Nie chodzi jednak o amnestię dla skazanego w aferze melioracyjnej senatora Koalicji Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego. Pomysł inicjatywy legislacyjnej powstał, gdy media nagłośniły przypadek wysokiej administracyjnej kary pieniężnej dla mieszkańca Podlasia. Zdzisław Zarzecki, 60-letni rolnik z Choszczewa (powiat łomżyński), otrzymał ponad 100 tysięcy złotych administracyjnej kary pieniężnej za ponadnormatywne pojenie świń wodą ze swojej studni. Zarzecki od powrotu z wojska w 1987 r. prowadzi rodzinne gospodarstwo, a prawie dwadzieścia lat temu zainwestował w rozbudowę chlewni.
Sprawdź również książkę: Przyszłość prawa administracyjnego. Woda jako dobro w prawie administracyjnym >>
Na fermie limit łatwo przekroczyć
W 2022 r. kontrola inspekcji ochrony środowiska (IOŚ) wykazała, że rolnik przekraczał dozwolony pobór wody, który jest możliwy z ujęcia bez pozwolenia wodnoprawnego (limit ten wynosi 5 metrów sześciennych na dobę). Inspekcja uznała, że rolnik zużywał dobowo nawet 45 metrów sześciennych wody, a on sam oceniał zużycie na kilkanaście metrów sześciennych. I tu pojawił się problem, gdyż rolnik nie miał pozwolenia wodnoprawnego i zignorował brzmienie art. 33 ust. 4 prawa wodnego. - Nie potrzeba pozwolenia wodnoprawnego ani zgłoszenia wodnoprawnego na zwykłe korzystanie z wód, czyli np. pobór wód powierzchniowych lub wód podziemnych w ilości średniorocznie nieprzekraczającej 5 metrów sześciennych na dobę oraz wprowadzanie ścieków do wód lub do ziemi w ilości nieprzekraczającej łącznie 5 metrów sześciennych na dobę, na potrzeby zwykłego korzystania z wód. Zwykłe korzystanie z wód to nie tylko korzystanie w w/w limitach, ale także (zgodnie z art. 33 ust. 3 Prawa wodnego) korzystanie z wód w celu zaspokojenia potrzeb własnego gospodarstwa domowego lub własnego gospodarstwa rolnego. Rolnik korzystający z wód dla potrzeb własnego gospodarstwa rolnego spełnia wymogi zwykłego korzystania z wód, ale musi to zrobić w w/w limitach, które, są przystosowane (moim zdaniem) praktycznie jedynie do gospodarstwa domowego, a nie gospodarstwa rolnego (chyba, że prowadzonego w bardzo ograniczonym zakresie). Bez zmian limitów dla gospodarstw rolnych, większość rolników będzie wykraczać swoim korzystaniem poza korzystanie zwykłe z wód, co zrodzi w praktyce taki problem, jak ma rolnik w sprawie wskazanej w tym artykule – podkreśla Piotr Tarkowski, radca prawny prowadzący indywidualną praktykę i specjalizujący się w prawie wodnym.
Zarzecki tłumaczy, że przez lata nikt nie informował go o konieczności uzyskania pozwolenia na większy pobór wody. - Gdybym wiedział, dawno wystąpiłbym o te ich pozwolenie i płaciłbym właściwe stawki. Te opłaty nie były zresztą takie wielkie. Kto przy zdrowych zmysłach może podejrzewać mnie, że celowo chciałem zaoszczędzić kilkaset złotych miesięcznie na wodzie? – tłumaczył się rolnik w mediach kilka tygodni temu. Po nałożeniu kary Zarzecki natychmiast złożył wniosek o stosowne pozwolenie, jednak procedura trwa już ponad dwa lata. W tym czasie rolnik musi płacić karne stawki, mimo że – jak twierdzi – opóźnienia wynikają z pracy urzędów i firmy przygotowującej dokumenty.
Posłowie-wnioskodawcy – w tym interweniująca w wakacje w obronie Zarzeckiego posłanka Alicja Łepkowska-Gołaś - zauważają, że wśród innych rolników też nie ma takiej wiedzy, czym nieświadomie narażają się nie tylko na kontrole IOŚ, ale też na administracyjne kary pieniężne, analogicznie jak w przypadku Zarzeckiego.
Pos. Łepkowska-Gołaś napisała w sprawie Zarzeckiego interpelację do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. - Czy wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska oraz PGW Wody Polskie podejmą działania mające na celu wcześniejsze informowanie gospodarstw rolnych o przekroczeniu dopuszczalnych progów poboru wody, zanim zostaną zastosowane sankcje finansowe? – pyta posłanka. Żąda też przedstawienia danych, ile gospodarstw rolnych w Polsce zostało w ciągu ostatnich pięciu lat ukaranych za przekroczenie limitów poboru wody bez wymaganego pozwolenia wodnoprawnego, mimo że złożyły one stosowne wnioski lub nie były wcześniej informowane o obowiązku uzyskania takiego pozwolenia.
Ponieważ resort klimatu i środowiska milczy (mimo upływu terminu nie odpowiedział jeszcze na interpelację pos. Łapkowskiej-Gołaś), to do Sejmu trafił poselski projekt ustawy, a jego sprawozdawcą jest posłanka Małgorzata Gromadzka, która we wtorek została wiceministrem rolnictwa (zastąpiła na tym stanowisku Michała Kołodziejczaka, który zrezygnował w czerwcu br.), prywatnie współwłaścicielka certyfikowanego gospodarstwa ekologicznego na Lubelszczyźnie.
Prawie dwa lata na legalizację
Posłowie chcą do ustawy z 20 lipca 2017 r. – Prawo wodne (tekst jedn. Dz. U. z 2025 r. poz. 960) dodać epizodyczny art. 524a. Zgodnie z jego proponowanym brzemieniem, inwestorzy mieliby do końca września 2027 r. na legalizację swoich budów – przeprowadzonych zarówno na podstawie pozwolenia na budowę, jak i zgłoszenia – które powstały bez wymaganych pozwoleń wodnoprawnych. Legalizacja nie dotyczyłaby jednak wszystkich inwestycji budowlanych, a tylko tych, których przedmiotem są urządzenia wodne do poboru wód podziemnych lub powierzchniowych wykonane bez pozwolenia wodnoprawnego bądź takiego zgłoszenia. Byłby to więc przepis szczególny w stosunku do brzmienia art. 190 prawa wodnego. Obecnie legalizacja też jest możliwa, ale jest odpłatna. Jeżeli urządzenie wodne zostało wykonane bez wymaganego pozwolenia wodnoprawnego lub zgłoszenia, właściciel tego urządzenia może wystąpić z wnioskiem o jego legalizację – dołączając odpowiednie dokumenty. Jeśli inwestycja nie jest sprzeczna np. z ustaleniami planu gospodarowania wodami na obszarze dorzecza, albo planu zarządzania ryzykiem powodziowym, miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego albo decyzją o warunkach zabudowy – to legalizacja jest dopuszczalna. Opata legalizacyjna w bieżącym roku to 6372,27 zł, niezależnie od wielkości inwestycji, trzeba ją uiścić w ciągu 14 dni, od kiedy decyzja legalizacyjna stanie się ostateczna. Bierność inwestora w razie ujawnienia takiego niezgodnego z przepisami urządzenia może spowodować konieczność jego rozbiórki.
Czytaj też w LEX: Urządzenia wodne wybudowane bez pozwolenia wodnoprawnego >
Zgodnie z projektem ustawy, teraz legalizacja byłaby bezpłatna – jeśli wniosek trafiłby do urzędników do 30 września 2027 r. Pozostałe warunki legalizacji trzeba byłoby jednak spełnić. Właściciel urządzenia, który dokonałby takiej epizodycznej bezpłatnej legalizacji, nie podlegałby też administracyjnym karom pieniężnym (nakładanym na podstawie art. 472aa prawa wodnego) za wykonanie inwestycji bez wymaganych zgód wodnoprawnych. Zgodnie z tym przepisem karze - w wysokości pięciokrotności podstawowej stawki za pobór wód - podlega ten, kto korzysta z wód bądź wykonuje urządzenie wodne bez stosownych zgód wodnoprawnych. – Chęć uniknięcia wskazanych kar i opłat stanowi czynnik zniechęcający do legalizacji oraz spowalniający przebieg tego procesu – podkreślają posłowie-wnioskodawcy, zaznaczając jednocześnie, że brak legalizacji oznacza, że w środowisku funkcjonuje dużo urządzeń pozostających poza nadzorem, o których parametrach i oddziaływaniu nic nie wiadomo.
Co ciekawe, ostateczna propozycja posłów-wnioskodawców odbiega od wcześniej deklarowanej przez pos. Gromadzką chęci wystąpienia o zwolnienie w ogóle rolników mających gospodarstwa o wielkości stada do 200 tzw. dużych jednostek przeliczeniowych (DJP -jedna DJP odpowiada krowie o masie 500 kilogramów) z wymogów uzyskiwania pozwoleń wodnoprawnych, nawet wtedy, gdyby dobowe zużycie wody miało być wyższe niż 5 metrów sześciennych.
Zobacz też procedurę w LEX: Zgłoszenie wodnoprawne >
Ostrożni co do amnestii
Eksperci – nauczeni np. doświadczeniem akcji legalizacji samowoli budowlanych - wskazują, że doniesienie na samego siebie może być ryzykowne. – Warto być ostrożnym. Analogicznej amnestii w prawie budowlanym nie wspominam najlepiej, ponieważ po tym jak ktoś sam siebie zadenuncjował, a organ nie zdążył przeprowadzić postępowania w krótkim ustawowym terminie, postępowanie przechodziło na tryb z opłatą legalizacyjną, w skrajnych przypadkach niektóre kończyły się nakazem rozbiórki – wskazuje Joanna Sebzda-Załuska, radca prawny, partner w SWK Legal.
-Kwestia legalizacji „samowoli budowlanych” w aspekcie Prawa wodnego nie rozwiąże problemu wskazanego w artykule rolnika. Należy odróżnić dwa rodzaje pozwoleń wodnoprawnych. Jedne są na realizacje jednorazowego przedsięwzięcia, które, jeżeli są samowolą (zrealizowane bez uzyskania stosownego pozwolenia lub zgłoszenia wodnoprawnego), to w tym przypadku możliwość legalizacji takiej „samowoli” wchodzi w grę. Drugie polegają na korzystaniu ze środowiska (z wód) i mają one charakter ciągły – to o takim pozwoleniu można mówić w przypadku tego rolnika – bez zmiany wskazanych w art. 33 ust. 4 prawa wodnego limitów, będzie dalej konieczne uzyskanie przez rolnika stosownego pozwolenia wodnoprawnego (o wymogu tym stanowi art. 395 pkt 7 prawa wodnego) – wskazuje mec. Tarkowski.
W projekcie brak też przepisów przejściowych, więc dobrodziejstwa ewentualnej amnestii mogą nie objąć sprawcy zamieszania, z powodu którego powstał projekt, czyli Zdzisława Zarzeckiego. On bowiem wniosek o pozwolenie złożył już zaraz po feralnej kontroli IOŚ ponad dwa lata temu i – w razie szybkiego zakończenia procedury legalizacyjnej – może nie zdążyć skorzystać ze zwolnienia z opłaty legalizacyjnej.
Sprawdź też w LEX:
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.

















