Pierwsze czytanie projektu odbyło się 26 maja ubiegłego roku. Sejm w głosowaniu nie zgodził się jednak na odrzucenie w I czytaniu projektu -  wniosek taki złożył klub KO. Za wnioskiem głosowało 191 posłów, przeciw było 233, a od głosu wstrzymało się 29 posłów. Projekt tym samym został skierowany do sejmowych komisji.

Sejm powołał Komisję Nadzwyczajną do rozpatrzenia projektu zmian w konstytucji w grudniu zeszłego roku. Wcześniej projekt był w połączonych komisjach finansów publicznych oraz obrony - na początku grudnia ub.r. Sejm przegłosował wniosek PiS, aby wycofać projekt z tych komisji.

Sejmowa komisja nadzwyczajna rozpoczęła w czwartek prace nad poselskim projektem zmiany konstytucji. Powoła trzech ekspertów, oddalono wniosek opozycji o wysłuchanie publiczne.

 

 

Propozycja zmian w konstytucji pojawiła się podczas zorganizowanego 21 marca br. spotkania kierownictwa rządu z przedstawicielami opozycji. - Proponujemy wyłączenie z progu zadłużenia publicznego wydatków na armię, na zbrojenie, żeby Polska armia mogła przygotować się na potencjalny atak Federacji Rosyjskiej - informował rzecznik rządu Piotr Muller po spotkaniu premiera z liderami opozycji. - Drugą kwestią, która wymaga zmiany konstytucji, jest propozycja pozwalająca na to, by na terenie Polski konfiskować majątki oligarchów rosyjskich, podmiotów, osób prywatnych, które wspierają działalność Rosji, szczególnie tych, które zostały objęte sankcjami - podkreślał. Rząd zapowiadał  też nakładanie wyższych podatków na firmy, które nie wycofały się z Rosji. 

Więcej: Wojna w Ukrainie - rząd przekonuje opozycję do zmiany konstytucji>>

W czwartek 7 kwietnia projekt zmian w konstytucji został złożony przez posłów Prawa i Sprawiedliwości w Sejmie. A szef klubu PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zapowiedział, że Izba może nim zająć się na kolejnym posiedzeniu. Doszło jednak do tego dopiero w czwartek 26 maja.  - Proponowane przez PiS zmiany w konstytucji nie mają barw politycznych, mają uderzyć w państwo agresora i spowodować, że będziemy przygotowani na trudniejsze czasy - powiedział minister w KPRM Łukasz Schreiber, prezentując w Sejmie projekt.

Schreiber dodał, że zmiana art. 216 zakłada wyłączenie z konstytucyjnej reguły finansowej wydatków na obronność. "Można zadać pytanie, czy sytuacja jest tak zła, że musimy wprowadzać takie zmiany" - mówił. Zapewnił, że tak nie jest, ale, jak podkreślał, "musimy być przygotowani na trudniejsze czasy i mieć elastyczność w działaniu". "To ma dać sygnał wrogom Polski, że Polska w razie czego nie pozostanie bezbronna" - powiedział minister. Zaznaczył, że dodanie art. 234a pozwoli na konfiskatę majątków osób zaangażowanych w wojnę. "To jest istotą tej zmiany, abyśmy mogli dokonać konfiskaty majątków, która ma uderzyć w państwo agresora" - powiedział Schreiber.

 

 

Czytaj: PiS chce przejąć majątki popierających agresję przeciwko Ukrainie - projekt noweli konstytucji w Sejmie>>

Jak napisano w uzasadnieniu, projekt zmian w konstytucji "dotyczy wprowadzenia konstytucyjnych, uniwersalnych mechanizmów, które w obecnej sytuacji geopolitycznej umożliwią przejęcie przez Skarb Państwa własności, która znajduje się w ramach jurysdykcji Rzeczypospolitej Polskiej, a która ma służyć do wspierania rosyjskiej agresji". - Pod obrady Sejmu trafiła ustawa, która zawiera jeden z dwóch elementów, co do których wszyscy eksperci zgodzą się, że najbardziej są w stanie zatrzymać machinę wojenną Putina - a mianowicie konfiskaty majątku, nie zamrożenia - mówił  premier Mateusz Morawiecki.

Czytaj: Ustawa o sankcjach wobec wspierających agresję na Ukrainie uchwalona>>

Drugim elementem zmian ma być wyłączenie z zapisanego w ustawie zasadniczej limitu zadłużenia publicznego, nieprzekraczającego 3/5 (60 proc.) rocznego PKB, finansowania potrzeb obronnych RP. - Aby móc realizować gigantyczne, sięgające kilkuset miliardów złotych zakupy zbrojeniowe, musimy wyłączyć z konstytucyjnego limitu zadłużenia 60 proc. PKB finansowanie potrzeb obronnych - oświadczył Mateusz Morawiecki.

Opozycja, bez której nie da się uchwalić zmian w konstytucji, podchodzi do propozycji PiS z dużą rezerwą. - Zmiany w konstytucji nie są potrzebne. Te propozycje są zwykłym cynicznym, politycznym manewrem. Nigdzie na świecie nikt nie zmienia konstytucji, żeby wprowadzić sankcje, tak że mi jest bardzo przykro, że w sytuacji tak dramatycznej, gdzie wszyscy powinniśmy wspólnie pracować na rzecz bezpieczeństwa Polski i pomagać wspólnie Ukrainie, prezes Jarosław Kaczyński i jego partia robią takie podchody i takie niemądre i w sumie niebezpieczne dla Polski zabawy w tym to mydlenie oczu Polakom, że trzeba zmieniać konstytucję, żeby podjąć najprostsze decyzje - powiedział lider PO Donald Tusk.

Czytaj: Opozycja nie chce zmian w Konstytucji - do unijnych sankcji wystarczą ustawy >>

Nie ma listy „wrogów ludu”

Oczywiście podobne inicjatywy widzimy w innych krajach – UE, USA i Wielka Brytania ostro wzięły się za blokowanie aktywów rosyjskich oligarchów. Od tygodni obserwujemy brawurowe ucieczki superjachtów i zajmowanie willi i pałacyków w najbardziej atrakcyjnych europejskich lokalizacjach. I nie da się ukryć – nie wydaje się to specjalnie surową karą wobec tragedii milionów Ukraińców. Tyle że wygląda na to, że Polski rząd chce pójść o krok dalej – UE i kraje anglosaskie ogłosiły konkretne osoby, które są objęte sankcjami. Polska z kolei zapowiada, że konfiskata ma obejmować w szczególności oligarchów. Reszta jest niesprecyzowana – podobnie jak wspieranie Rosji, którym może być zarówno sfinansowanie armatohaubicy samobieżnej, jak i głupi komentarz na Twitterze. Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądał ostateczny zapis, ale jeżeli nie zostanie uszczegółowiony, może być to pojęcie tak pojemne, jak działalność kontrrewolucyjna.

Obsługa prawna obcokrajowców - najważniejsze akty prawne:

 

Równie duże emocje budzi proponowane nakładanie podatków na firmy pozostające w Rosji. – Tu też ciekawią kryteria, czy brane pod uwagę będą tylko te, które całkowicie zaprzestały działalności na terenie Federacji Rosyjskiej, czy też np. również te biznesy, które działalność jedynie zawiesiły albo wstrzymały inwestycje. Nie bez znaczenia jest też to, że międzynarodowe korporacje, które działają w Rosji, niekoniecznie (a wręcz rzadko) są firmami rosyjskimi, więc de facto dyskryminacja podatkowa wymierzona będzie w przedsiębiorców z krajów, które są naszymi sojusznikami. A – pomijając nawet sprawę zgodności z prawem UE – jak pokazał kazus koncesji dla Discovery, niekoniecznie dobrze wpływa to na stosunki dyplomatyczne.

 


Nadpodatek może rykoszetem uderzyć w polskie firmy

Jeżeli chodzi o nakładanie "karnych" podatków, zapis w Konstytucji potrzebny jest, bo zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego, nie można nakładać nowych danin w roku podatkowym, muszą być ogłoszone do końca listopada poprzedniego roku. Przedstawiciele przedsiębiorców widzą tu jednak inne problemy. Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, przede wszystkim nie wierzy  w możliwość zmiany Konstytucji. - O ile do zgłoszenia projektu wystarczy 1/5 ustawowej liczby posłów, czyli 92, to do uchwalenia go potrzeba już 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. To oznacza mniej więcej, że za powinno zagłosować 307 posłów – wyjaśnia.

 

 

Nie chce też komentować zmian dotyczących dodatkowego opodatkowania firm pozostających w Rosji, bo nie zna zapisów, a jak mówi, diabeł tkwi w szczegółach. Jego zdaniem jednak zapowiadane zmiany w praktyce są nie do wdrożenia. – Już sformułowanie przepisów będzie bardzo trudne. W przypadku międzynarodowych koncernów decyzje podejmują centrale, spółki matki, a nie polskie oddziały, spółki córki. Ponadto znam wiele firm polskich, które podjęły strategiczne decyzje o wycofaniu się z rynku rosyjskiego, ale to nie oznacza, że zostały one zrealizowane w kilka dni. Zamknięcie działalności trwa, wymaga czasu, rozwiązania kontraktów, zwolnienia zatrudnionych, wypłacenia odpraw. Czy za takie działanie też będą wyższe podatki? Rząd przede wszystkim powinien skupić się na przygotowaniu tarczy antyputinowskiej, wspierającej firmy, które podjęły decyzję o wycofaniu się z rynku rosyjskiego, ale także te, które straciły kontrakty na Ukrainie. Trzeba jak najszybciej podjąć kroki chroniące tę część polskiego kapitału. Przedsiębiorcy tak naprawdę czekają na tarczę antyputinowską, a nie zmianę Konstytucji – podkreśla Arkadiusz Pączka.

Eksperci też nie widzą szans na skonfiskowanie w Polsce rosyjskich aktywów. - Oczywiście to świetnie brzmi, ale gorzej z realizacją – ocenia Arkadiusz Pączka. - Przede wszystkim pierwsze czytanie projektu ustawy o zmianie Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż trzydziestego dnia od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy, a uchwalenie zmian przepisów rozdziałów I, II lub XII Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż sześćdziesiątego dnia po pierwszym czytaniu projektu tej ustawy. Prawo własności jest zapisane w rozdziale II. Tak więc w praktyce może się okazać, że nie będzie już co konfiskować, zwłaszcza że z informacji w mediach społecznościowych wynika, że Ministerstwo Finansów nie ma pełnej informacji o aktywach rosyjskich – dodaje.  

Premier przyznał, że w Polsce raczej nie ma jachtów rosyjskich oligarchów. Stwierdził jednak, że jest nieco nieruchomości należących do Rosjan. Są też  aktywa finansowe, czyli akcje spółek, które jego zdaniem Polska może przejmować. Według danych podawanych przez Krzysztofa Sławińskiego, działacza PO, w latach 2016-21 w Polsce zarejestrowano 637 spółek z kapitałem rosyjskim oraz 2866 z białoruskim, a latach 2008-20015 było to odpowiednio 241 i 532. Tyle, że udziały w działających w Polsce przedsiębiorstwach mogą mieć też rosyjskie spółki zarejestrowane na Cyprze, Malcie, czy w innym raju podatkowym.

Czytaj też: Kilka uwag na tle aneksji Krymu przez Rosję >

Jeszcze inaczej na problem konfiskaty majątku patrzy Wojciech Kapica, radca prawny, partner  w kancelarii Lawarton. - Do tej pory nigdy w przypadku sankcji międzynarodowych, czy szczególnych środków ograniczających, nikt nie posunął się do konfiskaty środków należących do osób czy podmiotów sankcjonowanych. Mrożenie środków nie pozbawia bowiem prawa własności, a jedynie prawa do dysponowania. Było to zresztą wielokrotnie oceniane przez TSUE w zakresie zgodności z prawami podstawowymi UE. Zgodnie z ustalonym orzecznictwem wspólnotowym, prawo własności należy do podstawowych zasad prawa wspólnotowego. TSUE przypominał, że „wykonywanie prawa własności może zostać poddane ograniczeniom, pod warunkiem że ograniczenia te rzeczywiście odpowiadają celom WE służącym dobru ogólnemu i nie stanowią, w stosunku do swego celu, ingerencji nieproporcjonalnej i niemożliwej do przyjęcia, która naruszałaby istotę tego prawa”. W świetle celu interesu ogólnego o znaczeniu tak podstawowym dla wspólnoty międzynarodowej jak walka wszelkimi środkami, zgodnie z Kartą NZ, z zagrożeniami dla pokoju międzynarodowego i bezpieczeństwa międzynarodowego, jakie niosą akty terrorystyczne, zamrożenie środków finansowych osób zidentyfikowanych jako powiązane z terrorystami, nie może samo w sobie uchodzić za niewłaściwe lub nieproporcjonalne. Nie wyobrażam sobie bowiem naruszenia prawa własności polskich podmiotów, nawet tych kontrolowanych przez rosyjskich oligarchów. Od tego są inne instrumenty, które są adekwatne i proporcjonalne tj. mrożenie wartości majątkowych – wyjaśnia Kapica.

Czytaj: Specustawa także dla obywateli Ukrainy, którzy przybyli przez inne granice - jest projekt>>

Strzał w stopę

Łukasz Szarama, członek Rady Przedsiębiorstw i Rady Konsultacyjnej przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców zwraca uwagę na jeszcze inny problem – odpowiedzialności za podjęte decyzje o konfiskacie. Pyta, kto stanie się właścicielem przejętych firm? W efekcie może się więc okazać, że nawet jak posłowie zagłosują za zmianami, to w praktyce nie przyniosą one nic dobrego, a za to zagraża polskim firmom, które i tak są w trudnej sytuacji.

Podobnie patrzy na sprawę Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej. - Zapowiedź premiera Morawieckiego, by dodatkowo opodatkować firmy, które nie chcą opuścić rynku rosyjskiego, wydaje się być bardzo odważna, ale póki co bardziej podyktowana emocjami niż realnymi możliwościami prawnymi i konstytucyjnymi – uważa. - Rozumiemy i doceniamy chęć podejmowania działań wykraczających poza standardowe normy, bo sytuacja jest nadzwyczajna, chcemy jednak mieć pewność, że ten wyjątek w naruszeniu zasady wolności i równości gospodarczej będzie wykorzystany tylko w sytuacji związanej z wojną   - podkreśla. Dodaje, że potępia działania firm, które w związku z wojną poszerzyły swój biznes w Rosji, korzystając z tego, że inne firmy się wycofały, ale tu najbardziej adekwatnym i dolegliwym środkiem jest – jej zdaniem – bojkot konsumencki. - Kwestie dodatkowych podatków należy skonsultować z prawnikami na wielu szczeblach – mówi Mojsiuk.

  

Niebezpieczny pomysł

Tyle że – jak zwraca uwagę adwokat Zbigniew Bakalarczyk - z tą analizą może być problem. Uważa, że Polska powinna przyłączyć się do sankcji międzynarodowych, co do pójścia dalej ma jednak spore wątpliwości. - Znając działalność legislacyjną aktualnie rządzącej partii i dotychczasowe przepisy, które są nieustająco pisane w chaosie, na kolanie, na szybko, po nocach, jestem bardzo daleki od tego by popierać jakiekolwiek zmiany i to zwłaszcza w konstytucji, wprowadzane przez partie, przez które jesteśmy w nieustającym sporze z całą Europą w zakresie praworządności i standardów konstytucyjnych właśnie. I przy niedziałającym Trybunale Konstytucyjnym, który w razie czego mógłby dokonać kontroli sposobu uchwalenia takich przepisów i ich zgodności z Konstytucją i oczywiście przy wyłączonych podstawowych gwarancjach zabezpieczających ustrój – podkreśla. Zauważa przy tym, że po raz kolejny to szczątkowe informacje podawane na konferencjach prasowych i nie ma gwarancji, czy w gotowych rozwiązaniach nie będą kryć się kruczki w rodzaju bezkarności urzędniczej.

- Nie zamierzam występować jako obrońca oligarchów rosyjskich czy kogokolwiek, ale przecież standardem konstytucyjnym jest zakaz wywłaszczania, chyba, że jest to cel publiczny i musi to być dokonane w określonych procedurach. Pozbawianie więc kogokolwiek własności wydaje się być tego rodzaju projektem, który w demokratycznym państwie prawnym powinien być prowadzony w sposób niezmiernie ostrożny, wyważony, spokojny i poprzedzony szerokimi konsultacjami społecznymi – podkreśla. Dodaje, że rząd powinien sprawę przeanalizować i przedstawić projekty ustaw – które w zgodzie z Konstytucją – doprowadzą do wykonania sankcji nałożonych na konkretne osoby i podmioty w ramach prawa UE.

 

 

Na bakier z zasadami demokratycznego państwa prawa

- Myślę, że ten pomysł to raczej polityka, a nie prawo - ocenia prof. Robert Suwaj, adwokat w Kancelarii Suwaj Zachariasz Legal. - Mamy już historię wywłaszczania dekretami. Sytuacja jest nadzwyczajna, ale nie temu służy konstytucja jako ustawa zasadnicza, regulująca podstawy ustroju oraz stosunki między władzami publicznymi oraz gwarantująca prawa i wolności obywatelskie - podkreśla. Dodaje, że jeżeli w ogóle rząd rozważa stosowanie sankcji, to powinny być one wprowadzone w drodze ustawowej z zachowaniem zasady adekwatności. Powinna też być na tyle precyzyjna, by wyeliminować wszelkie wątpliwości co do katalogu podmiotów nią objętych i stosując standardy międzynarodowe.

Prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że takie rozwiązania w ogóle nie mają racji bytu w demokratycznym państwie prawnym. - Konstytucja może normować sytuację prawną obywateli oraz osób, które znajdują się pod władzą RP. Te podmioty korzystają gwarantowanych w niej wolności. Choć przewidziano wyjątki, w tym odnoszące się się do cudzoziemców, to nie mogą one uderzać w podstawowe prawa, do których niewątpliwie należy prawo własności. Należy oddzielić prawo od propagandy oraz kierować się zasadą, że polityka nie może mieć przed prawem pierwszeństwa – mówi prof. Piotrowski.

Inną zmianą, którą zapowiada rząd, jest wyłączenie wydatków na zbrojenia z progu zadłużenia publicznego. Jak wskazywaliśmy już na Prawo.pl, rząd i tak kreatywnie podchodzi do budżetu, ta zmiana – w kwestii zakupu zbrojeń – mogłaby jeszcze pogłębić ten problem. Według ekspertów to kolejna sprawa, która wymaga szerszych konsultacji, tym bardziej, że ustawa o obronie ojczyzny i tak zwiększa wydatki na obronność.

- Budżet na wojsko nie może prowadzić do ruiny kraju, bo od lat ponosimy ofiary niedofinansowania służby zdrowia. Nie możemy teraz skupiać się wyłącznie na kupowaniu wyposażenia dla armii, tym bardziej, jeżeli miałoby się to odbywać w nieprzemyślany sposób – uważa prof. Piotrowski.

Czytaj: Budżet państwa to ustawa bez żadnej wartości – pokazuje nieprawdziwe dane>>

Wojna rządzi się swoimi prawami 

Mikołaj Kozak, partner w Kulpa Kozak Adwokaci i Radcowie Prawni zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestie. - To jest typowa sytuacja kolizji różnych wartości i nie da się pogodzić interesów wszystkich uczestników szeroko rozumianego życia społecznego i obrotu gospodarczego w sytuacji wojny. W polskim kodeksie karnym jest pojęcie stanu wyższej konieczności, który oznacza - i taką metaforą bym się w tym przypadku posłużył -, że czyny które w normalnych okolicznościach nie byłyby dopuszczalne mogą być dopuszczalne jeżeli służą temu by ratować dobro, które jest oczywiście ważniejsze niż dobro, które poświęcamy - mówi. 
 
Zaznacza, że wojna nie jest sytuacją typową, jest zachwianiem szeregu kategorii, które w normalnych okolicznościach nie miałyby miejsca. - Dlatego formy odpowiedzialności zbiorowej istnieją. Obowiązuje ustawa o powszechnym obowiązku obrony, w myśl której na urzędy i instytucje, ale też na przedsiębiorców, a nawet osoby fizyczne mogą być nałożone różnego rodzaju obowiązki. Chodzi o oddanie do używania posiadanych nieruchomości i rzeczy ruchomych w celu przygotowania obrony państwa. W razie natomiast ogłoszenia mobilizacji osoby podlegające obowiązkowi świadczeń osobistych i rzeczowych mogą być w każdym czasie powołane do wykonania różnych prac doraźnych na rzecz Sił Zbrojnych. Ten obowiązek ciąży na nich natychmiast. Czy to narusza ich wolność i gwarancje konstytucyjne? W normalnych okolicznościach tak trzeba by było powiedzieć, ale wojna zmienia wszystko - podsumowuje.