Co zrobić z wrakiem samochodu po wypadku? Ubezpieczyciele ustalając wysokość szkody całkowitej odejmują wartość pozostałości od wartości pojazdu sprzed szkody. Poszkodowany coś musi zrobić z wrakiem i zwykle go sprzedaje bądź naprawia własnym sumptem. Co skutkuje tym, że problem mogą mieć inni użytkownicy dróg albo nabywcy pojazdów, nieświadomi bogatej historii kupowanych aut.

Czytaj też: Stacja demontażu pojazdów - usuwanie odpadów niebezpiecznych i demontaż części >

- Według otrzymanych przez Biuro Rzecznika MŚP informacji, pozostałości te często wprowadzone zostają na rynek handlu pojazdami rozbitymi lub częściami z nich pochodzącymi poprzez platformy aukcyjne, co powoduje rozwój szarej strefy oraz negatywnie wpływa na rynek napraw pojazdów. Ponadto, ponowne użycie w eksploatacji pojazdów części pochodzących z pojazdów rozbitych świadczy nie tylko o wątpliwej jakości takich napraw lecz przede wszystkim wiążę się ze wzrostem zagrożenia dla uczestników ruchu drogowego - piszą autorzy projektu przepisów o technicznej szkodzie całkowitej i proponują rozwiązanie problemu. Projekt ciągle jest konsultowany, a po ustaleniu wersji ostatecznej ma zostać złożony jako inicjatywa ustawodawcza.

Czytaj też: Sprawca wypadku może zapłacić też za prywatne wizyty i sprzęt do rehabilitacji>>
 

Projekt zakłada, że szkoda całkowita ma być stwierdzona przez rzeczoznawcę samochodowego, a gdy rzeczoznawca uzna, że taka szkoda ma miejsce, samochód trafi do stacji demontażu pojazdów. - Takie rozwiązanie przede wszystkim pozbawi możliwości powrotu na drogi pojazdom, które - z uwagi na stan techniczny - nie powinny się tam znaleźć. Przełoży się to bezpośrednio na bezpieczeństwo wszystkich użytkowników ruchu drogowego. Ponadto, z uwagi zatrzymanie dowodu rejestracyjnego oraz ujawnienie wystąpienia tego rodzaju szkody w pojeździe, zmniejszy się możliwość handlu dokumentami pojazdów - ocenia adwokat Magdalena Rok-Konopa.

Czytaj też: Regulacje dotyczące wraków samochodowych >

Szkoda szkodzie nierówna

Projekt, który jest potrzebny, spotyka się jednak z krytyką z różnych stron. - Ustawodawca chcąc zdefiniować szkodę całkowitą techniczną musi wziąć pod uwagę od dawna wskazywany problem dotyczącący różnicy pomiędzy szkodą całkowitą techniczną a szkodą całkowitą ekonomiczną. Przy czym ta druga definicja nie powoduje wyeliminowania pojazdu z ruchu drogowego, bowiem dotyczy oceny dla ubezpieczyciela czy naprawa jest opłacalna - tłumaczy adwokat dr Łucja Kobroń-Gąsiorowska.

Precyzuje to Lukasz Kulisiewicz, ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń.  - Co do zasady, pojęcie technicznej szkody całkowitej powinno dotyczyć stopnia uszkodzenia pojazdu i możliwości jego odbudowy zgodnie z technologią producenta i zachowaniem standardów bezpieczeństwa jego użytkowników. Ekonomiczna szkoda całkowita natomiast to nieopłacalność naprawy pojazdu w relacji do jego wartości sprzed szkody. Wartość pojazdu jest zawsze określana przy zawarciu umowy ubezpieczenia (AC, AC ze stałą sumą ubezpieczenia) i na dzień powstania szkody (OC, AC ze zmienną sumą ubezpieczenia) - mówi Kulisiewicz.

Może zdarzyć się przecież sytuacja, że ubezpieczyciel zakwalifikuje szkodę jako całkowitą, bo inaczej się nie opłaca, choć sam pojazd nie kwalifikuje się do kasacji. Szkoda całkowita techniczna natomiast ma wyeliminować pojazd z ruchu drogowego.

Magdalena Rok-Konopa zauważa, że przyjęte na skutek orzecznictwa rozwiązanie ustalające szkodę całkowitą w sytuacji, gdy koszty naprawy przekraczają wartość pojazdu przed szkodą, zdezaktualizuje się wkrótce z powodu coraz nowszej technologii stosowanej w pojazdach.  Kwalifikowane będą do szkody całkowitej, co spowoduje, że warsztaty będą ograniczone w swojej pracy, ubezpieczyciele będą wypłacać niższe odszkodowania (więc można domniemywać, że będą dążyć do szkód całkowitych). Może też rosnąć szara strefa.

- Pojazdy zakwalifikowane jako szkoda całkowita ekonomiczna będą naprawiane nieprofesjonalnie, co może wpływać następnie na bezpieczeństwo w ruchu drogowych - obawia się mec. Rok-Konopa.

 

Ubezpieczyciele mogą stracić

Wątpliwości Polskiej Izby Ubezpieczeń budzi propozycja zmian w prawie o ruchu drogowym, w której rzeczoznawca kwalifikuje szkodę jako całkowitą, a ubezpieczyciel ma ponosić koszt takiej opinii, „chyba, że uprawniony z umowy ubezpieczenia się mylił w twierdzeniu, że pojazd jest odpadem”. - Projektodawca nie wyjaśnia, kto będzie oceniał pomyłkę oraz którzy rzeczoznawcy i w jakich warunkach będą oceniać, czy wystąpiła techniczna szkoda całkowita czy nie - mówi Łukasz Kulisiewicz.

Wśród ekspertów z zakresu rzeczoznawstwa pojawiają się głosy, że brakuje zapisów, że powinien to być rzeczoznawca, ale z listy Ministra Infrastruktury lub biegły z listy Ministra Sprawiedliwości. Bez choćby częściowego wsparcia biegłych, którzy mają odpowiednią wiedzę, rysuje się perspektywa zadławienia systemu lub skorzystania z rzeczoznawców spoza listy, z których znaczna część to osoby niedouczone.

Przyjęcie propozycji Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców dotknęłoby finansowo zakłady ubezpieczeń z uwagi na znaczne ograniczenia co do możliwości organizacji zbycia wraku. Ubezpieczyciele musieliby zatem wypłacać wyższe odszkodowania, gdyż musiałyby one uwzględniać też wartość pozostałości. A koszty wyższych wypłat faktycznie ponoszą klienci, płacąc wyższe składki.