W czwartek TSUE wydał wyrok w sprawie C-80/24, w której stroną była firma zwrotybankowe.pl skupująca roszczenia z tytułu SKD. Miała ona z konsumentem umowę „50/50", czyli miał on otrzymać połowę kwoty, którą udałoby się cesjonariuszowi odzyskać od banku. Dlatego spółka pozwała PKO BP o 4537,45 zł, ale Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zdecydował się zadać pytania prejudycjalne do TSUE. - Sprawa wcale nie była taka błaha, jak mogło się to wydawać na samym początku. Gdy bowiem banki dostrzegły, że może być to potencjalny sposób na obronę przed roszczeniami kierowanymi wobec nich z tytułu SKD, nagminnie zaczęły podnosić w procesie zarzut braku legitymacji strony powodowej, wskazując, że rzekomo konsument nie może zbywać na rzecz przedsiębiorcy swoich wierzytelności z tego tytułu, względnie, że takie umowy zawierają postanowienia abuzywne, prowadzące w rezultacie do jej nieważności – tłumaczy Anna Jackowska, radca prawny, partner w XALTUM Kancelaria Radców Prawnych Barczak Rozpara sp.k., reprezentująca w wielu sprawach nabywców wierzytelności.

Co orzekli unijni sędziowie

Trybunał zawyrokował, że – po pierwsze - dyrektywa 2008/48/WE nie stoi na przeszkodzie temu, aby konsument przeniósł uprawnienia z niej wywodzone na rzecz osoby trzeciej, niebędącej konsumentem. Po drugie, sędziowie stwierdzili, że dyrektywa 1993/13/EWG nie zobowiązuje sądu krajowego do badania z urzędu postanowień umowy cesji, gdy umowa ta nie jest przedmiotem sporu w postępowaniu głównym (sporu toczącego się zresztą między dwoma przedsiębiorcami). - Teraz TSUE potwierdza, że możliwość zbycia wierzytelności jest prawem konsumenta, prowadzącym de facto do realizacji jego roszczeń. Nie można więc mu tego prawa ograniczać, formułując nieprzewidziane prawem zakazy. Sąd krajowy (badając kwestie formalne, w tym legitymację procesową stron) nie może doprowadzać do podważania umowy cesji wierzytelności. Jeżeli więc konsument sam nie dąży do jej podważenia, to bez jego wiedzy nie można tego dokonać w procesie, w którym on nie uczestniczy. A bez wątpienia konsument nie jest stroną procesu zainicjowanego przez nabywcę takiej wierzytelności przeciwko bankowi. Odpada więc kolejny argument banków w sporach dotykających zagadnienia SKD – przekonuje mec. Jackowska.

Inni prawnicy bardziej niuansują wyrok Trybunału. Karolina Wysmułek, radca prawny i komplementariusz w Wysmułek, Sysło i Wspólnicy Kancelaria Adwokatów i Radców Prawnych, zwraca uwagę na motywy 34 i 36 wyroku. TSUE przypomina w nich, że sąd krajowy z urzędu powinien badać, czy warunki umowy zawartej z konsumentem mają nieuczciwy charakter (motyw 34). Ponadto sąd krajowy jest zobowiązany zarządzić z urzędu środki dowodowe, jeśli z akt sprawy wynika, że warunki umowne budzą poważne wątpliwości – nawet gdy konsument sam ich nie zaskarżył (motyw 36). -To niezwykle ważna wskazówka dla praktyki sądowej – podkreśla mec. Wysmułek.

- Wyrok może całkowicie zamknąć linię obrony banków w sporach ze spółkami skupującymi wierzytelności. Nie chodzi tu o to, że TSUE wprost stwierdził, że sąd nie ma obowiązku badania umowy z urzędu. Zapewne banki stwierdzą, że oczywiście z urzędu nie ma konieczności, ale jak już będzie podniesiony zarzut, to taka konieczność powstanie i nie będzie to sprzeczne z wyrokiem TSUE. I tu można byłoby się zgodzić ze stroną bankową. Praktyka uczy, że z pewnością w takiej sytuacji sąd pochyli się nad umową cesji. Esencją wyroku jest zatem to co znalazło się w jego uzasadnieniu - mianowicie TSUE podkreślił, że jeśli już dojdzie do badania umowy cesji (nie z urzędu), sąd musi wziąć pod uwagę, czy unieważnienie cesji nie będzie niosło ryzyka pokrzywdzenia dla konsumenta-kredytobiorcy. Co przy tym znamienne TSUE od razu postawił tezę, że takie ryzyko jest realne – mówi Mariusz Plichta, wspólnik kancelarii CGO Recovery Plichta i Wspólnicy. W motywie 44 wyroku TSUE zauważa, że taka sytuacja mogłaby zaszkodzić skutecznej ochronie konsumenta, ponieważ zostałby on pozbawiony, przynajmniej w najbliższym czasie, części wierzytelności, którą miał nadzieję uzyskać za pośrednictwem umowy cesji, nie mając nawet możliwości bycia wysłuchanym w tym względzie, ponieważ nie jest on stroną w postępowaniu głównym. - Jest to zwłaszcza istotne dla rynku wierzytelności głęboko spornych (takich, jakimi obecnie są te związane z SKD). W tej sytuacji (w przeciwieństwie do wierzytelności niespornych) kredytobiorca zostawałby pozbawiony nie tylko otrzymanej ceny (musi ją zwrócić - wszak cesja jest nieważna), ale dodatkowo zostałby niejako zmuszony bądź do rezygnacji z walki o swoje prawa, bądź do poniesienia wysokich kosztów samodzielnego procesu - wciąż wiążącego się z ryzkiem (także kosztownej) porażki – dodaje mec. Plichta. 

Sądy nie będą weryfikować cesji?

Czy wyrok TSUE może wpłynąć na orzecznictwo polskich sądów, które obecnie niekiedy badają w takich sprawach umowy cesji? Wojciech Wandzel, adwokat lider Praktyki Banking & Finance w KKG Legal, wyjaśnia, że pomimo iż TSUE nie stwierdził, aby z prawa UE wynikał obowiązek badania przez sąd umowy cesji z urzędu, to jednocześnie prawo unijne nie wyklucza też badania takich umów cesji na podstawie przepisów prawa krajowego, zwłaszcza na wniosek strony postępowania. - Trybunał wskazał w uzasadnieniu wyroku (motyw 46), że to do sądu krajowego należy ocena, czy i w jakim zakresie prawo krajowe wymaga sprawdzenia czy umowa cesji jest ważna, a w konsekwencji czy parakancelaria skutecznie nabyła wierzytelność i czy ma prawo pozywać bank. Oznacza to, że w takim przypadku sąd będzie musiał przeanalizować umowę cesji, tj. zweryfikować czy nie zawiera postanowień niedozwolonych. Dotyczyć to będzie w szczególności załączników do tej umowy, w których często umieszczana jest podstawowa dla konsumenta kwestia wynagrodzenia za sprzedaną wierzytelność. Obecnie załączniki te są „ukrywane” przed sądem przez firmy odszkodowawcze (parakancelarie) – mówi mec. Wandzel. - Gros roszczeń w sprawach SKD nie jest dochodzonych przez samych kredytobiorców. To firmy odszkodowawcze lub windykacyjne prowadzą masowe kampanie, oferując „bezpłatne analizy” i obietnicę łatwego zysku. W praktyce często wygląda to tak: klient podpisuje umowę cesji, na mocy której przekazuje firmie prawo do swojego roszczenia, w zamian dostając ułamek jego wartości. Wspomniane cesje nierzadko kwestionują sądy, czego konsekwencją jest oddalenie powództwa ze względu na brak legitymacji czynnej – dodaje mec. Wandzel.

Tak było m.in. w sprawie X C 972/24 przed Sądem Rejonowym w Bielsku-Białej, gdzie powodem była jedna z firm z siedzibą w Austin w USA zajmująca się skupem roszczeń związanych z kredytami frankowymi, a pozwanym jeden z polskich banków. Sąd oddalił powództwo przeciwko bankowi uznając, że umowa cesji była nieważna z powodu rażącego naruszenia zasad współżycia społecznego. -W toku postępowania sąd uwzględnił nasze wnioski o zobowiązanie powoda do przedstawienia umowy cesji w całości. Dopiero pełna treść umowy ujawniła, dlaczego powód stanowczo sprzeciwiał się jej ujawnieniu. W ustnych motywach sąd wskazał, że m.in. wynagrodzenie konsumenta było rażąco niskie, porównując je z cesjami w innych kategoriach spraw i w relacji do wartości, którą w zamian otrzymał konsument (naruszenie zasady ekwiwalentności świadczeń). Ważność cesji sąd zbadał nie z urzędu, lecz na zarzut pozwanego, jako element oceny legitymacji czynnej powoda – opisuje sprawę w mediach społecznościowych Bartosz Miąskiewicz, radca prawny w kancelarii CMS, który reprezentował w tej sprawie bank. Z drugiej części wyroku TSUE wynika, że w sprawach SKD analogicznych do tych, jak ta z Bielska-Białej, podważanie cesji wierzytelności nie zawsze jest wykluczone. TSUE orzekł bowiem, że art. 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 dyrektywy 1993/13/WE należy interpretować w ten sposób, że sąd krajowy nie ma obowiązku zbadania z urzędu, nieuczciwego charakteru warunków umowy cesji wierzytelności, zawartej przez konsumenta, jeżeli zawisły przed tym sądem spór między spółką będącą cesjonariuszem a przedsiębiorcą nie dotyczy tej umowy cesji, lecz wierzytelności konsumenta wobec tego przedsiębiorcy.

 

Frankowicze, WIBOR, a teraz także SKD

Skupujący roszczenia też widzą zagrożenie podważaniem ich cesji z konsumentami. - Część firm windykacyjnych i odszkodowawczych oferuje więc nową formułę dochodzenia roszczeń z tytułu SKD. Proponują zawarcie umów o obsługę prawną (nie ma wówczas cesji i konsument formalnie występuje w sprawie sądowej jako powód, ale jego rola ma charakter czysto formalny) – opisuje mec. Wandzel.

Wbrew pozorom, nie jest to łatwy rynek, o czym przekonuje się jeden z większych na nim graczy – GD Partners Sp. z o.o., której upadłość na początku września ogłosił Sąd Rejonowy Lublin-Wschód i która ma już wyznaczonego nadzorcę sądowego. Warto przypomnieć, że spółka ta jest „bohaterem” jednego z pytań prejudycjalnych do TSUE skierowanego przez Sąd Rejonowy w Gdyni, przed którym pozwała Spółdzielczą Kasę Oszczędnościowo-Kredytową im. Franciszka Stefczyka (C-600/24), a pytanie dotyczy możliwości cesji wierzytelności za określony „procent” mimo braku wskazania konkretnej kwoty.

W kolejce w Luksemburgu czeka na rozstrzygnięcie kolejne kilkanaście pytań prejudycjalnych zadanych przez różne polskie sądy w kilku sprawach. Na wyroki TSUE oczekuje m.in. polski Sąd Najwyższy, który pod koniec lipca br. uchylił się od samodzielnego rozstrzygania o SKD i zawiesił postępowanie w sprawie III CZP 15/25 do czasu, gdy zapadną trzy wprost wymienione przez SN orzeczenia TSUE w tych kwestiach.

Sądowe sprawy sankcji kredytu darmowego (SKD) mogą więc być kolejnym problemem dla polskiego sektora bankowego po frankowiczach. A w kolejce są też jeszcze potencjalne problemy z WIBOR – na przełomie roku ma zapaść orzeczenie TSUE w sprawie C-471/24, które – jeśli będzie korzystne dla kredytobiorców – może uruchomić falę masowych pozwów osób, które zaciągnęły kredyty złotówkowe indeksowane wskaźnikiem WIBOR. A teraz jeszcze pojawia się zielone światło unijnego sądu dla handlu wierzytelnościami SKD, co też zachęci zarówno skupujących roszczenia, jak i kredytobiorców, do większej aktywności w dochodzeniu SKD.