Beata Dązbłaż: Czy w systemie ubezpieczeń społecznych jest miejsce na rozwiązanie dotyczące emerytów pobierających świadczenie niższe od najniższej emerytury, czyli tzw. groszowe emerytury? Co powinno się stać? Wydaje się, że rząd nie ma na to pomysłu bądź woli, a problem jest nierozwiązany od wielu lat.

Dr inż. Anita Richert-Kaźmierska: Gdyby było proste rozwiązanie, zapewne byłoby już na stole, ale to jest skomplikowany problem determinowany wieloma okolicznościami i, mam wrażenie, ciągle odkładany na później. Mamy obecnie ponad 437 tys. emerytów pobierających świadczenie emerytalne poniżej minimalnej emerytury (1878,91 zł brutto, czyli około 1709,81 zł netto miesięcznie – red.). Dwie osoby w Polsce pobierają emerytury w wysokości 2 gr., oraz pół tysiąca osób, które mają emeryturę w kwocie do 10 zł. Największa grupa osób pobiera emeryturę w wysokości w przedziale 800-1200 zł. To wciąż bardzo niskie środki do życia i przeżycia, biorąc pod uwagę koszyk wydatków – zakupy, leki, utrzymanie jednoosobowych gospodarstw domowych. Mamy zatem przed sobą bardzo trudne wyzwanie. Nie zgadzam się z argumentem, że osoby mają niskie świadczenie, bo nie pracowały. Większość pracowała bowiem bardzo ciężko, tyko nie odprowadzała składek, bo takie były czasy i zupełnie inny rynek pracy. I choć teraz jest obowiązek odkładania składek, np. od umów zleceń, to trzeba pamiętać, że jest coraz większa grupa osób samozatrudniających się. Z jednej strony, wspieramy przedsiębiorczość – mogą one przez pół roku nie płacić składek na ubezpieczenie społeczne, przez następne dwa lata płacą tylko tzw. mały ZUS - składki w tym okresie są bardzo niskie. To jest też dobra forma aktywizacji osób bezrobotnych. Z dobrowolnego ZUS-u korzysta zaledwie 1 proc. prowadzących działalność gospodarczą. Podobnie jest z urlopami macierzyńskimi czy rodzicielskimi, w czasie których składek się nie odprowadza. Z drugiej strony, tworzy się nowa grupa przyszłych emerytów z bardzo niskimi emeryturami.

Czytaj komentarz praktyczny w LEX: Kozłowska Małgorzata, Ubezpieczenia emerytalne i rentowe osób mających ustalone prawo do emerytury lub renty>

Czytaj również: Nowych, biednych emerytów jest więcej, a będzie jeszcze więcej>>

Tym bardziej widać, że powinniśmy jak najszybciej rozwiązać problem groszowych emerytur. Dochodzi bowiem do tego jeszcze kwestia kosztów obsługi bardzo niskich świadczeń, które przewyższają kwoty samych emerytur.

Problem w tym, że w systemie, który już wyliczył te groszowe emerytury niewiele da się zrobić. Oczywiście, możemy połączyć, i tak należałoby zrobić, informacje z systemu emerytalnego z systemem z pomocy społecznej, żeby dowiedzieć się, jaka grupa korzysta ze wsparcia w pomocy społecznej. Weryfikacja tej sytuacji pozwoliłaby na wprowadzenie rozwiązań doraźnych. Wśród pomysłów krążących po sejmowych i rządowych korytarzach są też takie, że trzeba zmienić okres składkowy, który uprawnia do minimalnej emerytury – może to być 5-10 lat albo 10-15 lat. To byłaby granica uprawniająca do uzyskania minimalnego świadczenia emerytalnego. Pojawiały się też propozycje emerytury obywatelskiej, czyli minimum dla każdego, a reszta w systemie kapitałowym. Jednak to nie są rozwiązania do wprowadzenia tu i teraz. Trzeba przeprowadzić analizy, konsultacje i bardzo dobrze to przeliczyć. Zatem dla osób pobierających tzw. groszowe emerytury możemy na razie stosować rozwiązania usprawniające system, np. wypłacać świadczenie raz do roku, żeby ograniczać koszty obsługi. Nie mamy jednak takiego rozwiązania. Wszystkie zmiany w systemie emerytalnych powinny być wprowadzane z perspektywą „do przodu”, tak żeby ci, którzy są już w tym systemie, mogli przygotować się do zmian.

Natomiast to, co musimy zrobić natychmiast, to edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Po to, żeby każdy obywatel wiedział, jak system emerytalny funkcjonuje i mógł podejmować bardziej świadome decyzje.

Czytaj także artykuł w LEX: Kolek Antoni, Sobolewski Oskar, System emerytalny w procesie zmian>

 

Cena promocyjna: 263.19 zł

|

Cena regularna: 329 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 98.7 zł


A tego młodych pokoleń nie uczymy? Ale i wcześniej tego także się nie uczyliśmy.

Z moich doświadczeń pracy ze studentami wynika, że tej wiedzy nie mają. Moim zdaniem, także system w ogóle nie jest przygotowany na przyjęcie młodych ludzi, a ten problem będzie narastał. Zdecydowanie brakuje nam odpowiedzialności za naszą przyszłość emerytalną. Dla obecnego pokolenia Z (urodzeni po 1995 r. – red.) i wchodzącego Alfa (urodzeni pomiędzy 2010-2025 – red.) poczucie i świadomość tego, że za kilkadziesiąt lat przyjdzie czas na przeliczenie tego, co odprowadziło się do ZUS, jest bardzo odległa i niepewna. Dużo bardziej atrakcyjna jest konsumpcja tu i teraz, niż przyszłe, niepewne i nieoczywiste korzyści w postaci świadczeń emerytalnych. I co by nie mówić, niestety nie mamy zaufania do naszego systemu emerytalnego.

Te pokolenia są także zupełnie inne od pokolenia X (urodzeni w latach 1965-1979 – red.) i tzw. baby boomersów (urodzeni 1943-1960), dla których praca jest kluczowa, realizują się w pracy, są w stanie zrobić wiele, żeby dopełnić terminów, jeśli mamy zobowiązania zawodowe. Młodzi ludzi zupełnie inaczej do tego podchodzą. Oni pracują, żeby żyć, a nie żyją po to, by pracować. Wielu z nich decyduje się, np. na mniejsze zarobki, mieszkanie z rodzicami, aby mogli więcej podróżować, a to, co wypracują, konsumują na bieżąco. Dla nich bardzo atrakcyjną formą jest działalność nierejestrowana, która pozwala zarabiać 75 proc. minimalnego wynagrodzenia (ok. 3750 zł brutto przychodu). Ale później też wejdą do systemu emerytalnego, dlatego musimy patrzeć na niego tak szeroko. Nie tylko przez pryzmat tabelek z liczbami, ale przez pryzmat zmian cywilizacyjnych. Mamy zupełnie nowe pokolenie, a ekonomia i gospodarka to system naczyń połączonych – skutki będą widoczne za 30-40 lat. Dlatego edukacja i świadomość są tak ważne.

Czytaj również: Derdziuk: Dobrowolny ZUS nie jest dobrym rozwiązaniem>>

Kiedy powinna być podjęta edukacja ekonomiczna?

Jednym z filarów polityki senioralnej jest robienie wszystkiego, żeby budować więzi międzypokoleniowe. To powinien być naturalny element edukacji od samego początku. Jednak zmiany cywilizacyjne, zmiany z rodzin wielopokoleniowych na nuklearne, patchworkowe wpłynęły na to, że gdzieś nam się to zgubiło. Jeśli zaś mówimy wprost o edukacji szkolnej, to elementy edukacji w zakresie rozwiązań systemu emerytalnego powinny być w podstawówce w ramach wiedzy o społeczeństwie. W szkołach średnich natomiast jest przedmiot biznes i zarządzanie. Natomiast na poziomie studiów to już ginie. Wiedza ekonomiczna nie powinna być zarezerwowana tylko dla studentów biznesu, ekonomii czy zarządzania, ale dla studentów wszystkich kierunków, tak jak, np. filozofia. Dlatego, że to jest elementarna wiedza potrzebna w naszym funkcjonowaniu. Potem z jej braku biorą się, np. problemy z podpisywaniem umów kredytowych bez zrozumienia różnego rodzaju mechanizmów finansowych. Wiedza ekonomiczna jest nam po prostu potrzebna. 

Czytaj także artykuł w LEX: Suchocka Mirosława, Edukacja ekonomiczna dzieci>

 


O czym młode osoby powinny pamiętać w kontekście zabezpieczenia emerytalnego, żeby na końcu kariery zawodowej nie znaleźć się, np. w zaklętym kręgu grupy z groszowymi emeryturami? Odkładać na emeryturę niezależnie od ZUS?

To na pewno. Absolutnie osobista, indywidualna zapobiegliwość jest bardzo istotna w tej kwestii. Choć oczywiście z jednej strony młodość ma swoje prawa, a z drugiej strony, często życie wymusza przeznaczanie środków na bieżące potrzeby. Pokolenie 25-30-latków mówi, że skupia się na tym, żeby spłacać kredyt albo wysyłać dzieci na dodatkowe zajęcia. Jednak odkładanie środków jest pewnym nawykiem, którego musimy się uczyć. Musimy myśleć o kolejnych fazach życia i naszym dostosowaniu się do nich. Nie możemy powiedzieć, że państwo czy samorząd za nas coś zrobią. Owszem, są programy wspierające, ale istotna jest własna odpowiedzialność i zapobiegliwość. Jak w przypadku tzw. więźniów czwartego piętra. Dla przykładu, kupienie mieszkania po 50. roku życia na IV piętrze w bloku bez windy, nie jest dobrym rozwiązaniem. Oby służyło nam jak najdłużej, ale trzeba pamiętać o kolejnych fazach życia.

Czytaj również: Dr Lasocki: Niełatwo uporządkować emerytalny dom waria(n)tów>>
Zobacz także procedurę w LEX: Kostrzewa Piotr, Zasady finansowania składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe>

Czy w tym kontekście Polska potrzebuje zatrzymać na rynku pracy seniorów, załóżmy osoby po 60. roku życia? I czy jest to możliwe bez podnoszenia wieku emerytalnego?

Zdecydowanie potrzebujemy rąk do pracy ponieważ kurczą się nam zasoby. Pytanie, czy musimy ustawowo wydłużać okres aktywności zawodowej. Wiele zależy od podejścia pracodawców. Często z ich strony pada pytanie do pracownika, czy wybiera się na emeryturę. W administracji wiąże się to także, m.in. z koniecznością zaplanowania budżetów odpraw na następny rok. Pracownicy nierzadko są skonfudowani takim pytaniem, bo nie wiedzą, jakie intencje ma pracodawca, czy chce by pracownik został, czy też przeciwnie. Gdyby wiek był podwyższony, takie sytuacje nie miałyby miejsca. W związku z wydłużającym się okresem życia, wiele osób ma możliwość i chęć pozostania na rynku pracy. Wydłuża się okres aktywności zawodowej, szczególnie w przypadku kobiet. Dlatego, że żyją dłużej, ale też zmiany społeczne spowodowały, że już nie zajmują się wnukami w takiej formie i wymiarze, jak kiedyś. Dzieci w większości chodzą do przedszkola, babcie więc zachowują większą aktywność zawodową i społeczną.

Czytaj także komentarz praktyczny w LEX: Fazlagić Jan, Pracownicy 65+ - nowe szanse dla pracodawców>

Natomiast ogromne wyzwanie, które już przed nami stoi i będzie się pogłębiać, to zapewnienie opieki seniorom z grupy podwójnego starzenia się, czyli rosnącej populacji 80-, 90- i 100-latków. Jest więc często tak, że z rynku pracy wypadają 60-, 62-latki, bo muszą zająć się swoimi starszymi rodzicami i nawet jeśli by chciały pracować, nie mają możliwości. Opieka jest bardzo eksploatująca fizycznie i psychicznie, dodatkowo w systemie ochrony zdrowia i pomocy społecznej, które się nie spinają. Ta grupa wchodzi zatem w grupę pacjentów tzw. drugiego rzutu, czyli skraca się ich długość życia, a to oznacza i takie są prognozy, że być może następne pokolenia nie będą już mieć tak wydłużonego życia. Bo eksploatacja opieką będzie przekładać się na krótsze życie.

Czytaj również: Dr Lasocki: Polski system emerytalny wymaga ujednolicenia>>
Czytaj także artykuł w LEX: Czarnecka Agnieszka, Starsi szansą dla rynku pracy>

Osoby starsze są dyskryminowane na rynku pracy?

Zapewne znajdą się osoby, które powiedzą, że tak, jak i takie, które powiedzą, że nigdy tego nie doświadczyły. Jednak mamy przykłady takich praktyki, bo przez wiele ostatnich lat osoby po 60. r. ż. i 65 r. ż. mężczyźni, czyli osiągający wiek emerytalny, nawet gdyby chcieli się przeszkolić i aktywizować, to powiatowe urzędy pracy nie mogły im tego sfinansować. Właśnie dlatego, że weszły w wiek poprodukcyjny. Jednak 1 czerwca wchodzą w życie przepisy ustawy o rynku pracy i służbach zatrudnienia, które zmienią tę rzeczywistość. To oznacza, że osoby, które weszły w wiek poprodukcyjny będą mogły być klasyfikowane przez urzędy pracy jako poszukujące pracy, nie bezrobotne, a właśnie poszukujące pracy. Będą zatem mogły brać udział w szkoleniach przekwalifikujących. Zresztą na etapie konsultacji projektu ustawy o bonie senioralnym pojawiała się taka informacja, że te osoby mogą być potencjałem, bo przejmą funkcje opiekuńcze w usłudze w ramach bonu. Brakuje bowiem ok. 40 tys. pracowników w tym zakresie.

Również za praktyki dyskryminujące może być uznana sytuacja, kiedy pracodawca umawia się z pracownikiem, że ten przechodzi na emeryturę, ale za kilka dni wraca do pracy na to samo stanowisko, tyle że na umowę zlecenia. Taki pracownik jest tańszy, ale on sam traci przywileje związane z posiadaniem umowy o pracę. Te zagadnienia należy analizować systemowo i kompleksowo. Ze starzeniem się społeczeństwa wiąże się wiele wyzwań, w każdym obszarze: rynku pracy, zdrowia, gospodarki, rynku mieszkaniowego czy usług finansowych. Dlatego ta kompleksowość jest tak ważna, oraz to, aby przejść od mówienia do działania. I już nie ma czasu na odkładanie tych tematów. To musi być tu i teraz. 

Czytaj również: Ustawa o rynku pracy i służbach zatrudnienia opublikowana>>

Czytaj także w LEX: Wojnicki Stanisław, Cztery wymiary zarządzania pokoleniami>

Czy w Pani opinii bon senioralny w kształcie, który na razie znamy, bo rząd nie przedstawił jeszcze od października ubiegłego roku wyników konsultacji projektu ustawy o bonie senioralnym, może służyć realnemu zwiększeniu aktywności? Bonu co prawda nie otrzymają osoby samotne, które bardziej będą być może korzystać z pomocy społecznej, ale powstaje pytanie, czy obie grupy uprawnionych do niego i nieuprawnionych będą traktowane tak samo?

Z moich ostatnich informacji na temat bonu senioralnego wynika, że w pierwszym roku – 2026, bon senioralny nie będzie realizowany we wszystkich gminach, które by chciały. Będzie natomiast lista gmin, które będą mogły się o niego starać, czyli będzie brane pod uwagę kryterium dochodu na mieszkańca w gminie. Chodzi o to, żeby w gminach, które są w gorszej sytuacji finansowej, zwiększyć potencjał do zapewnienia wsparcia seniorom, a właściwie ich bliskim, „uwalniając” ich do aktywności zawodowej. Te gminy będą testowały działanie bonu.

Sama konstrukcja bonu senioralnego jest podobna w zasadzie do opieki wytchnieniowej i po części asystencji osobistej, czyli wspieramy beneficjenta ostatecznego, ale też wspieramy jego rodzinę, czyli osoby, które by mogły podjąć aktywność zawodową. Rzeczywiście w swoich uwagach do projektu ustawy o bonie senioralnym zwracałam uwagę na samotnych seniorów, których jest bardzo wielu. Intencją bonu jest wsparcie bliskich seniorów, by mogli podjąć pracę. Ta grupa otrzyma wsparcie w postaci bonu i uwolnią się środki, które są zarezerwowane na usługi opiekuńcze, z których w większej części będą mogli korzystać pozostali seniorzy.

Kłopot w tym, że wiele samorządów nie łączy usług. Dla przykładu, jeśli mamy program rządowy „Opieka 75+” albo usługi sąsiedzkie w ramach Korpusu Wsparcia Seniorów, dojdzie bon senioralny czy jeszcze inne samorządowe programy, to gmina powinna mieć kogoś, kto wszystkie te formy zepnie w całość. Nie będzie traktował ich selektywnie i oddzielnie, aby nie było sytuacji, że jedna osoba będzie miała szerokie wsparcie, a inna nie zostanie zauważona w systemie w ogóle lub znikomo. Kłopot w samorządach polega bardzo często na tym, że jeden pracownik zajmuje się jednym programem, drugi innym, a nie tworzy się z tego całościowej sieci wsparcia. Takiej koordynacji bardzo nam brakuje. Bardzo potrzebujemy systemowego, spójnego łączenia usług społecznych, które powinny być różne i kierowane do różnych osób, ale powinny być skoordynowane.

Dr inż. Richert-Kaźmierska, Wydział Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej, członkini Rady ds. Polityki Senioralnej przy Ministrze Polityki Senioralnej, pełnomocnik Wojewody Pomorskiej ds. Rodziny, Polityki Społecznej i Senioralnej

Czytaj także artykuł w LEX: Augustyniak Monika, Ochrona praw osób starszych - wybrane zagadnienia administracyjnoprawne>