Krzysztof Sobczak: W połowie lipca rząd przyjął projekt zmian w procedurze karnej, który autorzy nazywają proobywatelskimi zmianami systemowymi.  Minister sprawiedliwości mówił o przywróceniu podstawowych zasad praworządności po zmianach wprowadzonych przez rządy Zjednoczonej Prawicy, a prof. Włodzimierz Wróbel, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, mówi, że nie wyobraża sobie, że prezydent odmówi podpisania zmian, które mają usunąć przepisy sprzeczne z Konstytucją i wprowadzają wiele rozwiązań usprawniających postępowania sądowe. Podziela Pan te opinie?

Jacek Skała: Mam na ten temat inne zdanie. Nie wyobrażam sobie, aby prezydent podpisał taką nowelizację, bo ona nie jest proobywatelska, tylko proprzestępcza. Jednak większość obywateli to są osoby niepopadające w konflikt z prawem karnym i to ta grupa powinna podlegać szczególnej ochronie państwa. Tymczasem Komisja Kodyfikacyjna została zdominowana przez lobby adwokacko-profesorskie, które chce za wszelką cenę polepszyć swoją pozycję w procesie karnym, bo jak mówią statystyki w sądach wygrywamy 98,5 proc. spraw. W tylu właśnie przypadkach zapadają wyroki skazujące i komuś się to bardzo nie podoba, bo schodzi z sądowej sali niemal zawsze przegrany. 

Czytaj:
Postępowanie karne do naprawy - rząd przyjął projekt>>

Prof. Wróbel: Liczę na podpis nowego prezydenta pod ustawą poprawiającą prawo karne>>

Uważam, że najważniejsze rozwiązania projektu należy ocenić negatywnie, a niektóre z nich stanowią wprost zagrożenie dla efektywnej pracy dochodzeniowo-śledczej w zakresie ścigania przestępstw. Takie jest też stanowisko kierownictwa Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury. Oceniamy te propozycje krytycznie, gdyż w dużej mierze realizują one zapatrywania na kształt przepisów korzystny dla osób, które pozostają w konflikcie z prawem oraz ich obrońców, a nie „zwykłych obywateli”, chcących efektywnego ścigania przestępców, poszanowania w pierwszej kolejności praw pokrzywdzonych, a nie ich oprawców. Rada Ministrów w obszarze prawa karnego materialnego w odróżnieniu od przepisów procedury karnej przyjęła szereg uwag płynących z naszego środowiska, ale nie rozumiem na przykład, dlaczego postanowiła jednak pozostawić zmiany prowadzące do dekompozycji instytucji małego świadka koronnego w wersji zaproponowanej przez Komisję. 

Czytaj też w LEX: Dana Andrzej, Wieloaspektowość ścigania karnego. Uwagi de lege lata> 

Rzeczywiście to narzędzie jest zagrożone?

Ono tak naprawdę ulega likwidacji w dotychczasowej postaci. Mały świadek koronny przestaje być narzędziem prokuratora w myśl propozycji Komisji. Prokurator nie będzie mógł wchodzić w porozumienie z podejrzanym i gwarantować mu dobrodziejstwo nadzwyczajnego złagodzenia kary, czy nawet premię w postaci względnej bezkarności w zamian za współpracę polegającą na ujawnieniu okoliczności przestępstwa oraz wskazaniu współsprawców. W takich warunkach nie da się ścigać przestępczości. Wokół wyjaśnień tzw. „60-tek” narosło wiele mitów, kreowanych zwłaszcza przez naszych przeciwników procesowych, ale fakty są takie, że w oparciu o nie skazywanych są tysiące osób, a prokuratorzy rozbijają mniejsze i większe grupy przestępcze. Dlaczego to przeszkadza Panom z Komisji? Bo po opuszczeniu gmachu Ministerstwa, zakładają adwokackie togi i bronią przestępców obciążanych przez małych świadków koronnych. Piszą więc przepisy sami dla siebie.

Prof. Włodzimierz Wróbel mówi o potrzebie usunięcia z prawa karnego przepisów niezgodnych z Konstytucją. Nie ma takich?

Mam zupełnie inny pogląd co do „niekonstytucyjności” rozwiązań wprowadzonych przez poprzedni rząd w kodeksie postępowania karnego. Do stwierdzenia zgodności z Konstytucją jest Trybunał Konstytucyjny, a nie środowiska profesorsko-naukowe. Niech Pan profesor Włodzimierz Wróbel pokaże wyrok Trybunału Konstytucyjnego wskazujący na niezgodność z ustawą zasadniczą rozwiań kodeksu postępowania karnego, a nie wciela się w konstytucyjną wyrocznię. To jest zresztą choroba świata prawniczego w ostatnich latach. Każdy chce być Trybunałem Konstytucyjnym.

Czytaj też w LEX: Kruk Maria, O wartościach Konstytucji> 

 

Racja, że to Trybunał Konstytucyjny powinien oceniać zgodność ustaw z Konstytucją, ale czy zdarzyło się, by w składzie ukształtowanym po 2016 roku uznał on jakąś ustawę uchwaloną przez tamtą ekipę rządzącą, szczególnie z tych o ustrojowym znaczeniu, za sprzeczną z Konstytucją?

To jest dyskusja już nie o prawie karnym, ale o ustroju państwa. Mamy taki, a nie inny kształt ustrojowy Trybunału, czy się to komuś podoba, czy nie. Sędziów wybiera zawsze większość rządząca. Jest to wybór o charakterze politycznym. Możemy się licytować, który skład Trybunału od 1990 r. był mniej lub bardziej upolityczniony. Gdy słucham na przykład wypowiedzi byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, pana prof. Andrzeja Zolla, to gołym okiem widzę, że mamy do czynienia z czystą polityką w profesorskim birecie.

Czytaj: Prof. Tuleja: Jeszcze nie pora na nowych sędziów w TK>>
 

Kolejny cel projektu to dostosowanie polskiego prawa karnego do dyrektyw Unii Europejskiej, w tym tzw. dyrektywy obrończej. Jest dobrze i nie trzeba nic zmieniać?

Mam zupełnie inny pogląd niż autorzy projektu co do implementacji dyrektywy obrończej. Projekt wychodzi poza obligatoryjne ramy tej dyrektywy. Przyjmuje konstrukcję maksymalistyczną, która nie jest bezwzględnie konieczna. Nie twierdzimy, że nie należy poprawiać regulacji w tym zakresie, ale wskazujemy na praktyczne, negatywne skutki proponowanej nowelizacji w tej części, gdyby weszły one w życie. Jeśli sama idea rozszerzenia prawa do obrony zawsze brzmi słusznie, to przepisy stanowią materię „żywą” i sprawdzają się dopiero w praktyce. Spójrzmy dla przykładu na proponowaną zmianę dotyczącą prawa zatrzymanego do obrońcy. Naszym zdaniem gwarancje procesowe, o których mowa w Dyrektywie, są w Polsce przestrzegane. Obecnie prokuratura po zatrzymaniu podejrzanego zawiadamia jego obrońcę i chociaż jego niestawiennictwo nie tamuje przesłuchania, to prokuratorzy lojalnie czekają na przybycie obrońcy, jeśli powiadomił on, że będzie uczestniczył w czynnościach i stawi się do prokuratury w rozsądnym przedziale czasu. Tymczasem projektodawca zmian idzie o krok dalej i po przybyciu obrońcy, na co daje mu trzy godziny, umożliwia podejrzanemu rozmowę z nim, zakreślając jednocześnie odpowiedni czas, nie krótszy niż godzina. W praktyce to będzie oznaczać, że od momentu przybycia podejrzanego do prokuratury i złożenia oświadczenia dotyczącego obrońcy do czasu podjęcia z jego udziałem pierwszej czynności procesowej minęłyby co najmniej cztery godziny. Podobnie byłoby z osobą zatrzymaną i doprowadzoną na czynności, która w momencie zatrzymania nie żądała ustanowienia obrońcy, a postanowiła skorzystać z tego prawa dopiero przed samym przesłuchaniem. Przeznaczenie co najmniej czterech godzin w praktyce prokuratorskiej na obowiązki wynikające z takiej regulacji, szczególnie, gdy ma się do czynienia np. z kilkoma osobami zatrzymanymi do jednej sprawy lub planuje się odebrać obszerne wyjaśnienia, a w sprawach aresztowych dodatkowo należy uwzględnić upływ 48 godzin i czas na realizację przez prokuratora obowiązku skierowania wniosku do sądu, spowodowałoby perturbacje procesowe i organizacyjne. Wracając jednak do pytania, Pan profesor Wróbel myli się co do standardów dyrektywy obrończej. One są już spełnione. Jako prokurator, ale także obywatel, nie zgadzam się na drenaż kasy państwowej na ten cel. Dlaczego państwo ma płacić za obrońców z urzędu, a nie np. pełnomocników ofiar? Jedno jest pewne. W budżecie prokuratury i sądów nie ma na to środków, a ekonomiczna ocena skutków regulacji jest niedoszacowana, o czym nie ma chyba do końca świadomości Ministerstwo Finansów.

Czy propozycje dotyczące zapewnienia podejrzanemu nie znającemu języka polskiego tłumacza oraz obowiązek przetłumaczenia postanowienia o przedstawieniu, uzupełnieniu lub zmianie zarzutów, też idą za daleko?

Mam co do tego wątpliwości, ponieważ regulacja taka stanowiłaby znaczne rozszerzenie obligatoryjnego obowiązku tłumaczenia dokumentów znajdujących się w aktach postępowania przygotowawczego. Uważam, że dotychczasowe przepisy w sposób wystarczający realizują prawo do obrony osoby nie władającej w wystarczającym stopniu językiem polskim, gdyż wynikający z art. 72.3 k.p.k. nakaz doręczenia im orzeczeń i pism procesowych wraz z tłumaczeniem dotyczy najważniejszych decyzji procesowych, których poznanie i zrozumienie daje wystarczającą podstawę do podjęcia skutecznej obrony. Poza tym organ procesowy ma możliwość z urzędu doręczyć stronie jeszcze inne decyzje, także przetłumaczone na język obcy, jeśli uzna to za konieczne dla zagwarantowania rzetelnego procesu. Warto też zapytać o to, jak długo potrwa i ile będzie kosztowało tłumaczenie tysięcy kart akt spraw z języka polskiego na język obcy, gdyż należy się spodziewać, że podejrzani i ich obrońcy chętnie korzystaliby z możliwości, jakie oferuje im projektowany przepis. Nie podjęto próby oszacowanie takich kosztów. Te przepisy akurat to jest recepta na wydłużenie śledztw. Musimy mieć również świadomość, że jako kraj idziemy na zderzenie z tym, co mamy na zachodzie Europy, gdzie ogromną cześć przestępstw popełniają migranci. Dlaczego ja jako podatnik, mam składać się na tłumaczenia akt sprawy dla tysięcy popadających w konflikt z prawem uchodźców, bo zażądają tego ich obrońcy z urzędu. A zażądają na pewno. 

Poznaj linię orzeczniczą w LEX: Gabriel-Węglowski Michał, Istotne braki postępowania przygotowawczego> 

Czy zmiana dotycząca momentu uznania osoby za podejrzanego też budzi wątpliwości? Obecnie to osoba, co do której wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów albo której bez wydania takiego postanowienia postawiono zarzut w związku z przystąpieniem do przesłuchania w charakterze podejrzanego. Według projektu za podejrzanego uważano by osobę, co do której zebrane dowody dostatecznie uzasadniają podejrzenie popełnienia przez nią przestępstwa i wobec której podjęto czynność procesową ukierunkowaną na jej ściganie.

Można wręcz powiedzieć, że to nie tylko błędne, ale najbardziej „niebezpieczne” rozwiązanie ze wszystkich, zaproponowanych w projekcie ustawy nowelizującej kodeks postępowania karnego. W wielu przypadkach prowadzonych postępowań karnych uległaby zatarciu ważna granica, czy dana osoba ma status podejrzanego w sprawie czy też nie posiada takiego statusu. W postępowaniu sprawdzającym i przygotowawczym podejmuje się wiele różnego rodzaju faktycznych działań, które mają za zadanie sprawdzić uzyskane informacje lub zweryfikować zgromadzone dowody, a ich rezultat nie sposób z góry przewidzieć, a ponadto trudno nieraz zinterpretować wyniku czynności w momencie ich prowadzenia w perspektywie całego śledztwa lub dochodzenia. Wejście w życie zaproponowanej w projekcie zmiany mogłoby skutkować zbyt pochopnym, opartym na nieostrej i bardzo obszernej znaczeniowo przesłance - czynność procesowa ukierunkowana na ściganie - nadawaniem znacznej liczbie osób statusu podejrzanego, a z tym wiąże się wiele okoliczności faktycznych i prawnych łącznie z niepotrzebnym napiętnowaniem społecznym takiej osoby, gdy ostatecznie nie było podstaw do jej ścigania. A warto pamiętać, że moment, w którym osoba uzyskuje status podejrzanego, ma doniosłe znaczenie prawne - zostaje ona wpisana do rejestrów i baz danych prowadzonych przez policję i wykorzystywanych do celów wykrywczych, od tego momentu zmieniają się okresy przedawnienia karalności czynu zabronionego oraz można powoływać biegłych lekarzy-psychiatrów do opiniowania sądowo-psychiatrycznego o stanie zdrowia podejrzanego. Ponadto, wprowadzenie w życie takiego rozwiązania spowodowałoby znaczny wzrost liczby podejrzanych w procesie karnym, a zatem więcej osób, aniżeli obecnie, korzystałoby z pomocy prawnej obrońcy z czym wiążą się dodatkowe wydatki Skarbu Państwa. Nowa definicja oznacza bałagan na tych wszystkich polach, który będzie sytuacją sprzyjającą naszym oponentom procesowym. Musimy sobie otwarcie powiedzieć, to nasi oponenci procesowi piszą nam w tym momencie przepisy procedury karnej. Są na to liczne dowody.

Projekt przewiduje też szereg nowych zasad w zakresie stosowania instytucji tymczasowego aresztowania, w tym ograniczenie możliwości powoływania się na przesłankę zagrożenia surową karą. To też budzi wątpliwości prokuratorów?

Tak, to budzi wątpliwości. W obecnym brzmieniu art. 258.2 k.p.k. ta przesłanka szczególna stosowania tymczasowego aresztowania dotyczy sprawców, którzy popełnili przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej osiem lat. W projekcie proponuje się podwyższenie tej granicy do 10 lat. Takie działanie spowodowałoby, że szczególna przesłanka w postaci „surowej kary”, jako samoistna podstawa stosowania tymczasowego aresztowania, zostałaby wyeliminowana w przypadku takich poważnych przestępstw, jak np. bójka i pobicie z użyciem niebezpiecznego narzędzia korupcja czynna i bierna czy udział w zorganizowane grupie przestępczej. Czasami jest tak, że np. sprawca zabójstwa przyznaje się do winy, składa wiarygodne, kompleksowe wyjaśnienia, ma stałe miejsce pobytu, ustabilizowaną sytuację rodzinną, brak jest przesłanek wskazujących na jakąkolwiek obawę matactwa. Jeśli wyeliminujemy lub ograniczymy przy przedłużeniach aresztu przesłankę surowej kary, to taki sprawca odpowiada z wolnej stopy. Czy czułby się Pan wówczas bezpiecznie?

Czytaj: Zmiany w procedurze mają ograniczyć stosowanie aresztu>>

 

A wyeliminowanie możliwości stosowania najsurowszego środka zapobiegawczego w sprawach o przestępstwa zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności, czyli czynów o mniejszej szkodliwości społecznej?

Proponowane rozwiązanie też oceniam jako błędne i nieuwzględniające współczesnych form przestępczości. Bo np. czyny stypizowane w art. 267 kodeksu karnego, nazywane hakingiem, to jedno z najpopularniejszych cyberprzestępstw, które nierzadko powoduje duże straty finansowe i społeczne w postaci np. wycieku danych czy zapoznania się przez sprawcę z prywatnymi, nierzadko intymnymi, informacjami dotyczącymi osób pokrzywdzonych lub kradzieżą haseł dostępowych do bankowości elektronicznej. Osoba, która popełnia takie przestępstwo, podlega karze pozbawienia wolności do lat dwóch. Taka sama górna granica zagrożenia karą występuje w przypadku seksualnego wykorzystania małoletnich przez internet. Trudno racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego w tego typach przestępstwa, szczególnie, jeśli chodzi o ochronę małoletnich przed najbardziej niebezpiecznymi formami przestępczości, projektodawca mówi o „czynach o mniejszej szkodliwości społecznej”. 

Czytaj też w LEX: Lach Arkadiusz, Karne prawo - poufność jako kryterium bezprawnego uzyskania informacji - posłużenie się urządzeniami utrwalającymi obraz lub dźwięk. Glosa do postanowienie SN z dnia 27 kwietnia 2016 r., III KK 265/15> 

A co prokuratorzy sądzą w wprowadzeniu zasady, że wnioskując o przedłużenie tymczasowego aresztowania prokurator musiałby się „rozliczyć” z dotychczasowych działań, a sąd miałby to sprawdzać?

Ale zawsze tak jest, to jest norma. W każdym wniosku o przedłużenie aresztu prokurator wskazuje, co zrobił, a co jeszcze pozostało do wykonania. 

Polecamy też w LEX: Kulesza Jan (red.), Kodeks karny. Komentarz> 

 

Cena promocyjna: 233.1 zł

|

Cena regularna: 259 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 181.3 zł