Przypomnijmy, że zgodnie z zapowiedzią Andrzeja Domańskiego, ministra finansów, i Izabeli Leszczyny, ministra zdrowia, od 1 stycznia 2025 r. miałyby się zmienić się zasady obliczania składki na ubezpieczenie zdrowotne przez przedsiębiorców. Na zmianach miałoby zyskać 93 proc. wszystkich przedsiębiorców PIT. Wszyscy drobni przedsiębiorcy – w zakresie składki na ubezpieczenie zdrowotne – mieliby mieć równe warunki prowadzenia działalności gospodarczej, a dzięki zmniejszeniu obowiązków rozliczeniowych system obliczania składek stałby się bardziej przejrzysty. Zlikwidowany miałby zostać  absurd płacenia składki zdrowotnej od zbycia środków trwałych. - Dostrzegamy zarówno problemy z rozliczeniami, jak i wzrost wydatków, jakie przedsiębiorcy ponoszą w ramach składki na ubezpieczenie zdrowotne. Wprowadzane zmiany zasad obliczania składki poprawią sytuację przedsiębiorców, zwiększą pewność rozliczeń i pozwolą na sfinansowanie wydatków systemu ochrony zdrowia – deklaruje Ministerstwo Finansów.

Dziś okazuje się, że zapowiadane zmiany mogą być pisane przysłowiowym patykiem na wodzie.

Czytaj również: MF i MZ mają propozycję reformy składki zdrowotnej dla przedsiębiorców>>

Propozycja bez konsultacji

Złudzeń co do tego nie pozostawia piątkowa wypowiedź Krzysztofa Gawkowskiego, wicepremiera, ministra cyfryzacji. - Dla mnie takie rozwiązania powinny być szerzej konsultowane. To nie jest tak, że dzisiaj mamy jeszcze pełną informację, jak to będzie wyglądało. Nie ma projektu ustawy, który zostanie zrealizowany. Na razie mamy założenia - powiedział w Onet Radio wicepremier Krzysztof Gawkowski. I dodał: - To są założenia, które były konsultowane międzyresortowo, w zdrowiu i w finansach, między ministrami. Tam nie mamy naszych głównych ministrów, więc ja uważam, że uczciwie będzie, jak wrócimy do tej pracy na Komitecie Stałym Rady Ministrów, na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów. My powiemy swoje uwagi i ja wolałbym, żeby nie było takich proporcji.

Krzysztof Gawkowski nie ukrywał, że jako człowiek Lewicy jest zdziwiony tym, że składka zdrowotna dla przedsiębiorcy zarabiającego 20 tys. zł będzie wynosiła 286 zł, a dla pracującego i zarabiającego 5 tys. zł brutto – 380 zł. - To jest dla mnie dziwna sprawa - powiedział. - Będziemy chcieli porozmawiać o tym, jak to powinno być zapisane, żeby to nie na pracownikach było obciążenie dotyczące systemu ochrony zdrowia, tylko żeby to był bardziej sprawiedliwy system. A system sprawiedliwy to taki, w którym składka dla przedsiębiorcy jest niższa niż dla Polaka, który na umowie zarabia minimalną – zaznaczył wicepremier.

 


Rozwiązanie, którego nikogo nie satysfakcjonuje

Po czwartkowej konferencji prasowej, na której ogłoszona została reforma składki zdrowotnej, Internet zaczęła zalewać fala komentarzy. Internauci zaczęli porównywać wysokość składki, jaką mieliby płacić przedsiębiorcy z wysokością składki płaconą przez osoby zatrudnione na etacie i zarabiające na poziomie minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Dr Janina Petelczyc, adiunkt w Katedrze Ubezpieczenia Społecznego Szkoły Głównej Handlowej wyliczyła: etat pensja minimalna (4242 zł): 329,44 zł składki zdrowotnej. Etat średnia pensja (7794 zł): 605,29 zdrowotnej. Jednoosobowa działalność gospodarcza z dochodem 14 500 zł: 286,33 zł zdrowotnej.

Na platformie X dr Janina Petelczyc też napisała: - Fajna ta składka zdrowotna przedsiębiorców. Taka nie za wysoka. Bardzo złe i niesprawiedliwe rozwiązanie. A myślałam, że najgorsze są wakacje od ZUS.

- Uważam, że ministerstwa wystąpiły ze wspaniałą propozycją! Podoba mi się na tyle, że zachęcam, by 13 milionów pracowników i zleceniobiorców było tak samo oskładkowane. Zostawiłoby to w ich portfelach jakieś 100 mld zł. Co prawda NFZ miałby problem, ale na razie jestem zdrowy. Jeśli jednak to byłby za duży ubytek dla budżetu, to żądam, aby na działalność mogli przechodzić pracownicy uniwersytetów - tak jak kilka lat temu zrobił PiS z pracownikami LOT-u. Taka wolność gospodarcza naukowców pięknie korespondowały z wolnością nauki i pozwalałoby oszczędzać ponad 60 proc. kosztu składek i podatków! – mówi z przekąsem dr Tomasz Lasocki z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje: - Sądzę, że po dzisiejszych zapowiedziach wielu pracodawców dotychczas zatrudniających na etatach przemyśli swój dotychczasowy model zatrudnienia.

Rozczarowany tymi propozycjami jest też Przemysław Hinc, doradca podatkowy i członek zarządu w kancelarii PJH Doradztwo Gospodarcze. - Można było oczekiwać albo przywrócenia poprzednich zasad, albo rzeczywiście prawdziwej reformy. Tymczasem to, co przedstawiono, wprawdzie dla pewnej grupy przedsiębiorców może okazać się korzystne, ale nie rozwiązuje problemu, który pojawił się w związku wprowadzeniem Polskiego Ładu, który zdemolował system składkowy – powiedział serwisowi Prawo.pl Przemysław Hinc. Jak podkreśla, przedsiębiorcy oczekiwali jak najszybszego przywrócenia składek zryczałtowanych, w taki sposób, jaki obowiązywał przed Polskim Ładem, włącznie z możliwością odliczenia części składki od podatku. Nikt nie oczekiwał natomiast, że to będzie koniec przywracania normalności, lecz może stać się zaczynem do poważnej debaty nad zmianą systemu. Zdajemy sobie przecież sprawę z tego, że osoby, które osiągają bardzo wysokie dochody i osoby, które ponoszą stratę, albo mają niewielkie dochody, nie powinny być obciążone daniną składkową w dokładnie takiej samej wysokości, ponieważ jest to społecznie niesprawiedliwe.

- System Polskiego Ładu był nieekwiwalentny, ale ten, który zaproponował minister finansów wspólnie z ministrem zdrowia, również będzie nieekwiwalentny, a do tego będzie nadmiernie zbiurokratyzowany. Tworzy cztery grupy składkowe, w zależności od wybranej formy opodatkowania w podatku dochodowym. I mniej więcej wiadome (usłyszeliśmy tylko zapowiedź, a nie wiemy jaki ostatecznie kształt ustawowy przyjmą te zapowiedzi) są zasady ustalania podstawy oskładkowania. Jednak w tej chwili tak naprawdę trudno jest dokładnie wskazać, jakie składki przynajmniej dwie z tych grup będą musiały faktycznie zapłacić. Chodzi o podatników opłacający podatek liniowy i tych, którzy płacą podatek zryczałtowany. Bo ich składki będą uzależnione od progu, którego przekroczenie powoduje, że zmienia się podstawa naliczania składki, ale to, kiedy takie przekroczenie nastąpi, zależy już od konkretnej sytuacji danego przedsiębiorcy. Tymczasem system progowy nie jest dobrym rozwiązaniem, a przynajmniej w tym zakresie – tłumaczy Przemysław Hinc.

I przypomina, że w zgłaszanych postulatach chodziło nie tylko o obniżkę składek, ale również o wprowadzenie limitu, do jakiego składki są pobierane i dotyczyć to mogło zarówno przedsiębiorców, jak i pracowników. Bo bez ograniczenia wysokości pobieranych składek i bez możliwości zapewnienia ekwiwalentności świadczeń mamy de facto do czynienia z podatkiem zdrowotnym, a nie składką ubezpieczeniową.

 


Każdy (resort) sobie rzepkę skrobie?

Niestety, nie wiadomo, czy i jak zapowiedziana w czwartek przez resort finansów oraz resort zdrowia reforma składki zdrowotnej ma się do planowanych z kolei przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii wakacji składkowych, również adresowanych do mikroprzedsiębiorców i osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. To znaczy, czy rządzący zdecydują się wprowadzić obie te zapowiedzi jednocześnie, czyli zmienić zasady opłacania składki zdrowotnej oraz wprowadzić prawo do nieopłacania składek na ubezpieczenia społeczne w jednym miesiącu w roku kalendarzowym. Pytanie też, czy kompleksowo policzone zostały skutki budżetowe obu tych rozwiązań.