Ogłoszony przez rząd RP plan gospodarczy zwany Polskim Ładem znany jest z ogólnych założeń oraz udostępnionego projektu tzw. ustawy podatkowej. Niewiele szczegółów ujawniono, ale część planu jest już czytelna i nie są to dla wszystkich dobre wieści. Zdumiewa, iż szkieletem programu gospodarczego nie jest rozwój gospodarki, ani tym bardziej jakakolwiek próba stawienia czoła wyzwaniom makroekonomicznym przed jakimi postawi nas choćby transformacja energetyczna i dekarbonizacja – dwa megatrendy, które w UE nabierają nieodwracalnego tempa. Polski Ład nie zajmuje się gospodarką, nie tworzy rozwiązań o sumie dodatniej. Polega niemal w całości na gigantycznej redystrybucji dochodów obywateli i w tym sensie oby był tylko grą o sumie zerowej. Bo wiele wskazuje, że może być to suma ujemna.

Czytaj w LEX: Polski Ład - zmiany w podatkach >

 

Polski Ład uderza w przedsiębiorców

Od razu zaznaczam, że nie uważam za kontrowersyjną reformy systemu podatkowego, która zwiększa progresywność opodatkowania lub wprowadza w końcu jakąś sensowną kwotę wolną od podatku. Rzecz w tym, że za tym słusznym gestem wobec większości obywateli stoi niebywale ostre i gospodarczo nieuzasadnione uderzenie w polskich przedsiębiorców oraz samorządy. Samorządy – ponieważ są finansowane w istotnej części z udziału w PIT podatników zamieszkałych na ich terenie. Przez podwyższenie kwoty wolnej ta część przychodów gmin gwałtownie się skurczy o prawie 14 mld zł rocznie (według rządowej oceny skutków regulacji). Ci sami podatnicy ostatecznie zapłacą jednak już od pierwszej złotówki uzyskanego dochodu 7,75 proc. efektywnego podatku w postaci nieodliczalnej od podatku składki zdrowotnej ZUS, ale w tym już gmina nie partycypuje. Nie przewidziano żadnych działań osłonowych czy kompensacyjnych dla samorządów.

Zobacz również:

Polak w zagranicznej spółce zmusi ją do... płacenia podatków w Polsce >>

Resort finansów chce z dnia na dzień ograniczyć amortyzację >>

 

Z przedsiębiorcami jest równie źle. Rząd nie ma odwagi zmierzyć się z podwyżką nominalnej stawki CIT, albo wprowadzeniem dodatkowego progu PIT. Woli udawać, że 9-proc. składka zdrowotna bez limitu i bez prawa odliczenia to nie podatek, dzięki czemu podatki się u nas jedynie obniża, a w publicznych mediach trwa festyn pt. „Historyczna obniżka podatków”. To gruba i oczywista manipulacja, której skutki makrogospodarcze będą fatalne. Po raz kolejny bowiem (m.in. po wprowadzeniu od początku 2021 r. opodatkowania CIT-em spółek komandytowych) zmiany regulacyjne omijają szerokim łukiem zagranicznych inwestorów w Polsce, uderzając niemal wyłącznie w polski kapitał. Spółka z o.o. zagranicznego koncernu odczuje „Podatkowe fair play” (w ten sposób Minister Finansów parafrazuje Polski Ład) jedynie po wzroście kosztów wynagrodzeń swoich lepiej zarabiających pracowników, ale dochód uzyskiwany przez inwestora pozostanie opodatkowany bez zmian. Tymczasem właściciele polskich firm rodzinnych, spółek osobowych, jednoosobowych spółek z o.o. i jednoosobowych działalności gospodarczych zapłacą dodatkowe 9 punktów procentowych od dochodu.


Polski Ład przyniesie zwiększenie efektywnego obciążenia przedsiębiorców

Na poziomie szczegółowych rozwiązań przewidzianych w projekcie rysuje się zaiste szczelna koncepcja zwiększenia efektywnego obciążenia przedsiębiorców. Podstawą naliczania 9-proc. składki zdrowotnej będą rzeczywiste dochody podatnika, niezależnie czy opodatkowany jest na zasadach ogólnych, liniowo, w reżimie ulgi IP Box lub innych ulg podatkowych, albo otrzymuje wynagrodzenie z tytułu funkcji w zarządzie spółki. Rzeczywistym dochodem jest w tym wypadku dochód ustalony dla celów PIT, po odjęciu składek na ZUS (innych niż zdrowotne), o ile nie były wcześniej zaliczone do kosztów podatkowych. Jednak w wypadku straty, podstawą naliczania składki będzie wynagrodzenie minimalne obowiązujące na dzień 1 stycznia danego roku. W trakcie roku trzeba będzie płacić składkę zdrowotną od dochodu ustalanego narastająco w kolejnych miesiącach. Roczne rozliczenie składki ma następować po zakończeniu roku.

 

Dla przypomnienia, dziś przedsiębiorcy płacą na ogół zryczałtowaną składkę zdrowotną w wysokości 382 zł miesięcznie (9 proc. od trzech czwartych średniej krajowej w sektorze przedsiębiorstw za IV kwartał ostatniego roku), a kwota ta jest w większości (7,75/9) odliczana od podatku. Z kolei członkowie zarządów są, jak dotąd, zwolnieni z ZUS z tytułu powołania. Nie trzeba przesadnej wyobraźni, aby zauważyć, że taka zmiana, kolejna już w krótkim czasie, obniży zdolność konkurowania polskich firm z biznesem międzynarodowym, zmniejszy ich potencjał inwestycyjny, nie mówiąc już o innych trudniejszych do przewidzenia efektach, jak ucieczka w szarą strefę czy przenoszenie firm za granicę.

 

Estoński CIT nie pomoże

Trzeba też wyraźnie stwierdzić, że wszystkie szeroko nagłaśniane zachęty podatkowe w rodzaju estońskiego CIT nawet częściowo nie zniwelują negatywnych dla biznesu efektów reformy. Rząd potrafi wprawdzie hołubić niektóre sektory – np. branżę IT, której przyznano wyjątkowo hojne zachęty inwestycyjne, ale cała reszta rodzimego biznesu najwyraźniej musi się na to zrzucić. Podwyższanie stóp podatkowych nie jest na świecie niczym niecodziennym. Jednak podniesienie obciążeń publiczno-prawnych o prawie 50 proc. z roku na rok i to w trakcie wychodzenia gospodarki z pandemii będzie miało swoje konsekwencje. Branża IT może zacierać ręce i liczyć na przyspieszony wzrost. Natomiast inne sektory gospodarki odczują skokowe osłabienie tej części ich uczestników, za którymi stoi polski kapitał. Polski Ład ma zgrabną nazwę, ale zupełnie nieadekwatną do antyrozwojowych zmian systemowych, przypominających coraz bardziej rozkułaczanie wrogiego „elementu kapitalistycznego” z czasów słusznie minionych.

dr Wojciech Sztuba, partner zarządzający TPA Poland, prezes zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Podatkowego w Polsce