Organizacje samorządowe zapowiadają, że 21 tez samorządowych podpisanych w czerwcu w Gdańsku ma przerodzić się w konkretne projekty ustaw. Czy są plany, jak znaleźć poparcie w Parlamencie?

Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic, prezes Związku Miast Polskich:  Wiele zależy od wyniku wyborów - jeżeli władza centralna będzie bardziej prosamorządowa, będzie łatwiej budować samorząd. Przecież samorząd wciąż się zmienia, a prawo powinno za tym nadążać. Ostatnio obserwowaliśmy wiele działań, które ograniczają niezależność samorządu, m.in. wielki skok na finanse. Czarno widzę realizację naszych postulatów w obecnej sytuacji.

Czytaj w LEX: Nieprawidłowości i nadużycia finansowe w projektach współfinansowanych z funduszy unijnych >

Uważam, że przede wszystkim trzeba informować o tym, co dzieje się aktualnie w samorządzie i pokazywać zagrożenia. Czas silnego samorządu i realizowanych przez niego inwestycji może się skończyć. Możliwe, że refleksja mieszkańców, o tym, że mogą stracić prawa, które mają i wpływ na rzeczy dla nich ważne, sprawi, że coś się zmieni. Czytaj też: Rozpoczęły się konsultacje z mieszkańcami 21 tez samorządowych

Jest wiele prób ograniczania samorządów, ale przytoczmy wybrane. Które zmiany w ustawie śmieciowej najbardziej „uderzą” w samorządy? Czy jest jakiś sposób, żeby tego uniknąć?

To duży, generalny problem. Co jest najważniejsze? Uważamy, że odbiór odpadów z nieruchomości niezamieszkałych powinien być w gestii samorządu – zorganizowany tak, jak z nieruchomości zamieszkałych. Spowoduje to lepsze wyniki segregacji i odzysku. Ale to sprawa trzeciorzędna – rozbijamy się o złe założenia – począwszy od ustaleń Unii Europejskiej, przez polskie ustawodawstwo, aż do rozporządzeń. Przy tych założeniach systemu, będzie coraz drożej i trudniej o spełnienie wymogów unijnych. Tutaj nie ma co próbować zrzucać winy na samorząd, bo w tych warunkach sukces jest niemożliwy do osiągnięcia.

Czytaj w LEX: Oświadczenia majątkowe pracowników samorządowych zatrudnionych na stanowisku urzędniczym >

Gdzie w takim razie leżą źródła tego problemu?

Główny problem bierze się z braku rynku surowców wtórnych. Kiedyś za oddanie posegregowanych plastików dostawaliśmy pieniądze. Obecnie trzeba zapłacić, żeby ktoś je odebrał. Przy takich założeniach nie ma szans na osiągnięcie celu, postulujemy więc powrót do rozmowy na poziomie podstawowym – jak ma wyglądać gospodarka śmieciowa w Polsce, jaka jest rola i zakres używania spalarni czyli termicznej utylizacji odpadów. Obecnie mamy do czynienia z absurdami. Odpady są segregowane w sposób wymuszony, co powoduje ogromne koszty – począwszy od naszych mieszkań, gdzie trzeba umieć rozdzielić śmieci, a kończąc na samorządzie, który musi jeszcze zapłacić, żeby ktoś to spalił. Ograniczenia natury prawnej i technicznej to utrudniają - m.in. jest zbyt mało firm, które mają  właściwe uprawnienia i instalacje. Brakuje nam mądrego systemu legislacji, żeby ten problem rozwiązać. A to tylko jeden przykład złego funkcjonowania państwa. Analogiczne problemy mamy w wielu innych dziedzinach.

 

Podobnie jest w edukacji, energetyce, OZE. Rząd twierdzi, że samorząd ma większe wpływy z podatków, powinien więc sobie poradzić. Jak rozwiązać te kwestie?

Zagrożeń i zamachów na samorządowe finanse, po stronie dochodowej i wydatkowej, jest więcej. Rząd deklaruje podwyżki dla nauczycieli i mówi, że dostaliśmy na ten cel pieniądze, a to kłamstwo. Według premiera poprawiła się ściągalność podatków i dochody samorządów wzrosły. Tym argumentem rząd żongluje, więc wygląda na to, że my te pieniądze wydaliśmy wiele razy na wiele rzeczy. Jednak rząd nie poprawił ściągalności podatku dochodowego od osób fizycznych, jest ona cały czas bardzo wysoka. Jeśli gdzieś została ona poprawiona, to w VAT i akcyzie, z których do samorządu nie trafia ani złotówka. 

Czytaj w LEX: Elektrownie wiatrowe w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego – problemy praktyczne >

Poza tym policzyliśmy o ile wzrosły dochody z PIT. Wzrost bierze się z wyższych płac, które cały czas rosną przy malejącym bezrobociu. To znaczy, że jeden z największych pracodawców, jakim jest samorząd, musi więcej płacić swoim pracownikom. To zwiększyło dochody z PIT, ale musieliśmy najpierw te pensje wypłacić.

Porównaj: Samorządy alarmują: Stan finansów bliski krytycznego

Rosną też ceny kupowanych przez nas usług, musimy więc więcej zapłacić naszym usługodawcom, żeby przełożyło się to na wzrost podatku PIT, w którym mamy udział. Pieniądze zostały wydane, a należy podkreślić, że nie ma wolnych środków w samorządach z tytułu wzrostu ściągalności podatków. To wprowadzanie opinii publicznej w błąd.

Czytaj w LEX: Przedsięwzięcia, które mogą być realizowane w ramach funduszu sołeckiego >

Zwolnienie młodych z PIT, obniżenie dolnej stawki podatku o 1 punkt procentowy oraz podwyższenie kwoty wolnej od podatku również przekłada się na ubytek w naszych dochodach. To kwota ok. 6,6 mld zł rocznie w skali całego kraju. Będziemy walczyli, żeby było to zrekompensowane. Ale dlaczego rząd nie ograniczy stawki podatku VAT? Zmienia się stawki podatku PIT, a VAT zostaje na tym samym poziomie, bo to uderzyłoby bezpośrednio w budżet, którym dysponuje rząd. Uszczuplenie wpływów z udziału w podatku PIT w połowie zostanie przerzucone na samorząd.  Dobrze, że część tych pieniędzy zostanie w kieszeniach Polaków, dzięki rządowym programom i ulgom, ale dlaczego dzieje się to bez udziału i opinii samorządów? Dlaczego nie rekompensuje się strat, a nakłada dodatkowe zadania? To mordowanie samorządu – bo skala tego zjawiska jest niespotykana i duża część gmin i miast nie będzie mogła uchwalić budżetów, w których nie można wpisać wydatków bieżących wyższych niż dochody bieżące. 

Co dalej z projektem ustawy o wynagrodzeniach samorządowców?

Nasz projekt został przekazany do Zespołu ds. Administracji Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Myślę, że komisja się nim zajęła. Jednak ślad po tym projekcie zaginął. Wygląda na to, że nie będzie to wykorzystane do poprawy dramatycznej patologii, jaka ma miejsce w przypadku wynagrodzeń osób sprawujących funkcje z wyboru.

Czy idea raportów o stanie JST, Pana zdaniem, sprawdziła się – czy faktycznie były w nich informacje o problemach samorządów, czy były, jak niektórzy twierdzą, laurkami dla włodarzy?

- W Gliwicach pierwszy raport o stanie miasta został przygotowany w 1994 roku, potem regularnie na koniec każdej kadencji takie dokumenty były przedstawiane. Dodatkowo w trakcie roku były aktualizacje. W gminach, gdzie tych praktyk nie było, mogą być dyskusje, co powinno w raporcie być. Uważam, że funkcjonujące już raporty powinny być wskazywane jako dobra praktyka. Ich zawartość mogłaby być zgodna z oczekiwaniami mieszkańców, natomiast wprowadzanie szczegółowych przepisów ustawowych regulujących wewnętrzne funkcjonowanie samorządu to przeregulowanie.

Czytaj w LEX: Raport o stanie jst - istota, zakres i przygotowanie >

W kontekście ostatniego pozwu Piły przeciwko Skarbowi Państwa o zwrot środków na zadania zlecone - w jakim kierunku to dalej pójdzie, czy samorządy idą na wojnę z rządem? Cel jest słuszny, ale czy są szanse żeby środki odzyskać na drodze pozwów sądowych?

- Myślę, że szanse są.  Przekazywanie zadań bez zapewnienia środków to domena nie tylko tego rządu, ale również poprzednich. Problemem może być udokumentowanie tych wydatków. W samych sprawozdaniach nie możemy wykazać rzeczywistych kosztów realizacji zadań zleconych, bo nie zostałyby one przyjęte. Z nich więc wynika, że wszystko jest w samorządzie w tym zakresie w porządku.  Jednak po przeliczeniu może się okazać, że zdarzają się absurdy typu - pracownik zarabia  poniżej pensji minimalnej. A koszty samorządowych pracodawców są znacznie większe niż wynosi płaca minimalna, tylko dotacje są tak małe, że nie starczają na wynagrodzenia pracowników.

Czytaj też: Nowa ulga w PIT nie obniży kosztów zatrudnienia ludzi młodych