Jolanta Ojczyk: Nowelizacja, wprowadzając kolejne zmiany ważne dla przedsiębiorców, przeszła przez Sejm w ekspresowym tempie. Nie wsłuchano się w głosy przedsiębiorców, którzy obawiają się przyznania prowadzącym jednoosobową działalność gospodarczą praw konsumentów. Dlaczego?

Wojciech Paluch: Nie zgodzę się z tezą, że nie słuchaliśmy głosu biznesu. Cały proces legislacyjny był długi i wyczerpujący, a przepisy uległy modyfikacji już na etapie prac rządowych, m.in. wydłużono ich vacatio legis do  1 czerwca 2020 r. W wyniku dyskusji podczas posiedzenia komisji sejmowej także wprowadzono poprawkę, w zakresie przepisów przejściowych - nowa regulacja dotyczy tylko umów zawartych po dniu wejścia w życie nowelizacji, czyli po 1 czerwca 2021 roku. To odpowiedź na potrzeby rynku, chcieliśmy dać więcej czasu na przygotowanie się do zmian.

Czytaj również: Przedsiębiorca zyska ochronę jak konsument, kupując w internecie >>

 

Branża e-commerce podkreśla, że system będzie musiał zidentyfikować, czy zakup jest związany z  przedmiotem działalności wskazanym w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG). Dla branży to duże koszty. Nie dało się tego zrobić inaczej, np. przez oświadczenie?

Przede wszystkim przepis pozwala skorzystać jednoosobowym przedsiębiorcom z praw konsumenta, gdy zawierana przez nich umowa z innym przedsiębiorcą będzie bezpośrednio związana z ich działalnością gospodarczą lub zawodową. Jednym z kryteriów pozwalających to określić jest przedmiot działalności wskazany zgodnie z Polską Klasyfikacją Działalności (PKD) w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG). To nie jest jednak jedyne kryterium. To najprostszy, podstawowy sposób weryfikacji, ale nie jedyny. Należy przyznać, że ktoś, kto wybrał wszystkie PKD, na tle omawianej zmiany, wyłącza się z ochrony. Nie może być tak, że poproszenie o wystawienie faktury na firmę, pozbawia praw konsumenta. A teraz tak jest.

Jak jednak sklepy on-line mają badać, czy ktoś dokonuje zakupu niezwiązanego z jego działalnością zawodową, a tym samym ma prawo, do np. zwrócenia go w ciągu 14 dni?

Założenie, że kliknięcie w przycisk: „jestem przedsiębiorcą, proszę o fakturę”, zwalnia z ochrony przypisanej konsumentom, jest błędne. Co więcej, niezgodne z już obowiązującymi przepisami Kodeksu cywilnego oraz wbrew głównym motywom przyświecającym dyrektywie w sprawie praw konsumentów. Już obecnie sprzedawcy nie mogą mieć pewności, że klient z fakturą nie korzysta z praw konsumenta. Obecna praktyka nie jest do końca dobra. Nie weryfikowano, czy zakup jest związany z charakterem prowadzonej działalności, choć obecnie każdy przypadek trzeba rozpatrywać oddzielnie. Nowelizacja zaś ma dać impuls do zmiany na rynku w duchu dyrektywy. Przedsiębiorca nie może być z góry pozbawiany praw konsumenckich tylko dlatego, że bierze fakturę. Problem interpretacyjny pojawia się tak naprawdę dopiero wtedy, gdy wychodzi wada towaru i ktoś wystąpi z roszczeniem. Po zmianach, kupujący o wiele łatwiej wykaże, że w tej konkretnej sytuacji nie działa jako profesjonalista, nie jest to jego działalność o charakterze zawodowym.

 

Po zmianach przedsiębiorcy zyskają też częściej prawo do zwrotu towaru po 14 dniach. A  jeżeli jako konsument nie zostanie poinformowany przez sprzedawcę o prawie odstąpienia od umowy, na zwrot zyska aż rok. Nie chodzi więc tylko o roszczenia za towar z wadą.

Praktyka polegająca na tym, że po 14 dniach odmawiano przyjęcia zwrotu towaru kupionego na firmową fakturę niekoniecznie była prawidłowa. Już obecnie kupujący może wykazać, że przedmiot służył nie tylko do użytku firmowego. W obecnym stanie prawnym przedsiębiorca miał szansę wygrać ten spór, tylko praktyka skręciła w drugą stronę. Sami nabywcy mieli przekonanie, że skoro kupili „na firmę”, to są na straconej pozycji.  Takie działanie nie jest w duchu dyrektywy o ochronie praw konsumentów. Ona zakłada, że w takich przypadkach można traktować przedsiębiorcę jak konsumenta. Załóżmy, że prowadzący warsztat samochody kupił w tym samym sklepie, tego samego dnia dwa jednakowe czajniki, jeden na firmę, drugi do domu, prywatnie. Oba nie spełniają jego oczekiwań. Czy sprawiedliwe jest to, że tego pierwszego nie może zwrócić?

Nowe przepisy poprawią pozycję przedsiębiorców-klientów sklepów on-line?

Przepisy wyrównają pozycję przedsiębiorców wobec sprzedawców. Sądy wskazały w kilku orzeczeniach, że przedsiębiorca nie jest w każdym aspekcie swojej działalności profesjonalistą, nie jest zatem lepiej przygotowany do zawarcia umowy kupna niż osoba fizyczna. Osoby samozatrudnione czy mikroprzedsiębiorcy to nie są duże firmy z pełną obsługą prawną. I to dla nich są nowe przepisy, pozwolą im wykazać, że nie każdy zakup jest związany z ich profesją. Odwróci się praktyka i siła argumentów w relacjach pomiędzy przedsiębiorcami.

Z innej strony, jeśli umowa będzie związana z jego działalnością, to choćby rażąco naruszała interesy,  zawierała niedozwolone postanowienia, to przedsiębiorca nie skorzysta ze swoich praw. Dlaczego w przypadku klauzul abuzywnych nie skorzystali państwo z rozwiązania dotyczącego umów ubezpieczenia? 

Z jednej strony pyta pani, dlaczego objęliśmy przedsiębiorców, kupujących w sieci, ochroną przewidzianą dla konsumentów, bo to wymusi zmiany w systemach sprzedażowych, a z drugiej – dlaczego w przypadku klauzul abuzywnych ochrona nie jest taka szeroka?

Dokładnie tak. Klauzule abuzywne zwykle są w umowach o kredyt, leasing - usługi związane z prowadzoną działalnością. I skoro przedsiębiorca może zakwestionować klauzule w umowie o ubezpieczenie związanej z prowadzoną działalnością, to dlaczego nie mógł zyskać prawa w innych obszarach?

Art. 805 par. 4 Kc, o którym pani mówi, był dla nas inspiracją, bazą, na której konstruowaliśmy nowe przepisy. Przyjęliśmy jednak miarę  zawodowości, bo uznaliśmy, że jest to na razie rozwiązanie „szyte na miarę”. Ograniczyliśmy nowe rozwiązanie do sytuacji, w których umowa nie dotyczy czynności zawodowych. Pamiętajmy, że chodzi tu głównie o wzorce umów. Przedsiębiorcy, którzy zawierają takich umów dużo, na ogół będą profesjonalistami. Takie umowy są dla nich codziennością.

W praktyce zapewne skończy się na tym, że usługodawcy zaczną wymagać od firm jednoosobowych złożenia oświadczenia, że umowa jest związana z działalnością zawodową. W efekcie, o ile z prawa zwrotu towaru kupionego przez internet skorzysta bardzo dużo przedsiębiorców, to z prawa kwestionowania bezprawnych zapisów – niewielu.

Musimy poczekać na to, jak rynek dostosuje się do nowych rozwiązań. Gdy jednak firma będzie zobowiązywała do  podpisania takiego oświadczenia, to może przedsiębiorca zastanowi się dwa razy, dlaczego. Teraz zwykle nie czytał dokładnie umowy, nie miał czasu się zastanowić. Takie oświadczenie może zwiększyć świadomość tego, co wiąże się z taką transakcją. Przy prawidłowo działającym rynku, powinien się pojawić ktoś, kto będzie oferował rzecz lub usługę bez obowiązku takich oświadczeń. Mam nadzieję, że mamy do czynienia z konkurencyjnym rynkiem. Jeśli ktoś będzie wymuszał coś, co jest mniej korzystne dla przedsiębiorcy, to straci klienta. Jeśli okaże się, że nie ma tej konkurencji, to będzie pole do działania dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Czy nowe przepisy oczyszczą umowy B2B z niedozwolonych klauzul?

Mamy swobodę zawierania umów, ale występowanie klauzul abuzywnych w umowach B2B jest niepokojące. To nie jest stan pożądany, że we wzorcach umów z konsumentami pewne klauzule są zakazane, ale już pomiędzy przedsiębiorcami – nie. Dlatego będziemy śledzić, jak zadziałają nowe przepisy.