Sąd Najwyższy w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (sygn. akt II NSNc 109/23) oddalił 21 września 2023 r. skargę Rzecznika Praw Obywatelskich. SN orzekł, że samo przytoczenie przepisów, które rzekomo narusza zaskarżone orzeczenie, nie czyni zadość obowiązkowi przytoczenia i uzasadnienia podstaw skargi nadzwyczajnej. A ponieważ takie rozstrzygnięcie SN nie jest korzystne dla kredytobiorców, rodzi obawy u wielu kredytobiorców co do ryzyka niekorzystnego rozstrzygnięcia. 

- Skarga nadzwyczajna należy do nadzwyczajnych środków zaskarżenia, której głównym celem jest zapewnienie realizacji zasady sprawiedliwości społecznej oraz odbudowanie zaufania obywateli do organów wymiaru sprawiedliwości poprzez możliwość wzruszenia wyroków, które swoim skutkiem i zakresem naruszają prawo. Sprawy frankowe wpisują się w ten model, gdyż w okresie kształtowania się orzecznictwa w latach 2015-2018, w szczególności w postępowaniach nakazowych wszczynanych przez banki, sądy nie zawsze wydawały wyroki zgodne z treścią Dyrektywy 93/13 oraz orzecznictwem TSUE – tłumaczy Wojciech Bochenek, radca prawny z Bochenek i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych Spółka Komandytowa.

Czytaj też w LEX: Dyrektywa 93/13 a dochodzenie roszczeń frankowych zgodnie z uchwałą SN z dnia 7 maja 2021 r., III CZP 6/21 >

Czytaj też: SN: Po rozwodzie wystarczy, że tylko jeden eksmałżonek walczy o unieważnienie umowy frankowej >>

Źle sformułowane zarzuty

Prawnicy uspokajają, że niekorzystny dla kredytobiorców wyrok nie będzie miał konsekwencji dla innych frankowiczów.

- W mojej ocenie sprawy rozstrzygane przez Sąd Najwyższy w zakresie skarg nadzwyczajnych nie powinny mieć przełożenia na kształtujące się orzecznictwo w sądach powszechnych. Proszę pamiętać, że w takim postępowaniu Sąd Najwyższy bada określone przesłanki wynikające z treści art. 89 ustawy o Sądzie Najwyższym – mówi Wojciech Bochenek.

W tym zakresie jest to postępowanie bardzo wyjątkowe i dotyczące stricte konkretnego wyroku oraz jego okoliczności prawnych i faktycznych.

- Orzeczenie to zapadło w szczególnym stanie faktycznym i poczynione w uzasadnieniu tego orzeczenia wywody Sądu Najwyższego nie będą mogły być uznawane za przełomowe, ani zmieniające ugruntowane dotychczas stanowisko sądów – podkreśla Mikołaj Baczyński, radca prawny z Kancelarii Radcy Prawnego Beata Strzyżowska.

Zobacz procedurę: Wybór podstawy prawnej złożenia reklamacji >

Wiodącą przyczyną oddalenia wywiedzionej w sprawie skargi nadzwyczajnej było nieprawidłowe i w określonym zakresie spóźnione sformułowanie zarzutów skargi.

- Konstrukcja zarzutów skargi była tak dalece nieprawidłowa, że Sąd Najwyższy, pomimo iż stwierdził, że sądy w sprawach z udziałem konsumentów zobowiązane są badać z urzędu abuzywność postanowień umowy zawartej z przedsiębiorcą, to jednak nie mógł wydać innego orzeczenia niż oddalającego skargę – mówi Mikołaj Baczyński.

Sąd Najwyższy nie dokonał zatem w pełni merytorycznego rozpoznania zarzutów skargi oraz analizy abuzywności zapisów umowy, a tym samym nie wypowiedział się w zakresie tego, czy zawarta umowa kredytu oraz wszelkie jej elementy konstrukcyjne, w tym zapisy odwołujące się do waloryzacji kredytu kursem waluty obcej są skuteczne, bowiem zakończył analizę skargi na dokonaniu oceny jej  nieprawidłowej konstrukcji.

- Z tego powodu uznać należy, iż wydany w powyższej sprawie wyrok Sądu Najwyższego nie będzie stanowił żadnego przełomu stanowiącego zapowiedź odejścia od dotychczas utrwalonej linii orzeczniczej. Z pewnością nie można spodziewać się, że w oparciu o uzasadnienie powyższego wyroku opierane będą inne orzeczenia oddalające powództwa kredytobiorców. Wątpliwe jest nawet to, czy pełnomocnicy banków będą się powoływać na wskazane orzeczenie, celem poparcia własnych stanowisk procesowych – tłumaczy Mikołaj Baczyński.

 

Kredytobiorca nie jest na straconej pozycji

Zdaniem Karoliny Pilawskiej, adwokata, partnera w Kancelarii Prawnej Pilawska Zorski Adwokaci, stanowisko Sadu Najwyższego nie uwzględnia podstawowych zasad wynikających z ochrony praw konsumenta przewidzianych przez przepisy unijne i polskie.

- Przede wszystkim, jeżeli sprawa dotyczy umowy zawartej z konsumentem, tak jak w tym przypadku, nakaz nie powinien zostać wydany, a sprawa powinna zostać skierowana do postępowania zwykłego w celu zbadania abuzywności klauzul. Sąd ma bowiem obowiązek zbadać ważność i uczciwy charakter postanowień umowy, w której jedną ze stron jest konsument. Brak przeprowadzenia tego badania świadczy o niespełnieniu wymagań płynących z konstytucyjnej zasady ochrony konsumentów przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi i w tej sprawie niewątpliwie kredytobiorcom takiej ochrony nie zapewniono, a Sąd Najwyższy tego błędu nie skorygował – uważa Karolina Pilawska.

Takie przypadki czasem mają miejsce, ale nie pozbawia to jeszcze kredytobiorcy możliwości dalszych działań.

 - W mojej dotychczasowej praktyce miałam do czynienia z analogiczną sytuacją, gdzie równolegle prowadziłam sprawy klientów, w których wniesione zostały skargi nadzwyczajne. W jednej ze spraw Sąd Najwyższy uchylił w całości nakaz zapłaty i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania sądowi okręgowemu (sygn. akt I NSNc 782/21), z kolei w drugiej sprawie decyzja Sądu Najwyższego była odmowna (sygn. akt I NSNc 571/21). Na szczęście udało się w innym trybie doprowadzić ją do szczęśliwego dla kredytobiorców zakończenia tej sprawy i pozbawić tytuł wykonawczy wykonalności – mówi Karolina Pilawska.

Nawet w tej konkretnej sprawie, gdy SN oddalił skargę nadzwyczajną RPO, kredytobiorca nie pozostaje bez szans. Orzeczeniem, od którego wniesiona została skarga nadzwyczajna, był wydany w postępowaniu upominawczym nakaz zapłaty, nie zaś wyrok sądu wydany po merytorycznym rozpoznaniu sprawy.

- Oznacza to, że w powyższej sprawie kredytobiorcy przysługują jeszcze środki prawne mogące prowadzić do ostatecznego uznania zawartej umowy za nieważną – wyjaśnia Mikołaj Baczyński.

 


Orzecznictwo się zmieniło

Mikołaj Baczyński też wskazuje, że zaskarżony nakaz zapłaty został wydany w dniu 2 stycznia 2020 roku, czyli w czasie, gdy zapadały inne wyroki.

- Można stwierdzić, iż był to „okres frankowego średniowiecza”, gdzie nie każdy sąd potrafił w prawidłowy i skuteczny sposób oceniać abuzywność zapisów poszczególnych umów kredytów waloryzowanych kursem waluty obcej i tym samym zagwarantować kredytobiorcom należyty poziom ochrony wynikającej z przepisów prawa wspólnotowego – przypomina Mikołaj Baczyński.

Dlatego nie jest dziwne, że sąd nie dostrzegł z urzędu abuzywności zapisów umowy kredytu denominowanego – uznawanego, w dacie wydania wspomnianego nakazu, za trudniejszy do unieważnienia niż kredyt indeksowany.  

Od tego czasu orzecznictwo się zmieniło, a z obecnej statystyki dotyczącej ilości wygranych przez kredytobiorców spraw wynika, iż 98 proc. spraw wygrywanych jest przez kredytobiorców. Niestety w dalszym ciągu zdarzają się sporadyczne sytuacje, w których kredytobiorcy nie uzyskują satysfakcjonujących dla nich orzeczeń.

- Wyrok Sądu Najwyższego w sprawie o sygn. akt II NSNc 109/23 powinien stanowić przestrogę oraz ważną lekcję dla wszystkich kredytobiorców oraz reprezentujących ich pełnomocników, że bez dołożenia należytej staranności w zakresie konstrukcji roszczenia pozwu czy zarzutów środków odwoławczych każda, nawet z pozoru najprostsza umowa kredytu frankowego, może nie zostać uznana za nieważną przez sąd, a kredytobiorca tym samym może stracić jedyną szansę na uwolnienie się od toksycznego produktu bankowego – konkluduje Mikołaj Baczyński.