Wyścigi to przede wszystkim prestiż i emocje. W tegorocznej Wielkiej Warszawskiej o Puchar Prezydenta m.st. Warszawy pobiegną konie trzyletnie i starsze na dystansie 2600 metrów. Gonitwa posiada status Listed, uznany w świecie wyścigów międzynarodowy znak jakości. - Nie ma nic wspanialszego niż niedzielna wyprawa tramwajem przez całe miasto i słuchanie kolegów, którzy z gazetami w dłoniach, zastanawiają się, który konik wygra – mawiał inżynier Czesław Klisiński (1898-1985), znany warszawski miłośnik wyścigów, który przed wojną na starym torze na Polach Mokotowskich, a od sezonu 1939 na Służewcu, zostawił serce i połowę majątku. Chciał mieć nawet na grobie dwie podkowy, ale żona – tak samo mało wyrozumiała dla mężowskiego hobby, jak baronowa Krzeszowska z „Lalki” Bolesława Prusa - nie zgodziła się ostatecznie na realizację jego ostatniego przedśmiertnego życzenia.
Specyficzne przepisy
Konie mają swoje własne przepisy – ustawę z 18 stycznia 2001 r. o wyścigach konnych (tekst jedn. Dz. U. z 2020 r. poz. 1354). Reguluje ona zasady organizowania zawodów na terenie Polski. Obecnie odbywają się one na trzech torach - poza warszawskim Służewcem, jest jeszcze Wrocław i Sopot. Ustawodawca zdecydował się wyjaśnić precyzyjnie, czemu służą wyścigi konne. Wcale nie po to, aby dostarczać rozrywki bogatym dżentelmenom i wytwornym damom albo opróżniać kieszenie hazardzistów, ale – bardziej przyziemnie – zadaniem „publicznych prób koni” jest sprawdzanie stopnia ich dzielności celem wybrania odpowiedniego materiału zarodowego dla ulepszania rasy (art. 2 pkt 1-2 ustawy).
Ustawa reguluje też działalność Polskiego Klubu Wyścigów Konnych (PKWK), państwowej osoby prawnej, będącej pod nadzorem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, zarządzającej wyścigami. Klub ma swój statut, opiniuje też regulamin wyścigów, który wydaje minister. Aktualnie znajdziemy go w rozporządzeniu z 24 marca 2016 r. w sprawie regulaminu wyścigów konnych (Dz. U. z 2016 r. poz. 536).
Uczestnicy wyścigów podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej. Chodzi nie tylko o dżokejów, ale też kierowników stajen, właścicieli koni, trenerów, sędziów i lekarzy. Orzeka komisja techniczna, jako organ pierwszej instancji, a następnie – gdy ktoś się odwoła - komisja odwoławcza.
Sprawdź również książkę: Prawo ochrony zwierząt. Pojęcia, zasady, dylematy. >>
Najczęstsze zarzuty wobec dżokei i amazonek, to za duża waga ciała po wyścigu – co delikwenci tłumaczą z reguły dużą ilością wody wypitej na mecie już po samej gonitwie – oraz zbyt częste traktowanie konia batem. Zainteresowani jak wyścigi wyglądają niejako od kulis, mogą zagłębić się w lekturze publikowanych przez PKWK biuletynów, które zawierają orzeczenia, uchwały odpowiednich organów, oraz różne zestawienia statystyczne, w tym kwoty nagród, jakie poszczególne konie uzyskały na polskich torach (w 2024 r. wśród hodowców koni pełnej krwi angielskiej największy zarobek uzyskała istniejąca od 1857 r. Stadnina Koni Krasne – ponad 295 tysięcy złotych). Najlepszy trener – Maciej Jodłowski – zarobił zaś w zeszłym sezonie na polskich torach ponad 1,1 mln zł.
Skandal ze skróconym dystansem gonitwy
Sprawy wyścigowe trafiają też czasem na sądowe wokandy. Sądy zajmują się głównie sprawami prozaicznymi, jak np. odpowiednie szczepienie koni (wyrok WSA w Warszawie z 11 września 2019 r. IV SA/Wa 1780/19), ale niekiedy trafia się coś nadzwyczajnego. Pod koniec sierpnia 2022 r. na Służewcu doszło do kuriozalnej sytuacji, gdy w prestiżowej gonitwie „Nagroda St. Leger – L (kat. A)”, konie pobiegły na nieprawidłowym, skróconym dystansie. Wygrał ogier Night Tornado, należący m.in. do Roberta Traki. Zamiast jednak 2800 metrów, wierzchowce – jak się okazało po precyzyjnym mierzeniu przeprowadzonym kilka dni później – pokonały dystans o 61 metrów krótszy. Wyszło to przypadkowo przy mierzeniu czasu – PKWK stwierdziło, że jeden z mierzonych odcinków konie mogłyby przebiec zdecydowanie szybciej, niż to w rzeczywistości bywa (15,5 zamiast 25,8 sekundy). Efektem było unieważnienie gonitwy z powodu jej rozegrania na innym dystansie niż wcześniej ustalony. - Fakt, że żaden z uczestników gonitwy (trener, jeździec, właściciel oraz nikt spośród osób funkcyjnych sędziów) nie zauważył nieprawidłowości dystansu w mającej się odbyć gonitwie, nie znaczy, że wszyscy zaakceptowali jej inne, niż pierwotnie ustalone, warunki. Nawet jednak, gdyby taka akceptacja miała miejsce (szczególnie już po rozegraniu wyścigu) nie wpływa to i tak na sposób postępowania Komisji Technicznej – stwierdziła Komisja Odwoławcza, stojąc na stanowisku: „twarde prawo, ale prawo”.
Robert Traka, współwłaściciel ogiera-zwycięzcy, nie poddał się jednak. Sprawa unieważnienia gonitwy z 2022 r. trafiła na sądową wokandę, ciągnie się już trzy lata i jeszcze potrwa co najmniej kilka kolejnych miesięcy. NSA stwierdził, że skarga nie podlega odrzuceniu jako niedopuszczalna, ale powinna być zbadana merytorycznie (postanowienie z 9 września br., II GZ 622/25), dlatego WSA w Warszawie pochyli się nad nią jeszcze raz.
Stanowiska też rozpalają emocje
Inna emocjonalna i prestiżowa sprawa to personalia. WSA w Warszawie (wyrok z 24 czerwca br., VI SA/Wa 2888/24) uznał, że np. zarządzenie prezesa PKWK powołujące komisje techniczne i sędziów podlega kontroli sądowej, w dodatku – jako mocno uznaniowe – powinno być dokładnie uzasadniane, a interes prawny w jego zaskarżeniu ma również osoba, której nie wpisano na sędziowską listę. Stanowi bowiem „inny akt lub czynność z zakresu administracji publicznej” na podstawie art. 3 par. 2 pkt 4 ustawy z 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (tekst jedn. Dz. U. z 2024 r. poz. 935). W sprawie chodziło o skargę Alicji Zawgorodnej, znanej działaczki społecznej, która – mimo posiadania od 2008 roku licencji sędziego wyścigowego - nie została powołana na kolejny sezon na tor w Sopocie. PKWK tłumaczył, że w poprzednim sezonie sędzia dopuściła do startu we Wrocławiu-Partynicach dżokeja bez ważnych badań. WSA uchylił zarządzenie prezesa PKWK, gdyż uznał, że – jako uznaniowe – nie ma uzasadnienia, dlaczego podjęto akurat taką decyzję. Zawgorodna wygrała też analogiczną sprawę, dotyczącą powołania sędziów w Warszawie i Wrocławiu. Oba wyroki nie są jeszcze prawomocne.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.











