Tzw. bykowe to nic nowego. Przez wiele lat funkcjonowało w Polsce po wojnie jako podatek dochodowy, a ściśle rzecz ujmując - podwyższona jego kwota, którą płaciły osoby bezdzietne, nieżonate i niezamężne, najpierw powyżej 21. roku życia, a później powyżej 25. roku życia.

Teraz jego nową odsłoną miałoby być bykowe w ubezpieczeniu emerytalnym.

Zdaniem Przemysława Hinca, doradcy podatkowego i członka zarządu w kancelarii PJH Doradztwo Gospodarcze, na kwestie tzw. bykowego należy patrzeć przez pryzmat konstytucyjnej zasady demokratycznego państwa prawnego nieurzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej. Taki powinien być punkt wyjścia przy ocenie tego typu pomysłów. A w przypadku składek na ubezpieczenia społeczne, w tym emerytalne, nadto na wywodzone z niej zasady: zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa, poszanowania praw słusznie nabytych, niedziałania prawa wstecz, sprawiedliwości, równości i niedyskryminacji, ale i zasady powszechności ponoszenia ciężarów publicznych. – Moim zdaniem taka petycja w ogóle nie powinna trafić pod obrady Sejmu, bo nie wypełniała żadnej z tych zasad, na których oparty winien być system ubezpieczeń społecznych, podobnie jak i system podatkowy, gdyż oba dotyczą daniny publicznej i gwarancji państwa, opierają się na stałych zasadach konstytucyjnych – mówi Hinc.

Czytaj również:  Wisi nad nami kryzys demograficzny – czas na zmiany >>

Podwójna składka dla bezdzietnych i o połowę wyższa dla niektórych małżeństw

W petycji, która została złożona w Sejmie autor postulował wprowadzenie regulacji w systemie ubezpieczeń emerytalnych, które uwzględniałyby konieczność dodatkowego obciążenia składką na ubezpieczenie emerytalne, potrącaną z wynagrodzenia brutto, dla osób bezdzietnych po ukończeniu 30 roku życia oraz umiarkowanego zwiększenia składek dla małżeństw z jednym dzieckiem również będących w tym wieku. Proponowane rozwiązanie zakładało nałożenie podwójnej składki emerytalnej na osoby, które nie posiadają dzieci oraz składki wyższej o 50 proc. na małżeństwa posiadające tylko jedno dziecko - z możliwością zwolnienia z tych dodatkowych obciążeń osób, które przedstawią dokument medyczny potwierdzający bezpłodność, bądź gdy nastąpiła śmierć narodzonego dziecka.

Zdaniem autora petycji, wprowadzenie tego rozwiązania mogłoby przynieść istotne korzyści finansowe dla systemu emerytalnego. Byłoby też zachętą do posiadania większej liczby dzieci i przejawem solidarności społecznej.

Zajmować mógłby się tym bezpośrednio ZUS, który już dzisiaj przetwarza dane osobowe wrażliwe, czyli dotyczące stanu zdrowia. To do ZUS obywatel dostarczyłby dokumenty dotyczące bezpłodności. W takim rozwiązaniu pracodawca nie dysponowałby danymi bardzo wrażliwymi, a jedynie naliczałby wyższe składki na ubezpieczenie emerytalne. To ZUS wykonywałby zwrot pobranej składki na ubezpieczenie emerytalne w powiększonej wysokości, jeśli nie powinna ona zostać w takiej wysokości pobrana. 

Poznaj linię orzeczniczą w LEX: Sondej Marek Zbigniew, Orzeczenie sądu o sprawowaniu opieki naprzemiennej, jako podstawa do wypłaty świadczenia wychowawczego na rzecz rodzica sprawującego taką opiekę>

 

Cena promocyjna: 53.1 zł

|

Cena regularna: 59 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 41.3 zł


„Kara” dziś to wyższa emerytura w przyszłości

- Wnioskodawca widzi ważny problem dotyczący demografii, natomiast jego podejście jest stare, a nawet powiem - starożytne, bo już Oktawian August wprowadzał kary dla tych osób, które miały za mało - zdaniem państwa - dzieci. Dzisiaj ani nie wydaje się to kierunek społecznie akceptowalny, aby karać kogoś dolegliwością jakąś za to, że dzieci nie posiada. To jest jedna rzecz. Druga kwestia – zaproponowany instrument jest wręcz odwrotny, bo w ubezpieczeniu, żeby ono było ubezpieczeniem, musi być taka zasada, że im więcej składki zapłacę, tym więcej dostanę. To, że wybralibyśmy sobie jakąś grupę, którą chcemy ukarać za tą czy inną rzecz - wszystko jedno, czy to będzie za nieposiadanie dzieci, czy za popełnienie jakiegoś przestępstwa, efekt będzie taki, że taka osoba otrzyma później większą emeryturę czy inne świadczenie, na które się bardziej złoży i to jest normalna reguła ubezpieczenia. Instrument jest więc nieskuteczny, a i filozofia, wydaje się, powinna być wręcz odwrócona. To znaczy nie karać tych, którzy dzieci nie posiadają, tylko zastanawiać się, w jaki sposób premiować tych, którzy dzieci mają – mówi nam dr Tomasz Lasocki z Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Także Przemysław Hinc zwraca uwagę na to, że system ubezpieczeniowy opiera się na zasadach pewnego przymusu ponoszenia świadczeń, a jednocześnie ekwiwalentności. - System emerytalny w odniesieniu do wysokości wypłacanych emerytur, a zatem i wpłacanych składek został tak skonstruowany, że zastosowanie znajduje tu ograniczenie poboru składek do wysokości 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy. Wynika to ze zobowiązania się przez państwo do miesięcznej wypłaty emerytur nie wyższych niż określona w ustawie kwota, ale zobowiązuje się też nie pobierać od ubezpieczonego składek bez jakichkolwiek ograniczeń. Pobieranie wyższych składek wiązałoby się z koniecznością wypłaty w przyszłości wyższych świadczeń, a to mogłoby po prostu zwyczajnie zdestabilizować system ubezpieczeń społecznych i zachwiać jego zdolnością do wypłaty świadczeń emerytalnych dla wszystkich ubezpieczonych. Bo przecież gdybyśmy zobowiązani kogokolwiek do opłacenia składek w wyższej wysokości, to taka osoba miała by prawo do roszczenia o wypłatę wyższej emerytury – wskazuje.

Czytaj również:  Polska nie ucieknie przed podwyższeniem wieku emerytalnego, czy to się politykom podoba, czy nie >>

Bezdzietni płacą i nie korzystają

Po drugie, jak tłumaczy Hinc, osoby bezdzietne płacą za siebie składki ubezpieczeniowe i podatki, ale same nigdy nie korzystają ze świadczeń przewidzianych dla rodziców dzieci, a skoro nie mają potomstwa, to ich dzieci też nie korzystają bez ponoszenia przez kogokolwiek dodatkowych kosztów z szeregu dalszych świadczeń. Zatem osoba bezdzietna nie korzysta z urlopów przewidzianych dla matek i ojców dzieci, za które w ZUS naliczane są składki na ubezpieczenia społeczne, ale nie są do systemu odprowadzane, ale są finansowane właśnie ze składek osób pracujących. Nie korzystają z płatnych urlopów macierzyńskich, ojcowskich i rodzicielskich, ani ze świadczeń związanych z opieką nad dzieckiem. Sytuacja osoby bezdzietnej nie jest porównywalna z sytuacją matki trójki dzieci, która często, jeszcze przed porodem przebywała na zwolnieniu lekarskim związanym z ciążą, trzykrotnie skorzystała z płatnego urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego, a ojciec dzieci też trzykrotnie skorzystał z urlopu ojcowskiego.

- Tylko z przytoczonych przykładów widać, że osoby, które nie posiadają własnego potomstwa, nie uczestniczą w redystrybucji świadczeń związanych z rodzicielstwem, ale z ich składek te świadczenia są wypłacane. Dane MF pokazują, że osoby samodzielnie się rozliczające odprowadzają podatki i składki w kwocie wyższej niż osoby, które wspólnie rozliczały się z małżonkiem i korzystają z różnych ulg związanych z dziećmi – przekonuje Przemysław Hinc. I przypomina, że wprawdzie w poprzednim ustroju od nieżonatych mężczyzn państwo pobierało dodatkową daninę, ale to były czasy rządów komunistycznych, które lekceważyły prawa człowieka, obywatela i zasady sprawiedliwości społecznej. Ustawodawca demokratyczny natychmiast po zmianie ustroju z tego zrezygnował. 

No i wreszcie kwestia okresu, w którym miałyby być pobierane te wyższe składki. – Wychodzi na to, że do śmierci, bo tak należałoby czytać tę petycję – mówi Hinc.

O to, jak to wygląda rozliczenie PIT osób rozliczających się indywidualnie oraz wspólnie rozliczających się małżonków, poprosiliśmy Ministerstwo Finansów. Z danych za 2024 r. w zakresie podatku należnego, z podziałem na formularze PIT-37, PIT-40A, PIT-36, PIT-36S, dotyczące rozliczeń przy zastosowaniu skali podatkowej, z wyodrębnieniem wyboru sposobu rozliczenia podatku w podziale na te dwie grupy podatników (tj. osoby rozliczające się indywidualnie i osoby rozliczające się wspólne z małżonkiem, bez uwzględnienia rozliczenia osób samotnie wychowujących dzieci), wynika, że ci pierwsi do budżetu państwa zapłacili w sumie ponad 61,8 mld zł, a małżonkowie – 48,5 mld zł (patrz ramka).

 

Ile podatku należnego PIT za 2024 r. zapłąciły osoby rozlcizające się indywidualnie oraz małżonkowie

Czytaj też w LEX: Kowalski Radosław, Możliwe formy opodatkowana i ich konsekwencje dla prawnika w związku z Polskim Ładem> 

 

Sprawdź również książkę: Prawo ubezpieczeń społecznych >>


Zamiast karać i dyskryminować, trzeba szukać pozytywnych bodźców

W opinii Magdaleny Januszewskiej, radcy prawnego, specjalizującej się w prawie pracy, ubezpieczeń i zabezpieczenia społecznego, niniejszą petycję można potraktować jedynie jako przyczynek do dyskusji o kierunkach polityki pronatalnej w Polsce. - Sama koncepcja ma poważne słabości. Po pierwsze, zawiera w sobie sprzeczność. Skoro osoba samotna ma zapłacić wyższe składki na ubezpieczenia społeczne, to biorąc pod uwagę zasady polskiego systemu emerytalnego, będzie mieć prawo do wyższej emerytury, tzn. naliczonej od tych wyższych składek. Czyli wydatki z FUS będą na tę osobę wyższe, niż gdyby nie płaciła „bykowych” składek. Jeśli miałoby być inaczej, tzn. składki nie wpływałyby na wysokość świadczeń danej osoby, to byłby to czysty podatek. Po co zatem mieszać do tej koncepcji system ubezpieczeń społecznych? Po drugie, trudno sobie wyobrazić, że widmo takiej „kary” zachęci do posiadania dzieci. Należałoby raczej szukać pozytywnych bodźców i takie już obecnie w systemie zabezpieczenia społecznego funkcjonują, np. 800+, „babciowe”, ale też tzw. emerytura matczyna dla kobiet, które wychowały co najmniej czworo dzieci. Są też ulgi podatkowe – mówi mec. Magdalena Januszewska. I dodaje: - Moim zdaniem zjawiskiem, które wymaga pogłębionej analizy w kontekście ubezpieczeń społecznych jest tzw. kara za macierzyństwo (motherhood penalty), czyli spadek dochodów z pracy kobiet po urodzeniu dziecka. Niższe dochody to niższe składki, czyli niższe świadczenia. Niwelowanie skutków tego zjawiska mogłoby stanowić jeden z elementów polityki państwa premiujących macierzyństwo. 

Czytaj też w LEX: Kucharski Olgierd, Emerytura "mama 4+". Demografia czy populizm - ujęcie teoretyczne> 

- Gdybym miał wybrać jakiś nawet i podatek dodatkowy za nieposiadanie dzieci, to zdecydowanie wolę takie rozwiązanie, jak załóżmy 800 plus. Jeszcze bardziej bym wolał taką sytuację, w której jak już dziecko mam, to mam też świadomość, że państwo na poważnie zajmie się pomocą mi w jego utrzymaniu i wyposażeniu w takie umiejętności, które w przyszłości okażą się bardzo cenne – mówi dr Tomasz Lasocki. I wyjaśnia: - Innymi słowy chodzi mi o to, że jak mam dzieci, niezależnie od tego ile, i czy jestem z tych wysoko zarabiających, czy z tych mniej zarabiających, czy z tych niezarabiających, to mam świadomość, że moje dziecko, jak się już na nie zdecyduję, będzie miało dostęp na równych zasadach do opieki zdrowotnej i do systemu edukacji, która da mu takie wykształcenie, żeby nie był skazany na nisko płatną pracę. I w tym kierunku powinniśmy iść. Czyli korzystać z tych zasobów, które zbieramy publicznie, zbierać je absolutnie bez kryterium takiego, że kto posiada dzieci, ten płaci mniej, jak kto nie posiada dzieci, płaci dużo więcej. To nie o to chodzi.

 

Jak podkreśla dr Lasocki, chodzi o to, żeby dokonywało się inwestowanie w naszą przyszłość, inwestowanie w dzieci, które już się urodziły. Bo o tym trzeba też pamiętać. - Nasze państwo przez lata nie miało problemu demograficznego, ale przez to zaniedbywało inwestycje w ludzi. My musimy inwestować w tych młodych ludzi, żeby oni byli w stanie później przetrwać te przemiany demograficzne, bo jesteśmy w stanie przez nie przejść, ale musimy to zrobić mądrze – zaznacza.

Zgodnie z Konstytucją nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny, a nadto wszyscy są wobec prawa równi i mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. - Niewątpliwie projekt ten dyskryminuje osoby z uwagi na stan rodzinny, stan cywilny i stan zdrowia (osoby bezdzietne małżeństwa z jednym dzieckiem, osoby bezdzietne). Na całe szczęście Sejm nie będzie dalej pracował nad tą petycją. Nawet bowiem trudna sytuacja demograficzna nie usprawiedliwia dyskryminacji i destabilizacji systemu ubezpieczeniowego – zauważa Przemysław Hinc.