie prezydenckiego weta przez Sejm. Potrzebna jest do tego, zgodnie z art. 122 Konstytucji RP, większość kwalifikowana 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Gdyby Sejmowi udało się weto prezydenckie odrzucić, to wtedy Karol Nawrocki powinien podpisać ustawę w ciągu siedmiu dni i zarządzić jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw. Problem w tym, że w polskiej praktyce parlamentarnej weta prezydenckie nie są ostatnio poddawane pod głosowania (nie ma bowiem konstytucyjnego terminu ich rozpatrzenia, dlatego trafiają na początku do sejmowej zamrażarki, a po wyborach padają ofiarami zasady dyskontynuacji prac sejmowych), o czym pisaliśmy w tekście Weta prezydenckie - skutki i przyczyny braku reakcji Sejmu.
Wreszcie jest czwarta alternatywa - też trudna, ale nad którą już od dłuższego czasu pracuje MRiRW. - Resort konsekwentnie podejmuje działania zmierzające do przesunięcia terminu wejścia w życie przepisów rozporządzenia wykonawczego Komisji 2023/564. Wniosek w tej sprawie był prezentowany przez ministra Czesława Siekierskiego na posiedzeniu Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa (AGRIFISH), następnie powtórzony w pisemnych wystąpieniach kierowanych do komisarzy odpowiedzialnych za ten obszar oraz w trakcie posiedzeń Stałego Komitetu ds. Roślin, Zwierząt i Pasz (SCoPAFF) – podkreśla minister Krajewski.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.

















