Rząd ma teraz 12 tygodni na odniesienie się do skarg. Nad problemem trwa jednak dyskusja od dłuższego czasu. Na temat zagrożeń wynikających z inwigilowania obywateli wypowiadał się wielokrotnie RPO, ostatnio we wrześniu ogłosił opinię w związku z doniesieniami medialnymi, że w CBA od dwóch lat jest system Pegasus służący do inwigilowania i niejawnego nadzoru. Wskazywał wówczas wprost, że zasada legalizmu wymaga wykreowania mechanizmu, który z jednej strony umożliwiłby służbom efektywną walkę z zagrożeniami, ale i zapewniał nadzór nad działalnością służb.

 


Służby inwigilują, obywatele o tym nie wiedzą 

Chodzi o skargi, które trafiły do Trybunału w Strasburgu na przełomie 2017 i 2018 r. Adwokat Mikołaj Pietrzak podkreśla, że niekontrolowana inwigilacja narusza nie tylko jego prywatność, ale przede wszystkim prawa i wolności jego klientów. Z kolei aktywiści zwracają uwagę, że jako aktywni obywatele są szczególnie narażeni na działania służb.

Czytaj: RPO: Pegasus może być, ale w ramach prawa i pod kontrolą>>

- Nie mam wątpliwości, że służby mogą korzystać ze swoich szerokich uprawnień bez jakichkolwiek realnych ograniczeń – mówi jeden ze skarżących, Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon. I dodaje, że problemem jest to, iż w tym momencie nie ma tego jak sprawdzić, bo prawo nie przewiduje dostępu do informacji o tym, czy i dlaczego znalazł się na celowniku służb.  - I to nawet jeśli inwigilacja już się zakończyła, a danej osobie nie postawiono zarzutów. Jako obywatele jesteśmy więc bezbronni i nie mamy jak chronić swoich praw - podkreśla. 

ETPC uznał, że skargi spełniają wymogi formalne i zakomunikował sprawę polskiemu rządowi. Dominika Bychawska-Siniarska z Fundacji Helsińskiej dodaje, że w skargach podniesione jest naruszenie prawa do prywatności - art. 8 Konwencji o ochronie praw człowieka oraz prawo do skutecznego środka odwoławczego - art. 13 tej konwencji.  - Wskazujemy na to, że nie mamy żadnej drogi zaskarżenia ewentualnego zastosowania kontroli. Jako przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego często jesteśmy wywoływani do tablicy, krytykujemy działania władzy, stąd też potencjalnie możemy być bardziej narażeni na zastosowanie wobec nas kontroli - dodaje. 

Ryzyko dla tajemnicy adwokackiej i radcowskiej

Zgodnie z procedurą polski rząd ma teraz 12 tygodni na odpowiedź na pytania, czy jego działania naruszyły prywatność skarżących, czy mogli skarżyć się jako potencjalne ofiary i czy w Polsce istnieje skuteczna droga odwoławcza. Potem do tej odpowiedzi ustosunkują się skarżący. Liczą, że ETPC rozpozna sprawę możliwie szybko.   

Skarżący podnoszą, że chodzi nie tylko o prawa do prywatności i system kontroli. 

- Fundamentem relacji adwokata z klientem jest zaufanie, które może powstać wyłącznie w warunkach poufności – wyjaśnia adwokat Mikołaj Pietrzak i dodaje, że adwokaci mają obowiązek chronić tajemnicę adwokacką, a szczególnie obrończą. 

- Obecne przepisy nam to uniemożliwiają. Uderza to w prawa i wolności naszych klientów, a szczególnie w ich prawo do obrony – wyjaśnia Pietrzak.

Jak mówi widać to choćby po materiałach dowodowych w sprawach karnych. Adwokat wyjaśnia, że obecnie w dużej części są to billingi, zapisy rozmów oskarżonych. 

Czytaj: Ekspert: Służby może mają Pegasusa, ale nie mogą o tym mówić>>

Konieczność zmian podnosili i TK i RPO 

Na konieczność zmian w przepisach wskazał Trybunał Konstytucyjny już w lipcu 2014 r. Jednak - jak mówią prawnicy - przyjęte w 2016 r. tzw. ustawa inwigilacyjna i ustawa antyterrorystyczna zamiast ograniczyć apetyt służb na informacje o obywatelach tylko zwiększyły ich uprawnienia, nie wprowadzając przy tym żadnych mechanizmów kontroli. 

- Polska w tym zakresie negatywnie wyróżnia się na tle innych państw unijnych, w których taka niezależna kontrola nad działaniami służb nikogo nie dziwi - mówią. 

 

Z kolei RPO wielokrotnie przypominał, że czynności operacyjno-rozpoznawcze w swojej istocie w sposób poważny ingerują w fundamentalne wolności i prawa człowieka, w prawo do prywatności czy wolność komunikowania się.

- Działania nakierowane na ochronę bezpieczeństwa obywateli nie mogą w sposób nieograniczony ingerować w inne dobra prawne – zbyt duży zakres dopuszczalnej ingerencji prowadziłby niewątpliwie do ryzyka poważnych nadużyć polegających na wykorzystywaniu szerokich uprawnień przez organy państwa w celu realizacji dobra nie tyle wspólnego, co bardziej partykularnego interesu służb - oceniał.