Przepis dotyczący nowych zasad noszenia maseczek od soboty 10 października formułowano w pośpiechu, co mocno odbiło się na jego treści. Jeszcze do piątku 16 października były niejasny i pełen luk. Po tygodniu rząd je poprawił.  Nadal jednak próżno w niektórych regulacjach dopatrzeć się waloru praktycznego, bo żadne badania nie wskazują na to, że wirus przenosi się szybciej, gdy jedziemy na rowerze, a nie dotknie nas podczas konnej przejażdżki.

Sprawdź rozporządzenie>>

Sędzia zawsze bez maseczki

Do piątku 16 października nakaz noszenia maseczki, jak stanowi par. 27 ust. 3 pkt 11 rozporządzenia w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, nie obowiązuje sędziego, trenera oraz osoby uprawiającej sport. Nie precyzował, jakiego sędziego i jakiego trenera, co skłaniało do dowcipkowania, że nie ma przeszkód, by sędzia sądu rejonowego udał się po bułki bez maseczki. Uprzywilejowani w takim razie poczuć by się mogli również wszelkiego rodzaju trenerzy, również ci prowadzący szkolenia na youtube. To się jednak zmieniło za sprawą opublikowanej w piątek wieczorem nowelizacji. Doprecyzowano w niej, że obowiązek zakrywania nosa i ust nie dotyczy sędziego, trenera oraz osoby uprawiającej sport w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych. Prawnicy wskazują jednak, że gdyby nie dokonano zmiany, w egzekwowaniu nakazu pomóc by mogła wykładnia literalna przepisów.

Czytaj: 
Szkoły w strefie żółtej z nauczaniem hybrydowym, w czerwonych - zdalnie>>

W maseczce, czy bez - dla "zera tolerancji" podstawa wątpliwa>>

 

 

- Rezultaty wykładni językowej pozornie wskazywałyby na to, że w zakresie określenia "sędzia" wyłączenie dotyczy zarówno sędziów sportowych (arbitrów sportowych), jak i sędziego będącego przedstawicielem władzy publicznej sprawującego wymiar sprawiedliwości - mówi serwisowi Prawo.pl dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego i Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego. - Wykładnia ta prowadzi jednak do oczywiście absurdalnych wniosków i musi zostać odrzucona. Nie na przecież żadnych merytorycznych powodów, by sędzia Sądu Najwyższego, robiąc zakupy w supermarkecie, miał być zwolniony, w odróżnieniu od innych klientów, z obowiązku zasłaniania ust i nosa (w zakresie wynikającym oczywiście z wykładni rozporządzenia w związku z treścią ustawy). Przepis nie zawierał doprecyzowania, że sędzia zwolniony jest z obowiązku "w zakresie czynności służbowych", a zatem zwolniony byłby z obowiązku zawsze, i to nawet wtedy, gdy jest podejrzewany o zachorowanie zgodnie z art. 46b pkt 4 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu chorób zakaźnych - tłumaczy. 

Dodaje, że analiza poszczególnych wyłączeń wskazuje na to, że twórca rozporządzenia zawiera w określonych punktach merytorycznie spójne pod jakimś kątem kategorie podmiotów. Gdy mowa więc o sędzim, trenerze i osobie uprawiającej sport - chodzi  o osoby związane z aktywnością sportową, a więc sędziego sportowego, trenera sportowego oraz osobę uprawiającą sport. Dodatkowo, każda z tych osób zwolniona jest z obowiązku noszenia maski wyłącznie w zakresie czynności związanych z uprawianiem sportu, co wynika z końcowego fragmentu przepisu ("uprawiającej sport" - wykładnia kontekstowa). 

- Zapewne chodziło o biorących udział w zawodach sportowych, ale zapomniano o tym napisać i jest kolejny bałagan - sam jestem trenerem - wykładowcą, więc jako osoba zwolniona nie muszę, ale z szacunku dla innych - bardziej narażonych - noszę maseczkę wszędzie - wtóruje mu Robert Suwaj, adwokat, partner zarządzający w kancelarii Suwaj, Zachariasz Legal, prof. Politechniki Warszawskiej. Teraz rząd już doprecyzował, że chodzi właśnie o współzawodnictwo sportowe.

 

Wirus nie przenosi się w parku lub w ogrodzie

Wspomniany przepis jako jedyny zawiera wzmiankę o uprawianiu sportu i to w jednym szeregu z sędzią lub trenerem, co może budzić wątpliwości osób uprawiających jogging lub rekreacyjnie jeżdżących na rowerze. Kojarzy się bowiem ze sportem wyczynowym, oznaczałoby to konieczność noszenia maseczki przy tych aktywnościach. Takie rozumowanie potwierdzają niejako wyjaśnienia resortu zdrowia, w których podkreślono, że bez maseczek na rowerze można jeździć po parkach, lasach, plażach ogrodach botanicznych i ogrodach zabytkowych, gdzie obowiązek noszenia maseczek w ogóle jest wyłączony.

 

I to wyłączony na tyle niespójnie, że bez konieczności utrzymania 1,5 metra dystansu od drugiej osoby. Według rozporządzenia taki dystans należy utrzymać poruszając się pieszo, a nie na przykład jadąc na rowerze lub siedząc obok siebie na kocach piknikowych. Tu żadnych dodatkowych wymogów w kwestii terenów wyłączonych spod restrykcji nie ma. Ciekawostką jest też uprzywilejowanie jazdy konnej wobec innych form aktywności - amator hippiki nie musi nosić maseczki, nawet poruszając się po ulicy.

 

Autobusem bez maseczki

Problematyczna okazała się też piątkowa nowelizacja rozporządzenia, która miała rozwiać wątpliwości. Wcześniejsza wersja rozporządzenia zawierała przepis, według którego maseczki nie muszą nosić osoby jadące samotnie, z dzieckiem do 5 lat albo z osobami wspólnie zamieszkującymi.  Zamiast tego pojawił się zapis, że maseczek nie trzeba nosić w pojeździe samochodowym, w którym przebywają lub poruszają się: co najmniej jedna osoba albo jedna osoba z co najmniej jednym dzieckiem. Z literalnej wykładni wynikałoby zatem, po usunięciu wymogu wspólnego zamieszkiwania, że dla tego, czy trzeba czy nie trzeba zakładać maseczki, najistotniejsza jest nie liczba osób w pojeździe, ale to, czy chodzi o transport prywatny.

 

- To rozróżnienie pojazdów jest ciekawe, zgodnie z prawem o ruchu drogowym pojazd samochodowy to pojazd silnikowy jeżdżący z prędkością ponad 25km/h a autobus to też pojazd samochodowy który przeznaczony jest do przewozu więcej niż 9 osób. Czyli w autobusie miejskim maseczka, w busie prywatnym, w którym jest - powiedzmy - 20 osób nie musimy mieć maseczki? - wytyka kolejny maseczkowy absurd Jakub Kowalski, wspólnik w Kancelarii Radców Prawnych Mirosławski, Galos, Mozes sp.j..

 

 

Test nie zwalnia z zasłaniania ust i nosa

Znany aktor poproszony nie tak dawno o założenie maseczki w Ikea próbował tłumaczyć, że regularnie robi sobie testy na koronawirusa i nie jest nim zakażony. Jednak takie usprawiedliwienie niczego nie rozwiązuje.

- Należy podkreślić, że wynikający z  rozporządzenia obowiązek noszenia masek dotyczy wszystkich, w tym osób zdrowych. Zatem natychmiastowe wykonanie badania wymazowego na obecność wirusa COVID 19 zaraz po otrzymaniu mandatu karnego, a przede wszystkim po odmowie jego przyjęcia, nie może stanowić okoliczności łagodzącej. W znaczeniu przepisów obowiązek dotyczy osób zdrowych. Jednak takie postępowanie może mieć znaczenie w momencie, gdy sądy przyjmą wykładnię językową przepisów - mówi Jacek Kudła, specjalizujący się w zakresie przepisów dotyczących policji.

 

 

Podstawa prawna w ustawie

Do tej pory wiele osób ignorowało obowiązek noszenia maseczek, bo art. 46b wspomnianej ustawy, na podstawie którego wydano rozporządzenie, pozwalał w drodze rozporządzenia nakładać obowiązki jedynie na osoby chore i podejrzane o chorobę. Przez to postępowania wobec osób nienoszących maseczki, które trafiały do sądów, były umarzane. Teraz już tak nie będzie.

Sejm w czwartek 22 października uchwalił stosowne przepisy. Dodał przepis, który pozwoli nakładać obowiązki na osoby zdrowe - w tym właśnie obowiązek noszenia maseczki. Nieprzestrzeganie tego przepisu będzie wykroczeniem karanym grzywną. Sejm przyjął też propozycję posłów lewicy, by brak maseczki w sklepie był uzasadnioną podstawą do odmowy sprzedaży.