W siedzibie Kancelarii Premiera Jadwiga Emilewicz, szefowa resortu rozwoju, Marlena Maląg minister rodziny, pracy i polityki społecznej, a także Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury zapowiedzieli pakiet osłonowy dla firm w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.  Przedstawione założenia mówią m.in. o pewnych  ułatwieniach w płaceniu podatków i składek na ubezpieczenia społeczne, otrzymaniu pomocy publicznej czy dopłatach do kredytów. Zdaniem przedstawicieli biznesu to znacznie za mało. Dlatego postulują o wstrzymanie wszystkich zmian legislacyjnych, które niosą za sobą skutki finansowe dla firm. Domagają się też rozmów w Radzie Dialogu Społecznego. Sprawa jest poważna, bo dużo firm straciło zlecenia z dnia na dzień, np. organizatorzy zielonych szkół, wypożyczalnie namiotów na eventy, firmy je organizujące, hotele organizujące firmowe imprezy mają odwołane zlecenia już na miesiąc. Niektórzy wysyłają już pracowników na bezpłatne urlopy. Zamknięcie szkół dotknie też przemysł. 

Czytaj również:
Koronawirus niszczy turystykę, także polską. Branża prosi o wsparcie >>
Doradcy podatkowi i księgowi apelują o dodatkowy czas na rozliczanie podatków >>

W czasach epidemii, potrzebne jest stabilne otoczenie prawne

Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan, chwali rząd za to, że szybko przygotował pakiet działań osłonowych. Dodaje jednak, że czeka  na szczegóły i projekty ustaw. Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP nie ma jednak wątpliwości, że w takiej niepewności rynkowej jaka jest dziś, powinna zostać zapewniona stabilność otoczenia prawnego.  – Zważając na obecną, niepewną sytuację, państwo powinno ograniczyć wszelkie ryzyka, obciążenia i obowiązki pracodawców, aby mogli skutecznie chronić swoje firmy i pracowników przed negatywnymi skutkami epidemii – apelują szefowie pięciu organizacji pracodawców: BCC, Konfederacji Lewiatan, Polskiej Rady Biznesu, Krajowej Izby Gospodarczej i Pracodawców RP. Wskazują, że wirus COVID-19 zainfekował nie tylko osoby, ale też gospodarkę.  W wielu branżach z dnia na dzień spadły zamówienia i sprzedaż, a w wielu przerwane łańcuchy dostaw zamroziły produkcję.

Czytaj w LEX: Obowiązki i uprawnienia pracodawców oraz pracowników związane z ustawą o przeciwdziałaniu COVID-19 >

Zamknięte szkoły to duży problem dla przemysłu

Sytuację jeszcze bardziej pogorszy zamknięcie szkół od poniedziałku, 16 marca. - To jest olbrzymi problem, bo wszystko dzieje się z dnia na dzień – mówi Andrzej Gartner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. – Nikt nas nie uprzedził, że np. w ciągu dwóch tygodni szkoły mogą zostać zamknięte, a my musimy przygotować się na braki kadrowe. Z dnia na dzień stanęliśmy przed dylematem, jak utrzymać ciągłość produkcji. W wielu miejscach, na produkcji, w magazynach, przy pakowaniu załogi złożone są głównie z kobiet, które będą musiały się zająć dziećmi. Nie zostawią ich pod opieką dziadków, jak podczas strajku, bo rząd zaleca, że jest to niebezpieczne. Kim zastąpić jedną trzecią, a nawet połowę obsady – pyta retorycznie wiceprezes Gartner. I wskazuje, że to rodzi kolejne problemy. – Wszelkie zakłócenia w planie produkcji, to są dodatkowe koszty. Żywność ma krótkie terminy spożycia. Nie da się jej wyprodukować na zapas, jak w przypadku środków czystości czy telewizorów.  W efekcie zostają przerwane całe łańcuchy dostaw: od pola do stołu. Szkody są więc także po stronie dostawców. Duża mleczarnia może przestać przyjmować mleko od rolników. To są bardzo poważne problemy – tłumaczy Andrzej Gartner. Dlatego jego zdaniem rząd już powinien ogłosić, że wstrzymuje wejście w życie podatku cukrowego i podatku od handlu, a także nie podwyższać płacy minimalnej od stycznia 2021 roku. Arkadiusz Pączka podkreśla, że o tych problemach powinny toczyć się rozmowy w Radzie Dialogu Społecznego, rząd zaś proponuje, by z powodu koronawirusa się nie spotykać. Tymczasem pracodawcy wskazują, że wstrzymać należy jeszcze wprowadzenie Pracowniczych Planów Kapitałów.

Czytaj w LEX: ZUS: Informacja o uprawnieniach do świadczeń z powodu poddania się kwarantannie lub izolacji >

Pracodawcy chcą opóźnić o pół roku PPK

Przedsiębiorcy zaapelowali o odsunięcie w czasie (z 1 lipca 2020 r.  do 1 stycznia 2021 r.) obowiązku wprowadzenia Pracowniczych Planów Kapitałowych dla pracodawców zatrudniających do 50 pracowników oraz wstrzymanie obowiązku opłacania składek na PPK w firmach średnich i dużych.

Czytaj w LEX: Pracownicze Plany Kapitałowe - nowe obowiązki pracodawców >

- W tym przypadku każdy ma inny interes. Patrząc z perspektywy pracowników i oszczędzania na przyszłą emeryturę, a także systemu emerytalnego czy instytucji finansowych, które ponoszą koszty związane z funkcjonowaniem PPK, to opóźnienia we wdrożeniu PPK i zawieszenie przekazywania wpłat jest im nie na rękę. Natomiast dla pracodawców opóźnienie wdrożenia PPK daje wymierne oszczędności. Należy jednak pamiętać, że system ten trzeba utrzymywać – mówi Łukasz Kuczkowski, radca prawny, partner kierujący biurem kancelarii Raczkowski w Poznaniu.
Arkadiusz Pączka zauważa jednak, że w czasie, gdy indeksy na wszystkich giełdach spadają, osoby, które już są w PPK tracą. Zatem jego zdaniem wstrzymanie się z wdrożeniem programu, będzie dobre i dla pracodawców, i dla pracowników. Łukasz Kuczkowski przyznaje, że zawieszenie wpłat do PPK paradoksalnie może okazać się korzystne szczególnie dla młodych pracowników, których pieniądze instytucje finansowe lokują w głównej mierze w akcjach.

 

Młodzi stracą na PPK przez epidemię

– Patrząc na to, co już dziś dzieje się na giełdach w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa i jak tracą akcje poszczególnych spółek, i biorąc pod uwagę to, że tak naprawdę nie wiadomo, jak długo te spadki potrwają i jak koronawirus wpłynie na gospodarkę, także polską, czyli ile spółek notowanych na giełdzie poniesienie stratę, to można powiedzieć, że zawieszenie wpłat może być nawet z korzyścią dla młodych – podkreśla mec. Kuczkowski. Jak tłumaczy, straty mogą bowiem skonsumować dużą część wpłat, a jeśli dodamy do tego niezwrotne podatki płacone przez uczestnika od części finansowanej przez pracodawcę, to straty te mogą być jeszcze wyższe. Odrobienie tego może zająć lata.
- Poziom partycypacji w drugiej kohorcie, czyli przedsiębiorstw średniej wielkości, jest niski i można spodziewać się, że także pracownicy małych firm nie będą masowo przystępowali do PPK składając oświadczenia o rezygnacji z tej formy oszczędzania na emeryturę. Obawiam się, że sytuacja na giełdach i ogólna sytuacja z koronawirusem ten proces jedynie pogłębi. Z tej perspektywy postulowane zawieszenie też może być korzystne, gdyż pozwoli uspokoić rynki i panikę. Z drugiej strony zawieszenie oznacza wymierne straty po stronie instytucji finansowych (mniej uczestników, mniej aktywów), a to tylko przyspieszy nieuniknioną już koncentrację na rynku tych instytucji – uważa mec. Łukasz Kuczkowski. Eksperci jednak nie mają wątpliwości, że kolejny etap wdrażania PPK należy wstrzymać.

Podatek cukrowy dobije producentów

Przedsiębiorcy apelują też o wstrzymanie prac nad podatkiem cukrowym. Tuż po przyjęciu przez rząd projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw z związku z promocją prozdrowotnych wyborów konsumentów, przedsiębiorcy alarmowali, że przyniesie od więcej strat niż korzyści. Zgodnie z uchwalona przez Sejm ustawą, którą teraz ma zająć się senat,  już od 1 lipca 2020 roku za każdy litr słodkiego napoju państwo pobierałoby stałą opłatę 50 gr. Dodatkowo producenci płaciliby 10 groszy więcej, jeśli w ich napojach znajduje się kofeina, tauryna lub guarana. Każdy nadmiarowy gram cukru (o ile cukru jest więcej niż 5 gramów na 100 ml produktu) także ma być objęty opłatą wynoszącą 5 gr. Środki z opłaty cukrowej w połowie trafią do Narodowego Funduszu Zdrowia, a w połowie do gmin, by wesprzeć m.in. walkę z otyłością.  Biznes ostrzega  jednak przed podwyżką cen, nawet o jedna trzecią, i zmniejszeniem się konkurencyjności firm oraz zwolnienia pracowników.  Stracić może też wielu producentów, m.in. buraków cukrowych, owoców i warzyw.– W obecnej sytuacji rynkowej spowodowanej epidemią podatek cukrowy będzie takim gwoździem do trumny – uważa Andrzej Gartner. Dlatego zdaniem pracodawców Senat powinien wstrzymać prace nad ustawą lub wydłużyć jej vacatio legis.

Płaca minimalna – strach przed kolejną podwyżką

Jest jeszcze kolejny problem, o którym jeszcze się głośno nie mówi, ale... który może sprawić biznesowi poważne problemy. Premier Mateusz Morawiecki jesienią zapowiedział też, że jeśli PiS wygra wybory, to minimalna pensja w 2021 r. sięgnie 3 tysięcy złotych. To oznacza, że jej wysokość wzrośnie o 400 zł. Zdaniem pracodawców biznes, a zwłaszcza małe i średnie przedsiębiorstwa, tego nie udźwigną.  – Postulat zamrożenia płacy minimalnej jeszcze nie został oficjalnie sformułowany, ale wiele branż, zwłaszcza usługi już o nim mówią. Jeśli będzie fala bankructw z powodu epidemii, to nie będzie nad czym się zastanawiać – mówi Arkadiusz Pączka. Andrzej Gartner dodaje, że co z tego, że państwo zagwarantuje wysoka minimalną płacę, jak nie będzie firm, które będą zatrudniać.

Czytaj w LEX: Płaca minimalna w 2020 r. i wysokość innych świadczeń >

Dlatego polscy przedsiębiorcy, zrzeszeni w organizacjach pracodawców, izbach i stowarzyszeniach apelują o zawarcie Paktu Społecznego „2020 Rokiem Regulacyjnego Spokoju”, który w trudnym okresie pozwoli polskim firmom zredukować i tak już duże poczucie niepewności  oraz da szanse na utrzymanie dotychczasowego poziomu zatrudnienia.