Sąd Okręgowy w Poznaniu powziął wątpliwość czy termin w postępowaniu cywilnym, który nie został wstrzymany na podstawie art. 15zzs ust. 1 ustawy z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, wskutek uchylenia tego przepisu 16 maja 2020 r. rozpoczynał bieg po upływie 7 dni od dnia wejścia w życie tej ustawy, czy biegł dalej. Sprawa jest o tyle istotna, że wiąże się z odrzuceniem apelacji powoda. Z analizy sądu wynika, że w przepisach była swoista luka - bo ustawodawca nie uwzględnił tych uczestników postępowań, w przypadku których terminy zaczęły biec już po uchyleniu art. 15 zzs, a to z kolei spowodowało, że znalazły się one w gorszej sytuacji niż osoby, w sprawach których terminy nie rozpoczęły biegu z powodu tarczy 2 (wstrzymującej i zawieszającej ich bieg). 

Zobacz procedurę w LEX: Uchylenie wstrzymania bądź zawieszenia biegu terminów procesowych w postępowaniu sądowoadministracyjnym w trakcie stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19 >

Kwestia terminów budziła olbrzymie wątpliwości nie tylko po wejściu w życie tarczowych przepisów. Gdy sądy ograniczyły pracę, prawnicy postulowali zawieszenie lub wstrzymanie rozpoczęcia biegu terminów - nastąpiło to 31 marca. Wcześniej resort zalecał, by sądy wstrzymały wysyłkę pism, które terminów dotyczyły. Potem - gdy sądy zaczęły się "odmrażać" - apelowano o ich odwieszenie i zakłada to obowiązująca od 16 maja tarcza antykryzysowa 3

Czytaj w LEX: Tarcza 3.0 - rozwiązania prawne dla pełnomocników i sędziów >

Czytaj: Od soboty biegną terminy procesowe - prawnicy mają wątpliwości, MS - nie>>

Odwieszone, ale kiedy? Trudny orzech do zgryzienia

Głównym problemem interpretacyjnym było początkowo to kiedy tak naprawdę terminy zostały odwieszone. Zgodnie z przepisami przejściowymi, terminy procesowe i sądowe zaczęły biec lub - jeśli były zawieszone - biegły dalej, po siedmiu dniach od wejścia w życie tarczy antykryzysowej 3. W ocenie części prawników, skoro ustawa opublikowana została 15 maja czyli w piątek i weszła w życie - 16 maja czyli w sobotę, to siedem dni upływało 23 maja - czyli w kolejną sobotę. A skoro jest to sobota, to rozpoczęcie, "odwieszenia" następowało z następnym dniem roboczym, czyli od 25 maja. To oczywiście dotyczyło tych terminów, których start przypadał już po wejściu w życie przepisów wstrzymujących bieg - czyli po 31 marca br.

Czytaj w LEX: Odwieszenie terminów procesowych w tarczy 3.0 – konsekwencje prawne >

 


Część sędziów i samo Ministerstwo Sprawiedliwości sprawę jednak widziało inaczej. Sędzia Zbigniew Miczek z Sądu Okręgowego w Krakowie i adwokat Bartosz Przeciechowski, członek Naczelnej Rady Adwokackiej wskazywali, że terminy biegną dalej lub rozpoczną bieg od 23 maja - czyli od soboty. Pytane o sprawę Ministerstwo Sprawiedliwości wskazywało, że ustawa obowiązuje od początku dnia 16 maja.  - Dlatego również z uwagi na brak przepisów szczególnych a contrario do k.p.a i k.p.c, ten dzień należy wliczać do owych 7 dni. Zatem terminy zaczynają biec od 23 maja 2020 – w dalszym ciągu przy zawieszonych oraz od początku przy tych, które jeszcze nie rozpoczęły biegu - uzasadniał resort. 

Zobacz procedurę w LEX: Uchylenie wstrzymania bądź zawieszenia biegu terminów w postępowaniu administracyjnym w trakcie stanu epidemii z powodu COVID-19  >

Z kolei jeśli chodzi o zakończenie biegu resort przypominał, że terminy w prawie i postępowaniu cywilnym nie mogą kończyć biegu w czasie weekendu (art. 115 k.c.). - Zatem gdyby taki termin kończył się 23 lub 24 maja, to strona ma czas na dokonanie np. czynności procesowej do 25 maja do północy - dodawał. 

 

Nad galimatiasem terminowym pochyli się SN 

Powód uchybił terminowi, czy nie uchybił - do tego de facto sprowadza się pytanie sądu okręgowego. Wynika z niego, że otrzymał odpis wyroku 21 maja 2020, czyli po uchyleniu - 16 maja 2020 r. - art. 15 zzs - zawieszającego i wstrzymującego bieg terminy. To z kolei oznaczałoby, że termin do złożenia apelacji ... biegł. Wątpliwości dotyczą więc tego czy i jakie znaczenia miało w tym przypadku wejście w życie tarczy antykryzysowej 3.  

Zobacz procedurę w LEX: Rozpoczęcie lub kontynuowanie biegu terminów procesowych w postępowaniach cywilnych w związku z ogłoszonym stanem epidemii z powodu COVID-19 >

Sąd okręgowy apelację odrzucił - wskazał przy tym, że odpis wyroku został doręczony pełnomocnikowi powoda 21 maja 2020 r. A wniósł on apelację poprzez pocztę dopiero 8 czerwca. Według sądu okręgowego powód uchybił więc 14-dniowemu terminowi do złożenia apelacji, gdyż termin - liczony od 21 maja upłynął 4 czerwca. 

Czytaj: Już wkrótce odwieszenie terminów, na wysłanie pisma może być mało czasu>>

Sędzia sprawozdawca Marcin Walasik wskazał jednak, że że skoro ustawa weszła w życie 16 maja, to liczony od tej daty termin 7 dni przypada na 23 maja, co oznacza, że początek biegu tych terminów rozpoczął się...24 maja. W tej sytuacji dwutygodniowy termin na wniesienie apelacji mijałby 7 czerwca, który jako niedziela był wolnym od pracy. A zatem upływ terminu przypadałby na 8 czerwca, a to z kolei oznaczałoby, że apelacja została złożona w terminie.

Sprawdź w LEX: Czy w czasie epidemii organ może wydać postanowienie o odmowie wydania zaświadczenia o milczącym załatwieniu sprawy ze względu na brak przepisu szczególnego umożliwiającego milczące załatwienie sprawy? >

- Nie jestem pewien, czy Sąd Najwyższy nie odmówi odpowiedzi na to pytanie prawne, jednakże uzasadnienie tej odmowy także może być istotną wskazówką w tym konkretnym przypadku, jak i w przypadku innych osób, które znalazły się w nowym i nagłym otoczeniu prawnym. Chodzi o potencjalną niejasność, czy stosuje się do nich dodatkowe 7 dni na rozpoczęcie biegu terminów, czy też nie, skoro dla nich termin rozpoczął bieg od 17 do 24 maja 2020 r., czyli po uchyleniu przepisów "wstrzymujących" - mówi Prawo.pl adwokat Bartosz Przeciechowski. 

I dodaje, że ostatecznie zastosowanie znaleźć może wykładnia stricte językowa, niekorzystna dla takich stron, a ewentualny ich błąd mógłby być naprawiany w formie wniosków o przywrócenie terminów. - Ustawa całkiem pominęła znaczna grupę osób, co w związku z uruchomieniem wysyłek korespondencji tuż po 16 maja 2020 - a nie np. po odczekaniu kilku dni, by ujednolicić sytuację - mogło narazić niektóre strony na poważne skutki - dodaje. 

 

COVID nie powinien prowadzić do nierówności stron

W tle pojawia się jeszcze jedna kwestia. Według sądu okręgowego żadnymi racjonalnymi metodami nie można wytłumaczyć konieczności radykalnej zmiany sytuacji stron postępowania sądowego w zakresie biegu terminów ustawowych wstrzymywanych przez kilka tygodni. - Gdy ustawa jest uchwalona w czwartek, ogłoszona w piątek, a obowiązująca od soboty. Ta praktyka legislacyjna uniemożliwia realne przygotowanie się do zmiany prawa, w wyniku czego jego adresaci mogą zostać zaskoczeni położeniem, w jakim nagle się znajdują w skutek nowelizacji - wskazuje.

I dodaje, że projektodawca miał pełną świadomość powstających w tej mierze zagrożeń, ponieważ w uzasadnieniu do projektu ustawy uchylającej wstrzymanie terminów wskazał, że "w przepisach przejściowych projektu przewiduje się regulacje określające rozpoczęcie biegu wyżej wymienionych terminów". - Ostatecznie odrębną regulację wprowadzono wyłącznie w odniesieniu do terminów, które nie rozpoczęły biegu na podstawie art. 15 zzs ustawy z 2 marca, ignorując to, że niezwłocznie po wejściu w życie ustawy z 14 maja 2020 r. rozpoczną się terminy, których początek przypadnie 15 maja 2020 r. Doprowadziło to do paradoksalnej sytuacji, w której termin rozpoczęty przed ustaniem mocy art. 15 zzs ze względu na przesunięcie jego początku o siedem dni, upłynął później niż termin, którego bieg rozpoczął się tuż po uchyleniu stanu wstrzymania biegu terminów - wskazał sąd. 

Ocenił, że brak jest podstaw do zróżnicowania zasad biegu terminów rozpoczynających się przed i po uchyleniu art. 15 zzs ustawy z marca 2020 r. - Strony biorące udział w postępowaniach sądowych w równym stopniu mogły mieć trudności w dostosowaniu się do sytuacji ponownego uwolnienia biegu wszystkich terminów procesowych, bez względu na to, czy terminy te rozpoczęły bieg przed czy po 16 maja 2020 r. Co więcej - w razie wstrzymania biegu terminu przedawnienia na podstawie ustawy marcowej strony znajdowały się w lepszej pozycji, ponieważ w tym czasie mimo stanu epidemii mogły planować lub przygotowywać czynności, dla których nie rozpoczął się bieg, a jego początek został przesunięty na 24 maja 2020 r. - dodał. 

- Istotnie jest coś na rzeczy z argumentem sądu okręgowego, iż strony postępowań znalazły się w nierównej sytuacji, bo przepisy bez dostatecznego uzasadnienia zróżnicowały ich sytuację prawną, co może stanowić naruszenie konstytucyjnych zasad równości wobec prawa, prawa do sądu i państwa prawnego - wskazuje mecenas Przeciechowski.

Czytaj: Sędzia Miczek: Sobota terminem początkowym dla "odwieszenia" terminów>>

RPO również ma wątpliwości 

Dyrektor zespołu prawa cywilnego Kamilla Dołowska przyznaje, że również Biuro RPO miało wątpliwości związane z uregulowaniem odwieszania terminów procesowych i przede wszystkim tego, jak je po odwieszeniu liczyć. - Do tej pory jednak - z informacji, które mam - skargi w tym zakresie do RPO nie wpłynęły. Nie zajmowaliśmy więc oficjalnego stanowiska, ani nie było generalnego wystąpienia, uznaliśmy bowiem, że to wymaga przede wszystkim monitorowania orzecznictwa sądowego. I teraz jeden ze składów zwrócił się Sądu Najwyższego, co potwierdza, że wątpliwości są na tyle istotne, iż sądy dochodzą do wniosku, że nie mogą ich same rozstrzygnąć, w ramach zwykłej wykładni przepisów, tylko że wymaga to rozstrzygnięcia przez Sąd Najwyższy - mówi Prawo.pl.

I dodaje, że to potwierdza, iż wątpliwości, które się pojawiały, które zgłaszali pełnomocnicy, mają charakter istotny. - Co ważne mówimy o  terminach procesowych, a terminy procesowe służą przede wszystkim realizacji uprawnień procesowych, czy też uprawnień materialno-prawnych, co z kolei przekłada się na właściwą ochronę praw i wolności obywatelskich - wskazuje dyrektor Kamilla Dołowska.

Odszkodowanie teoretycznie możliwe, ale... 

Jeśli na skutek tak skonstruowanej ustawy strona poniosła szkodę - bo na przykład odrzucono prawomocnie jej potencjalnie skuteczną apelację, to - jak mówi mecenas Przeciechowski - możliwe byłoby żądanie naprawienia takiej szkody w postępowaniu opartym na art. 417[1] par. 1 k.c. Zgodnie z tym przepisem, jeżeli szkoda została wyrządzona przez wydanie aktu normatywnego, jej naprawienia można żądać po stwierdzeniu we właściwym postępowaniu niezgodności tego aktu z Konstytucją, ratyfikowaną umową międzynarodową lub ustawą.

- Dochodzenie odszkodowania wymaga jednak potwierdzenia niezgodnego z prawem wydania aktu normatywnego - to znaczy stwierdzenia, iż przepisy przywołane przez Sąd Okręgowy w Poznaniu w pytaniu prawnym, konkretnie art. 68 ustawy z 14 maja 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w zakresie działań osłonowych w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2 (Dz.U. poz. 875) są niezgodne z Konstytucją - podkreśla mecenas.

 


I dodaje, że do 2016 roku przeważał pogląd, iż konieczny jest tu prejudykat - to jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego stwierdzający niezgodność przepisu ustawy z Konstytucją. - Od 2016 r. w związku z kryzysem wokół Trybunału, wątpliwościami co do statusu powołanych sędziów Trybunału jako dublerów, trybu powołania przewodniczącej, zaniechania rozpatrywania spraw w rozsądnym czasie, głośno wskazuje się, iż sądy powinny rozważać korzystanie z możliwości rozproszonej kontroli konstytucyjności. Jednakże tu pojawia się kolejny problem. Premier Mateusz Morawiecki złożył wniosek w Trybunale Konstytucyjnym o stwierdzenie niekonstytucyjności wspomnianego przepisu. W ocenie rządu akt prawny, który jest podstawą roszczeń osób poszkodowanych, powinien być najpierw zbadany pod kątem jego zgodności z konstytucją przez TK, a sądy nie powinny decydować samodzielne, czy wydanie rozporządzenia czy też innego aktu prawnego naruszało konstytucję, czy też nie - przypomina adwokat.