Chodzi o to, że Ministerstwo Infrastruktury chce zmienić przepisy dotyczące zakazów i ograniczeń lotów nad miastami. Zamiast odnosić się do granic administracyjnych, wprowadzone mają być precyzyjne „strefy R”, obejmujące największe miasta i gęsto zabudowane obszary. W tym celu MI przygotowało projekt nowelizacji rozporządzenia z 5 marca 2019 r. w sprawie zakazów lub ograniczeń lotów na czas dłuższy niż 3 miesiące (Dz.U. z 2025 r. poz. 947). Nowe „strefy R” mają objąć największe polskie miasta: Gdańsk, Kraków, Łódź, Poznań, Warszawę, Wrocław, Bytom, Chorzów, Dąbrowę Górniczą, Gliwice, Katowice, Rudę Śląską, Sosnowiec, Tychy i Zabrze. Granice stref uwzględnią dane Głównego Urzędu Geodezji i Kartografii i zostaną oparte na prostych figurach geometrycznych (kwadrat, prostokąt, trójkąt, trapez). – Na wlot w taką strefę zgodę będzie musiał wydać prezydent miasta. „Zapewne” ma on w urzędzie osoby wyposażone w odpowiednią wiedzę lotniczą – ironizuje na swoim blogu "Lataj Legalnie" radca prawny Mikołaj Doskocz. Resort wskazuje, że zmiany mają poprawić bezpieczeństwo operacji lotnictwa ogólnego (General Aviation). Nowela rozporządzenia (numer RCL – 140) ma wejść w życie 16 kwietnia 2026 r.
Czytaj też w LEX: Aktualna regulacja użytkowania dronów w prawie polskim – ocena i postulaty de lege ferenda >
Aerokluby i biznes protestują
Projekt szokuje środowiska związane z lotnictwem. – Uwagi zgłosiły chyba wszystkie organizacje, wielu operatorów lotniczych, piloci, uczelnie, a nawet samorządy – wszyscy krytykują projekt, pokazują jego błędy, braki i zagrożenia. Takiej reakcji środowiska lotniczego chyba jeszcze nie było, obudzili się wszyscy – podkreśla mec. Doskocz.
Zdaniem Związku Lotnisk Użytku Publicznego, skupiającego kilkunastu zarządców lądowisk, planowane przepisy drastycznie ograniczą możliwość prowadzenia szkoleń samolotowych, śmigłowcowych i szybowcowych. Związek pyta retorycznie o sens takiej reformy przepisów i wytyka jej sprzeczność z naczelną zasadą ustawy z 3 lipca 2002 r. – Prawo lotnicze (tekst jedn. Dz.U. z 2025 r. poz. 1431), która w art. 119 ust. 1 przewiduje dostęp do polskiej przestrzeni lotniczej dla wszystkich użytkowników na równych prawach.
U ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka interweniują w tej sprawie także władze Politechniki Śląskiej i włodarze Gliwic. Wskazują, że w miejscowe lotnisko zainwestowano olbrzymie środki finansowe, a zgodnie z nowymi regulacjami byłoby ono w praktyce rzadko wykorzystywane. Podkreślają, że wydanie rozporządzenia w takim kształcie naraża Polskę na stwierdzenie niezgodności z prawem unijnym, może też rodzić w przyszłości odpowiedzialność odszkodowawczą Skarbu Państwa.
Michał Zienkiewicz, właściciel poznańskiego ośrodka szkoleniowego Westwings, napisał w tej sprawie list otwarty wprost do Juliana Rottera, prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Zdaniem Zienkiewicza, nowela zniechęci zagranicznych pilotów do szkolenia się w Polsce - wybiorą inne kraje, będą też unikać latania na polskim niebie. – W każdym przypadku to my – piloci, operatorzy lądowisk, przedsiębiorcy z branży – poniesiemy konsekwencje omijania naszego kraju szerokim łukiem – pisze Zienkiewicz. Polskę wiąże rozporządzenie 923/2012/UE (tzw. rozporządzenie SERA), które już reguluje minimalne wysokości lotów nad zwartą zabudową i nie jest potrzebne zaostrzanie norm krajowymi przepisami (gdy nie wykaże się, że takie dodatkowe zakazy są zasadne). Zienkiewicz podaje też przykład Londynu, gdzie obowiązują trzy niewielkie strefy zakazu lotów, a reszta miasta nie ma takich ograniczeń.
Sprawdź również książkę: Prawa pasażerów w transporcie lotniczym [PRZEDSPRZEDAŻ] >>
Większość okręgu wyborczego bez dronów
Na odpowiedź na swoją interpelację nr 13629 czeka też poseł Jerzy Polaczek, którego katowicki okręg wyborczy znalazł się w większości w planowanych „strefach R”. Podczas przyszłorocznego wiosennego spaceru po swoim okręgu Polaczek, były minister transportu w latach 2006–2007, może więc mieć nikłe szanse na dostrzeżenie na niebie awionetki, szybowca albo drona.
Zdaniem posła, planowane zmiany w praktyce uniemożliwią szkolenia do niektórych licencji lotniczych, szybowcowych i spadochronowych, loty szkolno-treningowe aeroklubów, operacje ratownictwa medycznego w rejsach treningowych, loty rekreacyjne i turystyczne. – Dodatkowo projekt rozporządzenia, choć skupiony na lotnictwie załogowym, ma bezpośredni i krytyczny wpływ na sektor dronów (bezzałogowych statków powietrznych – UAS/BSP), który w Polsce dynamicznie rośnie (ok. 300 tysięcy zarejestrowanych operatorów wg rejestru ULC na 2025 r.). Nowe „strefy R” o powierzchniach sięgających setek kilometrów kwadratowych nad aglomeracjami wprowadzają zakazy lotów bez wyraźnego wyłączenia dla dronów, co oznacza de facto „powrót do przeszłości” – cofnięcie się do regulacji z 2016 r., gdy drony podlegały 30-dniowym wnioskom do urzędów miast. Wyłączenia w projekcie dotyczą jedynie statków bez napędu, balonów i lotnictwa wojskowego, ale pomijają Unmanned Aerial System (tj. bezzałogowy system powietrzny), co zagraża zgodności z unijnym rozporządzeniem 2019/945 i 2020/1058 (drony w kategorii otwartej i specyficznej) – dodaje Polaczek.
I zaznacza, że przez to wiele lotów dronami stanie się niemożliwych bez indywidualnych zgód od prezydentów miast (delegacja kompetencji na samorządy). Dotyczy to też inspekcji infrastruktury (energetyka, telekomunikacja), geodezji, rolnictwa precyzyjnego, fotografii lotniczej i dostaw medycznych. Z danych Polskiej Izby Systemów Bezzałogowych, na które powołuje się Polaczek, wynika, że tylko na Górnym Śląsku zablokuje to 70–80 proc. rutynowych misji dronowych. Oznacza też poważne utrudnienia, wręcz zablokowanie lotów hobbystycznych, którymi zajmuje się w Polsce ok. 200 tysięcy osób.
– Jednocześnie projekt rozporządzenia w par. 8 ust. 3 przekazuje jednostkom samorządu terytorialnego, tj. wójtom, burmistrzom, prezydentom miast i starostom, kompetencje do wydawania indywidualnych zezwoleń na wykonywanie lotów w strefach R nad obszarami miast. Oznacza to, że od 16 kwietnia 2026 r. kilkaset gmin i miast w Polsce stanie się de facto organami administracji lotniczej I instancji. W praktyce samorządy będą zobowiązane do rozpatrywania setek (w dużych miastach - nawet tysięcy) wniosków rocznie o zezwolenia na loty. Będą musiały tworzyć nowe komórki organizacyjne, zatrudniać specjalistów lub szkolić obecnych urzędników w zakresie Prawa lotniczego, oceny ryzyka i SERA – czego obecnie nie posiadają – twierdzi Polaczek. Podaje przykład lotniska Gliwice-Trynek, na którym wykonano w tym roku już ponad 8000 operacji lotniczych (75 proc. z nich to loty szkoleniowe). W efekcie projekt przerzuca na samorządy gigantyczny, nowy obowiązek administracyjny bez jakiegokolwiek finansowania i przygotowania, co jest sprzeczne z zasadą adekwatności finansowania zadań zleconych (art. 167 ust. 2 Konstytucji) oraz ustawą o finansach publicznych. Posłowi Polaczkowi wtóruje osoba z drugiej strony politycznej barykady, Katarzyna Kuczyńska-Budka, prezydent Gliwic. Podkreśla, że przekazywanie samorządom kompetencji administracji lotniczej jest niezasadne. – Prezydent miasta nie jest organem kompetentnym do oceny bezpieczeństwa wykonywanych operacji lotniczych. Kompetencja ta nie znajduje oparcia w przepisach regulujących organizację samorządów, a jednocześnie wkracza w zakres kompetencji Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego (art. 21 ust. 1–2 prawa lotniczego). Jeżeli „strefy R” musiałyby zostać wyznaczone i jakikolwiek organ miałby wydawać tego rodzaju zgody, to jedynym do tego predystynowanym jest Prezes ULC – pisze Kuczyńska-Budka do MI.
Czy przelot dronem nad prywatną nieruchomością wymaga zgody właściciela gruntu? - sprawdź w LEX >
Co zrobi resort infrastruktury
Branża czeka teraz na ustosunkowanie się Ministerstwa Infrastruktury do spływających uwag w ramach konsultacji publicznych. Resort nie zajął jeszcze oficjalnego stanowiska wobec uwag zgłaszanych przez branżę lotniczą (konsultacje skończyły się dopiero w sobotę, 22 bm.). Na odpowiedź na swoją interpelację czeka też poseł Polaczek – resort ma na to jeszcze kilka tygodni.
Na razie instytucje państwowe i samorządowe (w tym Warszawa) przeprowadzają kampanie edukacyjne, jak latać dronami. Drony są tanie, łatwe w obsłudze i powszechnie dostępne, a jednocześnie mogą stanowić naturalny obiekt zainteresowania grup dywersyjnych i szpiegowskich, dlatego eksperci ds. terroryzmu sugerują, że powinna powstać odpowiednia aplikacja do szybkiego zgłaszania dziwnych lotów bądź podejrzanych osób wokół infrastruktury krytycznej.
Czytaj też w LEX: Wyzwania i możliwości zastosowania dronów w logistyce miejskiej >
Dużo przepisów, rejestracja przez apkę
Zasady lotów dronami reguluje m.in. unijne rozporządzenie 2019/947/UE, Prawo lotnicze z 2002 r. i akty wykonawcze do niego. Obecnie w Polsce każdy operator drona ma obowiązek sprawdzić, jaka strefa lotów istnieje w danym miejscu. W różnych rodzajach stref obowiązują różne przepisy. Ponadto trzeba zgłosić planowany lot w systemie elektronicznym Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP) – PansaUTM. Można tego dokonać za pomocą aplikacji Drone Tower, która pozwala na bieżąco sprawdzić, gdzie wystarczy zgłosić lot, a gdzie wymagane są dodatkowe zgody. Wiele polskich miast leży w granicach stref kontrolowanych lotnisk (Control Zone), np. CTR Lotniska Chopina obejmuje nie tylko obszar w bezpośredniej jego bliskości, lecz znaczny obszar Warszawy i podstołecznych okolic.
Dla niektórych kategorii lotów trzeba uzyskać zgodę w PAŻP bądź w ULC. Na latanie w strefach, w których znajdują się najważniejsze obiekty państwowe, trzeba uzyskać zgodę Służby Ochrony Państwa; operowanie w strefie przygranicznej wymaga zezwolenia Straży Granicznej; lotnisk i baz wojskowych – Wojskowej Służby Ruchu Lotniczego lub dowództwa danego obiektu. Ograniczeniom podlega również latanie dronem w pobliżu infrastruktury krytycznej (zbrojeniówka, energetyka). W takich przypadkach zgodę może wydać zarządca danego obiektu. Zakaz lotów dronem obowiązuje również na terenie wszystkich 23 parków narodowych i ponad 1600 rezerwatów przyrody.
Oprócz ograniczeń dotyczących stref operowania dronem, polskie prawo narzuca również inne wymogi. Jeśli dron waży więcej niż 250 gramów lub jest wyposażony w urządzenia rejestracyjne, np. kamerę, jego operator musi zarejestrować się na stronie drony.gov.pl, a po uzyskaniu numeru – umieścić go na dronie. W przypadku bezzałogowców cięższych niż 25 kilogramów urządzenie musi uzyskać certyfikat ULC, a jego operator – zdać egzamin i otrzymać licencję.
Bez otrzymania odrębnych zgód można operować dronem maksymalnie do wysokości 120 metrów i w zasięgu wzroku, lecz nie dalej niż pół kilometra. Nie można też latać nad zgromadzeniami ludzi oraz naruszać zasad prywatności i ochrony danych osobowych.
Czytaj też w LEX: Wpływ digitalizacji transportu lotniczego na prawa pasażerów - studium przypadku >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.


















