Ministerstwo Sprawiedliwości upubliczniło projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych. który czeka na wpis do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów. Przewiduje on m.in., że serwisy społecznościowe nie będą mogły usuwać wpisów ani blokować kont polskich użytkowników, jeśli zamieszczone w nich treści nie łamią polskiego prawa. Za naruszenie tej zasady serwisom będą grozić surowe kary. Wśród proponowanych przepisów jest zmiana Kodeksu wyborczego - po nowelizacji pełnomocnik wyborczy zainteresowanego komitetu wyborczego będzie mógł zwrócić się do sądu okręgowego o orzeczenie zakazu rozpowszechniania treści o charakterze bezprawnym wytworzonych w celu rozmyślnego naruszenia uczciwości wyborów.

Czytaj: Minister sprawiedliwości ma projekt w sprawie wolności słowa w internecie>>
 

Ustawa o wolności słowa także na wybory

Przepis wprowadza pojęcie „uczciwości wyborczej” – nieostre i nieznane w polskim prawie. A to budzi wątpliwości ekspertów. Ma zostać dopisany do artykułu, który reguluje tzw. postępowanie w trybie wyborczym, czyli postępowanie, które chroni prawdziwość informacji rozpowszechnianych w trakcie wyborów. Eksperci zwracają uwagę, że nowe przepisy mogą być nadużywane. Prawo wyborcze określa już zakaz rozpowszechniania nieprawdziwych informacji, a dodatkowe zapisy mogą spowodować „efekt mrożący” i lęk kandydatów przed prowadzeniem kampanii z obawy przed postępowaniem o naruszenie uczciwości wyborów.

Czytaj w LEX: Wizerunek polityka a kampania wyborcza >

Zdaniem niektórych trzeba jednak kłaść nacisk na bardziej skuteczną walkę z dezinformacją w toku kampanii wyborczej. Obecnie jest w tym zakresie dowolność, sprawy ciągną się tygodniami. Na przykład treści rozpowszechniane z fałszywych kont, których nie da się szybko usunąć, co w przypadku kampanii wyborczej ma ogromne znaczenie. Przepisów jednak nie można pisać „na kolanie”.

 

 


Ochrona prawdziwości informacji

Prof. Anna Rakowska-Trela z Uniwersytetu Łódzkiego, konstytucjonalista, adwokat mówi, że uzasadniona jest ochrona prawdziwości informacji rozpowszechnianych w trakcie wyborów, a obecnie art. 111 Kodeksu wyborczego chroni prawo wyborcy do podjęcia decyzji w oparciu o prawdziwe informacje.

Jej zdaniem pojawiające się pojęcie „uczciwości wyborów” jest niepotrzebne, bo wystarczającą ochroną w postępowaniu przyspieszonym w trybie wyborczym jest właśnie ochrona prawdziwości informacji, bo rozpowszechnianie informacji nieprawdziwych jest szkodliwe. Jej zdaniem pojęcie „uczciwości wyborów” jest niedookreślone – nie wiadomo, o co może w nim chodzić.

Czytaj w LEX: Oznaczenia terenów i budynków objętych zakazem prowadzenia agitacji wyborczej >

Prof. Jacek Sobczak, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku podkreśla, że przepis jest niepokojący, bo jest bardzo nieprecyzyjny. - Zmusza bowiem sądy do bycia cenzorami, i co więcej stosowania niedopuszczalnej przez Konstytucję cenzury prewencyjnej - podkreśla. Jak wyjaśnia, projekt ustawy nie wskazuje, czy chodzi o treści już opublikowane, czy planowane. Nie definiuje też, czym jest bezprawność i kto ocenia, czy do niej doszło.

- Skąd sąd ma wiedzieć, co jest prawdą, a co prawdą nie jest.  Zainteresowany będzie twierdzić, że to jest wiadomość nieprawdziwa, przeciwnik przedstawi dokumenty, a zainteresowany wskaże, że są nieprawdziwe – mówi sędzia. Jak dodaje, dziwi też użycie w tekście terminu „w celu rozmyślnego naruszenia”, co zdaje się wskazywać, iż projektodawca miał na myśli jednak przestępstwo popełniane z winy umyślnej i w dodatku kierunkowe. - W moim przekonaniu ten przepis jest w ogóle zbędny i wywoła spór o to, co jest prawdą. Obecne regulacje są wystarczające - podkreśla.

Czytaj też: Strasburg: Możliwe odebranie ubezwłasnowolnionemu czynnego prawa wyborczego>>
 

Prawo nie posługuje się pojęciem "uczciwości wyborów"

Jak nam mówi dr Mateusz Radajewski z Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS, obecnie polskie prawo nie posługuje się pojęciem "uczciwości wyborów". - Gdyby więc proponowana ustawa weszła w życie, to sądy musiałyby dokładnie ustalić, co kryje się pod tym pojęciem - podkreśla.

Czytaj w LEX: Czy wyborcze postępowania sądowe są zgodne z europejskim standardem ochrony wolności wypowiedzi? Glosa do wyroku ETPC z dnia 25 lipca 2019 r., 47542/07 >

Członek Państwowej Komisji Wyborczej dr Liwiusz Laska zgadza się, że w przepisie używa się nieprecyzyjnych określeń i nie ma legalnej definicji „uczciwych wyborów”, jednak - jak podkreśla, nie jest żadną nowością zakaz rozpowszechniania określonych treści związanych z wyborami. - Uważam jednak, że jakieś rozwiązanie w tej kwestii jest potrzebne, bo obecnie panuje wolna amerykanka. Nie wiadomo np. co zrobić z treściami rozpowszechnianymi z fałszywych kont, w praktyce nie da się ich szybko usunąć, co w przypadku kampanii wyborczej ma ogromne znaczenie - mówi. Podaje przykłady, kiedy pełnomocnicy komitetów napotykali na mur, próbując występować do FB o usunięcie treści uderzających w danego kandydata – takie sprawy ciągnęły się tygodniami, a treści nie znikały.

Niebezpieczeństwo naruszenia wolności słowa

Prof. Anna Rakowska-Trela ocenia to jako przeniesienie do Kodeksu wyborczego ochrony dóbr osobistych z Kodeksu cywilnego. – A tak naprawdę nie o to tutaj chodzi, bo osoby publiczne, kandydaci w wyborach powinni mieć „grubą skórę” i być odporni na krytykę, w szczególności w czasie kampanii wyborczej. Oczywiście o ile nie przekracza ona granic nieprawdziwości - mówi.

Jej zdaniem taki zapis może więc prowadzić do naruszenia wolności słowa w czasie kampanii wyborczej. – Może powstać efekt mrożący polegający na tym, że niektórzy spośród uczestników rywalizacji wyborczej będą bali się prowadzić kampanię w określony sposób, z obawy przed postepowaniem o naruszenie "uczciwości wyborów" – wyjaśnia. Jak dodaje, takie obawy wzmagają przewidziane w proponowanym przepisie sankcje finansowe. Z kosztami wiąże się np. opublikowanie sprostowania. 

Sądy okręgowe za każdym razem musiałyby określać, co to jest uczciwość wyborów, nie wiadomo też, w którą stronę poszłoby orzecznictwo. - Mam nadzieję, że w tym kierunku, że kandydat musi mieć „grubą skórę”, co wynika z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale także i polskich sądów – dodaje.

Ważne jaki sąd, tryb i terminy

Dr Liwiusz Laska uważa, że to „skomplikowane kwestie i na pewno takie przepisy nie mogą być pisane na kolanie”. - Trzeba je skonsultować z ekspertami, wystąpić o dane z PKW, bo oczywiście diabeł, jak zwykle, może tkwić w szczegółach – mówi. Jego zdaniem ważne będzie, jaki sąd będzie rozpatrywał skargi, czy powstanie w tym celu jakaś wyspecjalizowana jednostka, w jakim terminie będzie można złożyć skargę i jaki tryb odwoławczy przewidziano dla kogoś, kto nie zgadza się z rozstrzygnięciem sądu.

Jak przypomina dr Mateusz Radajewski, do tej pory agitacja prowadzona w serwisach społecznościowych była traktowana analogicznie jak w innych kanałach komunikacji, zdarzało się więc, że kwestia podawania nieprawdziwych informacji w serwisach społecznościowych na temat kandydatów była przedmiotem rozstrzygnięcia sądu w tzw. trybie wyborczym.

Prof. Rakowska-Trela zauważa, że w przypadku wyborów mamy do czynienia z szybkim postępowaniem, 24-godzinnym, mało jest więc  czasu na zastanowienie przez sąd i na obronę z drugiej strony – osoby broniącej się. – Tym bardziej nie powinno się pojęć tak potencjalnie szerokich wprowadzać do przepisów – mówi.

Definicja uczciwości i uczciwe wybory

Prof. Mikołaj Cześnik, dyrektor Instytutu Nauk Społecznych SWPS, członek Zarządu i ekspert wyborczy Fundacji Batorego podkreśla, że w języku potocznym uczciwe wybory to takie, w których nieprawidłowości zachodzące podczas wyborów nie wypaczają ich wyniku. Jak dodaje, w stosunku do wyborów w przepisach definicji uczciwości nie ma, jest odwołanie się przez ustawodawcę do powszechności, bezpośredniości i tajności, proporcjonalności czy równości.

- Wprowadzenie nowego terminu „uczciwość wyborów” może być wykorzystywane w sposób nieuprawniony i może to być niebezpieczne. Im bardziej idziemy w kierunku dowolności w interpretowaniu prawa, jest to niewłaściwe, relatywizacja prawa jest bardzo szkodliwa – dodaje.

Skuteczniejsza walka z dezinformacją

- Przepis nie budzi moich dużych obaw, bo nadal istotna jest tutaj decyzja sądu okręgowego. Są oczywiście ogólne i ocenne pojęcia - jak rozmyślne naruszenie uczciwości wyborów", ale inne przesłanki obecnie też są ocenne i podlegają kontroli ze strony sądu okręgowego. Istotne jest jednak właśnie to, że zachowana jest ścieżka kontroli i jest możliwość odwołania. Dlatego ryzyko polityzacji tego przepisu - w mojej ocenie - nie jest bardzo duże  - mówi Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.

Dodaje równocześnie, że nie wie czy powinno to zostać doprecyzowane. - To zawsze jest trochę broń obosieczna. Przy takim doregulowaniu mogą się pojawić pomysły ograniczające możliwość działania sądu. Przypominam, że obecnie w instytucji tej chodzi o przeciwdziałanie informacjom nieprawdziwym. Być może warto by wprowadzić do nowego przepisu także "nawiązanie do prawdy albo faktów" i być może to byłoby lepsze rozwiązanie  - wskazuje.

Również według dr Radajewskiego projektowany mechanizm pozwoli na bardziej skuteczną walkę z dezinformacją w toku kampanii wyborczej. - Należy pamiętać, że o usunięciu danej treści nadal decydować będzie niezawisły sąd, podobnie jak jest to już teraz w ramach trybu wyborczego. To, co się zmieni, to wyłącznie adresat orzeczenia - nie będzie nim inny podmiot prowadzący agitację wyborczą, ale sam usługodawca. Będzie to dawać możliwość sprawniejszego usuwania sprzecznych z prawem treści - mówi.