Wyraźna podstawa prawna do możliwości nakładania mandatów przez strażników gminnych i miejskich na osoby bez maseczek spowodowałaby większą efektywność działań straży miejskich. Strażnicy nie czują się pewnie i nie chcą nawet mówić o mandatach za brak maseczek. Wolą pouczać i mówią, że to skutkuje.

Tymczasem ogłoszona przez rząd zasada zero tolerancji dla nieprzestrzegania obostrzeń związanych m.in. z zakrywaniem nosa i ust oraz objęcie całego kraju żółtą strefą pociąga za sobą większe kontrole. Policja informowała, że ponad 20 tys. osób ukarała mandatem karnym od początku pandemii. Straże gminne i miejskie są powoływane do „ochrony porządku publicznego na terenie gminy”, mogą więc wspierać policję.

Według nowego rozporządzenia, obowiązującego od soboty, doprecyzowane zostały zasady noszenia maseczek. Nic jednak nie zmieniło się jeśli chodzi o podstawę prawną wprowadzenia tego obowiązku. Nadal prawnicy kwestionują prawo do nałożenia przez rozporządzenie obowiązków związanych ze zwalczaniem epidemii na wszystkich obywateli, podczas gdy ustawa, na podstawie której to rozporządzenie jest wydane, mówi tylko o nakładaniu różnych rygorów na osoby chore i podejrzane o zakażenie.  

Więcej: Od soboty nowe zasady noszenia maseczek i zero tolerancji>>

Do tej pory strażnicy gminni i miejscy stosowali raczej metody prewencyjne i edukacyjne i pouczali oraz wręczali maseczki zapominalskim. Wynikało to również z tego, jak pisaliśmy, gminy nie mają uprawnienia do umocowywania swoich straży do nakładania mandatów za nieprzestrzeganie przepisów o zakrywaniu ust i nosa czy niezachowanie bezpiecznego dystansu.

 


Prawo niedokładnie o tym, czy strażnicy mogą za takie naruszenia karać

Z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji otrzymaliśmy lakoniczną odpowiedź, że „aktem prawnym regulującym kwestie wprowadzania ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z występowaniem stanu epidemii są rozporządzenia Rady Ministrów wydawane na podstawie art. 46a i art. 46b pkt 1-6 i 8-12 ustawy z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi”.

Dr Mateusz Radajewski z Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS podkreśla, że sankcje za nieprzestrzeganie obostrzeń związanych ze stanem epidemii to przede wszystkim kary administracyjne wymierzane przez sanepid. - Teoretycznie brak obowiązkowej maseczki wypełnia też znamiona wykroczenia z art. 54 kodeksu wykroczeń - nieprzestrzeganie przepisów porządkowych obowiązujących w miejscach publicznych. Za to wykroczenie straże gminne lub miejskie mogą wystawiać mandaty na podstawie rozporządzenia MSWiA z 17.11.2003 r. w sprawie wykroczeń, za które strażnicy straży gminnych są uprawnieni do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego - tłumaczy.

Sławomir Smyk, rzecznik prasowy stołecznej straży miejskiej podkreśla, że przepisy dotyczące karania przez straże miejskie i gminne nie zmieniły się w ostatnim czasie. Jak dodaje, strażnicy mają prawo do nakładania mandatów na podstawie art.  54 Kodeksu wykroczeń. - W związku z wątpliwościami co do egzekwowania obowiązku nakładania maseczek i karania z tego tytułu staramy się intensywniej prowadzić działania edukacyjne i prewencyjne - mówi. Jak dodaje, strażnicy muszą działać zgodnie z obowiązującym prawem, a samo nałożenie mandatu nie rozwiązuje problemu.

Apel i cisza

Tymczasem Unia Metropolii Polskich na początku września zaapelowała do ministrów: spraw wewnętrznych i administracji oraz sprawiedliwości o rozwiązanie problemów z wykładnią i realizacją przepisów zawartych w rozporządzeniach Rady Ministrów, bo nie jest oczywiste, czy określone nakazy można traktować jako przepisy porządkowe, a np. straże gminne są podmiotem uprawnionym do stosowania postępowania mandatowego wobec ich łamania.

UMP wciąż nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytania. Zdaniem samorządowców zakazy epidemiczne zostały wprowadzone rozporządzeniem i nie mają charakteru „przepisów porządkowych”, więc stanowisko wskazujące na zasadność stosowania w tych przypadkach przepisu art. 54 Kodeksu wykroczeń budzi zastrzeżenia. Wskazali też na postanowienia sądów odmawiające wszczęcia postępowań o ukaranie za złamanie nakazu zasłaniania nosa i ust.

Nakaz sprzeczny z ustawą

Co może zrobić strażnik miejski lub gminny wobec osoby, która stanowczo odmawia np. noszenia maseczki? Strażnicy przyznają, że takie sytuacje mają miejsce. Problem polega jednak na tym, że ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych nie przewiduje możliwości wprowadzenia powszechnego obowiązku stosowania środków profilaktycznych w drodze rozporządzenia.

Mateusz Radajewski wyjaśnia, że zgodnie z art. 46b pkt 4 ustawy taki nakaz może obejmować tylko osoby chore lub podejrzane o zachorowanie. A osobą podejrzaną o zachorowanie, zgodnie z art. 2 pkt 20 ustawy, jest wyłącznie osoba, u której występują objawy kliniczne lub odchylenia od stanu prawidłowego w badaniach dodatkowych.

- Nie można więc wszystkich osób w całej Polsce uważać za podejrzane o zachorowanie. Rząd nie ma więc prawa nakładać na nie obowiązku zasłaniania ust i nosa w drodze rozporządzenia. Taki nakaz jest sprzeczny z ustawą i dlatego mandaty za jego łamanie są uchylane przez sądy, gdyż te, zgodnie z art. 178 ust. 1 Konstytucji RP, podlegają tylko Konstytucji i ustawom. Nie stosują więc sprzecznych z nim rozporządzeń - podkreśla.

Edukacja zamiast karania

Warszawska straż miejska stawia więc na „daleko idącą profilaktykę” i edukację, a sankcje odstawia na bok. - Z doświadczenia widzimy, że kontrole w środkach komunikacji działają – ludzie czasem już widząc strażnika, zakładają maseczki – mówi Sławomir Smyk.

Sytuacja jest od soboty w całej Polsce taka sama jak na początku pandemii, kiedy maseczki trzeba było nosić w przestrzeni publicznej. Rzecznik ocenia, że mieszkańcy stosują się do nakazów rządowych, a jeśli są wyjątki, to spowodowane są często pospiechem. – W trakcie patroli okazywało się na przykład, że ktoś zapomniał maseczki, wtedy strażnicy pouczali i wręczali mu maseczkę – mówi.

Zobacz też: Rząd zapowiada kontrole i kary za brak maseczek>>

Problem ze strażnikami jest szerszy

Jak nam mówi Grzegorz Świetlik, przewodniczący honorowy Stowarzyszenia Gmin Regionu Południowo-Zachodniego Mazowsza, działania prewencyjne ze strony straży gminnych i miejskich mogą wzbudzać wątpliwości o charakterze jednoznaczności wykonywania obowiązku. Jak wyjaśnia, wynika to z tego, że nie ma ustrojowo i ustawowo jednoznacznie zapisanego statusu straży gminnych i miejskich. Ich obowiązków dotyczą rozporządzenia, które mogą być w każdej chwili zmienione.

- Bez tego trudno w sposób jednoznaczny wykonywać polecenia służbowe, które się otrzymuje, wtedy wiadomo, że każdy, kto ma się do tych poleceń podporządkować, będzie wolał zastosować podczas kontroli obywateli pouczenie niż karę z obawy przed reperkusjami wobec swojej osoby – mówi.

Zobacz też: Straże gminne zabiegają o wzmocnienie swojego statusu>>

Strażnicy obawiają się o pracę?

Z rozmów ze środowiskiem strażników gminnych i miejskich wynika, że obawiają się nawet o utratę pracy w związku z potencjalnymi zarzutami o niewłaściwym wykonywaniu zadań. Jak wyjaśnia Grzegorz Świetlik, strażnicy po prostu boją się stosowania działań represyjnych, by uniknąć przekroczenia uprawnień lub działań wykonywanych „na pograniczu przepisów” wobec braku jednoznaczności prawa co do charakteru ich obowiązków.

W ramach Centralnego Instytutu Ochrony Pracy, który ma kompetencje do określania definicji zawodów, nie ma definicji zawodu strażnik gminny/miejski. Brak więc jednoznacznego określenia, kim ten pracownik jest - czy jest pracownikiem samorządowym czy ma inny status, powoduje, że funkcjonariusze nie są objęci przepisami o pracy o szczególnym charakterze. – A to skutkuje następstwami takimi jak na początku pandemii, kiedy to straże zostały podporządkowane organizacyjnie policji, a jednocześnie strażnicy nie zostali objęci uprawnieniami, jakie posiadają policjanci – mówi.

Nierówne prawa

Przykład, jaki podaje jeden z przedstawicieli związku zawodowego straży miejskich, dotyczy interwencji, w której uczestniczy strażnik miejski razem z policjantem i funkcjonariuszem Straży Ochrony Kolei. Kiedy dochodzi do sytuacji, w której wszystkie te osoby zostają ranne, wszyscy z wyjątkiem strażnika miejskiego zostają objęci ustawową ochroną na wypadek uszczerbku na zdrowiu. Strażnik miejski dostaje wtedy powiadomienie, że przechodzi na rentę inwalidzką, bez innych możliwości.

- Ze strony organizacji związkowych straży  gminnych i miejskich jest uzasadniona obawa i pewien niedosyt, zwłaszcza teraz w tak szczególnych warunkach pandemii, nie mają uprawnień takich jakie posiadają inne służby mundurowe – podkreśla Grzegorz Świetlik.