Między innymi takimi uwagami wymienili się uczestnicy konferencji „Prawo upadłościowe i restrukturyzacyjne 10 lat później”, która odbyła się 13 i 14 maja br. na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Wydarzenie było okazją do podsumowania 10-lecia uchwalenia ustawy - Prawo restrukturyzacyjne i istotnej zmiany ustawy – Prawo upadłościowe.

- Gdy zaczynałem karierę w 2010 r., obowiązywało prawo upadłościowe i naprawcze, które miało sporo dobrych rozwiązań. Ale to, co jest teraz, a to co było w roku 2010, to jest dramatyczna przepaść na korzyść możliwości restrukturyzacyjnych, które są w tej chwili. Przepisy działają – mówił Marcin Kubiczek, kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny i prezes spółki Rymarz Zdort Maruta Kubiczek Restructuring, znany z pełnienia funkcji syndyka Getin Noble Banku.

Upadłość Getinu - sprzeczne interesy różnych grup

Marcin Kubiczek podczas konferencji dzielił się doświadczeniami w prowadzeniu nietypowej upadłości 10. co do wielkości banku w Polsce. Jak stwierdził, upadłość ta była nieunikniona, Getin przez 16 kwartałów z rzędu wykazywał bowiem straty. Syndyk komplementował decyzję Bankowego Funduszu Gwarancyjnego o objęciu banku przymusową restrukturyzacją, która w jego opinii uchroniła cały sektor przed ponoszeniem dodatkowych kosztów i dalszymi upadłościami mniejszych banków spółdzielczych.

- To jest postępowanie, w którym mamy radykalnie rozbieżne interesy poszczególnych grup. Mamy Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który jest zainteresowany jak najwyższym stopniem zaspokojenia. Mamy frankowiczów, którzy nie chcieliby płacić ponad kapitał. Mamy szereg zagadnień prawnych, które nie były spotykane i rozstrzygane do tej pory ani w polskich sądach upadłościowych, ani w sądach powszechnych, ani w postępowaniach administracyjnych – opisywał syndyk Getinu.

Jego prezentacja prowadziła do wniosku, że mimo wielu trudności, sprawa Getinu nie naruszyła zaufania do sektora bankowego. Z drugiej strony syndyk stwierdził, że przepisy, jak również praktyka, nie regulują w wystarczający sposób działalności banku w upadłości. Zaproponował m.in. ścisłe uregulowanie obowiązków sprawozdawczych banku po ogłoszeniu upadłości oraz dostosowanie bankowych kategorii zaspokojenia (których opis jest nieczytelny dla konsumentów i wprowadza zamieszanie) do kategorii z modelowego postępowania upadłościowego.

Czytaj także: ​Deregulacja wszystkiego. Specjalny tryb obejmie nawet nasze zdjęcia i rozwody

Upadłość dewelopera nie musi oznaczać porzucenia inwestycji

Co dzieje się w przypadku rozpoczętego przedsięwzięcia deweloperskiego, gdy deweloper zbankrutuje? Dr Adrian Borys z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazał, że możliwe są cztery rozwiązania:

  • Kontynuacja przedsięwzięcia deweloperskiego przez syndyka;
  • Kontynuacja przedsięwzięcia deweloperskiego przez innego przedsiębiorcę;  
  • Kontynuacja przedsięwzięcia deweloperskiego w ramach układu;
  • Likwidacja nieruchomości.

- Trzy na cztery możliwości zakładają kontynuację przedsięwzięcia deweloperskiego.  W praktyce okazuje się, że nie jest ona możliwa. Przepisy nie zapewniają elastyczności w wyborze tego kierunku – wskazał ekspert, dodając, że zaprzestanie dalszego prowadzenia przedsięwzięcia prowadzi do nieodwracalnych skutków.

Dr Borys uważa, że receptą jest zmiana w prawie zakładająca obligatoryjne dalsze prowadzenie przez syndyka przedsięwzięcia deweloperskiego. Pozwoli to na utrzymanie stosunków zobowiązaniowych wynikających z umów deweloperskich, co zaś umożliwi kontynuację przedsięwzięcia po zawarciu układu lub sprzedaży tego przedsięwzięcia innemu przedsiębiorcy.

Wśród zgłaszanych przez niego postulatów de lege ferenda znalazły się też te dotyczące zwiększenia ochrony dopłat na dalsze prowadzenie przedsięwzięcia deweloperskiego, wnoszonych przez nabywców. Dr Borys uważa m.in. że przepisy powinny wprost określać zobowiązanie do zwrotu dopłat w przypadku niepowodzenia kontynuacji przedsięwzięcia deweloperskiego jako zobowiązanie masy upadłości, podlegające zaspokojeniu w pierwszej kolejności. Na problemy nabywców zwrócił też uwagę Piotr Zimmerman, radca prawny, kwalifikowany doradca restrukturyzacyjny, starszy partner w kancelarii Zimmerman Sierakowski Frosztęga. Jego zdaniem ta grupa często nie ma profesjonalnej reprezentacji do ochrony swoich praw.

 

Cena promocyjna: 8.9 zł

|

Cena regularna: 89 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 8.9 zł


Czego boi się notariusz

- Ustanowienie zabezpieczeń po ogłoszeniu upadłości jest niemożliwe, a zatem rola notariusza w zakresie czynności upadłego, nie licząc majątku, który nie wszedł do masy upadłości, jest bardzo ograniczona - zastrzegł prof. Andrzej Torbus z Uniwersytetu Śląskiego. Zwrócił jednak uwagę, że i w tym zakresie pojawiają się wątpliwości – np. kiedy w postępowaniu upadłościowym ustanowiony jest tymczasowy nadzorca sądowy. Na dokonanie przez dłużnika czynności przekraczających zakres zwykłego zarządu wymagana jest wówczas zgoda tymczasowego nadzorcy, pod rygorem nieważności (art. 38a prawa upadłościowego).

- Czy notariusz powinien przy każdej czynności wzywać takiego nadzorcę, aby złożył oświadczenie, że dana czynność nie przekracza zwykłego zarządu? Łatwiej jest, kiedy został ustanowiony zarząd przymusowy, bo nie ma wtedy problemów z reprezentacją – mówił naukowiec.

Faktyczny członek zarządu nie jest zdefiniowany

Dr Kinga Jaszczyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zaproponowała zmianę w zakresie odpowiedzialności członków zarządu za niezłożenie wniosku o upadłość (art. 21 ust. 3 prawa upadłościowego oraz art. 299 kodeksu spółek handlowych). – Konieczne jest objęcie hipotezą przepisów także faktycznych członków zarządu – mówiła.

Faktycznym członkiem zarządu może być osoba, która nie widnieje w Krajowym Rejestrze Sądowym, ale de facto podejmuje decyzje z zakresu prowadzenia spraw spółki i jej reprezentacji, jest postrzegana jako członek zarządu przez otoczenie (np. pracowników), posiada dostęp do rachunku bankowego spółki, ma w jej siedzibie swoje biuro itp. Ekspertka zaproponowała, by wprowadzić legalną definicję faktycznego członka zarządu. Odwołała się do przykładu innych krajów, w których odpowiedzialność za niezgłoszenie wniosku o upadłość jest ujmowana szerzej niż na gruncie przepisów polskich. Zwróciła uwagę, że ograniczenie odpowiedzialności do członków zarządu powołanych w sposób formalnie prawidłowy powołanych prowadzi to do absurdalnych i niesprawiedliwych konsekwencji.