Część samorządów w ostatnich latach zdecydowała się na przyjęcie uchwał wymierzonych w "ideologię LGBT" oraz tzw. Samorządowych Kart Praw Rodzin. Wzbudziło to sprzeciw organizacji, które zajmują się ochroną praw osób LGBT. Aktywiści zadbali o to, by wiadomo było, które samorządy zaangażowały się w tę ideę. Powstał  tzw. Atlas Nienawiści, w którym uwidoczniono je na mapie Polski. Bart Staszewski opublikował też na swoim blogu zdjęcia z tabliczkami "strefa wolna od LGBT".

Urażone samorządy zdecydowały się na powództwa o ochronę dóbr osobistych, podkreślając, że swoimi uchwałami nikogo nie dyskryminują, a takie akcje bez dania racji naruszają ich dobre imię. Tymczasem według części ekspertów same sobie szkodzą, bo ich wizerunku nie psuje krytyka uchwał, a ich przekaz.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Dopuszczalność kontroli sądowoadministracyjnej i legalność tzw. uchwał „anty-LGBT”, podejmowanych przez organy stanowiące jednostek samorządu terytorialnego >

 

Gmina ma prawo do ochrony wizerunku

Dobra osobiste gminy podlegają ochronie na podstawie art. 24 w związku z art. 43 kodeksu cywilnego. Dr Natalia Mrukowska, współpracownik Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, autorka monografii „Wizerunek gminy i jego ochrona” podkreśla, że w orzecznictwie przeważa pogląd, zgodnie z którym także osoba prawna ma prawo do swojego wizerunku, pojmowanego najczęściej jako jej dobre imię lub jako oznaczenia ją indywidualizujące.

Czytaj w LEX: Wizerunek jako dobro osobiste gminy >

- Istotnym wyznacznikiem atrakcyjności gminy coraz częściej staje się jej wizerunek, atrakcyjny wizerunek miejsca przy nasilającej się konkurencyjności regionów ma ogromne znaczenie jako czynnik sukcesu gospodarczego – mówi Natalia Mrukowska. Jak dodaje, władze lokalne zdają sobie z tego sprawę, a wzrost zainteresowania kształtowaniem pozytywnego obrazu wynika ze zrozumienia funkcji, jakie pełni taki wizerunek, a także korzyści, które może on gminie przynieść.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Wizerunek osoby prawnej jako jej dobro osobiste >

Dr Mrukowska uważa, że renoma gminy wpływa w głównym stopniu na jej wizerunek, który jeśli jest pozytywny, przyciąga nie tylko mieszkańców i turystów, ale także coraz większą liczbę przedsiębiorców, co wzbogaca gminę i buduje jej pozycję. Renoma bezpośrednio oddziałuje na korzyści, jakie gmina może uzyskać. Jak dodaje, istnieją dwa sposoby naruszenia dobrego imienia osoby prawnej. Pierwszy z nich to rozpowszechnianie informacji o ocenach albo rozpowszechnianie informacji o faktach. Drugi sposób to dokonanie czynu stanowiącego połączenie wyżej wskazanych sposobów, czyli gdy rozpowszechniana informacja jest połączona z oceną.

 


 

Nie ma stref wolnych od LGBT, to nadużycie

Doktor Tymoteusz Zych, wiceprezes Ordo Iuris, mówi, że grupa aktywistów przypisuje kilkudziesięciu samorządom w Polsce – gminom, powiatom, województwom - stworzenie „rzekomych stref wolnych od LGBT”. - To nieprawda, żadna taka strefa w Polsce nie powstała, aktywiści widzą, że na poziomie międzynarodowym są środki na walkę z dyskryminacją, co pozwala na pozyskanie grantów, chcą więc w ten sposób te środki otrzymać – mówi. Jak wyjaśnia, w rzeczywistości mieliśmy do czynienia z przyjmowaniem w niektórych gminach, powiatach i jednym województwie samorządowych kart rodzin, które w żaden sposób nie odnoszą się do tematyki skłonności seksualnych. W innych samorządach przyjęto uchwały „przeciwko ideologii LGBT”, która została w nich jasno nazwana i nie chodzi tam o uwłaczanie godności jakiejkolwiek grupy osób. Działania aktywistów są więc według niego kampanią dezinformacyjną.

Aktywność Barta Staszewskiego, który przywieszał na wjeździe do niektórych gmin znaki sugerujące, że to „gminy wolne od LGBT” dotyczyła gmin, które przyjęły deklaracje o sprzeciwianiu się ideologii LGBT. Instytut Ordo Iuris wystąpił ze środkami prawnymi w zakresie ochrony dóbr osobistych gmin i powiatów, które przyjęły Samorządowe Karty Praw Rodzin. Wśród samorządów jest powiat tatrzański.

Zobacz w LEX: Stwierdzenie nieważności uchwały rady gminy w przedmiocie "strefy wolnej od LGBT". Glosa do wyroku WSA z dnia 14 lipca 2020 r., III SA/Gl 15/20 >

Według dr. Zycha, naruszenie prawa polega w tym wypadku na przypisaniu samorządowi, czyli mieszkańcom danego obszaru, właściwości niezgodnych z prawdą, co stawia ich w negatywnym świetle. - Na podstawie tych informacji można by przyjąć, że na teren samorządu nie są wpuszczane osoby, które mają skłonności homoseksualne – mówi. Jak dodaje, zwłaszcza w przypadku gmin turystycznych, jak powiat tatrzański, może się to bezpośrednio przełożyć na sytuację materialną mieszkańców, bo może zniechęcić turystów do wizyty lub wywołać przekonanie, że jakaś grupa ludzi nie może się tam pojawiać lub jest niemile widziana.

Czytaj też: Anty-LGBT czy prorodzinne? Kontrowersje wokół „dwóch rodzajów” samorządowych uchwał>>

 

Takie akcje to dla gmin realna strata

Doktor Zych przypomina inny związany z tą sytuacją problem, który pokazuje, jakie typy zagrożeń mogą się pojawić przy tego typu pomówieniach wobec samorządów. Jak podkreśla, nieścisła informacja o podjęciu „uchwał anty-LGBT” została wykorzystana w sposób instrumentalny przeciwko gminom w lipcu decyzją Komisji Europejskiej, która odmówiła dofinansowania w ramach unijnego programu "Partnerstwo miast". - Skala tej szkody jest związana z utratą pewnej renomy, ale to szkoda materialna, bo może wpływać bezpośrednio na sytuację ekonomiczną samorządów - mówi.

Jak zaznacza dr Mrukowska, wizerunek gminy pełni funkcję identyfikacyjną. Oznaczenia indywidualizują każdą osobę prawną, odróżniają ją od innych podmiotów, a dzięki temu umożliwiają jej zarówno formalnoprawne, jak i społeczne zaistnienie. - Nazwa współtworzy wizerunek oraz jest nierozłączną jego częścią. Wizerunek jest kluczem do rozwoju gminy, dlatego też gmina ma do niego prawo oraz powinna o niego dbać i domagać się jego ochrony - mówi.
 

Zaszkodziła nie krytyka, a sama uchwała

Samorządowe uchwały zaskarżył do sądów administracyjnych rzecznik praw obywatelskich - część z nich została uchylona, a sądy nie podzieliły twierdzenia, że wyrażenie sprzeciwu wobec "ideologii LGBT" nie uderza w osoby nieheteronormatywne. WSA w Gliwicach, który rozpatrywał skargę na uchwałę rady gminy Istebna stwierdził, że akt ten w żaden sposób nie definiuje, czym jest tzw. ideologia LGBT. Takie sformułowanie zakłada, że wszystkie osoby, do których odnosi się skrót, wyznają takie same poglądy. Sąd w uzasadnieniu do wyroku (III SA/Gl 15/20) wprost stwierdza, że organowi władzy publicznej "nie przystoi posługiwanie się zbitkami myślowymi typu "ideologia LGBT" jako niosąca ze sobą "wczesną seksualizację dzieci", "homopropagandę", "atakowanie dzieci i rodziny"".

 

Zdanie to podziela radca prawny dr hab. Marcin Górski, który uważa, że to nie aktywiści uderzyli w dobre imię samorządów, tylko to one same naraziły swoją reputację na szwank, przyjmując dyskryminujące uchwały. - Twierdzenie, że uchwały samorządów dotyczą „ideologii LGBT” i nie uderzają w osoby LGBT, jest mało subtelnym zabiegiem propagandowym. Nie ma czegoś takiego jak „ideologia LGBT”, podobnie, jak nie ma „ideologii heteroseksualnej”. Jest to zabieg nastawiony na dehumanizację członków określonej grupy społecznej i przypisywanie im cech, które mają ich poniżyć w oczach współobywateli i wyalienować ze społeczności lokalnej. Jest to technika często spotykana w propagandach państw totalitarnych - tłumaczy dr hab. Marcin Górski. - Zakładam, że gmina, która wpisałaby do uchwały, że należy eksmitować konkretną sąsiadkę, naraziłaby się na ostry sprzeciw mieszkańców, zwłaszcza tych, którzy tę sąsiadkę znają i lubią. Ale mówienie o mitycznej „ideologii LGBT” już takiego sprzeciwu nie budzi, bo „ideologia” budzi niepokój - dodaje.

Podkreśla, że gmina może występować z powództwem o ochronę dóbr osobistych, jednak nie wieszczy im sukcesów, co też już znajduje potwierdzenie w wyroku sądu w jednej ze spraw tego rodzaju. - Samorządowcy, decydując się na tak dyskryminujące treści uchwał, powinni liczyć się z tym, że będzie to miało negatywny wydźwięk społeczny i może np. zniechęcić turystów do odwiedzin. To nie krytyka uchwał wywoła taki skutek, a uchwały same w sobie.

 

Głupie działania można ostrzej komentować

Eksperci podkreślają, że nie może być tak, że działania samorządów nie podlegają ocenie. Jak podkreśla dr hab. Marcin Górski, wymaganie, by ta opinia była skonstruowana słowo w słowo zgodnie z tym, jak daną sprawę rozumie oceniany, byłoby absurdem. - Opinia musi być uzasadniona, natomiast z definicji nie podlega ona kwalifikacji w kategoriach prawy albo fałszu. Co więcej krytyka nie zawsze musi być grzeczna i wyważona – co wynika z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - tłumaczy prawnik.

W wyroku Oberschlick przeciwko Austrii (1997 r.) Trybunał w Strasburgu uznał choćby, że polityka można nazwać „idiotą” i w określonych sytuacjach ukaranie osoby krytykującej polityka za takie słowa stanowi „nieproporcjonalną ingerencję w wolność wypowiedzi”. Trybunał uznał, że „temperatura” wypowiedzi może być adekwatna do kwestii, których dotyczy dyskusja.

- Zatem wyrok na korzyść gmin, w tych przypadkach, nie przeszedłby moim zdaniem testu strasburskiego, do którego dokonania powołane są w pierwszym rzędzie sądy krajowe. Mówiąc krótko, skoro rady gmin zdecydowały się na podjęcie uchwał tak szokujących w swojej treści, jawnie prowokacyjnych i moralnie oburzających, jeśli chodzi o motywację stojącą za podjęciem tychże uchwał, to muszą się też liczyć z najostrzejszą nawet krytyką swoich uchwał. Takie są wymogi pluralizmu demokratycznego, który stanowi fundament systemu konwencyjnego - podsumowuje dr. hab. Marcin Górski.

 

Uchwały skrajnie dyskryminujące

Podobnego zdania jest adwokatka Emilia Barabasz z kancelarii Barabasz Dębska Adwokaci, która zwraca uwagę, że tytułowanie uchwał Samorządowymi Kartami Praw Rodzin nie zmienia ich dyskryminującego charakteru.

- Nie ulega wątpliwości, że zarówno uchwały anty-LGBT, jak i Samorządowa Karta Praw Rodzin stanowią akty dyskryminacji osób nieheteronormatywnych - tłumaczy. - To jaskrawy przykład faktu, że osoby LGBT są w Polsce traktowane jako obywatele drugiej kategorii. Według autorów SKPR osoby LGBT nie mogą tworzyć rodziny, co sprawia, że wydźwięk tego dokumentu jest skrajnie wykluczający. Z kolei uchwały anty-LGBT mają jakoby przeciwstawiać się „ideologii” LGBT, która po prostu nie istnieje. Te uchwały chcąc uczynić wspólnoty lokalne wolne od „ideologii” LGBT tak naprawdę godzą bezpośrednio w osoby LGBT+, żyjące w tych wspólnotach. Potwierdziły to już Wojewódzkie Sądy Administracyjne, m.in. w Gliwicach i Kielcach, stwierdzając, że uchwały te naruszają prawo do ochrony życia prywatnego i wolność słowa osób LGBT. W mojej opinii jest więc oczywiste, że twórcy Atlasu Nienawiści stanęli na straży tych praw i konstytucyjnego zakazu dyskryminacji. Ponadto prawo do krytyki władz samorządowych i władzy generalnie stanowi fundament funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego i społeczeństwa obywatelskiego. Z tych chociażby powodów nie może tu być więc mowy o naruszeniu dóbr osobistych gmin, które przyjęły uchwały anty-LGBT czy SKPR. Powództwa o ochronę dóbr osobistych wytoczone przez niektóre gminy stanowią w mojej ocenie przejaw chęci kneblowania ust obywatelom i pozbawienia ich prawa do słusznej i społecznie uzasadnionej krytyki działań władz samorządowych - dodaje adwokatka.

 

 

 

Podkreśla, że w sprawach o ochronę dóbr osobistych istnieje specyficzny rozkład ciężaru dowodu. Art. 23 Kodeksu cywilnego wprowadza domniemanie bezprawności naruszenia dobra osobistego, które to domniemanie podlega wprawdzie obaleniu, jednak to pozwany musi wykazać, że jego działanie nie było bezprawne.

- W sprawach przeciwko twórcom Atlasu Nienawiści nie może być jednak mowy o bezprawności ich działań. Korzystali oni po pierwsze z wolności wypowiedzi, po drugie działali w obronie ważnego interesu społecznego chronionego prawem - podkreśla mec. Emilia Barabasz.