Patrycja Rojek-Socha: Rozwód kojarzy się z długotrwałą batalią przed sądem, zbieraniem dowodów na jeszcze małżonka, dowodów na wydatki. Tak nie musi być?

Agnieszka Zemke-Górecka: Coraz więcej osób decyduje się na mediację, także w sprawach rozwodowych. Zdają sobie bowiem sprawę z tego, że w ten sposób mogą ustalić wszystko zdecydowanie szybciej. I o ile sąd nie zbliża stanowisk, bo w sądzie każdy prezentuje swoje przeciwstawne racje i przedstawia dowody na daną okoliczność, o tyle w mediacji strony ukazują swój punkt widzenia i emocje z tym związane. Każdy ma możliwość wypowiedzenia się.

Czytaj: Po koronawirusie czeka nas plaga rozwodów>>
 

To pomaga - mówiąc kolokwialnie - w rozładowaniu emocji? 

Tak, bo czasem polega to na wyrzuceniu z siebie wszystkiego co utrudnia dialog, pozbycia się emocji, które stanowią barierę w komunikacji. W sądzie sprawa jest na wokandzie przez określony czas i strony są - można powiedzieć - limitowane tym czasem, natomiast u mediatora tego nie ma. Mediator ma obowiązek wysłuchać ich tak długo jak długo będzie to potrzebne do stworzenia pola mediacyjnego. W niektórych przypadkach jest to pół godziny, w niektórych trzy.

Słuchania? 

Więcej, mówimy o aktywnym słuchaniu. Czasami warto milczeć, czasami warto zadać pytanie, czy zwrócić uwagę na kwestie, które umykają z pola widzenia np. drugiego małżonka. Jest to ciągle dyskusja. Strony czują się równe wobec siebie i nie są procesowo zmuszane do antagonizowania swoich stanowisk. 

Czy mimo epidemii koronawirusa, takie sprawy do mediatorów wpływają?

Pandemia spowodowała wzrost liczby spraw rozwodowych, ale przez to, że funkcjonowanie sądów zostało spowolnione, małżonkowie zaczęli poszukiwać sposobu ułatwiającego ich rozstanie. Okazało się, że mediacja jest tym rozwiązaniem. Rozsądek podpowiada ustalenie wszelkich kwestii u mediatora. Mogę wskazać przypadek osób, które zgłosiły się po poradę prawną w przedmiocie rozwodu i spraw okołorozwodowych. Początkowo wydawało się że, sprawa od razu trafi do sądu, ale po rozmowie zainteresowani przystali na mediację. Jedna ze spraw okołorozwodowych była już mediowana i strony doszły do porozumienia w zakresie alimentów, wskazówek co do regulacji kwestii rodzicielskiej, miejsca pobytu dziecka, sprawowania pieczy po rozwodzie. Wreszcie strony porozumiały się co do tego jak się chcą rozwieść. Po takiej mediacji, do sądu wpłynie pozew, na podstawie którego będzie można zakończyć wszystko na jednej rozprawie. 

Czytaj: 
Rodzice utrudniają sobie kontakty z dziećmi "na koronowirusa" - MS grozi im palcem>>

W czasach koronawirusa zaczyna się wojna o alimenty>>

Sądy również dostrzegają zalety mediacji? 

Tak. Wcześniej to była średnio jedna sprawa miesięcznie, teraz - tylko w ciągu jednego tygodnia wpłynęło do mnie 11 spraw do mediacji. I oczywiście są to różnorodne kwestie. Cieszy mnie, że rosnące akta na sądowym biurku wzmacniają rolę mediacji jako alternatywy dla rozwiązania sporu, wobec niemożności stosowania jurysdykcji. Ważne jest też to, że żadna ze stron nie sprzeciwia się, chcą rozmawiać. Gotowe są również na mediacje online.

Walory mediacji w sprawach rozwodowych? 

Sami małżonkowie decydują o tym jakie będą ich losy, ale przede wszystkim jakie będą losy ich dzieci. Przy mediacji strony wypracowują konsensus choć czasami wymaga to czasu, wysłuchania dlaczego jedna ze stron nie chce pójść na ustępstwa, ustalenia czego oczekuje itp. To wszystko można wypracować. Kwestią bardzo trudną jest ustalenie alimentów. Bo w grę wchodzi argument: "przecież moje dziecko może mieć lepsze życie, jeśli nas zostawiłeś, powinieneś zapłacić więcej". A to nie jest tak. Bo trzeba odnieść się i do tego na jakiej stopie małżonkowie żyli przed rozpadem ich związku i do rzeczywistych potrzeb dzieci. Jedno dziecko chodzi do publicznej szkoły, inne do prywatnej. Jedno ubiera się w markowe rzeczy, inne nie. Rodzice, z którymi dzieci zostają, chcą im jakoś wynagrodzić rozwód, także dając maksymalne zabezpieczenie, i to na przyszłość. I dlatego kolejną zaletą mediacji jest możliwość wypracowania porozumienia rodzicielskiego. Tego nie wypracowuje się w sądzie, bo w sądzie tak naprawdę realizowane są kwestie wynikające z ustawy. Z porozumienia rodzicielskiego, wypracowanego podczas mediacji mogą natomiast wynikać takie dżentelmeńskie uzgodnienia pomiędzy małżonkami.

 

Cena promocyjna: 99 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 69.3 zł


To znaczy? 

Przykład: "Płacę tyle a tyle alimentów, ale jeśli dziecko wyjedzie na zieloną szkołę albo kolonie, dokładam się w połowie"; "dziecko ma mieć leczenie ortodontyczne, pokryję połowę jego kosztów". To też może dotyczyć kontaktów, a ten problem bardzo mocno nasilił nam się w czasie epidemii, choćby w kontekście medyków czy służb. Wiadomo, osoby te pracowały w inny sposób, często na podstawie grafików ustalanych niemal z dnia na dzień. W takiej sytuacji trudno dotrzymywać wcześniejszych ustaleń dotyczących spotkań z dzieckiem. Porozumienie rodzicielskie umożliwia tutaj większą elastyczność. Może ono także objąć takie kwestie jak możliwość rozmawiania na skype czy przez telefon. Niweluje też spory związane z przyszłością dziecka, studiami, sposobem spędzania czasu.

Podział majątku jest w ten sposób możliwy? 

Bardzo często te mediacje rozszerzają się na podział majątku. Np. mąż zdradził żonę i nie chce orzeczenia winy bo obawia się obowiązku alimentacyjnego wobec żony. Żona proponuje zatem, że zgodzi się na nieorzekanie o winie, jeśli dostanie pół mieszkania, on proponuje że może połowę przepisać, ale na dzieci. Są negocjacje i dochodzi do porozumienia. Mediacja rozszerza bowiem możliwość ustaleń także o kwestie, które wymagałyby kolejnego wniosku do sądu. Oczywiście tu istotna jest też wiedza pełnomocnika, który powinien rozszerzyć powództwo. Bo jeśli jest zgodny podział majątku, to sąd może to przy sprawie rozwodowej zaakceptować, ale musi być formalnie rozszerzone powództwo. 

 

A może w takiej sytuacji ułatwieniem mogłaby być umowa notarialna, dotycząca podziału majątku, podpisana przed rozwodem?

Tak też oczywiście może być, bo ugoda mediacyjna stanowić będzie podstawę ustaleń Sądu. Taki spór ukazuje jednocześnie, jak ważny jest pełnomocnik w mediacji. Przy wykorzystaniu jego wiedzy prawniczej i doświadczenia w tego typu sprawach, może wszystkie te kwestie zakończyć w jednym postępowaniu sądowym i to zdecydowanie taniej, niż gdyby został w to jeszcze włączony notariusz. Za 600 zł - koszt pozwu za rozwód, przy dołączonym do tego zgodnym wniosku o podział majątku, można się rozstać, ustalić alimenty, kontakty z dzieckiem, miejsce pobytu dziecka i podział majątku. Pełnomocnik profesjonalny będzie wiedział jakie tematy poruszyć w ramach mediacji, by te kwestie rozwiązać. Bywa też tak, że jedna ze stron zgadza się na rezygnację z orzeczenia winy jeśli zostaną uregulowane kwestie podziału majątku, a po podpisaniu umowy u notariusza, w sądzie twierdzi że na nic się nie zgadzała i domaga się orzeczenia winy. Tam gdzie jest rozwód z podziałem majątku niezbędny jest w mojej ocenie udział adwokata, bo dzięki temu można uniknąć wyżek wskazanej sytuacji.

Czytaj: Wrąbel: Na rozwód po koronawirusie trzeba będzie poczekać, mediacja może pomóc>>

Czyli pełnomocnik i mediator? 

Mediator może zrobić bardzo wiele, adwokat mediator ma dodatkowo przywileje związane z wiedzą prawniczą, umiejętnością występowania w sądzie, budowania porozumienia mediacyjnego w sposób pożądany przez sąd. Wniosek o podział majątku wspólnego powinien być profesjonalnie przygotowany przez pełnomocnika, bo wtedy będzie zawierał informacje, które są niezbędne, np. Składniki majątku, ich wartość, sposób podziału, obowiązek spłat i dopłat. Psycholog czy socjolog może mieć trudności z prawidłowym zakwalifikowaniem tych kwestii. Takich problemów nie będzie miał adwokat mediator.

Z kolei prawnicy potrzebują umiejętności miękkich? 

Oczywiście. Dlatego nasi adwokaci szkolą się i to bardzo chętnie z umiejętności miękkich. Takie szkolenia cieszą się ogromnym zainteresowaniem.

Jeśli chodzi o rozwój kancelarii, to powinien on iść w kierunku rozszerzania obszaru działania - nie tylko sprawy sądowe ale też mediacja? Wiem, że powstają już firmy, które np. w rozwodach taką kompleksową opiekę gwarantują.

Jest tylko kilka takich podmiotów, zazwyczaj wzorowane na tych, które działają w Stanach Zjednoczonych. Przy czym za oceanem jest to zespół osób, który pracuje ze sobą stale. Na polskim rynku odbywa się to na zasadzie doraźnej współpracy z adwokatem, radcą prawnym czy też mediatorem w sytuacji jak już pojawi się klient takiego podmiotu. Moje wątpliwości budzą i stawki, które są wysokie, i kwestie samych mediatorów. Współpracują oni bowiem z daną firmą, która podpisała umowę na kompleksowe załatwienie sprawy rozwodowej z konkretną osobą - jedną ze stron, która opłaca obsługę. Czy to nie uderza w obiektywizm mediatora, który przecież ma działać na rzecz rozwiązania sporu obu stron? Zresztą miałam taki przykład we własnej praktyce: mężczyzna, który trafił do takiej mediacji powiedział, że nie był wysłuchiwany. Jedyne, z czym się spotkał to forsowanie stanowiska jego jeszcze żony, która była klientką takiej firmy. 

A jak to powinno wyglądać?  

Powiem na przykładzie mojej kancelarii. Jeśli jestem pełnomocnikiem danej osoby, nie prowadzimy mediacji w naszej kancelarii, mimo że osoby z którymi współpracuję są mediatorami. Możemy polecić innych. Trzeba zawsze myśleć i o drugiej stronie. Siłą takich firm czy fundacji jest to, że strona czuje się zaopiekowana - nie musi szukać adwokata, mediatora, psychologa. Ale to też oznacza wyższe koszty. Bywa też tak, że przychodzi do nas osoba prosząc jedynie o przeprowadzenie mediacji z partnerem. I tak się dzieje. 

Rola mediacji wzrasta? 

W mojej ocenie to metoda rozwiązywania sporów coraz częściej używana w działalności adwokatów. Cieszę się z tego, że adwokaci mediatorzy doskonalą się w zakresie posiadanych umiejętności. Dzięki temu, chociaż potrafimy spisać każdą ugodę, to wiemy, jak umiejętnie doprowadzić do jej podpisania. 

Czy są jakieś zagrożenia, jeśli chodzi o mediacje w rozwodach?

Zagrożeniem jest niewykorzystywanie umiejętności miękkich, przygotowywanie rozwiązań własnych zamiast rozwiązań przedstawianych przez strony i limitowanie czasu mediacji. A przecież to musi być porozumienie obu stron, wypracowane przez nie, przy udziale bezstronnego mediatora.