Grażyna J. Leśniak: Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich przyznało niedawno, że kwestia emerytur stażowych wymaga analiz. A ja zapytam wprost: czy jest się w ogóle nad czym zastanawiać?

Tomasz Lasocki: Tak, choć trzeba się zastanowić, czy chcemy znowu obniżyć wiek emerytalny wszystkich, czy umożliwić wcześniejsze przejście ograniczonej grupie spracowanych osób. Masowe wcześniejsze emerytury już ćwiczyliśmy, ponieważ w połowie lat dziewięćdziesiątych czterech na pięciu emerytów przechodziło na emeryturę przed osiągnięciem wieku emerytalnego, a przez to realny wiek emerytalny w roku 1996 wynosił przeciętnie jedynie 56 lat i 7 miesięcy. Nawet podniesienie składki na ubezpieczenie społeczne o niemal sto procent w latach 1982-1992 było niewystarczające dla utrzymania tego stanu. Wówczas postanowiono głęboko zreformować cały system, a w sferze emerytalnej zarówno zmienić sposób obliczania emerytur jak również zlikwidować wszystkie uprawnienia do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Likwidując te uprawnienia zapowiedziano stworzenie systemu wsparcia dla osób wykonujących pracę szczególnie znojną, lecz miał on bazować na kształceniu ustawicznym i przekwalifikowywaniu, nie zaś wcześniejszym zakończeniu pracy zawodowej. 20 lat minęło, a my - pod względem przekwalifikowywania - nadal jesteśmy w ogonie Europy, i to w takim ogonie, że w zasadzie pies nam się skończył. Z drugiej strony przywróciliśmy, a nawet rozszerzyliśmy bardzo szerokie i szczodre przywileje funkcjonariuszy służb czy górników.

Czytaj w LEX: Możliwość zaliczenia okresu zasadniczej służby wojskowej do okresu pracy w szczególnych warunkach, wymaganego do nabycia wcześniejszej emerytury - linia orzecznicza >>>

Niestety dwa projekty emerytur stażowych: „Solidarności” i prezydencki, nie wpisują się w problem pracowników wykonujących prace uciążliwe przez wiele lat. Jeżeli nie chcemy powrócić do stanu wyjściowego – tj. masowego przechodzenia na wcześniejsze i minimalne emerytury wcale nie spracowanej, lecz przytłaczającej większości społeczeństwa, to te projekty powinny zostać porzucone.

Czytaj również: 
Rząd nadal z rezerwą wobec projektu emerytur stażowych>>
Emerytura stażowa wpędzi wiele osób w ubóstwo, szczególnie kobiety>>

Dlaczego na emeryturze stażowej nie mieliby skorzystać ubezpieczeni z wieloletnim stażem?

W obydwu projektach zastrzeżono, że owszem emerytura stażowa się należy, ale tylko jeżeli środki ubezpieczonego na kontach w ZUS osiągną poziom pozwalający na obliczenie im minimalnej emerytury w chwili przejścia na emeryturę. Taki warunek nie jest bezsensowny, ponieważ ogranicza dostęp do świadczenia osobom, które owszem zgromadziły staż, ale niewiele wniosły do systemu. Z drugiej strony istnienie tego warunku oznacza, że ktoś, kto zaczynał pracę w okresie transformacji, doświadczył również bezrobocia rzeczywistego i ukrytego w nielegalnym zatrudnieniu, umów cywilnych, „współpracy biznesowej” czy minimalnej płacy i wypłacania części wynagrodzenia „pod stołem”, na emeryturę poczeka do 60/65 roku życia. Lepiej ma ktoś, kto zdążył popracować w PRL – choćby wykonując ciężkie, a zarazem niskopłatne płace, ponieważ dzięki kapitałowi początkowemu jest szansa, że taki warunek spełni. To prowadzi do innego wniosku. Jeśli za niecałe dwie dekady połowa emerytur wypłacanych w powszechnym wieku będzie emeryturami minimalnymi, to należy wnioskować, że dzisiejsi 40-latkowie osiągający zarobki nieprzekraczające przeciętnego wynagrodzenia o skorzystaniu ze stażówek będą mogli zapomnieć. Warto zatem zauważyć, że z biegiem czasu emerytury stażowe z ZUS będą stawały się przywilejem dla osób dobrze zarabiających a przy tym niekoniecznie spracowanych.

Czytaj w LEX: Zasady zaliczania do stażu pracy okresów pracy w gospodarstwie rolnym >>>

Czytaj w LEX: Staż pracy i jego rodzaje >>>

 


A kto w takim razie skorzysta na emeryturach stażowych?

Podkreśliłem, że z biegiem lat zmniejszy się dostępność emerytur stażowych z ZUS. Jest jeszcze KRUS. Owszem rolnicy i ich domownicy płacą niskie składki, ale KRUS nie prowadzi dla nich kont emerytalnych, więc w projektach nie zastrzeżono, iż oprócz stażu muszą wpłacić do systemu określoną kwotę. Staż natomiast zbierają najczęściej od 16. roku życia, ponieważ wówczas są zgłaszani do ubezpieczenia rolniczego jako domownicy rolnika. Jeśli staż dla mężczyzny – jak zapowiada prezydent– ma wynosić 44 lata, to dodając 16 lat wychodzi 60 lat. To oznacza, że już o 5 lat szybciej zaczynalibyśmy wypłatę emerytury niemal każdemu ubezpieczonemu w KRUS. Dla takich osób zwlekanie z emeryturą do wieku powszechnego w nadziei na wyższe świadczenie nie będzie miało sensu, ponieważ i tak w wieku powszechnym otrzymają najniższą, gwarantowaną emeryturę. Dla ubezpieczonych w KRUS stażówki są więc wprost obniżeniem wieku emerytalnego.

W systemie powszechnym ze stażówek skorzystają np. ci, którzy mieli takie szczęście w życiu, że od razu weszli w pełni w system emerytalny, płacili od razu duże składki albo normalne składki od tego, co zarobili. Na przykład ja i inni, którzy pracują na uczelniach. Mieliśmy najpierw studia i studia doktoranckie, później zaczęliśmy pracę na etacie i nikt nam wynagrodzenia pod stołem nie wypłacał. Czy my jesteśmy tacy spracowani i nie będziemy mogli dłużej pracować? Nie, ale z chęcią skorzystamy, bo posiadanie statusu emeryta pozwoli w pewnej konfiguracji na unikanie płacenia kolejnych składek do ZUS. Ja nie wiem, czy społeczeństwo chce i czy stać nas na to, żeby właśnie takim osobom wypłacać szybciej emerytury i rezygnować z ich dalszych składek.

Jakie okresy byłyby wliczane do tego stażu pracy uprawniającego do emerytury stażowej?

Tutaj właśnie tkwi największy mankament obecnych projektów. Z założenia nie chodzi w nich o osoby ciężko pracujące, czy nawet w ogóle pracujące, ponieważ założono, że do emerytury stażowej będą uprawniały zarówno okresy składkowe jak i nieskładkowe. Te katalogi były przygotowywane pod emerytury powszechne, ale nie powinny być wykorzystane na potrzeby emerytur stażowych. Wśród okresów nieskładkowych oprócz studiów wyższych są również studia doktoranckie, przebywanie na zwolnieniu lekarskim czy urlopy bezpłatne małżonków dyplomatów. Podobne wątpliwości budzą również okresy nieskładkowe. Czy na takich samych zasadach jak powiedzmy praca fizyczna przy utylizacji odpadów, do emerytury stażowej powinno uprawniać np. przebywanie na bezpłatnym urlopie wychowawczym, zasiadanie w radzie nadzorczej spółki, bycie wspólnikiem spółki np. z ograniczoną odpowiedzialnością, przebywanie na bezrobociu, bycie posłem lub senatorem czy małżonkiem prezydenta. Projektodawcy odpowiadają twierdząco, ja mam wątpliwości, czy rzeczywiście taka szczodrość jest konieczna.

 

 

Teoretycznie więc na taką emeryturę stażową może przejść osoba, która nie przepracowała nawet jednego dnia w swoim życiu, bo wystarczy, że najpierw studiowała, potem – jak w przypadku kobiety – rodziła jedno czy drugie  dziecko, potem zrobiła studia doktoranckie, urodziła jeszcze kolejne dziecko…. Przykład zresztą nie jest wydumany, lecz z życia wzięty.

W teorii tak, choć wcale nie musimy szukać aż tak wyszukanego przykładu. Warto jednak zauważyć, że jeżeli wymagamy 40 lat stażu, to 10 lat z tego stażu mogą być stanowić wymienione przed chwilą okresy nieskładkowe. Choćby w moim przypadku to łącznie 9 lat studiów magisterskich i doktoranckich. W tych brakujących 30-u latach mogą znajdować się okresy składkowe, które jak powiedziałem –nie muszą wiązać nie tylko z eksploatującą, ale jakąkolwiek rzeczywistą pracą. Jeżeli projektodawcy nie zastrzegają, że do stażówek uprawniać będzie wyłącznie praca ciężka, lecz jakakolwiek, to nie można powiedzieć, że te emerytury w perspektywie nadchodzących lat będą wyłącznie dla ciężko pracujących, ale dla kogokolwiek. Jednocześnie z biegiem lat kryterium minimalnego stanu konta będzie coraz trudniejszą do przejścia barierą dla osób wykonujących przez całe życie prace znajdujące się w dolnej części drabinki zarobków.

Czytaj również: Emerytura stażowa może być niekonstytucyjna, obniży też wiek emerytalny>>

Wysokość emerytury jest drugą stroną medalu - jak niskie będą to emerytury?

Dwie rzeczy są złe. Jedna jest oczywista i o niej się mówi, że będą to niższe emerytury. Policzyłem to na podstawie danych z dziesięciu lat i wyszło, że osoby, które przejdą na emeryturę 5 lat wcześniej niż wynosi powszechny wiek emerytalny, będą miały emerytury niższe średnio o 1/3. Co jeszcze bardziej interesujące, różnice w stosunku do tej indywidualnej emerytury docelowej będą bardzo uzależnione od momentu przejścia, czyli cyklu gospodarczego. Emerytury dla poszczególnych roczników istotnie się zmieniają i przyrastają w zależności od tego, jak wygląda śmiertelność w poprzednim roku, o ile mamy zwaloryzowane składki tj. jak zmienią się wynagrodzenia i finalnie efekt jest taki, że ta 1/3 jest średnią arytmetyczną, ale dla jednych roczników ubytek wyniesie niecałą ¼ emerytury powszechnej, podczas gdy dla innych niemal połowę! Będzie można zatem mówić o swoistej klątwie daty urodzenia – dla jednych emerytura stażowa będzie bardziej dostępna i niewiele tylko niższa niż powszechna, podczas gdy dla innych będzie trudniej dostępna, a „kara” za wcześniejsze przejście będzie dwukrotnie większa. W efekcie ta emerytura stażowa będzie bardzo niesprawiedliwa. Do tego dochodzą problemy z uwzględnieniem w emeryturze stażowej OFE i subkonta – żaden z projektów nie odnosi się do problemów z tym związanych, a przez to bałagan w systemie będzie jeszcze większy. Dziwi mnie, dlaczego projektodawcy upierają się przy stosowaniu konstrukcji tak niekorzystnych dla ubezpieczonych – jakby nie zauważyli, że przed dwiema dekadami zmienił się całkowicie system. Tym bardziej, że w Polsce od kilkunastu lat korzystamy z o wiele lepszej dla ubezpieczonych konstrukcji świadczenia przedemerytalnego, na którym oparto również emerytury pomostowe. Skorzystanie z tego typu świadczenia nie jest równoznaczne z konsumowaniem swoich środków emerytalnych, więc jak osiąga się wiek właściwy, to emerytura powszechna nie jest objęta tak wysoką „karą” za wcześniejsze przejście.

Czytaj w LEX: Dysfunkcjonalność rozwiązań prawnych dotyczących nabycia uprawnień do emerytury pomostowej przez pracownika. Wybrane zagadnienia >>>

Czytaj w LEX: Zasady przyznawania świadczeń przedemerytalnych >>>

 

Sprawdź również książkę: Obowiązek wykonywania pracy przez pracownika >>


No tak. I tu dotknął Pan kolejnego problemu. Bo emerytura pomostowa to świadczenie pobierane przed tą „prawdziwą” emeryturą, podczas gdy emerytura stażowa  - jak napisało Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej w odpowiedzi na interpelację poselską dotyczącą emerytur stażowych– ma być emeryturą dożywotnią. Nie będzie więc tego momentu przejścia na tę emeryturę „prawdziwą”, po osiągnięciu wieku emerytalnego, czyli osoba, która przejdzie na emeryturę stażową będzie miała tę niską emeryturę do śmierci. 

Będzie to ta sama emerytura, choć obliczona wcześniej. Zdecydowana większość kobiet i niemal wszystkie roczniki mężczyzn dożyją momentu, w którym hipotetyczna suma wypłat emerytury powszechnej przewyższy wartość pobranych emerytur stażowych. Zazwyczaj nastąpi to po przekroczeniu statystycznego wieku, w którym ze względu na stan zdrowia nie będzie możliwe dorobienie do takiego świadczenia. Będzie musiał liczyć wyłącznie na dodatkową hojność kolejnych rządów. Jeżeli emerytura stażowa byłaby jednak świadczeniem przedemerytalnym, takiego efektu by nie było.

Czytaj w LEX: Pobieranie zasiłku dla bezrobotnych jako warunek nabycia prawa do świadczenia przedemerytalnego - linia orzecznicza >>>

Czytaj również: Przez prawo do emerytury stażowej pracownicy mogą stracić ochronę przedemerytalną>>

Czy taka emerytura stażowa, dożywotnia, będzie podlegała waloryzacji i łączeniu z pracą zarobkową na takich samych zasadach jak emerytury po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego?

Tak, zgodnie z projektami ma to być taka sama emerytura jak każda inna, a zatem przysługiwałaby waloryzacja. Po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego będzie można dorabiać do takiej emerytury bez ograniczeń. Większy problem jest z łączeniem takiej emerytury z dodatkowym zarobkiem przed osiągnięciem 60/65 roku życia. Zgodnie z projektami, pobierający emeryturę stażową – podobnie jak przy rencie bez konsekwencji będzie mógł dorobić do 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Po przekroczeniu tej wartości emerytura zacznie się stopniowo zmniejszać, aby ulec zawieszeniu przy zarobkach przekraczających 130 proc.  średniej. Limity będzie można obejść, jeśli taki emeryt założy działalność gospodarczą. To jest jeden z powodów, dla których odsetek przedsiębiorców wśród emerytów jest dwukrotnie większy niż wśród osób nie będących jeszcze emerytami. Można się zatem spodziewać, że „przedsiębiorczość” w tej grupie rozkwitnie jeszcze mocniej.

Ale to kłóci się z ideą emerytury stażowej, która – jak rozumiem – ma być świadczeniem dla kogoś, kto ma potrzebę zakończenia wszelkiej aktywności zawodowej, bo nie chce już czy nie może – bo zdrowie mu nie pozwala - dłużej pracować…

Owszem, takich rozwiązań nie sposób pogodzić z teorią – wszak stażówki mają być dla tych, którzy nie są już w stanie pracować z uwagi na wieloletnią pracę. Dlatego właśnie mówię, że ta okoliczność i wiele innych sprawi, że nasze wyobrażenie spracowanej osoby w porównaniu do przepisów, które mają zostać wprowadzone, rozminą się. Jednym z mechanizmów zapewnienia, że emerytury stażowe trafią do osób, które rzeczywiście nie mają innego wyboru, jak tylko zakończyć aktywność zawodową, jest ograniczenie możliwości łączenia tego świadczenia z pracą. Tymczasem, kto zechce skorzystać ze stażówki i założy działalność, nie tylko nie zapłaci składek na ubezpieczenia społeczne, ale będzie mógł osiągać dowolnie wysokie przychody. Dodatkowo, państwo tak określiło zasady wypłacania chociażby czternastek czy progresji podatkowej, że bardziej po kieszeni dostają ci, którzy mają wyższą emeryturę, bo np. odwlekali przejście na emeryturę. Może i prawodawcy „chcą” inaczej, ale lektura ustaw – zwłaszcza po „Polskim Ładzie” prowadzi do wniosku, że lepiej się finansowo nie wychylać zostając w coraz szerszej grupie spodziewających się najniższych emerytur.

 

W odbiorze publicznym wykazywanie mankamentów tego rozwiązania jest traktowane jako atak na osoby spracowane i ich prawa do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Jaka jest zatem prawda o emeryturach stażowych? No i jak wpłyną one na rynek pracy? 

Osoby spracowane nie powinny bać się odrzucenia tych projektów – wręcz przeciwnie. Mija rok, odkąd szczegółowo opisałem problemy projektów, wskazując alternatywę. Gdyby w tym czasie została podjęta rzetelna praca legislacyjna, spracowani mogliby się cieszyć zasłużonymi świadczeniami. Tymczasem na parlamentarnym stole leżą dwa projekty obarczone dyskwalifikującymi je mankamentami. Nie do udźwignięcia finansowo w obecnej sytuacji, ale potencjalnie atrakcyjne w okresie wyborczym dla każdej siły politycznej. Osoby wyeksploatowane pracą nie doczekały dedykowanych wyłącznie im rozwiązań, lecz zostali uwięzieni w klinczu obietnic.

Czytaj w LEX: Wykonywanie przez kierowcę ciągnika prac innych niż transportowe, jako praca w szczególnych warunkach uprawniająca do uzyskania wcześniejszej emerytury na podstawie art. 184 ust. 1 ustawy o emeryturach i rentach z FUS >>>

Czego zatem powinny oczekiwać osoby, które pracowały ciężko przez wiele lat?

Przede wszystkim zamiany formy świadczenia z emerytury z FUS na pozaubezpieczeniowe świadczenie przedemerytalne – jak w przypadku emerytury pomostowej. Dzięki temu ich emerytura docelowa będzie tylko nieznacznie niższa niż gdyby nie korzystali ze stażówki. Drugi element to takie zawężenie kryteriów przyznania świadczenia, aby w istocie korzystali z niego potrzebujący. Jeżeli w katalogach uwzględnianych przy stażówkach pozostałyby niemal wyłącznie okresy rzeczywistej pracy czy ściślej – pracy eksploatującej w dłuższej perspektywie, a korzystanie ze stażówek tylko w ograniczonym stopniu mogłoby być łączone z pracą, to trudniej byłoby rządzącym opierać się przed ich wprowadzeniem. Z drugiej strony takie zawężenie czyniłoby logicznym skrócenie samej długości wymaganego stażu. Proponuję zatem, aby do problemu podejść odpowiedzialnie. Zamiast szerokich i kosztownych uprawnień dla licznych osób, które mogłyby jeszcze uczestniczyć w rynku pracy, przeznaczmy środki dla osób rzeczywiście potrzebujących, ponieważ ułatwi to proces przyjmowania nowego prawa i choć w skali systemu będzie oznaczało oszczędności, to możliwe stanie się wygospodarowanie na każdego potrzebującego większych środków niż przy proponowanych obecnie rozwiązaniach.

Dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.