Główny Urząd Statystyczny opublikował „Prognozę ludności na lata 2023-2060”. Jak napisali jej autorzy, stanowi ona kontynuację opracowań GUS poświęconych prognozom demograficznym. Poprzednia oficjalna prognoza (na lata 2014–2050) ukazała się dziewięć lat temu. - Od tego czasu miało miejsce wiele zmian społeczno-ekonomicznych, silnie oddziałujących na procesy demograficzne. Założenia i wyniki tamtej prognozy wymagają zatem aktualizacji – czytamy.  

- Prognoza demograficzna GUS do roku 2060 nie odbiega od tej przedstawionej przez ZUS (MF) do 2080 r. i przez organizacje międzynarodowe dla Polski do 2100 r. W zasadzie są one zbieżne. Będzie następował spadek urodzeń, wzrost zgonów i pogarszający się (albo utrzymujący na tym samym niskim poziomie) współczynnik dzietności - w najbardziej skrajnym wariancie – w 2060 roku liczba urodzeń może spaść o połowę, z dzisiejszych około 300 tys.  rocznie do około 150 tys. urodzeń rocznie. Będziemy zmniejszać się jako populacja - mówi Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i rynku pracy w HRK Payroll Consulting, założyciel Debaty Emerytalnej. Jak podkreśla, liczby mogą się zmienić, jeśli uwzględnimy nową imigrację. Wtedy spadki są nieco mniejsze.

Czytaj również: Polska nie ucieknie przed podwyższeniem wieku emerytalnego, czy to się politykom podoba, czy nie
 

Prognoza GUS 

Wnioski prognozy Główny Urząd Statystyczny zawarł w kilku punktach. A mianowicie:

  • Wyniki „Prognozy ludności na lata 2023–2060” wskazują na wyraźny ubytek ludności do 2060 r. W scenariuszu głównym przewiduje się spadek do 30,4 mln osób (natomiast w scenariuszach alternatywnych odpowiednio do 26,7 mln w niskim oraz do 34,8 mln w wysokim). Na dzień 31 grudnia 2022 r. - 37,8 mln.
  • Będzie postępował proces starzenia się ludności Polski, co oznacza wzrost odsetka osób w wieku 65 lat i więcej oraz duży spadek liczby dzieci i młodzieży (0–17 lat). Jedynie w scenariuszu wysokim przewiduje się utrzymanie liczby osób poniżej 18 lat na poziomie zbliżonym do 2022 r.
  • Kurczyć będą się zasoby ludności w wieku produkcyjnym. Według wyników prognozy spadek ten do 2060 r. wyniesie od 25 proc. w scenariuszu niskim do 40 proc. w scenariuszu wysokim. W konsekwencji doprowadzi to do zwiększenia współczynnika obciążenia demograficznego ludnością w wieku nieprodukcyjnym. W 2022 r. na 100 osób w wieku produkcyjnym (kobiety 18–59, mężczyźni 18-64) przypadało 70 osób w wieku nieprodukcyjnym (0–17, 60+/65+). W 2060 r. będzie to już 105 osób (według scenariusza głównego).
  • Z wyjątkiem niskiego scenariusza, przewiduje się znaczny wzrost imigracji. W scenariuszach średnim i wysokim Polska będzie krajem imigracyjnym przez cały horyzont prognozy, tj. w latach 2023–2060 utrzymywać się będzie dodatnie saldo migracji.
  • Prognozowany jest (oprócz scenariusza wysokiego) wyraźny spadek liczby urodzeń, co związane będzie przede wszystkim ze spadkiem liczby kobiet w wieku prokreacyjnym. Przewiduje się, że pomiędzy 2022 r. a 2060 r. ich liczba spadnie z 8,7 do 6,3 mln w scenariuszu wysokim i do 4,8 mln w niskim.
  • Wyniki prognozy wskazują na zmniejszenie liczby ludności we wszystkich województwach. Największy relatywny spadek prognozowany jest dla województwa świętokrzyskiego – do 2060 r. liczba mieszkańców zmniejszy się o 30,6 proc. Z kolei najmniejszy ubytek ludności przewiduje się dla województwa mazowieckiego oraz pomorskiego – ponad 7 proc. do 2060 r.
  • Przewiduje się dalszy znaczny napływ ludności na obszary podmiejskie położone wokół głównych ośrodków miejskich (postęp suburbanizacji).

 


Co nas czeka?

Oskar Sobolewski twierdzi, że mniej będzie kobiet, które będą mogły i chciały rodzić dzieci. Przyczyn jest kilka. – Po pierwsze, wiele jest elementów zniechęcających do posiadania dzieci. Wystarczy wspomnieć wyrok neo Trybunału Konstytucyjnego dotyczący przerywania ciąży i w związku z tym - stan opieki zdrowotnej. Druga przyczyna to rezygnacja z macierzyństwa przez część kobiet czy związków. Trzecia – to sytuacja osób, które chciałyby mieć dzieci, ale nie mogą, a państwo im tego nie ułatwia, rezygnując z szerokiego finansowania metody in vitro – wskazuje. I dodaje: - Będziemy coraz starszym społeczeństwem, z kobietami rodzącymi coraz bardziej po 30-tce.

Jego zdaniem, to co można i należy zrobić, to zmienić katalog zachęt do posiadania dziecka, zwłaszcza drugiego i trzeciego w rodzinie, zmienić politykę w sprawie in vitro. Jeśli zaś chodzi o aborcję, to jak mówi, po wyroku neoTK nie ma już powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego. – Pewne jest jedno, że będziemy mieli coraz mniej młodych ludzi. Dlatego, by to prognozowane zmniejszenie populacji wyrównać, to polityka demograficzna powinna być przemyślana i rozłożona na cały kraj. Nie należy ograniczać się tylko do dużych powiatów i dużych ośrodków miejskich. Poza tym, tradycyjnie – koniecznością jest podniesienie i wyrównanie wieku emerytalnego połączone ze zmianami dla osób 50-50+. To muszą być zmiany rozłożone na kilkanaście lat. No i oczywiście edukacja, edukacja i edukacja, by była społeczna zgoda do dokonania zmian, które niestety są nieuniknione – mówi Oskar Sobolewski.

 

Czas działać, bo wiszący nad nami kryzys demograficzny to fakt

- Ta prognoza GUS potwierdza trendy i to, że nadciąga kryzys demograficzny, a decydenci i politycy udają, że go nie widzą, choć ekonomiści już ostrzegają. To jest tak jak ze zmianami klimatycznymi: na razie woda nas nie zalewa z topniejących lodowców, ale działać trzeba już – mówi serwisowi Prawo.pl dr Sławomir Dudek, prezes i założyciel fundacji Instytut Finansów Publicznych, adiunkt w SGH. I dodaje: - Prognoza OECD pokazuje, ze jeżeli nic nie zrobimy m.in. nie zreformujemy systemu opieki zdrowotnej, czy nie zwiększymy aktywności zawodowej osób w wieku 60+ to finanse publiczne znajdą się w bardzo trudnej sytuacji, bo dług publiczny może wzrosnąć od 140 proc.  PKB.

Bo, jak tłumaczy dr Dudek, duża liczba starszych osób wymagających dużych nakładów na opiekę zdrowotną oraz wydatki emerytalne wygenerują wydatki rzędu nawet kilkunastu procent PKB. – Niski wiek emerytalny powoduje, że mamy coraz mniej pracowników aktywnych na rynku pracy, a z drugiej strony coraz większe są wydatki na emerytury. W efekcie będziemy mieli coraz więcej starszych osób i coraz większe będą wydatki z nimi związane.

Dlatego dr Sławomir Dudek jest zdania, że konieczna jest uczciwa debata o nadciągającym kryzysie demograficznym. – To są trudne tematy, co najlepiej pokazuje przykład Francji, ale trzeba rozmawiać. W przeciwnym razie trzeba pogodzić się albo z niskimi emeryturami, albo podniesieniem składek na ubezpieczenia społeczne, albo jednym i drugim. Uważam, że lepiej jest rozmawiać i działać niż wydawać pieniądze na czarną reklamę i straszenie ludzi „pracą aż do śmierci”. Bo kryzys demograficzny, który jak meteor wisi nad nami, będzie zagrożeniem dla finansów publicznych i dla gospodarki – podkreśla.