​Najwięcej średnio miesięcznie w zamówieniach publicznych można zarobić w województwie mazowieckim: 4 754 zł brutto u zamawiającego i , 5025 zł u wykonawcy. Najniższe wynagrodzenia są w województwie podkarpackim, odpowiednio średnio 3122 zł u zamawiającego i 3 7776 zł u wykonawcy. Tak wynika z najnowszego „Raportu na temat rynku pracy w zamówieniach publicznych” przygotowanego przez Polskie Stowarzyszenie Zamówień Publicznych i dwumiesięcznik „Zamawiający. Zamówienia Publiczne w Praktyce”.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że sektory: prywatny i publiczny płacą podobnie. Administracja jednak płaci mniej, za wyższe wymagania i odpowiedzialność. W efekcie najlepsi zamiast dobrze wydawać publiczne pieniądze, wolą pracować po drugiej stronie, u wykonawców. Eksperci nie mają wątpliwości, że przez niskie wynagrodzenia nie spełnią się nadzieje pokładane w nowym prawie zamówień publicznych.

Czytaj w LEX: Kontrola zarządcza w aspekcie zamówień publicznych >

Ze sprawozdania Urzędu Zamówień Publicznych wynika zaś, że w 2018 roku udzielono  143 881 zamówień o wartości 202,1 mld zł. Roboty budowlane stanowiły 46 proc.  dostawy 30 proc., a usługi – 24 proc.

Czytaj również: Nowe progi unijne w zamówieniach publicznych >>

 


Jak wygląda rynek pracy w zamówieniach

Autorzy raportu zauważają, że wynagrodzenia zamawiających, nawet tych zarabiających najwięcej, czyli z województwa mazowieckiego, nadal klasyfikują się poniżej przeciętnego wynagrodzenia w Polsce, które we wrześniu 2019 roku wyniosło 5 100 zł brutto (dane GUS.). Z badania przeprowadzonego wśród 1400 osób  wynika, że w pierwszym roku pracy w instytucjach publicznych można zarobić od 2500 tys. zł brutto do 3500 tys. zł, a po 10 latach od  4 230 (woj. lubelskie) zł do 6 100 zł (woj. mazowieckie). Wykonawcy płacą od 2700 zł do 3500 zł pracownikom z najkrótszym stażem, a tym z ponad 10-letnim doświadczeniem od 5 050 zł do 6800 zł.  

Czytaj w LEX: Nieprawidłowości i nadużycia finansowe w projektach współfinansowanych z funduszy unijnych >

Zdaniem wszystkich ankietowanych w ich pracy najbardziej potrzebna jest wiedza prawnicza. Potem jednak dla zamawiających są to umiejętności organizacyjne i wiedza techniczna, a dla wykonawców odwrotnie. Wszyscy cenią sobie szkolenia i możliwość rozwoju zawodowego. Duże różnice widać w sposobie szukania pracowników. Instytucje publiczne, które narzekają na brak kandydatów, ograniczają się do zamieszczenia ogłoszenia na swojej stronie internetowej (79 proc.) i na portalach z ogłoszeniami o pracę (44 proc.). Z mediów społecznościowych i forów branżowych korzysta tylko 7 proc. Za to aż 25 proc. wykonawców szuka tam pracowników. O czym świadczą te dane?

Wydają duże pieniądze, zarabiają za mało

Zdaniem ekspertów pracownicy instytucji publicznych odpowiedzialni za przetargi zarabiają za mało. - Wynagrodzenia oferowane przez zamawiających są nieadekwatne do wiedzy, doświadczenia i odpowiedzialności – ocenia Witold Jarzyński, prezes  Polskiego Stowarzyszenia Zamówień Publicznych,  redaktor naczelny dwumiesięcznika „Zamawiający. Zamówienia Publiczne w Praktyce”. I dodaje, że w biznesie kupujący odpowiada tylko za wyszukanie najlepszej oferty w najlepszej cenie, aspekty prawne pomaga im rozwiązać prawnik.

Czytaj w LEX: Pełnomocnictwo w postępowaniach prowadzonych z użyciem środków komunikacji elektronicznej >

Zamawiający w instytucjach publicznych są prawnikami-managerami-informatykami w jednym, wydają miliony i muszą znać się na wszystkim, w tym budowlance, usługach, nowych technologiach, a do tego ponoszą dużą odpowiedzialność. Może ich skontrolować aż 18 instytucji – tłumaczy Witold Jarzyński. Dlatego w porównaniu do zakresu  obowiązków i odpowiedzialności, ich zarobki są zbyt niskie.

Sprawdź w LEX: Czy przewidziano sankcje wobec zamawiającego w razie niesporządzenia planu zamówień publicznych? >

Podobnie uważa Anna Serpina-Forkasiewicz, prezes Portal PZP. - Jest to bardzo stresująca praca, wymagająca doświadczenia i olbrzymich kompetencji w wielu obszarach, jest również korupcjogenna. Przez ręce zamawiających przechodzi rocznie ponad 200 mld zł rocznie. Odpowiednikiem tzw. zamówieniowców na rynku komercyjnym są kupcy, bardzo wysoko wynagradzani, aby mogli się dokształcać, byli lojalni względem pracodawcy, skuteczni i odporni na korupcję – uważa Anna Serpina-Forkasiewicz.  Kamila Mizeracka, założycielka Kancelarii Prawa Zamówień Publicznych, zauważa, że zespoły czy działy do spraw zamówień publicznych u zamawiających postrzegane są w sposób bardzo krzywdzący, jako utrudniające i wydłużające procesy zakupowe. - A przecież to komórki wewnętrzne, które wydają większość budżetu instytucji zamawiających, co powinno klasyfikować je wysoko w strukturze - podkreśla Kamila Mizeracka.

Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt – nowe prawo zamówień publicznych, które zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2021 roku. Ich zdaniem ustawodawca nie zauważył, że by dobrze zadziałało, sprzyjało dobrze przemyślanym i zorganizowanym zakupom, muszą go wdrażać osoby, które czują motywację i mają chęć do pracy. Tymczasem niskie zarobki nie przyciągają nowych pracowników, a mogą spowodować odpływ tych najlepszych.

Zobacz w LEX szkolenie on-line: Koncepcja Nowego prawa zamowień publicznych >>
Nie masz dostępu do tych materiałów. Sprawdź, jak go uzyskać >>

 

Nowe prawo to nowe wyzwania, także finansowe

Jadwiga Emilewicz, jeszcze jako minister przedsiębiorczości i technologii, podkreślała wielokrotnie, że głównym celem nowego prawa jest zwiększenie efektywności zamówień. Dzięki niemu zamawiający, zamiast przywiązywać uwagę tylko do najniższej ceny i spełnienia warunków formalnych, mają uwzględniać jakość towarów i usług, ale także oferować lepsze warunki wykonawcom.

Sprawdź w LEX: Czy pracownik działu zamówień publicznych może sporządzić opis przedmiotu zamówienia lub dokonywać modyfikacji - jeśli nie jest wnioskodawcą? >

- Nowe przepisy same z siebie nie sprawią, że rynek zamówień się zmieni – zauważa Witold Jarzyński. – Ktoś je musi wdrożyć, a będą to te same osoby, które stosują obecne przepisy, mają więc swoje przyzwyczajenia i brak motywacji do zmian. Co więcej większość z nich nie ma prawniczego wykształcenia, bo absolwentom prawa rynek płaci więcej – dodaje Witold Jarzyński. Tymczasem nowe przepisy rozszerzają zakres obowiązków i odpowiedzialność zamawiających.  

Kamila Mizeracka zauważa, że nowe prawo ma pobudzić bardziej biznesowe podejście do zakupów. - W ustawie pojawia się nowy tryb uproszczony, w którym sama zachęcam zamawiających do negocjacji z rynkiem wykonawców, ale to dodatkowy obowiązek i czynności dla pracowników. Nie dziwię się więc sceptycznym reakcjom, które często słyszę - mówi Kamila Mizeracka. 

Sprawdź w LEX: Czy audytor wewnętrzny może być zatrudniony w komórce zamówień publicznych u tego samego pracodawcy? >

Mateusz Saczywko, naczelnik Wydziału Zamówień Publicznych w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich przyznaje, że nowe prawo nie ułatwi prowadzenia postępowania, ponieważ najpierw będzie trzeba się go nauczyć. – Od zamówieniowców oczekuje się znajomości szeregu aktów prawnych, umiejętności opisu przedmiotu zamówienia, czy też sprawowania nadzoru nad zawartymi przez zamawiającego umowami. Dlaczego mają brać na swoje barki ogromną odpowiedzialność i narażać się na zarzut naruszenie dyscypliny finansów publicznych – tłumaczy. Tymczasem ocena skutków nowego prawa zamówień publicznych pominęła kwestię konieczności zwiększenia wynagrodzeń po stronie zmawiających.  Mateusz Saczywko obawia się, że bez podwyżek  zauważyć będzie można odpływ pracowników z największą wiedzą oraz doświadczeniem . Dlaczego? - Po stronie wykonawcy ryzyko jest  bowiem o wiele mniejsze - podsumowuje.