Do warszawskiego Sądu Okręgowego, największego w Polsce,  od stycznia do września 2019 roku, czyli przed wyrokiem TSUE z 3 października w sprawie Dziubak, wpłynęło 3201 pozwów dotyczących spraw frankowych. Danych za ostatni kwartał jeszcze nie ma, ale w 2017 r., gdy zaczęto wyodrębniać takie sprawy, do obu instancji wpłynęło ich 1002, a w 2018 r. – 2909. - Szacujemy, że po podsumowaniu 2019 roku, spraw dotyczących kredytów frankowych będzie ponad 4 tys. - mówi sędzia Sylwia Urbańska, rzecznik do spraw cywilnych Sądu Okręgowego w Warszawie. Wszystko więc wskazuje na to, że frankowicze zasypią sądy pozwami. Wyroki, które zapadły po 3 października, czyli po orzeczeniu TSUE, wskazują, że szala przechyliła się na ich korzyść, choć nie zawsze tak, jakby chcieli.  Dla nich najkorzystniejszy wariant to „odfrankowienie” umowy, ale sądy wcale nie są skłonne go orzekać, mimo że Sąd Najwyższy skłania się właśnie ku takiej koncepcji.  W wielu sprawach może okazać się, że ostateczną wygraną poprzedzą kolejne kosztowne potyczki sądowe. Czy tak będzie w sprawie państwa Dziubaków, którzy wnieśli o unieważnienie umowy - przekonamy się w piątek, 3 stycznia. Wówczas jednak pojawia się szereg problemów. A jeden z ostatnich wyroków warszawskiego Sądu Apelacyjnego pokazał, że nie są nim jedynie kolejne, potencjalne roszczenia banku.

Sąd wymusza kolejny pozew

 "Dobry-zły wyrok" – tak adwokat Jacek Czabański ocenił wyrok SA 30 grudnia 2019 r. w sprawie, którą prowadzi po stronie kredytobiorców przeciwko mBankowi (sygn.  I C 353/18). Dlaczego? Dobry, bo Sąd Apelacyjny nie podzielił poglądu Sądu Okręgowego w Warszawie, który uznał, że w miejsce nieuczciwych postanowień umownych można wprowadzić w drodze analogii np. kurs średni NBP. Uznał, że umowa zawierająca niedozwolone klauzule musi upaść – nie można jej wykonywać bez indeksacji, to jest „odfrankowić”. Dodał jednak, że w tym celu kredytobiorcy muszą wystąpić z oddzielnym pozwem "o unieważnienie umowy" - przy czym jest to inne roszczenie niż roszczenie o ustalenie, że umowa jest nieważna. I to jest ta zła strona wyroku, bo oznacza, że sąd postawił przed kredytobiorcami dodatkowy wymóg w postaci obowiązku formułowania roszczenia nie przewidzianego przepisami prawa, a to oznacza kolejne lata procesów. To pierwszy tego typu wyrok w sprawach frankowych.  

- Zdaniem Sądu Apelacyjnego, zgodnie z wyrokiem TSUE z 3 października 2019 r., umowa może być unieważniona, ale wyłącznie na żądanie konsumenta, z mocą wsteczną - a dopóki konsument takiego roszczenia nie zgłosi, umowa pozostaje ważna – opisuje mec. Jacek Czabański. A to nie jedyny problem frankowiczów.

Dwie metody na rozliczenie

Poza tym SA uznał, że kredytobiorcy nie należy się zwrot żadnych kwot płaconych na podstawie umowy, przynajmniej dopóki nie zapłacił więcej na rzecz banku niż otrzymał kredytu, a to ze względu na art. 411 pkt 4 kc. który zakazuje żądania zwrotu świadczenia spełnionego zanim świadczenie stało się wymagalne. Co prawda bank nie zgłosił roszczenia o zwrot kapitału, ale jest oczywiste, że by to zrobił w przypadku nieważności umowy, a więc należy to uwzględnić przy rozliczeniu stron. To znaczy, że sąd wybrał teorię salda. Zgodnie z nią kredytobiorca ma roszczenie do banku po unieważnieniu umowy tylko, gdy suma jego świadczeń na rzecz banku jest wyższa od kwoty wypłaconego kredytu. Z takim poglądem zgadza się dr Piotr Bodył–Szymala, radca prawny, członek zespołu „Monitora Prawa Bankowego”, bo chodzi o jednorodne świadczenia. Tłumaczy obrazowo, że saldem nie da się rozliczyć, gdy świadczenia są różne, przykładowo jedna strona pożycza ryż, a druga ziemniaki.  W sprawach frankowych chodzi zaś o pieniądze. Frankowicze uważają, że jej stosowanie jest bezpodstawne. Ich zdaniem w grę wchodzi tylko teoria dwóch kondykcji, czyli każda ze stron zgłasza żądanie zwrotu odrębnie, bez automatycznego kompensowania przez sąd. Gdy bank go nie zgłosi, jest w gorszej pozycji, choć nie zawsze. Tu pojawia się bowiem kolejny problem prawny - od kiedy liczyć przedawnienie roszczeń, czy od dnia podpisania umowy, czy od dnia orzeczenia jej nieważności. 

Czytaj w LEX: Umowy kredytu denominowane w walucie obcej a ochrona konsumenta w świetle orzecznictwa TSUE >

Od kiedy unieważnienie - kolejna rafa dla frankowiczów

Prof. Ewy Łętowskiej uważa, że unieważnienie biegnie od dnia wydania wyroku, a nie zawarcia umowy. Podobny pogląd  wyraził Rzecznik Praw Obywatelskich w stanowisku do sprawy państwa Dziubaków. To powoduje, że roszczenia banku wobec kredytobiorcy nie przedawniają się i bank może żądać w oddzielnym pozwie zwrotu wypłaconego kapitału. Frankowicz z kolei może żądać zwrócenia wpłaconych rat, prowizji czy opłat z tytułu ubezpieczenia niskiego wkładu własnego. Gdyby uznać, że umowa jest nieważna od początku - tak uważają prawnicy broniący frankowiczów, m.in. mec. Agnieszka Plejewska, pełnomocnik państwa Dziubaków, roszczenie banku o zwrot wypłaconego kapitału w dużej części byłoby już przedawnione – dla niego termin wynosi trzy lata. Banki, by móc dochodzić zwrotu pieniędzy musiałyby wnosić o nieuwzględnianie tego krótkiego terminu przedawnienia. I zdaniem obrońców frankowiczów to byłaby właściwsza droga. - Szukanie innych konstrukcji jest niepotrzebne, trudne do uzasadnienia przepisami prawa cywilnego, a w praktyce powoduje szereg problemów – tłumaczy Mariusz Korpalski, radca prawny, partner w kancelarii Komarnicka Korpalski. I tłumaczy, że z jednej strony RPO w stanowisku do sprawy państwa Dziubak wskazuje na nieważność na podstawie art. 58 ust. 1 kodeksu cywilnego, gdzie trudno jest mówić o skutku ex tunc, czyli od orzeczenia nieważności. - W praktyce jest to otwarcie puszki Pandory – uważa mec. Korpalski. Dlaczego? Sądy mogą wymagać tzw. żądania kształtującego prawo, które jest jeszcze czymś innym niż żądanie zapłaty czy ustalenia istnienia prawa (np. nieważności), co niesłychanie skomplikuje procesy. Wówczas też łatwiej będzie bankom dochodzić roszczeń o zapłatę za korzystanie z kapitału, mimo że i RPO, i Marek Niechciał, prezes UOKIK, uważają, że te nie mają ku temu podstaw. Marek Niechciał tuż przed świętami Bożego Narodzenia, ostrzegł banki, że takie działanie stanowiłoby nadużycie prawa.  Dr Piotr Bodył–Szymala jednak twierdzi, że banki będą pozywać kredytobiorców, by nie narazić się na zarzuty działania na szkodę spółki. Związek Banków Polskich od początku ostrzegał frankowiczów przed skutkami unieważnienia.  Nieważność umowy otwiera problem wzajemnych rozliczeń: upadek hipotek, rozłożenie na raty, przedawnienie, waloryzacja, wynagrodzenie za korzystanie z kapitału.  – To są procesy na kolejne lata - przyznaje Jacek Czabański, ale dodaje, że powinny skończyć się wygraną. Taka długa batalia nie wszystkim jednak może się opłacać, np. tym, których wysokość kredytu opiewa na mniej niż 200 tys. zł.

Kto w tym sporze przegrywa, a kto wygrywa

Prawnicy frankowiczów nie mają wątpliwości, że z jednej strony wyrok TSUE przechylił szalę na ich korzyść, ale z drugiej - właśnie w przypadku nieważności - przysporzy sądom wiele pracy. - I poniedziałkowy wyrok Sądu Apelacyjnego, i stanowisko RPO generują dla sądów więcej pracy, bo każda sprawa będzie przechodzić przez sądy dwa, trzy razy –  zauważa mec. Jacek Czabański. I on, i mec. Mariusz Korpalski, nie mają jednak wątpliwości, że koniec końców unieważnienie umowy będzie dla frankowiczów korzystne, mimo długiej drogi do ostatecznego zwycięstwa. – Nie można patrzeć na statystyki, bo jak widać po poniedziałkowym wyroku, oddalenie pozwu kredytobiorców o zapłatę nie oznacza przegranej. Po wyroku TSUE w przeważającej większości spraw motywy rozstrzygnięcia są korzystne dla kredytobiorców. Przedłuża to walkę z bankiem, ale nie stawia frankowiczów na przegranej pozycji, a to właśnie dzięki TSUE – podkreśla mec. Mariusz Korpalski.

Wielu prawników podkreśla, że obecnie najlepszym rozwiązaniem jest tzw. odfrankowienie umowy. - Bezskuteczność indeksacji jest właściwszym rozwiązaniem, chroni konsumenta i nie naraża go na kolejne procesy – wskazuje mec. Jacek Czabański. Odfrankowienie, i to w przypadku umowy o kredyt denominowany, podzielił Sąd Najwyższy w pierwszym orzeczeniu po wyroku TSUE. Z sondy przeprowadzonej przez Prawo.pl w kancelariach wynika jednak, że sądy częściej unieważniają umowy – z danych spółki Votum, a także kancelarii prawnych obsługujących frankowiczów wynika, że takich orzeczeń zapada więcej, zwłaszcza w drugiej instancji.  Co gorsza zdarzają się wciąż sędziowie, którzy klauzule waloryzacyjna uznają za uczciwe, mimo że o ich abuzywności przekonany jest SN, RPO, UOKiK i Rzecznik Finansowy. Tylko 30 grudnia zapadły dwa takie wyroki w SA w Warszawie korzystne dla Deutsche Bank. Dwa miesiące po wyroku TSUE można zatem powiedzieć, że wywołał on kolejne wątpliwości, które jednak mógłby rozwiać Sąd Najwyższy. 
Czytaj: Bodył–Szymala: Wyrok TSUE w sprawie Dziubaków jest źle interpretowany>>

Kierunek może wyznaczyć Sąd Najwyższy
Mec. Jacek Czabański zapowiada, że złoży skargę kasacyjną od wyroku SA z 30 grudnia, gdyż jest sprzeczny z prawem. - Kodeks cywilny nie przewiduje roszczenia "o unieważnienie umowy" zawierającej klauzule abuzywne.  A, jak również nie posługuje się rozliczeniem stron według teorii salda przy rozliczeniach świadczeń z umowy nieważnej, lecz każdej stronie przyznaje niezależne roszczenie - tłumaczy Jacek Czabański. I liczy, że inne sprawy też trafią do SN, a ten utrzyma pogląd dopuszczający "odfrankowienie", które zapobiega roszczeniom bankom. Zdaniem dr Piotra Bodyła–Szymali TSUE wykluczył taką możliwość. Tego poglądu jednak nie podziela wielu prawników, a także prezes UOKiK. W ocenie Marka Niechciała obecnie obowiązujące przepisy nie stoją na przeszkodzie utrzymania umowy o kredyt hipoteczny wyrażony w złotych polskich oprocentowanego stawką LIBOR. - Tego rodzaju konstrukcji mogą przeczyć zasady przyjęte w ekonomii, ale nie w krajowym porządku prawnym, a to własnie wyłącznie w jego kontekście oceniana jest dopuszczalność zastosowania różnej postaci skutków bezskuteczności postanowień niedozwolonych - podkreśla prezes UOKiK w swoim stanowisku. Jacek Czabański dodaje, że jeśli SN podtrzyma ten pogląd, to sądy powszechne w końcu się do niego dostosują. W piątek swoje podejście ma szansę zmienić sędzia Kamil Gołaszewski, który w sprawie państwa Dziubaków, skłania się do unieważnienia umowy.