Grażyna J. Leśniak: Do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji publicznych trafił projekt ustawy wprowadzającej tzw. wakacje składkowe. Sporym zaskoczeniem jest to, że jego autorem nie jest Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Projekt budzi wiele wątpliwości. Dyskusyjne jest zwłaszcza to, że ulga w postaci zwolnienia z obowiązku opłacania składek na ubezpieczenia społeczne przez jeden miesiąc kalendarzowy w roku w żaden sposób nie jest powiązana z sytuacją firmy. Pomoc mają dostać wszyscy. Nawet ci, którzy radzą sobie świetnie i tej pomocy nie potrzebują. Czy słusznie?

Przemysław Hinc: Każdy pomysł pozwalający na ulżenie przedsiębiorcom w ponoszeniu przez nich daniny publicznej jest dobry, ponieważ przedsiębiorcy są grupą społeczną, która generuje miejsca pracy, stoi za rozwojem gospodarczym kraju i regionu, odpowiadając w istotny sposób za wzrost PKB. Ulga w daninach publicznych nie jest więc nigdy dla państwa stratą, a najczęściej bywa doskonałą inwestycją. Warto więc pomagać na przykład  raczkującemu przedsiębiorcy, któremu trudno jest niejednokrotnie związać koniec z końcem i uregulować wszystkie daniny publiczne w postaci składek i podatków. I to nawet wówczas, gdy korzysta ze składek obniżonych, albo – jak to jest w przypadku młodszych przedsiębiorców, do 26. roku życia – również ze zwolnienia z PIT. Poza tym nawet przedsiębiorca funkcjonujący już długo i będący istotnym pracodawcą, może znaleźć się w trudnej sytuacji ekonomicznej, np. na skutek zachwiania rynku albo załamania łańcucha dostaw. Także dla niego każda ulga, która może zostać wprowadzona do systemu, jest nie tylko konieczną pomocą, ale może okazać się wręcz niezbędna, by przedsiębiorca mógł przetrwać.

Czytaj również: Nie będzie wakacji składkowych bez decyzji ZUS

Ale ten projekt nie uzależnia tej pomocy od sytuacji czy kondycji firmy…

No właśnie. Wakacje składkowe są rozwiązaniem, które adresowane jest do wszystkich przedsiębiorców, niezależnie od tego, w jakiej znajdują się sytuacji. I choć jest to ulga powszechna, to wydaje się być rozwiązaniem niezupełnie adekwatnym do potrzeb. Możemy przecież wyobrazić sobie zarówno mikroprzedsiębiorcę czy samozatrudnionego w doskonałej kondycji finansowej, jak i w sytuacji przejściowych kłopotów ekonomicznych. Jeśli zostaną wprowadzone wakacje składkowe w proponowanym kształcie, to zarówno pierwszy, jak i drugi będzie mógł z nich skorzystać, ale dla pierwszego będzie to raczej pomoc symboliczna, czy wręcz bez znaczenia, dla drugiego – może okazać się niewystarczająca. Dlatego rozwiązanie to nie powinno być wprowadzane w takiej formie. W zamian powinny jak najszybciej pojawić takie propozycje, które będą pomocne dla przedsiębiorców w trudnej sytuacji ekonomicznej. Mam na myśli choćby zawieszenie czy odroczenie zapłaty składki w związku z przejściowymi trudnościami, albo i wakacje składkowe, ale dedykowane tylko im, i bez konieczności przechodzenia uciążliwej procedury związanej z ubieganiem się o pomoc de minimis.

Drugim elementem wymagającym pilnego działania ze strony nowego rządu jest niezbędna wręcz konieczność naprawienia systemu w zakresie składki na ubezpieczenie zdrowotne. I to z kilku powodów. Raz, że ta składka choć z pozoru wydaje się, że jest składką powszechną i równą, to w rzeczywistości taka nie jest i w zasadzie każda grupa zawodowa - zarówno w obrębie przedsiębiorców, jak i nawet wśród pracowników - płaci te składkę według innych zasad. Ten system zupełnie niepotrzebnie jest tak nadmiernie skomplikowany. Po drugie te składki są nieekwiwalentne. Konstrukcja prawna tej daniny w gruncie rzeczy oznacza, że mamy do czynienia nie ze składką ubezpieczeniową, ale z podatkiem zdrowotnym. I to takim podatkiem, od którego płacony jest jeszcze podatek dochodowy.

 


No tak, ale wracając jeszcze do pomysłu tych tzw. wakacji składkowych, czyli wprowadzania do systemu kolejnej ulgi w sytuacji, gdy już mamy ulgę na start, Mały ZUS czy Mały ZUS Plus. Czy nie lepiej jest zmodyfikować jakieś już funkcjonujące rozwiązanie niż wprowadzać kolejne, nowe, i na dodatek skomplikowane?

Przede wszystkim nie wiem, czy istnieje obecnie pilna potrzeba działania w zakresie składek na ubezpieczenia społeczne. Na pewno pożądanym rozwiązaniem jest modyfikacja ram czasowych funkcjonowania rozwiązania zwanego Mały ZUS Plus. Ono jest i działa. Wystarczy po prostu znieść granice czasowe korzystania z niego. Ale i jednocześnie uświadomić przedsiębiorcom, że płacąc od niższej podstawy niższe składki w czasie nieograniczonym, skazują się w przyszłości na mniejszą emeryturę. Dla początkujących biznesmenów też są przewidziane ulgi: najpierw przez pół roku mogą w ogóle nie płacić składek na ubezpieczenia społeczne, a potem przez kolejne dwa lata opłacać składki od niskiej podstawy, wynoszącej zaledwie 30 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę.

To rozwiązanie jest dobre, bo pokazuje, że jeśli przedsiębiorca uzyskuje relatywnie niewielkie dochody z prowadzonej przez siebie działalności, a tak zazwyczaj jest na początku prowadzenia własnej firmy, to składki na ubezpieczenia społeczne płaci też od niższej podstawy. Tak więc nie obciążają go te składki w taki sam sposób, jak każdego innego przedsiębiorcę, już obeznanego z realiami gry rynkowej. Natomiast cały czas istnieje problem składki zdrowotnej. Dlatego pozwolę sobie do niej raz jeszcze nawiązać. W zasadzie wszystkie mankamenty, które ujawniły się po wprowadzeniu przez Polski Ład składki zdrowotnej, w gruncie rzeczy zostały tylko przypudrowywane przez poprzedni rząd kaskadowo po sobie następującymi zmianami łatającymi naprędce wcześniejsze absurdy. Sam Polski Ład doczekał się przecież przez to prześmiewczego określenia „Polski Łat”. System składkowy został w wyniku tych działań zrujnowany. Zresztą już nawet główny autor tego rozwiązania, w trakcie jednego ze swoich wystąpień podczas trwającej właśnie kampanii wyborczej do samorządu, przyznał się publicznie do tego, że Polski Ład był błędem. No był, i w tej chwili chyba już nikt nie ma wątpliwości, że jest to rozwiązanie złe, niepoliczone i obarczone istotnymi wadami legislacyjnymi.

 


Czyli w pierwszej kolejności należałoby zająć się z składką zdrowotną, a nie ruszać składek na ubezpieczenia społeczne, a jeżeli już, to zmodyfikować rozwiązania istniejące, jak np. znieść limity czasowe w korzystaniu z Małego ZUS Plus, czy tak?

Tak. I to dlatego, żeby nie naruszyć stabilności finansowej państwa z jednej strony, a z drugiej, żeby przedsiębiorcy mogli właściwie kształtować swoje zachowania i działania, mając świadomość tego, ile tych składek będą musieli zapłacić. I aby mieli pewność, że nie zmieni się to przynajmniej w trakcie roku, choć oczywiście najlepiej, by dotyczyło to dłuższej perspektywy. Nie chodzi o to, by nie pracować w ogóle nad zmianą systemu, bo ten trzeba zreformować, ale musi się to odbywać w sposób odpowiedzialny. Nie można wprowadzać rozwiązań podatkowych ad hoc, nawet jeżeli ich założenia brzmią atrakcyjnie podczas politycznych wystąpień, co mogłoby potencjalnie przyczynić się do wzrostu notowań ustawodawcy w oczach opinii publicznej.

Już prowadzona na etapie konsultacji debata na temat wakacji składkowych pokazała, że ten program budzi bardzo dużo wątpliwości. Może więc warto zostawić go na potem? Nie porzucać, ale włączyć do projektu dużej reformy ubezpieczeń społecznych. Teraz warto skoncentrować się na tym, co wymaga pilnej i natychmiastowej interwencji, czyli składce na ubezpieczenie zdrowotne i ewentualnie na uelastycznieniu zasad przyznawania pomocy przedsiębiorcom w złej sytuacji ekonomicznej. Rok składowy kończy się przecież 31 stycznia, więc jest jeszcze czas na przywrócenie od lutego sposobu opłacania składki na ubezpieczenie zdrowotne, który obowiązywał przed Polskim Ładem, bo składkę za luty płacimy dopiero w marcu.

Czytaj również: 

Składka zdrowotna - łatwiej było zepsuć system, niż go teraz naprawić

Przedsiębiorcy mieli ponad 2,1 mld zł nadpłaty w składce zdrowotnej za 2022 r.

Ale jest to mało prawdopodobne, by przywrócić stare zasady tak z dnia na dzień, bo budżet na ten rok już został uchwalony i obowiązuje…

Możemy rozmawiać o tym, dla kogo w trybie pilnym należałoby przywrócić poprzednie zasady opłacania składki zdrowotnej, a u kogo można jeszcze obecne rozwiązania te zachować. W przypadku firm, opłacających podatek dochodowy w formie karty podatkowej, albo podatku zryczałtowanego, obecnie obowiązujące zasady można by na jakiś czas zachować, natomiast w przypadku tych, które płacą podatek na zasadach ogólnych oraz podatek liniowy, przywrócenie rozwiązań sprzed Polskiego Ładu wydaje się być wręcz konieczne. Oczywiste jest, że decyzja o zmianie nie będzie zupełnie bezkosztowa dla budżetu państwa, ale podobnie jest z wakacjami składkowymi. Nie zapominajmy jednak, że nawet jeśli mniej pieniędzy zostanie wydanych przez przedsiębiorców na opłacenie składki, to przecież one nie znikną, ale zostaną zainwestowane. A to oznacza, że pieniądze wrócą do budżetu, tyle że z tytułu podatków dochodowych i pośrednich, co oznacza, że ubytek w jednym miejscu będzie można zasypać pieniędzmi pozyskanymi z innego źródła budżetowego.

W tej chwili, po pandemii i po Polskim Ładzie, ożywienie gospodarcze jest nam bardzo, ale to bardzo potrzebne. Pieniądze, które zostaną w portfelu przedsiębiorcy, bo nie zostaną wyrzucone na źle skonstruowaną przez poprzedni rząd składkę zdrowotną, będą miały w tym ożywieniu istotny udział.

Jest też jeszcze jeden argument przemawiający za zamianami właśnie w tym obszarze. Składka na ubezpieczenie zdrowotne jest nieekwiwalentna. Oznacza to, że osoba, która płaci większą kwotę składki, wcale nie uzyskuje przez to lepszego świadczenia. Pacjent płacący z racji bycia przedsiębiorcą kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie tytułem składki na ubezpieczenie zdrowotne wcale nie zyskuje przez to lepszej opieki medycznej, indywidualnego lekarza, pielęgniarki na zawołanie, czy samodzielnego pokoju, albo możliwości żądania konsultacji swojego przypadku z trzema profesorami nauk medycznych. Każdy pacjent jest traktowany dokładnie tak samo. A skoro tak, to nie możemy żądać od osób, które ciężką pracą zarabiają trochę więcej pieniędzy niż inni, żeby finansowały ze swoich środków cały system ubezpieczeń zdrowotnych. Nie zapominajmy, że wielu przedsiębiorców, szczególnie małych, często angażuje się nie tylko w jedno przedsięwzięcie. Czasami pracują też etatowo albo prowadzą działalność w kilku formach organizacyjnych, i z każdej z tych aktywności muszą zapłacić składkę zdrowotną. Tyle tylko, że do lekarza chodzą raz, a najczęściej korzystają z prywatnej służby zdrowia, bo nie mają czasu na czekanie w kolejkach w publicznych przychodniach. To oznacza, że obciążanie ich jeszcze tą nadmierną kwotą składki na ubezpieczenie zdrowotne jest kompletnie nieuzasadnione, społecznie niesprawiedliwe, niezrozumiałe i powinno zostać jak najszybciej wycofane.

Nie zapominajmy przy okazji, że trzy z rządzących dziś koalicyjnie ugrupowań, podczas kampanii wyborczej mówiły bardzo wyraźnie o tym (i tym pewnie zaskarbiły sobie poniekąd wdzięczność u przedsiębiorców), że składkę zdrowotną zreformują i przywrócą jej poziom oraz sposób rozliczania do formy sprzed Polskiego Ładu. To nie znaczy jednak, że na tym powinniśmy skończyć temat. To może nam pozwolić odetchnąć, ale jednocześnie powinno stać się punktem wyjścia do poważnej dyskusji o tym, jak tę składkę docelowo zreformować, być może wprowadzając mechanizm solidarności społecznej, ale działający w sposób uczciwy i transparentny, by nie obciążać tą składką biedy.

Jednocześnie, być może, w przypadku składki zdrowotnej należy również rozważyć mechanizm trzydziestokrotności, który mamy w przypadku składki na ubezpieczenie społeczne, po to, żeby zachować jednak pewien umiar w pozyskiwaniu pieniędzy z tej daniny od zamożniejszych, ale nie zmuszając ich by płacili więcej w sposób niczym nieograniczony, bo i tak więcej za to nie dostaną.

Przemysław Hinc, doradca podatkowy i członek zarządu w kancelarii PJH Doradztwo Gospodarcze