Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW) przymierza się do nowelizacji rozporządzenia z 31 marca 2014 r. w sprawie warunków stosowania środków ochrony roślin (Dz. U. z 2014 r. poz. 516), który przewiduje, że opryski na terenie otwartym stosuje się jedynie wtedy, gdy siła wiatru nie przekracza 4 m/s (czyli 14,4 kilometra na godzinę). Chodzi o takie ustalenie limitu siły wiatru, kiedy można pryskać, albo zróżnicowanie zasady pryskania w zależności np. od stosowanej techniki, aby to swoiste okno pogodowe było jak najdłuższe. Z danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika, że średnia ilość dni z wiatrem przekraczającym 4 m/s w Polsce wynosi nawet 150, co oznacza, że nie ma wtedy możliwości opryskiwania pól i upraw.

O zmianę przepisów w tym zakresie zaapelowali do ministra Stefana Krajewskiego w środę Justyna Jasińska, prezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych oraz Przemysław Bochat, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych. Chodzi o prędkość wiatru, która – zdaniem związków rolniczych – nie powinna być dla wszystkich taka sama, ale różna w zależności m.in. od techniki wykonywania oprysku. Widoczny jest też znaczący postęp techniczny w sprzętach stosowanych do oprysków, stąd apel o liberalizację przepisów. - Aktualne brzmienie par. 3 nie uwzględnia postępu technicznego, jaki dokonał się w produkcji opryskiwaczy polowych oraz pojawienia się na rynku wielofunkcyjnych adiuwantów antyznoszeniowych, które powodują, że znoszenie cieczy użytkowej jest niewielkie nawet przy wietrze przekraczającym 4m/s – piszą w apelu do ministra obie organizacje rolnicze. Podkreślają – powołując się na dokumentację techniczną nowoczesnych opryskiwaczy - że odpowiednio ograniczyć znoszenie cieczy opryskowej można nawet przy wietrze sięgającym 6-8m/s. Proponują, aby limit 4m/s utrzymać jedynie dla standardowych, tradycyjnych metod opryskiwania, a dla stosujących bardziej nowoczesne urządzenia przepisy zliberalizować.

  


Autorzy apelu podkreślają, że w kilku państwach UE już doszło do liberalizacji przepisów. Wskazują m.in. na Francję, w której limit 5,2 m/sekundę (czyli ok. 18,7 kilometra na godzinę) został zniesiony i zastąpiony wymogiem, aby podczas zabiegu opryskiwania roślin lub gleby nie dochodziło do znoszenia cieczy użytkowej i ogólnym zaleceniem stosowanie innowacyjnych technik ograniczających rozpryskiwanie się używanych substancji.

Prościej i szybciej polecą drony

Inny problem dużych gospodarstw, związany z opryskami, to wykorzystanie dronów. Ten sposób oprysków staje się coraz bardziej popularny, gdyż jest bardzo wydajny. Przykładowo, dron DJI Agras T50 waży z akumulatorem 52 kilogramy i może zabrać jednorazowo ok. 40-50 litrów oprysku. Ma zasięg do 2 kilometrów, przy sile wiatru do 6 m/s. Opryskiwanie z drona ma też jednak swoje prawne ograniczenia. - Agrolotnicze stosowanie środków ochrony roślin dopuszczone jest jedynie w drodze odstępstwa – informuje Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN). Tak wynika z unijnej dyrektywy 2009/128/WE ustanawiającej ramy wspólnotowego działania na rzecz zrównoważonego stosowania pestycydów. Tej przeszkody nikt – łącznie z resortem rolnictwa - nie przeskoczy. 

Ustawa z 8 marca 2013 r. o środkach ochrony roślin (t. j. Dz. U. z 2024 r. poz. 630) przewiduje  jedynie dwa przypadki – choć ten drugi jest wyjątkowo pojemny - gdy można stosować opryski z dronów. Po pierwsze – gdy nie jest to możliwe przy użyciu sprzętu naziemnego lub – po drugie - kiedy zastosowanie środków ochrony roślin przy użyciu sprzętu agrolotniczego stwarza mniejsze zagrożenie dla zdrowia ludzi, zwierząt lub dla środowiska niż przy użyciu sprzętu naziemnego. Przy użyciu dronów zabrania się jednak stosowania środków chwastobójczych, desykantów oraz niektórych innych środków ochrony roślin zaklasyfikowanych jako silnie toksyczne albo rakotwórcze bądź szkodliwe na rozrodczość.

Loty dronami nad polami w celu opryskania wymagają jednak wielu biurokratycznych zabiegów. Art. 38-39 ustawy z 2013 r. przewidują, że wykonanie zabiegu z zastosowaniem środka ochrony roślin przy użyciu sprzętu agrolotniczego – czyli także drona - wymaga ujęcia takiego zabiegu w planie zabiegów, zatwierdzonym przez odpowiedniego terytorialnie wojewódzkiego inspektora ochrony roślin i nasiennictwa. Szykujący się do opryskiwania dronem musi przekazać do inspektoratu plan zabiegów nie później niż na 40 dni przed planowanym rozpoczęciem tych zabiegów. Urzędnicy mają siedem dni roboczych, aby zbadać, czy plan jest zgodny z przepisami i go zatwierdzić. Do planu trzeba dołączyć stos różnych dokumentów. To nie koniec całej procedury, gdyż jeszcze dodatkowo – na co najmniej siedem dni przed planowanym lotem - należy poinformować urzędników o zamiarze przeprowadzenia zabiegu opryskiwania.

 

Resort planuje wietrzne poprawki

Małgorzata Flaszka, zastępca dyrektora Departamentu Hodowli i Ochrony Roślin w MRiRW, podkreśla, że resort już podjął kroki, aby zmienić przepisy – wystąpił do ekspertów, aby określili optymalną siłę wiatru, aby jak najwięcej dni objąć możliwością opryskiwania, a jednocześnie zapobiec nadmiernemu rozsiewaniu/rozlewaniu substancji służących pryskaniu. Po otrzymaniu ekspertyz rozporządzenie dotyczące siły wiatru – mające już 11 lat i przez ten okres ani razu nie nowelizowane – zostanie odpowiednio poprawione.

Flaszka zapowiada też uproszczenie procedury stosowania dronów do opryskiwania pól. Chodzi o skrócenie czasu dokonywania zgłoszenia takich prac rolniczych. Konkretne rozwiązania MRiRW ma przedstawić na jesieni. Obejmą nie tylko o zmianę rozporządzenia z 2014 r., ale również  rozporządzenia z 18 kwietnia 2013 r. w sprawie rozwiązań technicznych, jakie powinny być zastosowane podczas wykonywania zabiegów z zastosowaniem środków ochrony roślin przy użyciu sprzętu agrolotniczego (Dz. U. z 2013 r. poz. 504). - Ten akt prawny też przetrwał niezmieniany już ponad 12 lat – podkreśla Flaszka.

Przypomnijmy, że od 13 listopada br. użytkujący bezzałogowe statki powietrzne o masie startowej od 0,25 kg do 20 kg będą też musieli zawrzeć umowę ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za szkody powstałe w związku z wykonywanymi operacjami. Dotyczy to również tych urządzeń, które służą do opryskiwania pól. Większe drony – taki jak już wspomniany DJI Agras T50 - już teraz muszą mieć obowiązkowe ubezpieczenie OC. Więcej na ten temat w sobotę.