Sprawa miała charakter precedensowy. Sąd Apelacyjny w Warszawie 18 czerwca br. oddalił powództwo Henryka Pietrzkowskiego, sędziego Sądu Najwyższego przeciwko wydawcy oraz redaktorowi naczelnemu "Rzeczpospolitej" Bogusławowi Chrabocie i autorowi Markowi Domagalskiemu (występującemu w roli interwenienta) za tekst "Sędzia na usługach".

Sędzia SN zgłosił zarzuty do tekstu, który został opublikowany w grudniu 2014 r. W "Rzeczpospolitej" a zastrzeżenia wytoczył w połowie 2016 r.

Czytaj: Prof. Hofmański: korupcja nie dotyczy Sądu Najwyższego

Największe zastrzeżenia powoda sędziego Sądu Najwyższego Henryka Pietrzkowskiego budził następujący fragment:

"Czy mamy do czynienia z przestępstwem? Najbliższa wydaje się tu kwalifikacja płatnej protekcji – po stronie sędziego SN – i przestępstwo obietnicy korzyści w zamian za załatwienie sprawy – po stronie sędziego NSA. Brak jednak wyraźnej korzyści, chyba że jest zawoalowana w tych fragmentach, w których sędziowie mówią o wspólnej rozrywce i planach w tym zakresie. Być może łatwiejsze byłoby udowodnienie sędziemu SN nadużycia władzy, gdyby było prawdą, że interweniował u sędziego orzekającego na przedsądzie".

Skorzystaj z wzoru w LEX: Pozew o nakazanie złożenia oświadczenia określonej treści oraz o zapłatę zadośćuczynienia w sprawie dotyczącej naruszenia dóbr osobistych >

Porada w sprawie skargi

Materiał w "Rzeczpospolitej" powstał po wyemitowaniu przez telewizję Republika zapisu rozmowy między sędzią SN z Izby Cywilnej Henrykiem Pietrzkowskim a sędzią NSA w stanie spoczynku Bogusławem Moraczewskim (nie wiadomo przez kogo nagranej i czy legalnie). Sędzia Moraczewski był kolegą z czasów studiów prawniczych sędziego Pietrzkowskiego i zatelefonował by poradzić się, czy skarga kasacyjna skierowana do Sądu Najwyższego jest poprawnie napisana.

Sędzia Pietrzkowski doradził co należy poprawić, by skarga została przyjęta.

Następnie sędzia Pietrzkowski skontaktował się z sędzią, który tę skargę kasacyjną miał rozpatrywać. Po czym napisał SMS-a do Moraczewskiego: Sędzia Jan, prosiłem o życzliwość. W odpowiedzi 11 sierpnia 2009 r. Moraczewski informuje Pietrzkowskiego: skarga przyjęta do rozpoznania. Przedsąd październik. Serdecznie dziękuję i pozdrawiam ( tak wynika z programu w Telewizji Republika).

Jednak w październiku skarga kasacyjna nie została rozpatrzona pozytywnie. Jak twierdzi powód nic w jej treści nie zmieniono.

Naruszenie dóbr osobistych powoda

Powód uznał, że autor tekstu naruszył jego cześć i dobre imię, przypisując sędziemu popełnienie przestępstwa, wobec tego pozwał wydawcę Gremi Media i redaktora naczelnego. Sędzia SN zażądał przeprosin w wersji papierowej i internetowej.

Czytaj w LEX: Wiśniewski Adam, Standardy dziennikarskiej rzetelności w postępowaniu o ochronę dóbr osobistych. Glosa do wyroku ETPC z dnia 14 października 2014 r., 48723/07 >

Redakcja nie zgodziła się przeprosić, choć próby mediacji były podejmowane. Sąd Okręgowy w Warszawie w części uwzględnił powództwo na podstawie m.in. art. 38 Prawa prasowego. Według tego przepisu odpowiedzialność cywilną za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego ponoszą autor, redaktor lub inna osoba, którzy spowodowali opublikowanie tego materiału; nie wyłącza to odpowiedzialności wydawcy. W zakresie odpowiedzialności majątkowej odpowiedzialność tych osób jest solidarna.

Sąd Okręgowy potwierdził, że naruszono dobra osobiste powoda i zobowiązał redakcję do przeprosin. Dlatego, że pozwany redaktor, autor artykułu nie dochował należytej staranności, gdyż nie skontaktował się z sędzią, którego opisywał. Była to, w ocenie sądu I instancji, nieprawdziwa sugestia popełnienia przestępstwa przez powoda.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Dopuszczalność wyłączenia odpowiedzialności dziennikarza za naruszenie dóbr osobistych w publikacji prasowej >

Rozprawa przed sądem II instancji

Niezadowolony z wyroku pozwany złożył apelację, w którym, jak akcentował pełnomocnik strony adwokat Jerzy Naumann, nie rozważono istoty sprawy. Wyrokowi brakuje odwagi cywilnej i procesowej, a także zwykłej mądrości.

- Wyrok nie odpowiedział na podstawowe pytania: Czy krytyka prasowa była dopuszczalna? Czy bezprawnie naruszyła dobra osobiste? Czy nie zachodzi tu przypadek kontratypu, zwalniającego od odpowiedzialności za czyn bezprawny z powodu dozwolonego działania w interesie publicznym? - mówił pełnomocnik strony pozwanej.

Adwokat Naumann zarzucił też sądowi I instancji, że nie dopuścił dowodów z zapisu programu w Telewizji Republika, od której problem się zaczął.

Wyjaśnienia autora tekstu

Redaktor Domagalski wyjaśniał, że, gdy rano zobaczył program, rozpoznał głos sędziego Pietrzkowskiego, uznał, że o sprawie trzeba napisać. Huczała o tym wtedy cała Polska, to była bomba w prasie.

- Napisałem tekst obiektywny - wyjaśniał Marek Domagalski. - Moim celem nie było obrażanie sędziego - dodał i zaznaczył, że tekst powstał w 2014 roku, a sędzia Pietrzkowski dopiero po półtora roku zgłosił się do redakcji, by wyjaśnić sprawę. Chciał publikowania przeprosin w wydaniu na cała Polskę. Nieprzypadkowo, bo wtedy była zmiana rządu - dodał autor.

Powód nie popełnił przestępstwa

Jak stwierdził pełnomocnik powoda adwokat Marek Śniegocki, sporny tekst jest stygmatyzacją powoda, jako Henryka P. jako sędziego Izby Cywilnej (bo tak się pisze o przestępcach).  Dziennikarz działał nierzetelnie, po odsłuchaniu programu telewizyjnego. Według art. 6 prawa prasowego, informacja musi być rzetelna i prawdziwa. W tym wypadku dziennikarz nie dochował szczególnej staranności.

Zdaniem pełnomocnika powoda, wydawca nie udowodnił, że zachodzi kontratyp zwalniający od odpowiedzialności.

Nie napisał. m.in, że sprawę domniemanej korupcji prokuratura umorzyła i że żadne postępowanie w sprawie sędziego Pietrzkowskiego się nie toczy.

- Wykazałem dużo dobrej woli, ale nie usłyszałem przeprosin od redaktora naczelnego - powiedział sędzia Pietrzkowski. - Wystąpiłem z tą sprawą dopiero po półtora roku, dlatego, że wcześniej dostałem udaru i przebywałem w szpitalu. Dążyłem do tego, by redakcja naruszenie naprawiła - dodał.

Czytaj: Minister zapowiada kolejne aresztowania w sądach

Podkreślił, że sprawa ciągnie się od 10 lat, od pierwszych zarzutów, 8 lat minęło od pierwszego umorzenia, siedem od drugiego, pięć lat od ukazania się artykułu w "Rzeczpospolitej". W tym czasie zmarł jeden z powodów.

SA: Tekst oceniający

Sąd Apelacyjny oddalając powództwo sędziego powiedział, że nie był to tekst śledczy. Autor publikacji, Marek Domagalski nie badał domniemanej korupcji w SN, ale był to tekst ocenny zachowania sędziego Henryka Pietrzkowskiego, zaprezentowanego krytycznego dnia po ujawnieniu publicznie nagrań dwóch sędziów, w tym powoda.

Dziennikarz miał prawo wyrażać oceny i przypuszczenia, a cały artykuł był pisany z zastrzeżeniem - o ile nagrania przedstawiają prawdę. Była to - zdaniem sądu - ocena rzetelna, a tytuł artykułu jest ostrzejszy niż tekst, ale mieścił się w dopuszczalnych granicach krytyki prasowej.

 Sygnatura akt VI ACa 320/18, prawomocny wyrok z 18 czerwca 2019 r.