Skazani to Mateusz K., obecnie 31-letni były policjant, mieszkaniec stolicy Podlasia i 26-latek ze Skierniewic, fani krótkofalarstwa. Do sabotażu doszło w lecie dwa lata temu - mężczyźni przy alkoholu, śmiejąc się i dobrze się bawiąc, w różnych odstępach czasu nadawali sygnał uruchamiający w pociągach hamulec bezpieczeństwa (tzw. radio-stop). Zatrzymali w ten sposób (lub spowodowali zagrożenie zatrzymania) aż 18 pociągów towarowych i osobowych m.in. w rejonie Łap na linii z Białegostoku do Warszawy i na trasie Sokółka–Szepietowo. Wykorzystali oni radiostację oraz aplikację z wgranym plikiem dźwiękowym zainstalowaną w telefonie jednego z nich i kilkukrotnie nadali sygnały alarmowe radio-stop, które zostały odebrane w lokomotywach pociągów znajdujących się w zasięgu, na stacjach i w dyspozytorniach ruchu. W ten sposób uruchomione zostały systemy automatycznego nagłego hamowania. Obaj mężczyźni nagrali też swoje akcje i chwalili się nimi na aplikacji WhatsApp. Były policjant dostał też kare za nieuprawnione używanie danych osobowych z baz danych Policji, co stanowi naruszenie art. 107 ust. 1 ustawy z 18 maja 2018 r. ao ochronie danych osobowych (t. j. Dz. U. z 2019 r. poz. 1781).

Skazani odpowiadali przed sądem z art. 224a par. 2 kodeksu karnego w zbiegu z art. 269a i art. 165 par 1 pkt 3), czyli za czyny polegające na wprowadzeniu w błąd instytucji użyteczności publicznej co do istnienia zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób lub mienia znacznych rozmiarów oraz zakłóceniu w istotny sposób pracy sytemu linii kolejowych na terenie Podlasia. Obliczono zagrożenie dla mienia o wartości prawie 150 milionów złotych na szkodę POLREGIO S.A. oraz sześciu innych spółek.

 

Sprawdź również książkę: Kodeks karny. Komentarz >>


Sąd trochę zmienił kwalifikację prawną czynów. Skazał co prawda obu mężczyzn za to, że - wiedząc, iż niebezpieczeństwo w ruchu kolejowym nie istnieje - celowo stworzyli sytuację mającą wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia, wywołując tym samym podjęcie działań przez instytucję użyteczności publicznej. Sąd uznał jednak, że nie doszło do powstania żadnych poważnych szkód materialnych i nie uwzględnił takiej kwalifikacji prawnej prokuratury, iż było realne zagrożenie dla mienia w wielkich rozmiarach. Wyeliminował też z opisu czynu, iż oskarżeni zakłócili pracę systemu teleinformatycznego; uznał iż systemu radio-stop nie można uznać za taką sieć.

Odnosząc się do kwestii zagrożenia dla mienia w wielkich rozmiarach sędzia Sławomir Cilulko – w ustnym uzasadnieniu - podkreślał, że musi być ono realne i konkretne, a nie abstrakcyjne i hipotetyczne. -Nie powinno mieścić się w sferze domysłów, domniemań. To musi być coś więcej niż tylko ocena, że przy zaistnieniu pewnych przesłanek, czynników mogłoby dojść do wykolejenia składu, zderzenia składów lub też innych szkód – mówił sędzia. Sąd podkreślał, że do uszkodzeń pociągów nie doszło.

Jednak zachowanie skazanych angażowało niepotrzebnie pracowników kolei, wprowadzało obawy i niepokój, bo nadany został sygnał alarmowy, służby szukały sprawców również pod kątem działalności szpiegowskiej. W Polsce rocznie dochodzi nawet do ok. 500 przypadków nieuprawnionego użycia sygnału radio-stop. W rekordowym 2023 r. (kiedy to miały też miejsce zdarzenia będące przedmiotem sprawy w Białymstoku) nieuprawnionych sygnałów radio-stop było najwięcej w historii - 775. Spowodowało to opóźnienia 665 pociągów pasażerskich o łącznie ponad 107 godzin. Wielu sprawców nie zostaje wykrytych i pociągniętych do odpowiedzialności karnej.

Orzeczenie nie jest jeszcze prawomocne. Zarówno prokuratur Bartłomiej Żakowski, jak i obrońca byłego policjanta nie wykluczają apelacji, ale po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. Żakowski podkreślał, że jeden z zatrzymanych pociągów to olbrzymi i ciężki skład, kilka razy zmuszony stawać w takich miejscu linii, gdzie jechał „pod górkę”, co jest technicznie bardzo trudne.

Wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku z 1 sierpnia 2025 r., III K 19/25.