O tym, że jest źle mówią i prawnicy i sędziowie. Dowody na to łatwo też znaleźć na portalach społecznościowych, gdzie rodzice wprost wymieniają się "pomysłami" na to jak "nie oddać" dziecka "na weekend" do byłej lub byłego partnera. Podobnie jest ze świętami, także Wielkanocą. Wielu rodziców ma uregulowane, że święta dzieci spędzają raz u jednego, raz u drugiego z nich, a bywa, że czas ten jest równo dzielony. Problem też w tym, że o ile kontakty "na żywo" są w jakiś sposób uregulowane o tyle telefoniczne i online bardzo rzadko. - Teraz, niemal z dnia dzień, jeden z nich pod hasłem COVID-19, zostaje niemal całkowicie odcięty - mówią rozmówcy portalu. 

 


Ministerstwo Sprawiedliwości by ratować sytuację wydało stanowisko, w którym podkreśliło, że obowiązują wszystkie postanowienia sądów w zakresie kontaktów i to zarówno prawomocne, jak i nieprawomocne, lecz natychmiast wykonalne, wydane w trybie zabezpieczenia. Wytyczne, wytycznymi - szkopuł w tym, że praktycznie nie ma możliwości ich wyegzekwowania - odpowiadają prawnicy. 

Ministerstwo grozi uderzeniem po kieszeni

Resort sprawiedliwości w swoim stanowisku przypomina, że brak realizacji kontaktów może prowadzić do wszczęcia odpowiedniego postępowania, a następnie nakazania zapłaty określonej sumy pieniężnej na podstawie przepisów art. 598[15] , art.598[16] i art. 598[22] Kodeksu postępowania cywilnego.

Czytaj: Koronawirus nie wystarczy, by odciąć rodzica od dziecka>>

O co chodzi? Jeżeli osoba, pod której pieczą dziecko pozostaje, nie wykonuje albo niewłaściwie wykonuje obowiązki wynikające z orzeczenia albo z ugody zawartej przed sądem lub przed mediatorem w przedmiocie kontaktów, sąd opiekuńczy, uwzględniając jej sytuację majątkową może zagrozić jej nakazaniem zapłaty na rzecz osoby uprawnionej do kontaktu z dzieckiem. Chodzi o określoną kwotą za każdy kontakt. Gdy to nie pomoże, sąd ma możliwość nakazać zapłatę tej kwoty.

MS dodaje przy tym, że odmowa wykonania orzeczenia sądu może wynikać jedynie z zakazów, wynikających z zastosowanej kwarantanny.  Budzi to jednak duże wątpliwości, nawet wśród tych prawników, którzy wprost mówią o tym, że kwestia alienacji rodzicielskiej wymaga zdecydowanych rozwiązań. 

- W mojej ocenie stanowisko Ministerstwa Sprawiedliwości, że wszystkie orzeczenia dotyczące kontaktów powinny być wykonywane, a odmowa wykonania może wynikać jedynie z zakazów związanych z kwarantanną, jest zbyt daleko idące i dające przyzwolenie na wykonywanie orzeczeń w sposób automatyczny, bez wglądu zarówno na sytuację rodzica, jak i dziecka - mówi adwokat Monika Sokołowska. To z kolei - jak dodaje - może prowadzić do sytuacji, w których dzieci są przekazywane drugiemu rodzicowi, nawet jeśli istnieje ryzyko, że taki kontakt negatywnie wpłynie albo na ich zdrowie, albo jest zagrożeniem dla osób, np. dziadków, z którymi mieszkają. 

Czytaj: Dłużnicy alimentacyjni też wykorzystują koronawirusa>>
 

Sytuacja nadzwyczajna, wymaga szczególnego podejścia

Adwokatka podkreśla, że w takich sytuacjach najważniejszy jest zdrowy rozsądek. - Ja również nie jestem zwolenniczką nieuzasadnionego ograniczania takich kontaktów, ponadto orzeczenia sądowe należy respektować, o ile to tylko w obecnej sytuacji możliwe. Zgadzam się również, że wszystkie orzeczenia obowiązują i co do zasady powinny być wykonywane. Tym niemniej ograniczenie ich wykonywania jedynie do sytuacji, w której zastosowana jest kwarantanna, jest moim zdaniem, zbyt wąskie i nie obejmujące całego spektrum, które przemawiałoby za czasowym zaniechaniem kontaktu w osobistej formie - mówi. 

Wtóruje jej adwokat Robert Ofiara. Jak mówi, to kwestia oceny ryzyka, która powinna być rozpatrywana przez rodziców wspólnie.  - Ryzyko zawsze istnieje i rodzice powinni ocenić jak duże. Kierując się dobrem i bezpieczeństwem dziecka. Jeśli na tyle duże, że jest większe niż to dobro - w rozumieniu prawa do kontaktu z obojgiem rodziców, no to kontakt powinien zostać zmieniony. Ale nie przez odcięcie - mówi. 

I dodaje, że w takiej sytuacji dziecko powinno mieć jasny komunikat, dlaczego nie będzie się spotykać z rodzice, kiedy to się zmieni i czy może w jakiś inny sposób się z nim kontaktować. 

Sąd pilnie nie rozpatrzy, a powinien

Kolejnym problemem - na który zwracają uwagę rozmówcy Prawo.pl, jest sama kwestia wyegzekwowania realizacji kontaktów, trudna nawet w normalnych czasach. O tym jak bardzo, świadczy fakt, że od dłuższego czasu środowiska prawnicze, ale też kuratorzy i obrońcy praw dziecka postulują wprowadzenie kar za uporczywą alienację rodzicielską. Taki przepis - kara grzywny, ograniczenia wolności znalazł się nawet w propozycji noweli, która miała też wprowadzić alimenty natychmiastowe. Ostatecznie MS się z niego wycofało. Jeszcze w styczniu informowało jednak portal Prawo.pl, że sprawę analizuje. 

 

Trwają też prace nad projektem senackim - noweli trzech kodeksów: rodzinnego, cywilnego i karnego. Zgodnie z tą propozycją, w przypadku braku porozumienia między rodzicami sąd, uwzględniając prawo dziecka do wychowania przez oboje mógłby powierzyć im wykonywanie władzy rodzicielskiej naprzemiennie. Senat (druk 63)  proponuje też, by za utrudnianie lub uniemożliwia wykonanie kontaktów lub sprawowania opieki nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny groziło nawet do dwóch lat więzieniaA jeśli dziecko - w efekcie targnie się na swoje życie - nawet do 12 lat. 

- Czy i kiedy zmienią się przepisy, nie wiadomo. Teraz sytuacja jest taka, że sprawy dotyczące realizacji kontaktów nie znalazły się nawet w katalogu spraw pilnych, czyli takich, które sądy mimo zagrożenia koronawirusem i ograniczenia pracy, muszą rozpoznawać - wskazują prawnicy.  

I dodają, że nie końca pomoże to, że prezes sądu może zakwalifikować określoną sprawę do rozpoznania, jako pilną (art. 14 a, ust. 6 tarczy antykryzysowej) jeśli jej nierozpoznanie może wpływać na zdrowie lub życie danej osoby. - Pozostaje pytanie, czy w takim wniosku o zabezpieczenie kontaktów będziemy potrafili uargumentować, że odcięcie dziecka od rodziców w czasie epidemii spowodowało niebezpieczeństwo dla jego życia albo zdrowia. To wymaga przemyślenia, argumentacji i świadomości także po stronie sędziów. Tej perspektywy, że dziecko ma prawo by być wychowywane przez obydwoje rodziców i każdy ma obowiązek dążyć do tego, żeby tak właśnie było - mówi mecenas Ofiara. Zastrzegając, że nie chodzi oczywiście o sytuacje skrajne, w których przewija się choćby przemoc w rodzinie. 

 

Kwarantanna? Kuratorzy nie mają informacji 

Z interpretacją zaleceń ministerstwa mają też problem kuratorzy, bo jak podkreślają na przeszkodzie w realizacji kontaktów rodzica z ich udziałem, stoją i ogólne restrykcje i zarządzenia poszczególnych prezesów sądów (zresztą po zaleceniach MS) dotyczące ograniczenia do minimum pracy w terenie. A przypomnijmy - takie kontakty, choć co do zasady powinny być narzędziem do sprawdzenia czy rodzic może spotykać się sam na sam ze swoim dzieckiem, są od dłuższego czasu traktowane jako jedyna szansa na takie spotkania. Efekt - kurator często towarzyszy im przez wiele lat.   

- Problemów, z którymi spotykamy się na co dzień, jest dużo. Jako kuratorzy nie posiadamy żadnej wiedzy, czy ktoś jest objęty kwarantanną czy też nie, czy choruje. Nie mamy dostępu do takich informacji. Kolejnym problemem jest to, iż połowa kontaktów z udziałem kuratora odbywała się - z różnych powodów, w tym przede wszystkim z uwagi na treść orzeczenia - poza miejscem zamieszkania stron. Czyli w parkach, na placach zabaw, w galeriach czy np. na basenie lub w innych miejscach rekreacyjnych - mówi kurator Magdalena Huzar. 

Sporym utrudnieniem są też restrykcje dotyczące choćby odległości, która podczas takiego kontaktu powinna być zachowana. - Normalnie staramy się uczestniczyć w nich non stop aby zapewnić bezpieczeństwo dziecku czy nawet po to, by zapobiegać wciąganiu go w konflikt między rodzicami. Tak jest np. w sytuacji jeśli rodzic zaczyna coś mówić na drugiego. Podczas takiego kontaktu musimy być blisko, obecnie sobie nie wyobrażam jak miałoby to wyglądać przy konieczności zachowania odległości 2 metrów - mówi kurator. 

W tej sprawie do resortu wystąpiło prezydium KNSZZ "Ad Rem" z siedzibą we Wrocławiu, prosząc o pilne przesłanie wytycznych o sposobie wykonania tych kontaktów. - Wytyczne te są o tyle istotne, że aktualnie obowiązujące przepisy rozporządzeń związanych z epidemią znacząco zaostrzyły możliwości i formy kontaktów międzyludzkich. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że samo poruszanie się po przestrzeni publicznej, a w tym spacery co do zasady są zakazane, a kontakty orzekane są bardzo często poza miejscem zamieszkania stron - wskazuje związek. 

Czytaj: Alienacja rodzicielska staje się plagą - MS analizuje zjawisko utrudniania kontaktów>>

Sposoby są - potrzebne chęci

Kuratorka Magdalena Huzar wskazuje równocześnie, że w jej ocenie - w tym momencie - nie ma możliwości realizowania takich kontaktów. - Nie mamy środków ochrony osobistej, a jeśli są - to powiedzmy wprost - bardzo skąpe. Kontaktów, gdyby miały się odbywać, jest dużo, a ograniczono też możliwość poruszania się. Może powinny być wydawane pilne decyzje dotyczące zamiany ich na kontakt telefoniczny czy przez komunikatory. Należy też apelować do rodziców i wskazywać im, iż kontakt dziecka z drugim rodzicem jest jego prawem i niewątpliwie jest mu potrzebny - mówi. 

Także adwokaci podkreślają, że rodzice powinni szukać rozwiązań i proponować inny sposób kontaktu z dzieckiem. - Powtarzam to, że jeśli rodzic nie wykonuje tego obowiązku, to jest to naruszaniem prawidłowego sposobu wykonywania władzy rodzicielskiej. A to z kolei jest podstawą do rozstrzygnięć sądów, które za jakiś czas będą analizować te sprawy, z uwzględnieniem obecnego stanu faktycznego - mówi mecenas Ofiara. 

Zaznacza równocześnie, że alienowany rodzic nie może być bierny. - Później będzie musiał wykazać przed sądem, że np. proponował alternatywne rozwiązania. Choćby możliwość kontaktu online - wskazuje. 

Konsekwencje za utrudnianie? Niekoniecznie

Pozostaje pytanie, czy po koronawirusie, będzie możliwość wyciągnięcia wobec matki lub ojca, którzy ograniczali kontakty konsekwencji. - Na przykład poprzez zagrożenie zasądzeniem określonej sumy pieniężnej za brak realizacji kontaktów bądź – dalej idące – jak ograniczenie władzy rodzicielskiej, np. poprzez nadzór kuratora? Odpowiem jak mitologiczna wyrocznia pytyjska – i tak i nie. To zależy od tego, na ile realne, zdroworozsądkowo uzasadnione były obawy np. matki, którymi kierowała się, podejmując decyzję o braku kontaktów - wskazuje adwokat Joanna Hetman-Krajewska. 

 


I dodaje, że jeśli chodziło np. o spotkania z ojcem-lekarzem, pracującym w szpitalu czy pracownikiem sieci sklepów, to raczej jest to mało prawdopodobne. - Wprowadzane są coraz większe restrykcje, w tym związane z wychodzeniem na zewnątrz, sąd zaś w każdym przypadku będzie kierował się zasadą naczelną prawa rodzinnego, czyli zasadą dobra dziecka. Rozpatrywanie takiej sprawy nie będzie zatem oderwane od okoliczności faktycznych oraz od obostrzeń prawnych, które aktualnie obowiązują - dodaje adwokat Monika Sokołowska. Wskazując, sąd będzie musiał również rozpatrzeć, czy i jakie inne formy kontaktu były proponowane i z jakich względów nie doszło do porozumienia rodzicielskiego w tym zakresie.