Rządowe obostrzenia związane z epidemią, co oczywiste, nie są przyjmowane ze specjalnym entuzjazmem i to nie tylko przez osoby, które uważają, że covid się ich nie ima. Część z nich - mówiąc eufemistycznie - budzi spore wątpliwości, bo opierając swoją wiedzę jedynie na rządowych rozporządzeniach dowiemy się, np. że koronawirus jest bardziej zjadliwy na ulicy, ale nie dopadnie nas w parku, gdzie maseczki nosić nie trzeba. Z jakiegoś powodu bezpieczniej możemy czuć się grając w piłkę lub w pokera, ale już niekoniecznie - podnosząc ciężary. Nie sposób też nie wspomnieć o wpadce z zakazem konferencji online. Tym razem rząd zabrał się za imprezy świąteczne i znów chyba nie poszło najlepiej.

Czytaj: Od soboty nowe obostrzenia związane z koronawirusem>>

 

Rodzinne święta z tymczasowym meldunkiem

Według obowiązującego od 28 listopada 2020 r. rozporządzenia zakazane są imprezy, spotkania i zebrania, niezależnie od ich rodzaju, z wyjątkiem:

  • spotkań lub zebrań służbowych i zawodowych;
  • imprez i spotkań do 5 osób, które odbywają się w lokalu  lub  budynku  wskazanym  jako  adres  miejsca  zamieszkania lub pobytu osoby, która organizuje imprezę lub spotkanie; do limitu osób nie wlicza się osoby organizującej imprezę lub spotkanie oraz osób wspólnie z nią zamieszkujących lub gospodarujących.

 

 

 

Oceniając po wpisach w mediach społecznościowych, cios wymierzony prosto w tradycyjną, polską gościnność przebrał miarę. Zamiast chować garnki, w których wesoło będzie "pyrkać" bigos na 40 osób, komentujący knują makiaweliczne plany ominięcia bożonarodzeniowych obostrzeń. Pojawił się pomysł zorganizowania pogrzebu karpia, ale - z punktu widzenia prawa - zapewne mało skuteczny, bo wigilię należałoby rozpatrywać raczej nie jako pochówek, a konsolację, a te są wciąż zakazane. Więcej nadziei budzi koncepcja, by w mieszkaniu tymczasowo zameldować całą swoją liczną rodzinę, ale to może okazać się mało praktyczne, gdy goście się zasiedzą. Na szczęście dla wielbicieli hucznych, acz mocno niezalecanych w czasie epidemii, imprez świątecznych - sam zakaz wydaje się bezprawny, a jego egzekucja niemożliwa.

 

 

 

Obostrzenia nadal bez podstawy prawnej

Ustawa, która stwarza podstawę do ogłaszania covidowych obostrzeń - nie rozwiewa wszystkich wątpliwości konstytucyjnych, co do poszczególnych rozwiązań.Zwraca na to uwagę m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która podkreśla, że ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych nie pozwala na ingerencję w sposób organizowania uroczystości rodzinnych czy prywatnych, bo nie są to widowiska lub inne zgromadzenia, które w trakcie pandemii mogą być ograniczane.  Tego samego zdania jest adwokat Karolina Pilawska z kancelarii TPZ.

 

Czytaj: Na rowerze z maseczką, na koniu... bez - rozporządzenie maseczkowe pełne niejasności>>

 

 

- Rząd najwyraźniej nie wyciągnął lekcji z wielu orzeczeń sądów powszechnych, które nagminnie i konsekwentnie uniewinniają osoby, które w różnoraki sposób miały naruszyć „covidowe ograniczenia” wynikające z rozporządzeń. W uzasadnieniach wyroków jest jasno wskazywane, że tak umiejscowione przepisy są wprost sprzeczne z zasadą wynikająca z art. 13 ust. 3 Konstytucji RP, według którego ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie  - tłumaczy i dodaje, że naruszono zasadę proporcjonalności takich ograniczeń.  - Najlepsze przykłady widzimy obecnie. Czasami mam wrażenie, że przepisy są ustanawiane zupełnie losowo. Sporty drużynowe dozwolone, a biegi - nie. Hotele – nie, stoki narciarskie – tak. Właśnie w celu przeciwdziałania takiemu postępowaniu Konstytucja wymaga, aby były to ograniczenia ustawowe i proporcjonalne - podkreśla.

 

Wydział zwalczania Wigilii zorganizowanej

Interesujące stanowisko w tej sprawie przedstawiło samo Ministerstwo Zdrowia, które uginając się  nieco pod ogniem krytyki, zaczęło podkreślać, że limit osób jest "twardym wskazaniem".  Tyle że gdyby takim był, nie wpisywano by go do rozporządzenia. Jak słusznie zauważa HFPCz - fakt, że taki przepis obowiązuje, sprawia, że nie jest to zalecenie, a konkretna restrykcja, za którą będzie można próbować pociągnąć kogoś do odpowiedzialności karnej lub administracyjnej.  Resort zdrowia już podkreśla, że nie będzie wysyłał żołnierzy i policjantów do liczenia talerzy przy wigilijnym stole - ale nawet gdyby chciał, nie bardzo miałby taką możliwość.

Czytaj: W maseczce, czy bez - dla "zera tolerancji" podstawa wątpliwa>>

 

- Nie mam przekonania, że łatwa i możliwa będzie kontrola liczby uczestników w domach i mieszkaniach prywatnych - mówi prof. Robert Suwaj z Politechniki Warszawskiej, adwokat w kancelarii Suwaj, Zachariasz Legal. - Wejście do mieszkania bez zgody właściciela lokalu stanowi naruszenie miru domowego - tłumaczy. Dodaje, że jedynym uzasadnieniem dla policji lub innych uprawnionych organów (Krajowa Administracja Skarbowa, Żandarmeria, Straż Graniczna) - jest przewidziana w art. 219 Kodeksie postępowania karnego potrzeba:

  • wykrycia lub zatrzymania albo przymusowego doprowadzenia osoby podejrzanej, a także
  •  w celu znalezienia rzeczy mogących stanowić dowód w sprawie lub podlegających zajęciu w postępowaniu karnym.

 

- Można więc dokonać przeszukania pomieszczeń wyłącznie wtedy, gdy istnieją uzasadnione podstawy do przypuszczenia, że osoba podejrzana lub wymienione rzeczy tam się znajdują. Zasadą jest również obowiązek okazania postanowienia sądu lub prokuratora, mocą którego zlecono przeprowadzenie przeszukania - tłumaczy prof. Suwaj. Nie bardzo więc można pod to podciągnąć podejrzenie, że sześcioosobową rodzinę nawiedził akurat Mikołaj. Gorzej, gdy ktoś kłóci się z sąsiadem lub ma nielubianego wujka.

 

Sposób na uciążliwego sąsiada lub zakończenie imprezy

Jak zauważa prof. Suwaj, nie można wykluczyć że część osób wykorzysta ten przepis do rozwiązywania konfliktów rodzinnych, zgłaszając fakt większej liczby uczestników wieczerzy niż przewiduje to rozporządzenie i zwracając się do służb o interwencję w tej sprawie.

- Mogę sobie wyobrazić sytuację, w której np. nasz sąsiad powiadomi policję o przekroczeniu liczby osób w naszym mieszkaniu, jednak niezależnie od braku zasadności takich ograniczeń policja i tak nie ma stosownych uprawnień do kontrolowania liczebności osób w prywatnych domach bez wyraźnego powodu, a jeśli będzie to robić, moim zdaniem będzie to bezprawne. Po raz kolejny zaznaczam, że rozumiem zamierzenia rządzących co do ustanawiania tego typu ograniczeń, niemniej jednak pandemia nie wyłącza podstawowych zasad demokratycznego państwa prawnego i wszyscy musimy czuwać nad tym, aby nie tracić bezpowrotnie składowych elementów naszej wolności osobistej, która po trochu i w sposób postępujący jest nam odbierana - ocenia natomiast adwokat Karolina Pilawska.

 

Po wejściu w życie wspomnianych wyżej nowelizacji związanych z zapobieganiem COVID-19, łamanie obostrzeń określonych w rozporządzeniu stanowiwykroczenie z art. 116 KW. Jeżeli zatem z jakiegoś powodu policja nawiedzi dom i przyłapie jakąś rodzinę na łamaniu restrykcji dotyczących limitu osób - będzie to wykroczenie z art. 116 KW. Grozi za nie kara grzywny lub nagany, niemniej w świetle wątpliwości co do konstytucyjności zakazu można spróbować szczęścia przed sądem. Tym bardziej że nawet gdy uznamy, że nowa ustawa stwarza podstawę do wydawania obostrzeń w drodze rozporządzenia, to nie zadziała wstecz - konieczne będzie wydanie nowych regulacji wprowadzających limity i restrykcje.

Czytaj: Mandat za brak maseczki - podstawy prawnej wciąż nie ma>>