Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej w liście do unijnych przywódców podkreślił, że każde odroczenie rozmów w sprawie budżetu moze spowodować problemy praktyczne i polityczne i zagrozić kontynuacji obecnych oraz uruchomieniu nowych programów i polityk.

Jego zdaniem negocjacje te należą do najtrudniejszych, z jakimi UE musi się zmierzyć. Do zbliżenia stanowisk ws. budżetu nie doprowadziły negocjacje fińskiej prezydencji.

 


Czytaj też: Na co pieniądze unijne w nowej perspektywie? Trwają konsultacje założeń Umowy Partnerstwa

Czego chcą państwa UE w budżecie 2021-2027?

W sporze po jednej stronie są płatnicy netto, czyli kraje, które więcej wpłacają do unijnego budżetu, niż z niego wypłacają, z Niemcami, Holandią, Danią i Finlandią na czele. Państwa te chciałyby, aby limit wydatków na następne siedem lat odpowiadał ok. 1 proc. połączonego dochodu narodowego brutto (DNB) 27 państw członkowskich.

Po drugiej stronie jest licząca 17 państw grupa tzw. przyjaciół polityki spójności, która sprzeciwia się cięciom wskazując, że różnice w rozwoju pomiędzy poszczególnymi regionami w UE są tak duże, że nie można zmniejszać wydatków na ten cel i ogólnie budżetu UE. W skład tej grupy, poza Polską, wchodzą: Bułgaria, Rumunia, Węgry, Czechy, Słowacja, Łotwa, Litwa, Estonia, Grecja, Chorwacja, Włochy, Portugalia, Malta, Cypr, Słowenia i Hiszpania.
kkż/pap