Jeśli ktoś wcześniej zapoznał się wnikliwie z orzeczeniem TSUE w sprawie hiszpańskiego wskaźnika IRPH (wyrok z 12 grudnia 2024 r., C-300/23), to po lekturze rozpalającej niesamowite emocje w Polsce opinii w sprawie wskaźnika WIBOR, dojdzie do wniosku, że stanowisko pani Laili Mediny nie przynosi żadnego kopernikańskiego przewrotu, żadnej rewolucji, ani - tym bardziej - nie wywoła oczekiwanego przez przedstawicieli tzw. kancelarii wiborowych trzęsienia ziemi.

Duża rola sądów krajowych

Sugerowana przez rzecznik generalną twierdząca odpowiedź na pytanie pierwsze - czy klauzula zmiennego oprocentowania oparta o konstrukcję „WIBOR (wskaźnik referencyjny) + marża banku" w ogóle podlega ocenie pod kątem jej ewentualnego niedozwolonego charakteru - wydawała się dosyć oczywista od samego początku. TSUE we wcześniejszym orzecznictwie już wyraźnie wskazywał, że wyłączenie postanowień umownych spod kontroli abuzywności traktowane być musi jako absolutny wyjątek. Przepis art. 29 ust. 2 ustawy z 23 marca 2017 r. o kredycie hipotecznym oraz o nadzorze nad pośrednikami kredytu hipotecznego i agentami (tekst jedn. Dz. U. z 2025 r. poz. 720) nie tworzy bezwzględnie obowiązującej normy prawa krajowego, ponadto - nie precyzuje, jaki wskaźnik referencyjny może być stosowany w obrocie z konsumentami, jaka jest jego stawka ani też jaka może być (choćby maksymalna) wysokość stosowanej marży. Dlatego podlega ocenie pod kątem potencjalnie niedozwolonego charakteru.

Uważam, że w sprawach WIBOR pełnomocnicy banków niepotrzebnie stosują - być może i częściowo skuteczną, a znaną wcześniej ze spraw frankowych - taktykę rozwadniania istoty sporu. Moim zdaniem bowiem, tym razem to bankom - zarówno w świetle wyroku w sprawie C-300/23, jak i opinii rzecznika generalnego - powinno zależeć na trzymaniu się konkretnego, ściśle wyznaczonego nurtu istoty sprawy, bo to wciąż argumenty przemawiające na ich korzyść mają trwalsze podstawy merytoryczne. Rozwadniać przychodzi tym razem drugiej stronie, poszukującej punktów zaczepienia w dygresjach, zwrotach nieostrych i tam, gdzie rzecznik generalna pozostawia - a w ślad za nią zapewne zrobi tak sam TSUE - przestrzeń dla sądów krajowych. Rolą orzeczeń TSUE nie jest dokonywać wiążących ustaleń, a wiążącej wykładni - określać jej granice, wskazywać kierunki i matryce (semantyczne, jakościowe czy celowościowe), w oparciu o które sądy państw członkowskich mają wyprowadzać treść norm z obszaru tzw. dzielonego pola regulacyjnego (gdzie UE i państwa członkowskie mają wspólne kompetencje legislacyjne).

Tymczasem to dla orzeczeń TSUE, także w sprawach wskaźnika WIBOR,  zupełnie normalne, że Trybunał – nawiązując do porównań z muzyką - wyznaczy w tej symfonii metrum, określi pozycję klucza wiolinowego, zapisze większość nut i pauz, ale ostatnie akordy pozostawi temu sądowi krajowemu, z którym wchodzi w judykacyjny dialog, a nie paternalistyczną relację naznaczoną feudalną podrzędnością. Ten dialog oparty jest o zaufanie, że to sąd rozpatrujący sprawę najlepiej zna i najlepiej oceni istotę sporu oraz zastosuje prawo krajowe tak, by nie było w tej symfonii fałszywą nutą.

 


Kluczowe odpowiedzi na dwa pytania

W opinii najistotniejsze okazały się sugestie odpowiedzi na pytania drugie i trzecie, a więc odnoszące się do istoty najczęściej podnoszonych zarzutów względem klauzul zmiennego oprocentowania stosowanych na polskim rynku złotówkowych kredytów i pożyczek (długoterminowych). Nieprzejrzystość warunku umownego tylko w wyjątkowych sytuacjach może sama w sobie prowadzić do wniosku o jego abuzywnym charakterze. Tak było rzeczywiście w przypadku sporów frankowych, które – choć wylądowało w sądach ponad sto tysięcy – w tym aspekcie były wyjątkowe. Ale co do zasady nieprzejrzystość postanowienia umownego to jedynie dopiero furtka dla jego dalszego badania pod kątem abuzywności, jeśli jest to postanowienie określające główny przedmiot umowy.

I tak niewątpliwie jest w przypadku klauzuli zmiennego oprocentowania - stanowi ona, co rzecznik generalna wyjątkowo klarownie przedstawia, postanowienie odnoszące się do istoty umowy, określając podstawowe wynagrodzenie instytucji kredytowej z tytułu udostępnionego kapitału. Żeby więc w ogóle podlegała kontroli – jako klauzula określająca główne świadczenie w umowie – musi być sformułowana niejednoznacznie.

Nawet jednak, jeśli okazałoby się, że postanowienie to nie jest dla przeciętnego konsumenta napisane "prostym i zrozumiałym językiem", to samo w sobie to jeszcze absolutnie nie wystarczy, by uznać, że rażąco narusza to jego interesy. Taka korelacja nieprzejrzystości z abuzywnością zachodzi tylko wtedy, kiedy nieprzejrzystość ta opiera się na niedookreśleniu warunków finansowych umowy, przyznając przedsiębiorcy prawo do dyskrecjonalnego albo uznaniowego określania wysokości zobowiązania klienta, w tym do modyfikacji zakresu zobowiązań (głównie - finansowych) na etapie wykonywania umowy. Jeśli jednak nieprzejrzystość powoduje niezrozumienie istoty postanowienia umownego przez przeciętnego konsumenta, to skutek jest tylko taki, że dopuszczalne stanie się badanie postanowienia, które z założenia powinno być objęte konsensem jako określające główne świadczenie z danej umowy.

Opinia w kwestii przejrzystości postanowienia umownego dotyczącego zmiennego oprocentowania kredytu uzależnionego od wahań wskaźnika referencyjnego przedstawia dwie grupy wymogów. Grupa pierwsza odnosi się do samego wskaźnika, a oczekiwanie względem kredytodawcy wyrażone w treści zaproponowanego TSUE rozstrzygnięcia, sprowadza się do precyzyjnego określenia nazwy stosowanego wskaźnika (czyli, np. WIBOR3M, WIBOR6M, ale już nie "WIBOR" po prostu albo "WIBOR i inne wskaźniki rynku finansowego" lub tego typu podobne niedookreślenia) oraz nazwy administratora. Nie jest przy tym wymagane, aby kredytodawca określał mechanizm ustalania wysokości wskaźnika czy przenosił do regulaminu kredytu postanowienia odnoszące się do tzw. fixingu.

Ocena ryzyka zmiany stóp procentowych

Druga grupa dotyczy zaś ryzyka zmiany stóp procentowych. W tym zakresie wydaje się, że jeśli tylko banki wypełniały wymogi informacyjne wynikające z Rekomendacji S - i ich odbiór nie był zniekształcony przez szczególny kontekst sytuacyjny związany ze stosowanymi technikami sprzedażowymi - to sprostały obowiązkowi zapewnienia transparentności postanowienia umownego odsyłającego do WIBOR. Rekomendacja S bowiem wymaga przekazywania informacji umożliwiających kredytobiorcy zorientowanie się co do rzeczywistego obciążenia ryzykiem zmiany stóp procentowych w dosyć przemyślany i obrazowy, zobiektywizowany i neutralny sposób (cztery scenariusze, zakładające wahania wskaźnika referencyjnego w oparciu o dane historyczne i wartości ogólne).

Newralgiczną kwestią może być w praktyce, że w latach 2006-2019 - zgodnie z wymaganiami Rekomendacji S w ówczesnym kształcie - symulacje dotyczące zmiennej stopy oprocentowania kredytu nie musiały obejmować wzrostu oprocentowania kredytu w okresie poprzedzającym równym co najmniej planowanemu okresowi kredytowania. Zamiast tego obowiązkowe było przedstawienie symulacji opartej o zmiany z ostatnich 12 miesięcy. Nie sposób nie zauważyć, że przy kredytach długoterminowych (na 20-40 lat), jakimi najczęściej są kredyty hipoteczne, zwrócenie konsumentowi uwagi na różnice wartości oprocentowania w okresie 12 miesięcy może bardziej zniekształcić jego ocenę niż przyczynić się do ujawnienia pełnego obrazu sytuacji.

Może więc klienci zawierający umowy kredytowe przed 2019 r. "już są w ogródku, już witają się z gąską" ale uważać powinni by zwiedzeni tym małym sukcesem nie skończyli - procesowo - podobnie jak tytułowy lis z bajki Adama Mickiewicza. Co bowiem wyraźnie podkreśliła w motywach prowadzających do przedstawienia Trybunałowi propozycji odpowiedzi na pytanie trzecie rzecznik generalna - nawet jeśli sąd krajowy z jakichkolwiek przyczyn uznałby, że postanowienie dotyczące zmiennego oprocentowania było dla konsumenta nieprzejrzyste, to nie przesądza to jeszcze o jego abuzywności. I to się wydaje najważniejsza część tego orzeczenia w kontekście dyskusji, jaka co jakiś czas przetacza się w branżowych mediach i przenosi na sądowe wokandy. Dyskusji, jak już wspomniałem, naznaczonej bezrefleksyjnym przenoszeniem schematów spraw frankowych na sprawy WIBORowe.

Rzecznik Generalna wskazuje jednoznacznie, że - jej zdaniem - sądy krajowe nie mogą badać metody ustalania wskaźnika WIBOR, bowiem określenie zgodności z prawem tego wskaźnika to domena organów powołanych do tego na mocy rozporządzenia BRM (2016/1011/UE). Dlatego sąd powinien w tym zakresie ustalić, czy kredytodawca, traktujący konsumenta w sposób sprawiedliwy i słuszny, mógł racjonalnie założyć, że konsument ten w drodze negocjacji indywidualnych umowy zgodziłby się na stosowanie takiego oprocentowania oraz czy istniała ewentualna rażąca dysproporcja w obciążeniu stron ryzykiem zmiany stóp procentowych w kontekście udostępnienia kapitału na relatywnie długi czas.

 

W którą stronę pójdą sądy, a w którą rynek kredytowy

Nie sposób nie zauważyć, że kredyt zawsze musi być oprocentowany (w przeciwieństwie np. do pożyczki pozabankowej). Istnieją w polskim prawie odsetki modelowe - ustawowe odsetki kapitałowe. Gdy porównany jak historycznie kształtowała się wysokość wskaźnika WIBOR w odniesieniu do wysokości kapitałowych odsetek ustawowych, to trudno będzie raczej forsować tezę, że takie ukształtowanie zakresu obciążeń finansowych konsumenta rażąco naruszało jego interesy i było sprzeczne z dobrymi obyczajami. A przecież nie mówimy teraz o dopuszczalności wysokości tych odsetek wedle górnej granicy wskazywanej przez ustawodawcę jako odsetki maksymalne.

Podobnie jest, gdy spojrzymy na to, jak WIBOR skorelowany był ze stopą inflacji - oczywiście ta korelacja nie była ścisła i zdarzały się odchylenia, jednak wciąż dostrzegalna jest ogólna tendencja, że wartość wskaźnika referencyjnego podążała za siłą nabywczą złotówki, podążała za kondycją gospodarki, w końcu - podążała za ogólnym spadkiem lub wzrostem cen innych usług i towarów (inflacją).

Oczywiście niewykluczone, że z uwagi na specyfikę pojedynczych przypadków, sądy polskie uznawać będą klauzulę WIBOR za niedopuszczalną, za rażąco godzącą w interesy konsumenta i sprzeczną z dobrymi obyczajami. W przeciwieństwie jednak do sagi frankowej, nic nie wskazuje na to, żeby szykowała się podobna historia z kredytami złotówkowymi. Symptomów systemowego problemu - w mojej ocenie - brak. Jeśli zdarzą się korzystne (i słuszne) rozstrzygnięcia sądów, to będą to przypadki jednostkowe - wyjątki potwierdzające regułę. Klasyczna konstrukcja klauzuli zmiennego oprocentowania kredytu długoterminowego nie wydaje się być zagrożona.

Nie zmienia to jednak faktu, że i sektor bankowy powinien zacząć wyciągać wnioski. Tym razem - w mojej ocenie - słusznie broni się przed przesadzonymi i przestrzelonymi zarzutami. Ale problemu pewnych oczekiwań społecznych zbagatelizować się nie da. To, że są one co do zasady w tej chwili na wyrost i pozbawione gruntu prawniczego, nie oznacza, że nie będą kształtować przyszłości - rozwoju orzecznictwa, zmian legislacyjnych, zmian paradygmatów społeczno-gospodarczych. Z należytym dystansem ale jednak - warto wyciągnąć z lekcji WIBOR krytyczne wnioski, szczególnie na tle doświadczeń dojrzalszych rynków europejskich. Może to jednak czas na weryfikację apetytu na zysk na kredytach mieszkaniowych? Może to czas na solidne i rzeczywiste (a nie pozorne) wdrażanie kredytów o stałej stopie procentowej?

dr Dawid Rogoziński, radca prawny w Kancelarii rogozinski.eu, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego