Gruntowna reforma procesu cywilnego - jak podkreśla Ministerstwo Sprawiedliwości - ma skutkować ma usprawnieniem, uproszczeniem i przyspieszeniem postępowań przed sądami.  - Dążymy do tego, żeby sprawy w sądach nie ciągnęły się latami, lecz  były rozstrzygane w szybkim i intensywnym działaniu procesowym. Chcemy zlikwidować całą masą cwaniactwa i kombinacji, które zmierzają do odwlekania wyroku sądu i przewlekłości postępowania. Chcemy również, aby sądy były bliżej ludzi. Staramy się też zmienić kwestię kosztów sądowych. Zdecydowaliśmy się postępować w myśl zasady, że sądy są nie tylko dla bogaczy. Dlatego też koszty sądowe powinny być obniżane dla osób mniej zamożnych – powiedział Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości.

Co proponuje MS? Nowelizacja ma m.in. wprowadzić postępowanie przygotowawcze, obowiązek planowania czynności, obowiązek dostarczenia przed rozprawą materiału dowodowego do sądu, czy w końcu tworzenie harmonogramu przebiegu rozprawy głównej. Zmienią się również zasady wnoszenia opłat. Najnowsza wersja projektu jednak nie różni się znacznie od tej z końca 2017 r.

Jedna rozprawa lub szybki wyrok

Regułą w mniej skomplikowanych sprawach cywilnych ma być tylko jedna rozprawa, na której zapadnie też wyrok.  - Nie wszystkie sprawy, oczywiście, można tak szybko rozstrzygnąć. Ważne jednaka by mieć jasno określony cel i zgodnie z reformą będzie nim rozpoznanie sprawy w ciągu sześciu miesięcy - mówi Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. Jeśli więc ogłoszenie wyroku, np. ze względu na stopień skomplikowania sprawy, nie będzie możliwe już na pierwszej rozprawie, to sędzia na posiedzeniu przygotowawczym będzie zobowiązany od razu wyznaczyć kilka następujących bezpośrednio po sobie terminów rozpraw. Tak, żeby nie było wielomiesięcznych przerw między nimi. Pozwany będzie zobowiązany, by jeszcze przed rozpoczęciem postępowania pisemnie odnieść się do zarzutów z pozwu. Wymiana pism będzie następowała tylko w uzasadnionych przypadkach.

 

Czytaj też: Reforma procedury cywilnej to także zmiany w sporach pracowników z pracodawcami >

 

Wyroki gorszej jakości

Prawnicy mają jednak zastrzeżenia do takiego podejścia. Wskazują, że będzie liczyła się szybkość, a nie jakość. - Dobrym pomysłem jest posiedzenie przygotowawcze, o ile spożytkowane zostanie na organizację przyszłego procesu, tj ustalenie jakie kwestie  prawne i faktyczne są sporne pomiędzy stronami - mówi adwokat Marcin Szymański, partner w kancelarii Drzewiecki Tomaszek. -  Ustalenie jakie  środki dowodowe są niezbędne do wyjaśnienia spornych faktów,  a także kolejności przeprowadzania dowodów, przesyłania pism procesowych świetnie się sprawdza w arbitrażu gospodarczym. Wymaga jednak raczej profesjonalizmu stron-pełnomocników i dobrego przygotowania sędziego.
Jeżeli posiedzenie przygotowawcze ma służyć „nakłanianiu stron do ugody” będzie to  najczęściej stratą czasu, a z czasem stanie się pustym rytuałem - uważa Szymański. Z uzasadnienia zmian wynika jednak, że w trakcie takiego posiedzenia sędzia będzie występował w roli rozjemcy, dążącego do zawarcia przez strony ugody lub przystąpienia do mediacji.

Z kolei radca prawny Wojciech Kozłowski, partner w kancelarii Dentons, zauważa, że plan rozprawy niczego nie zmienia, jeśli sędzia nie jest w stanie rozpoznać sprawy w rozsądnym terminie. - Punktem startu powinno być dostosowanie liczby sędziów do liczby spraw. Potrzebujemy więcej sędziów rozpoznających mniejszą liczbę spraw. Tymczasem reforma nic w tej sprawie nie wnosi nowego, a gdy wejdzie w życie sędzia stanie przed dylematem: rozpoznać sprawę dłużej, ale rzetelnie czy szybko na pierwszym terminie - tłumaczy Kozłowski.

Dokumenty zamiast świadków

Nowelizacja przewiduje też prymat dowodu z dokumentu nad dowodem z zeznań świadków przez wprowadzenie opłaty od wniosku o wezwanie świadka lub strony na rozprawę. Za wezwanie na rozprawę świadka, biegłego lub strony, jeżeli został złożony po zatwierdzeniu planu rozprawy, opłata wyniesie 100 zł. W przypadku konieczności zarządzenia przymusowego sprowadzenia świadka lub biegłego dodatkowo trzeba będzie wnieść 200 zł. - Rezygnacja  z bezpośredniego składania  zeznań przed sądem na rzecz pisemności to błąd - uważa Marcin Szymański. - W ten sposób trudno ocenić wiarygodność świadka. Szybkość postępowania to nie wszystko. Procedura powinna sprzyjać wydawaniu sprawiedliwych i słusznych wyroków. W przeciwnym wypadku, możemy poprzestać na rzucaniu monetą dla ustalaniu kto ma rację. Będzie jeszcze szybciej - uważa Szymański.

Ponadto pozew, z którego nie będzie wynikało żądanie, będzie zwracany, postępowanie będzie mogło zostać umorzone w razie nieobecności powoda na posiedzeniu przygotowawczym. Nowelizacja zakłada też oddalenie „oczywiście bezzasadnego powództwa” na posiedzeniu niejawnym.  Prawnicy zastanawiają się, czy takie przepisy sędziowie będę wykorzystywać do pozwów niedoprecyzowanych. Podkreślają też, że będzie trzeba staranniej formułować żądania pozwów.

Krótkie uzasadnienie

Sędziowie nie będą musieli przepisywać treści zeznań i dokumentów z akt sprawy ani cytować orzeczeń w pisemnych uzasadnieniach wyroków - podkreśla wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. – Nie chcemy, aby uzasadnienie to była kombinacja poglądów doktryny i orzeczeń Sądu Najwyższego mających niewiele wspólnego z daną sprawą. Chcemy, aby uzasadnienie odzwierciedlało tok rozumowania sędziego. Wystarczy więc zarysowanie istoty problemu - podkreśla Piebiak. Sędziowie nie będą też musieli odnosić się do całości rozstrzygnięcia. To strona, która wniesie do sądu o sporządzenie pisemnego uzasadnienia określi, czy oczekuje na piśmie pełnego uzasadnienia, czy tylko we fragmencie odnoszącym się do tej części wyroku, od której zamierza się odwołać. Za każdą stronę postanowienia z pisemnym uzasadnieniem będzie też trzeba zapłacić. To ma nie nie tylko odciążyć sędziów, ale też skrócić drogę do wniesienia ewentualnej apelacji. - Kwestionujące wyrok strony nie będą musiały miesiącami czekać na sporządzenie pełnego pisemnego uzasadnienia, które daje możliwość złożenia apelacji - twierdzi resort. Wiceminister Piebiak dodaje, że obecnie pisanie uzasadnień zajmuje sędziom 1/3 ich czasu pracy.

Tańsze odpisy wyroków

Projekt nowelizacji przewiduje też zmiany stawki za stronę odpisu wyroku. Obecnie za każdą stronę odpisu, np. wyroku albo protokołu rozprawy, trzeba zapłacić 6 zł, nowa stawka wyniesie 2 zł za stronę. Po zmianach opłata wyniesie 20 zł za 10 stron, a taką objętość ma standardowy odpis sądowy.

Zwolnienie z kosztów dla mniej zamożnych

Zgodnie z projektem ponadto radykalnie zwiększyć się ma się liczba osób całkowicie zwolnionych z opłat z uwagi na ich sytuację materialną. Dziś opłat sądowych nie wnoszą wyłącznie ci, którzy pozostają w skrajnym ubóstwie. Projekt przewiduje, że opłat unikną także osoby, które wprawdzie dysponują niewielkimi funduszami, ale są to pieniądze niezbędne, by np. utrzymać rodzinę, opłacić edukację dzieci czy leczenie. Podstawowym kryterium w przypadku mniej zamożnych osób będzie to, czy wniesienie sądowych opłat stanowi uszczerbek dla ich rodziny. Jeśli tak – to zostaną z nich zwolnieni.

 


Spory z pracodawcą i ZUS bez opłat

Projekt zakłada, że pracownicy, którzy dochodzą swoich praw w sądzie pracy w sporze z pracodawcą, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych czy Kasą Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, nie będą ponosić żadnych kosztów. Ani w przypadku złożenia pozwu, ani apelacji – zarówno w postępowaniach przed sądem pracy, jak też cywilnych prowadzonych w sprawie wynagrodzenia od pracodawcy, który zbankrutował. Opłaty sądowe (5 proc. wartości sporu)– będą pobierane jedynie w przypadku spraw których wartość sporu przekracza 50 tys. zł, a więc dotyczących przede wszystkim dobrze zarabiającej kadry menedżerskiej. Tyle, że nie jest to wcale rewolucyjna zmiana. Adwokat Agnieszka Ostrowska zauważa, że od apelacji i kasacji płaci się obecnie tylko 30 zł, więc zmiana nie będzie znacząca. Mecenas Szymański zwraca zaś uwagę, a co gdy chodzi o 51 tys. zł? Jego zdaniem wyższa opłata powinna być pobierana tylko od kwoty ponad 50 tys. zł.

Czytaj więcej: Pracownik złoży pozew przeciwko pracodawcy bez opłat >>

Bez opłaty za odzyskanie zasądzonych pieniędzy

Zniknąć mają też opłaty – obecnie wynoszące nawet kilkadziesiąt złotych – za wydanie tytułu wykonawczego. To sądowy dokument, na podstawie którego komornik odzyska dla nas zasądzone przez sąd pieniądze. Nie ma powodu, by osoby, które np. padły ofiarą oszustów, ponosiły dodatkowe koszty rekompensaty swoich strat. Niższe o dwie trzecie mają być też opłaty w sprawach konsumenckich, jeśli pokrzywdzona osoba przed wytoczeniem powództwa podejmie próbę polubownego załatwienia sporu. To ma jednocześnie odciążyć sądy od prowadzenia prostych spraw, które można rozwiązać bez sądowej interwencji. - Zgodnie z projektem wystarczy np. złożyć reklamację w sklepie – tradycyjnym albo internetowym, a jeśli zostanie odrzucona, wypełnić prosty formularz, dostępny m.in. na stronie internetowej Państwowej Inspekcji Handlowej, z wnioskiem o przeprowadzenie próby rozwiązania konfliktu. Sam wniosek ma wystarczyć do obniżenia o dwie trzecie sądowej opłaty - mówi wiceminister Piebiak. Tyle, że obniżka nie może być wyższa niż o 400 zł.

Niższe koszty dla ofiar banków i „frankowiczów”

Według projektu niezależnie od tego, po której stronie procesu z bankiem znajdzie się konsument – zawsze będzie mógł skorzystać z ograniczenia wysokości opłaty. - W ten sposób domykamy system, bo rzeczywiście nie powinno tak być, że broniący się konsument jest narażony na wysokie opłaty – uzasadnia wiceminister Piebiak.  I dodaje, że konsument jest najczęściej pozwanym, a nie powodem i trudno mu się bronić, gdy opłata sądowa jest zbyt wysoka.

Czytaj: MS kończy prace nad reformą postępowania cywilnego >>