Informację taką minister przedstawił we wtorek wiczorem w wywiadzie w TVP Info. Powiedział, że ostatnie zatrzymania dyrektorów sądów to "ciąg dalszy dużego śledztwa" prowadzonego od kilku miesięcy ws. m.in. korupcji w sądach.
Więcej: Prokuratura ujawnia zarzuty wobec zatrzymanych dyrektorów sądów>>
- Wczoraj odwołałem siedmiu dyrektorów w różnych sądach, ale łącznie to jest kilkanaście osób, które zostały odwołane, a może ta liczba jest większa. Te liczby są tak duże, że trudno je zapamiętać, zwłaszcza, że śledztwo postępuje i kolejne osoby już są sygnalizowane do odwołań i zatrzymań - powiedział minister. I dodał, że to jest śledztwo rozwojowe. - Oczywiście postępowanie jest prowadzone fazami, osoby zatrzymane składają wyjaśnienia. Jest też dokumentacja śledztwa, która pokazuje, że ten proceder był dużo szerszy, a w polskich sądach była wielka patologia - powiedział minister sprawiedliwości.
Zdaniem Zbigniewa Ziobro "ta historia mogła się zdarzyć, bo było duże poczucie bezkarności, niewłaściwie działał mechanizm kontrolny. Jak mówił, ten mechanizm budowali ludzie, wśród których znalazł się "jeden z najważniejszych sędziów sądów powszechnych, prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie".
Czytaj: Prokuratura stawia zarzuty b. prezesowi SA w Krakowie>>
Minister stwierdził też, że poczucie bezkarności zatrzymanych wynikało z tego, że "mieli przekonanie, że najważniejsze osoby w polskim sądownictwie są w stanie ich chronić, którzy mają wpływy bardzo daleko sięgające ministerstwa, najważniejszych organów sądowniczych w Polsce.
We wtorek wieczorem Prokuratura Regionalna w Rzeszowie poinformowała, że wystąpiła o trzy miesiące aresztu dla pięciu byłych już dyrektorów sądów z apelacji krakowskiej i wrocławskiej.
Wobec pięciu pozostałych byłych dyrektorów sądów prokuratura zastosowała wolnościowe środki zapobiegawcze, czyli poręczenia majątkowe w wysokości od 10 do 20 tys. zł, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju, połączony z zatrzymaniem paszportu, jeżeli był.