Sąd Okręgowy w Płocku przeprowadził kontrolę na początku czerwca. Sprawozdanie z niej właśnie trafiło do Rzecznika Praw Obywatelskich. Szereg wniosków jest zbieżnych z obrazem placówki, który wyłania się z kwietniowego raportu Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przy Biurze RPO.

Eksperci wskazali w nim, że KOZZD stał się swoistą przechowalnią, a dalsze przepełnianie ośrodka spowoduje eskalację konfliktów i zagrożenie dla bezpieczeństwa, także personelu. Wskazano, że problemem są kary, kontrole osobiste, ograniczenia w przywilejach i ... brak skutecznej terapii, która miała być oferowana byłym skazanym.

 


W ośrodku - przypomnijmy - przebywają osoby, które uprzednio zostały skazane za najcięższe przestępstwa seksualne oraz przeciwko życiu i uznane - po odbyciu kary - za stwarzające zagrożenie dla społeczeństwa. Reguluje to ustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Początkowo miało to być miejsce dla kilkunastu najniebezpieczniejszych osób - w ciągu pięciu lat trafiło tu ich 69. 

Czytaj: 
Ośrodek w Gostyninie przepełniony, będzie kolejna placówka>>

Ustawa o Gostyninie do zmiany - MS analizuje propozycje>>
 

Sąd też zaniepokojony 

Sąd we wnioskach po kontroli wskazuje, że nadal brak jest rozwiązań systemowych i ustawowych, które mogłyby sytuację w KOZZD poprawić. Podkreśla, że niepokojącym zjawiskiem jest przeludnienie ośrodka  i brak reakcji Ministra Zdrowia na monity Dyrektora KOZZD w tym przedmiocie. 

- Przeludnienie sprzyja aktom agresji i niekontrolowanym protestom pacjentów. Jeśli ustawodawca zdecydował, że ośrodek jest podmiotem leczniczym, to przy takim przeludnieniu nie sposób ani realizować ustawowe cele ani też postępowanie terapeutyczne wobec pacjentów - zaznacza. 

Sąd dodaje, że dostawianie piętrowych łóżek w salach wywołuje u pacjentów akty agresji, poczucie nieszanowania ich prawa do godnego funkcjonowania w małej  zbiorowości ludzi z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnych innych osób. Podnosi też przeludnienie sal mieszkalnych.  - Osoby przebywające w Gostyninie mają mało przestrzeni do swobodnego poruszania się w sali. Z tego powodu dochodzi pomiędzy nimi do konfliktów - wynika z pokontrolnych wniosków. 

To nie miejsce dla osób psychicznie chorych

Sąd zauważył też, że  w ośrodku - mimo apeli RPO i systematycznych wniosków dyrektora KOZZD - nadal przebywa kobieta, u której rozpoznano zaburzenia schizotopowe i osobowości.  Już w listopadzie 2016 r. lekarze psychiatrzy z Gostynina stwierdzili w swojej opinii skierowanej do sądu w Płocku, że pobyt kobiety w KOZZD "jest nieadekwatny do jej stanu zdrowia„. Podnosili, że pacjentka ma objawy psychopatologiczne, takie jak halucynacje słuchowe namawiające ją do popełnienia samobójstwa. Zaznaczali, że powinna trafić do leczenia psychiatrycznego. 

Takie wnioski przesyłane były do sądu co sześć miesięcy, także przez osoby spoza ośrodka - m.in. ekspertka Biura RPO, psychiatra i biegła sądowa, stwierdziła, że kobieta choruje na schizofrenię paranoidalną. Sąd Okręgowy w Płocku - w sierpniu 2018 r. - stwierdził, że pobyt kobiety na oddziale z 16 mężczyznami (oddział na którym przebywają osoby stanowiące największe zagrożenie, m.in. zabójca czterech chłopców Mariusz Trynkiewicz), jest dla niej "niekomfortowy". We wnioskach podkreślono jednak brak uregulowań prawnych dotyczących przenoszenia do zamkniętego zakładu psychiatrycznego osób przebywających w KOZZD, u których zdiagnozowano chorobę psychiczną. Efekt - kobieta nadal w Gostyninie przebywa.  

Czytaj: RPO występuje ws. pacjentki Gostynina, ośrodek przepełniony>>
 

Zalecenia? Poprawa warunków bytowych w ośrodku

Po kontroli sąd zaleca dyrektorowi KOZZD-u:

  • podejmowanie działań w celu poprawy warunków bytowych pacjentów,
  • niezwłoczne zawiadamianie Sądu Okręgowego w Płocku o przypadku braku podstawy prawnej pobytu pacjenta w KOZZD w celu rozważenia zwolnienia pacjenta z ośrodka, jako przebywającego bez prawomocnego orzeczenia sądu,
  • szersze, nie jednozdaniowe uzasadnianie zarządzeń kierownika ośrodka dotyczących odbieranie rzeczy pacjenta uznanych za niebezpieczne i oddawanie ich w depozyt lub też pozbawienie prawa do określonego kontaktu z innymi osobami. 


Trudne warunki - personel bez szkoleń

Przedstawiciele RPO w opracowaniu przyznali, że pacjenci - osoby przebywające w ośrodku, są trudne i wymagają specjalistycznego podejścia.  Oznacza to - według nich -  że pracy z nimi powinny podjąć się profesjonaliści z dużym zakresem wiedzy i doświadczenia, zwłaszcza w zakresie terapii behawioralno-poznawczej i seksuologii. 

Zwrócili jednocześnie uwagę, że realia są trochę inne - w placówce nie ma odpowiednich szkoleń dla personelu. - Regularnie odbywają się jedynie szkolenia dla pracowników ochrony z zakresu użycia środków przymusu bezpośredniego. Dwukrotnie w 2018 roku odbyły się szkolenia dotyczące zachowań i metod pracy z pacjentem agresywnym, w których wzięli udział kierownicy biura ochrony, pielęgniarki koordynujące oraz pracownicy terapii zajęciowej. Personel medyczny został zaś przeszkolony z zakresu udzielania pierwszej pomocy - podkreślono. 

Jednym z efektów braku szkoleń - jak wskazano - jest m.in. sposób traktowania podopiecznych. W rozmowie z autorkami skarżyli się oni na wyzywanie, wulgarne słownictwo - m.in. "zamknij pysk", "walnę cię w ryj". Jedna z terapeutek miała też mówić podczas terapii: "był już zboczeńcem, pedofilem w łonie matki".  Pojawiły się pojedyncze sygnały - czytamy - o szarpaniu, popychaniu, kopaniu, czy użyciu siły przy zapięciu w pasy lub założeniu kajdanek.  

Kolejny problemem podnoszonym w raporcie jest noszenie przez strażników środków przymusu bezpośredniego - np. gazu pieprzowego. - To powoduje  ryzyko przechwycenia ich przez samych pacjentów, co np. w przypadku nieuprawnionego wykorzystania gazu pieprzowego w zamkniętej przestrzeni może doprowadzić do negatywnych skutków zdrowotnych dla wielu osób - podkreślają autorzy. 

Terapia jest, ale jakby jej nie było 

Także przedstawiciele RPO podnoszą, że choć na każdym oddziale zatrudnionych jest dwóch psychologów i  czterech terapeutów zajęciowych oraz jeden terapeuta resocjalizacji, na dwa oddziały przypada jeden psycholog-seksuolog i jeden terapeuta uzależnień - nie ma  wyznaczonych zespołów terapeutycznych do pracy grupowej. 

Prowadzona w ośrodku terapia polega na przeprowadzaniu indywidualnych sesji psychologicznych dwa razy w tygodniu, sesji seksuologicznych jeden raz w tygodniu i sesji resocjalizacji jeden raz w tygodniu.  Problem w tym, że jak podnoszą autorki raportu, powołując się na dokumenty - "terapia prowadzona jest bez planowania pracy nad cząstkowymi problemami pacjenta, które nie są zdiagnozowane w oparciu o współczesne metody badawcze". 

- Pacjenci nie potrafią podać celu spotkań/terapii z psychologiem, nie potrafią sprecyzować obszaru problemu poddanemu pracy z psychologiem - odwołują się jedynie do harmonogramów z którymi są zapoznawani po przybyciu do KOZZD-u. Nie dokonuje się też analizy skuteczności postępowania terapeutycznego w realizacji indywidualnych programów - wynika z raportu. 

Według niego, brakuje takich form terapii jak społeczność terapeutyczna, terapia grupowa, trening zastępowania agresji.