Jolanta Ojczyk: Jednym z wniosków raportu NIK dotyczącego kredytów „frankowych” jest wprowadzenie osobistej odpowiedzialności zarządzających instytucjami finansowymi za naruszenie przepisów z zakresu ochrony konsumentów. Pomysł popiera rzecznik finansowy, Aleksandra Wiktorow. Jak Pan go ocenia.

Wojciech Kozłowski: Po pierwsze trzeba zadać sobie pytanie, czy chodzi o odpowiedzialność członków zarządu, czy menadżerów. Jeśli mowa o ponoszeniu czy przypisywaniu odpowiedzialności, to dyskutować trzeba krąg osób realnie podejmują decyzje. Tymczasem w dużej liczbie przypadków formalne członkostwo w zarządzie polskiej półki nie pokrywa się z rzeczywistą siatką decyzyjną. Siatka kompetencji i siatka decyzyjna może obejmować członków zarządu, ale często będą to menedżerowie nie będący członkami zarządu i to nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Dodam, że zwykle decyzje o wprowadzeniu produktów lub usług, w których to decyzjach konsument upatruje (słusznie, czy nie, co wymaga każdorazowo zbadania) źródła swojej szkody, nie są podejmowane wyłącznie w lokalnej spółce w Polsce. To nie wyłącznie członek zarządu polskiej firmy podejmuje decyzje, ale także inny menadżer, (i to często za granicą), który zarządza danym działem i odpowiada w regionie lub globalnie  za dany aspekt działalności globalnej firmy, np. dotyczący przestrzegania prawa, rozwoju produktów itp. Nowoczesne firmy są bowiem zarządzane w tzw.  według działów, a nie na zasadzie wyłącznie terytorialnej. Dlatego z dużą rezerwą pochodzę do pomysłu, by odpowiedzialnością obarczać członków zarządu polskich lokalnych spółek.

Czy przepis o odpowiedzialności stanie się martwy, bo trudno będzie złapać naprawdę winnego?

Jeśli odpowiedzialność osobista członków zarządu lub managerów zostanie wprowadzona, to osoby decyzyjne będą starały się jej unikać. Możliwości są różne, można np. wskazać jako odpowiedzialne osoby właśnie nie mieszkające w Polsce, czy nie mające w Polsce aktywów. Formalnie może doprowadzić  to do pewnej fikcji skumulowania odpowiedzialności w rękach jednej osoby, która jednak w rzeczywistości nie będzie podejmowała wszystkich lub prawie żadnych decyzji. Jednym przez nieprzemyślane zmiany prawa stworzymy mechanizmy ucieczki od tej odpowiedzialności, fikcyjne struktury, a nie pomożemy osobom trzecim.


Kto w Polsce obecnie ponosi odpowiedzialność wobec klientów, czyli osób trzecich?

Obecnie generalna zasada przewiduje, że wobec osób trzecich odpowiada spółka, a nie pracownik, o ile ten nie wyrządził szkody umyślnie. W sytuacji, gdy osoba zatrudniona przez daną firmę podejmuje działania na szkodę osoby trzeciej umyślnie, już teraz ponosi za nie odpowiedzialność. Jeśli członek zarządu czy menedżer podejmuje decyzję, że wypuszcza do rzeki trujące odpady, to odpowiada za wyrządzone szkody. Dlatego jeśli chodzi o szkodę wyrządzoną nieumyślnie – a w sytuacjach wskazywanych przez NIK czy Rzecznika finansowego mamy z takimi do czynienia – to sceptycznie do tego podchodzę.

Tylko dlatego, że odpowiedzialność będzie fikcją?

Odpowiedzialność, jeżeli ma być realna, musi stwarzać możliwość realnej egzekucji dla poszkodowanej osoby trzeciej. Przepisy nie są po to, aby wprowadzać odpowiedzialność, która nigdy nie będzie egzekwowalna. Możliwości wyegzekwowania roszczeń od spółki jest łatwiejsza niż od związanych z nią osób fizycznych. Po pierwsze, spółki dysponują większym majątkiem niż ich pracownicy, po drugie pracowników zaangażowanych w proces decyzyjny jest wielu i trzeba by pozywać wiele osób, a spółka jest jedna. To jednak nie jedyny argument przeciwko propozycji NIK. Już obecnie członkowie wielu zarządów mają wykupione przez spółki specjalne polisy na wypadek odpowiedzialności wobec osób trzecich.  Gdyby wprowadzono dodatkowe przepisy o odpowiedzialności osób fizycznych wobec klientów, polisy ubezpieczenia od odpowiedzialności zaczną się cieszyć jeszcze większa popularnością. Koszty ich zakupu zapewne będzie wrzucony koszty produktów i usług, a więc zapłaci za nie ostatecznie konsument.  

Aleksandra Wiktorow mówi też o tym, że wprowadzanie na rynek nieuczciwy produkt powinien mieć świadomość, że może to być jego ostatnie eksponowane stanowisko w branży. Proponuje też wprowadzenie takiej metryczki osób zaangażowanych w tworzenie dokumentu. To by chyba pokazało, jak zapadały decyzję i kto miał na nie wpływ? I dałoby większe możliwość dla KNF?

Metryczka dokumentu z przypisaniem odpowiedzialności za dany produkt może być przydatna w postępowaniach wewnętrznych. Czym innym jest jednak propozycja, aby ustalać kto jest odpowiedzialny za daną czynność w strukturze spółki, a czym innym przełamanie zasady dotyczącej odpowiedzialności spółki (a nie jej członków zarządu i managerów) wobec osób trzecich.  Gdy w firmie dostępna jest metryka czy schemat odpowiedzialności za dane obszary (w wielu firmach takie dokumenty istnieją) w sytuacji, gdy spółka musi wypłacić odszkodowanie osobom trzecim, firmie następnie łatwiej przeprowadzić wewnętrzne postępowanie, które pozwoliłoby poprawić jej działania na przyszłość.  Taka dokumentacja może być też przydatna w toku postępowań administracyjnych np. przed KNF/ Dlatego sama metryczka ma sens, ale osobistą odpowiedzialność członków zarządu i managerów wobec osób trzecich to już zły pomysł. Jak już wspomniałem ten pomysł nie ułatwi osobom trzecim dochodzenia roszczeń, spowoduje tworzenie fikcyjnych struktur, wywoła jedynie popyt na polisy ubezpieczeniowe, za które de facto zapłacą klienci.

Czytaj w SIP LEX:
Odpowiedzialność cywilna członka zarządu spółki kapitałowej wobec osób trzecich >>
Jak rozumieć określoną przepisami przesłankę "odpowiedzialność zlecającego za wykonywanie czynności wobec osób trzecich"?