Ponad 90 proc. użytkowników pojazdów elektrycznych w Polsce chciałoby mieć możliwość ładowania samochodu w miejscu zamieszkania – tak wynika z badań Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA). Obecnie w Polsce zarejestrowanych jest 6672 e-aut. Mają one do dyspozycji 888 punktów. 

Według raportu PSPA, przy założeniu optymalnego wykorzystania środków z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, park pojazdów elektrycznych w Polsce w 2025 r. może wynieść nawet 298,6 tys. sztuk, a liczba publicznie dostępnych punktów ładowania 29,9 tys. Za sprawą projektu ministra energii może się jednak zwiększyć liczba punktów w nowo wybudowanych blokach – powinno go mieć każde miejsce postojowe. Resort wyliczył, że koszt instalacji dla 100 miejsc postojowych wyniesie około 25 tys. zł.  

Czytaj również: Rząd finiszuje prace nad dopłatami do "elektryków" >>

Według szacunków Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD) dodatkowy koszt przygotowania przyłączy dla jednego miejsca postojowego to ok. 35–40 tys. zł. A już teraz koszt budowy miejsca postojowego dla dewelopera wynosi 80 tys. zł, a cena dla nabywcy waha się od 25 do 40 tys. zł.  Za sprawą elektromobilności może więc być jeszcze wyższa. Co gorsze, nowe rozporządzenie zadziała wstecz - ma bowiem dotyczyć już zgłoszonych projektów. Dlatego zdaniem deweloperów takie założenia są po pierwsze zbyt kosztowne, a po drugie nieracjonalnie. Według PSPA są jednak konieczne, chociaż Maciej Mazur, prezes PSPA, widzi pole do dyskusji.

 

Co mówi projekt rozporządzenia

Zgodnie z projektem rozporządzenia w sprawie sposobu ustalania mocy przyłączeniowej dla stanowisk postojowych w budynkach mieszkaniowych deweloper ma zapewnić na każdym miejscu postojowym w garażu tzw. moc przyłączeniową dla aut elektrycznych o mocy min. 3,7 kW, czyli okablowanie z odpowiednią mocą. Gdy go zapewni, właściciel miejsca postojowego, który ma auto elektryczne, będzie mógł sobie zamontować ładowarkę  z licznikiem, korzystać z niej, a potem płacić za prąd. Rozporządzenie ma obowiązywać po 14 dniach od publikacji w Dzienniku Ustaw – obecnie jest wciąż w konsultacjach. Z pewnością jednak zostanie przyjęte, bo obowiązek instalacji infrastruktury kanałowej dla punktów ładowania e-aut przewiduje dyrektywa w sprawie efektywności energetycznej oraz wdrażającą ją ustawa o elektromobilności.

Tyle, że zgodnie z projektem rozporządzenia podmioty, które złożyły wniosek o wydanie decyzji o pozwolenie na budowę albo odrębnej decyzji o zatwierdzeniu projektu budowlanego po dniu 1 stycznia 2019 r., a przed dniem wejścia w życie rozporządzenia, są obowiązane w terminie do 1 stycznia 2021 r. dostosować się do wymagań określonych w tym rozporządzeniu. To oznacza w praktyce, że wszystkie projekty złożone w tym roku powinny przewidywać punkty ładowania przy każdym miejscu postojowym. 

Nie ma danych, ilu projektów może dotyczyć nowy wymóg. Z danych GUS wynika jednak, że w 2018 roku budynków mieszkalnych wielorodzinnych zostało oddanych do użytkowania 2675 – to o 3,26 proc. więcej niż w 2017 r.  Średnio na taki budynek przypada 100 miejsc postojowych. Zakładając, że projektowane obecnie inwestycje zostaną zrealizowane za trzy lata, to do 2023 roku będzie blisko 3 tys. punktów ładowania elektryków w halach garażach pod blokami. Jak to wpłynie na koszty budowy, zakupu miejsca garażowego i budżet wspólnoty?

Prawo zadziała wstecz

Deweloperzy nie mają wątpliwości, że wzrosną koszty budowy garaży pod blokami, a co za tym idzie cena miejsca postojowego. Po pierwsze prawo zadziała wstecz, bo do końca 2021 roku będzie trzeba zaktualizować wszystkie projekty przygotowane w tym roku. - Mamy październik, praktycznie koniec roku, nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że rząd pracuje nad projektem nowego obowiązku, który sprawi, że będą musieli zmieniać projekty, co wiąże się z kosztami - mówi Przemysław Dziąg, radca prawny Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Maciej Mazur przyznaje, że tak nie powinno być. - To niepotrzebne zamieszanie, zwiększające koszty i frustrację, a tym samym nie sprzyjające elektromobilności. Nowe prawo powinno obowiązywać nowe projekty zatwierdzone już po dacie wejścia w życie rozporządzenia - podkreśla Maciej Mazur. 

Miejsca garażowe podrożeją

Według PZFD już obecnie koszty wybudowania miejsca postojowego znacznie przewyższają cenę sprzedaży - zależnie od lokalizacji i rodzaju budynku wynosi ona od 20 do 40 tys. zł. Obecnie zaś koszt budowy miejsca postojowego w garażu wynosi ponad 80 tys. zł. Nowe wymogi to także podwyższenie tego kosztu. – Z naszych wyliczeń wynika, że koszt przyłącza to ok. 35–40 tys. zł, a zatem koszt jednego miejsca postojowego z nim to ponad 115 tys. zł – podkreśla mec. Dziąg. Deweloper musi bowiem przygotować odpowiednią infrastrukturę techniczną, okablowanie, spełnić wymagania przeciwpożarowe. To będzie musiało się odbić na cenie garażu.

Okablowanie czy przepusty

PZFD uważa, że w nowych blokach powinny być tylko pozostawione tzw. przepusty, czyli miejsca w których można ułożyć kable. - Jeśli będzie potrzeba, by doprowadzić nimi kable od stacji trafo do miejsca postojowego, nie będzie żadnego problemu - podkreśla Przemysław Dziąg. Maciej Mazur uważa jednak, że lepiej, aby bloki były już okablowane. - Mieszkańcy budynków jednorodzinnych bez większego problemu ładują samochody w swoich domach, a tylko 2 proc. kierowców aut elektrycznych i hybryd, którzy mieszkają w budynkach wielorodzinnych, ma taki komfort. Kierowcy pojazdów konwencjonalnych nawet nie wiedzą, że istnieje taka możliwość. Aby to zmienić musi powstać infrastruktura, tak, aby za 10 lat punkt ładowania był blisko domu - podkreśla Maciej Mazur.

 


Wzrosną koszty dla wspólnoty

Największy koszt wspierania raczkującej elektromobilności poniosą jednak deweloperzy i wspólnoty założone przez mieszkańców nowych bloków za utrzymywanie mocy. Każde miejsce musi mieć już bowiem zapewnioną moc przyłączeniową, czyli w kablach musi być 3,7 kW niezależnie od tego, czy ktoś będzie korzystał z tej energii. - Będziemy więc płacić za pusty prąd - podkreśla Przemysław Dziąg.  - Polacy nie zamienią z dnia na dzień tradycyjne auta na elektryczne. Dlatego zdaniem deweloperów wystarczyłoby stopniowo zwiększać moc zgodnie z potrzebami. Jeśli pojawią się samochody elektryczne, muszą mieć możliwość ładowania, ale nie może być tak, że płacimy opłatę stałą za gotowość skorzystania z energii - podkreśla Przemysław Dziąg.  Zwłaszcza, że dla budynków użyteczności publicznej minimalna moc przyłączeniowa ma stanowić iloczyn 20 proc. planowanej liczby stanowisk postojowych i 3,7 kilowata (kW), czyli kabel z prądem ma być dostępny w co piątym stanowisku. 

Trzeba być przygotowanym na e-auta

PSA podkreśla, że aby elektormobilność miała szansę na rozwój, muszą być miejsca w których można naładować auto. - To nie oznacza jednak, że nowe rozwiązania mają być nieprzemyślane. Trzeba szukać konsensusu i rzeczywiście znaleźć sposób na wyliczenie mocy przyłączeniowej, która powinna być dostępna w nowych blokach - mówi Maciej Mazur. Zaznacza jednak, że nie może być tak, że jeden deweloper będzie miał obowiązek ją zapewnić, a inny nie.  - Prawo powinno wspierać elektromobilność. Skoro jest więc obowiązek zapewnienia infrastruktury, to należy też przewidzieć dofinansowanie z FNT, tak aby deweloperom, spółdzielniom opłacało się inwestować w nowoczesne rozwiązania - podkreśla.

Z badań stowarzyszenia wynika, że przede wszystkim infrastruktura do ładowania powinna być w pobliżu miejsca pracy (tak chce 24 proc. ankietowanych), autostrad, dróg krajowych i parkingów (22 proc. ), następnie w miejscach publicznych (21 proc. ) i jedynie 19 proc. chce mieć gniazdko w miejscu zamieszkania.  Choć 99 proc. stwierdziło, że chce je mieć tam, gdzie śpi.