W ramach dostępu do informacji publicznej Zakład Ubezpieczeń Społecznych potwierdził serwisowi Prawo.pl, że w 2020 roku w ZUS są wypłacane nagrody/dodatki. Zasady wynagradzania pracowników ZUS są określone w Zakładowym Układzie Zbiorowym Pracy dla pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUZP). Zgodnie z nim, pracownikom przysługują nagrody uznaniowe i mogą im zostać przyznane dodatki specjalne.

Przełożony decyduje jaka nagroda

Jak poinformował nas ZUS, pracownikom Zakładu przysługuje prawo do nagrody uznaniowej za każdy kwartał. Jednak indywidualna decyzja o przyznaniu nagrody konkretnemu pracownikowi zależy od oceny jego pracy przeprowadzanej w oparciu o kryteria merytoryczne. Kierownictwo Zakładu, czyli Prezes i Członkowie Zarządu Zakładu, nie mają prawa do nagród kwartalnych.

Czytaj: Trwa batalia o nagrody w "budżetówce" - pracownicy sądów i policjanci bliżej sukcesu>>

O jakich pieniądzach mówimy? Według ZUS, dyrektorzy i wicedyrektorzy mają prawo do nagród na zasadach analogicznych, jak pozostali pracownicy Zakładu. Stosunek wysokości średniej nagrody kwartalnej w przeliczeniu na miesiąc do wysokości średniego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego za okres styczeń – wrzesień 2020 r. wynosi odpowiednio dla stanowiska dyrektora – 10,6 proc., a dla stanowiska wicedyrektora – 11,3 proc.

- Nadal w przypadku nagród i wynagrodzeń, które zresztą wynikają z widełek dla poszczególnych stanowisk, istnieją dysproporcje pomiędzy oddziałami a centralą. Wątpliwości budzi choćby fakt, że kwestia podziału nagród jest w dużej części uznaniowa, to przełożony decyduje o tym, w jakiej wysokości zostaną pracownikom przyznane. I choć w 2020 r. - w przypadku kadry kierowniczej - kwoty te, jak wynika z naszych informacji, były niższe niż rok wcześniej, to są przypadki, gdy sięgnęły niemal 80 proc. pensji i nie mówimy tutaj o trzynastce - wskazuje jeden ze związkowców z ZUS.

Jak dodaje - w przypadku wicedyrektorów i dyrektorów z centrali chodzi o kwoty od ok. 1,5 tys. zł do nawet 8 tys. złotych. - W latach wcześniejszych te górne stawki przebijały 10 tys. zł, więc były znaczenie wyższe. Do tego dochodzą różnego rodzaju dodatki, wyrównania i oczywiście świadczenia socjalne, takie jak choćby „wczasy pod gruszą” - wskazuje.

- ZUS ma swój budżet, regulaminy itd. Jeżeli w regulaminie jest zapis o wypłacie nagród i trzynastek, to Zakład ma obowiązek te pieniądze wypłacić pracownikom. Chyba, że byłaby odgórna decyzja zarządu ZUS o ich zamrożeniu – mówi Piotr Jankowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Administracji Publicznej. I dodaje: - W związku z pandemią, gdy sytuacja w gospodarce i w finansach publicznych się zmieniała z miesiąca na miesiąc i raz było dobrze, a raz źle, to nikt w ZUS pewnie nie pomyślał o tym, że takie dodatkowe finansowanie może razić płatników składek.

A w grę nie wchodzą tylko nagrody.

 


„Trzynastka” była i pewnie wkrótce znów będzie

Zakład Ubezpieczeń Społecznych w odpowiedzi na nasz wniosek potwierdził też wypłatę trzynastki za 2019 rok. Według Zakładu, pracownikom przysługuje prawo do nagrody z zakładowego funduszu nagród, zwanej „trzynastką”, która jest wypłacana do końca stycznia danego roku kalendarzowego za rok poprzedni. - Wypłata trzynastki dla wszystkich uprawnionych pracowników Zakładu za 2019 rok nastąpiła w styczniu 2020 r., łącznie w kwocie 182 009 572 zł – poinformował ZUS. Odmówił natomiast odpowiedzi na pytania o to, czy w 2021 r. będzie trzynastka za ten rok i czy będą też wypłacane nagrody. ZUS uznał, że odpowiedź na te pytania nie stanowi informacji publicznej i nie podlega udostępnieniu. Warto dodać, że pod koniec grudnia ZUS powinien wiedzieć, co zaplanował w swoim budżecie na rok przyszły.

- W normalnych warunkach nie jest przyjęte, że tak się kształtuje wynagrodzenia pracowników. Niemniej jednak w części urzędów jest taka niepisana umowa, że oficjalnie zarabia się mniej, ale do tego wynagrodzenia dorzucane są różne dodatki, nagrody czy trzynastki. Taki system nie służy przejrzystości - mówi Krzysztof Izdebski, prawnik, dyrektor programowy fundacji ePaństwo. I dodaje: - Uważam, że obywatele mają prawo wiedzieć, ile pieniędzy z budżetu państwa idzie na wynagrodzenia urzędników. Może to nie jest dobry moment, żeby rozpoczynać dyskusję nad podniesieniem wynagrodzeń w budżetówce, ale taka dyskusja powinna się zacząć. Krzysztof Izdebski ma jednak świadomość, że nikt otwarcie nie weźmie się za reformę systemu wynagrodzeń w administracji publicznej, a zwłaszcza państwowej. A system – jak mówi – powinien być bardziej przejrzysty, bo obecny – uznaniowy - powoduje niesnaski między pracownikami w samej instytucji i rodzi nierówność między pracownikami, którzy powinni wiedzieć, jakie są kryteria przyznawania nagród i co jeszcze więcej mogą zrobić niż robią, aby te pieniądze otrzymać.

Przepis art. 5 ustawy o dostępie do informacji publicznej przewiduje wyjątek od ochrony prywatności i dotyczy on kwestii wynagrodzeń osób pełniących funkcje publiczne. Dlatego moim zdaniem informacja o wynagrodzeniach powinna być publikowana na stronie internetowej danego urzędu – podkreśla Krzysztof Izdebski.

Związkowcy ZUS, podobnie jak w innych sferach budżetówki, stoją jednak na stanowisku, że nagrody i dodatki nie powinny być zamrażane i pracownikom się jak najbardziej należą. - Sytuacja w tym roku była bardzo trudna. Na pracowników ZUS spadło wiele dodatkowych obowiązków, a to z kolei wiązało się choćby z dodatkowymi godzinami pracy, także w weekendy i to w trudnych, stresujących warunkach. Szczególnie dotyczy to pracowników w oddziałach. Inną kwestią jest natomiast dysponowanie i podział tych środków. Mamy sygnały, że nie zawsze przebiega to tak, jak powinno. Nierzadkie niestety są sytuacje, kiedy wyższą nagrodę, dodatek dostaje osoba, która niekoniecznie na to zasługuje, bo w grę wchodzą prywatne powiązanie. To w ogóle nie powinno mieć miejsca - dodaje.

ZUS miał w tym roku więcej pracy

W tym roku ZUS został obciążony dodatkową pracą. Oprócz zwykłych zadań spadły na jego pracowników dodatkowe obowiązki – wypłata dodatkowego zasiłku opiekuńczego dla rodziców dzieci, dodatek solidarnościowy dla zwolnionych przez epidemię COVID-19 z pracy, obsługa bonu turystycznego i pomocy udzielanej w ramach kolejnych tzw. tarcz antykryzysowych. Do tego dochodzi obsługa zwolnień z obowiązku płacenia składek na ubezpieczenia społeczne i ulg udzielanych przedsiębiorcom przez sam ZUS, w postaci odroczenia terminu płatności składek, rozłożenia ich na raty czy umorzeń. A wszystko to czasami w ograniczonym składzie osobowym, bo pracownicy Zakładu też chorowali na COVID-19 i korzystali z dodatkowego zasiłku opiekuńczego.

- Nie ma twardych danych, które pokazałyby, czy i w jakim stopniu doszło do zapaści wynagrodzeń pracowniczych w sektorze prywatnym. Jeśli byłoby takie badanie, które potwierdziłoby, że wynagrodzenia spadły i sytuacja 30-40 proc. pracowników znacząco się pogorszyła, to wtedy można byłoby powiedzieć, że w administracji publicznej także trzeba oszczędzać. A skoro do tej zapaści, wbrew zapowiedziom, jednak nie doszło – a przynajmniej w dużych firmach, które obsługuje moja kancelaria, to można uznać, że nie ma powodu oszczędzania na pracownikach w instytucjach państwowych – mówi prof. dr hab. Arkadiusz Sobczyk, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii Sobczyk & Współpracownicy, wykładowca w Katedrze Prawa Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak twierdzi, wątpliwości w tym zakresie jest więcej. – Z tego, co mi wiadomo, płace w ZUS nie są oszałamiające, przynajmniej dla pracowników szeregowych cudów nie ma. Pytanie jednak, jak wysokość tych płac ma się do całej administracji państwowej, gdzie rząd ma możliwość kształtowania wynagrodzeń. Kluczowe jednak, jak powiedziałem, są badania co do wynagrodzeń w sektorze prywatnym – podkreśla prof. Sobczyk.

 


Gdzie sprawiedliwość, czyli o co tyle hałasu

W tle jest jednak jeszcze kwestia całej budżetówki, która w tym roku walczyła o swoje nagrody i dodatki. W tzw. pierwszej tarczy antykryzysowej, czyli ustawie z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych rząd umieścił art. 31 ust. 2. Pozwala on premierowi - w celu przeciwdziałania COVID-19 - podjąć decyzję o zablokowaniu planowanych wydatków w zakresie całego budżetu państwa, określając część budżetu państwa oraz łączną kwotę wydatków, która podlega blokowaniu.

Już na początku pandemii do budżetówki poszło pismo ministra finansów blokujące nagrody. Zostało ponowione pod koniec listopada, wprowadzając prawdziwą nerwówkę także wśród związków zawodowych i słowne przepychanki między poszczególnymi resortami a resortem finansów. Z pisma wynikało, że do końca roku ma obowiązywać blokada dotycząca w szczególności planowanych wydatków wraz z pochodnymi na wynagrodzenia osobowe, uposażenia, dodatkowe wynagrodzenia roczne, dodatkowe uposażenie roczne i nagrody roczne. O kwocie blokad mają zdecydować poszczególne jednostki (dysponenci części budżetowej). Rozgoryczona skarbówka zaczęła nawet akcje wysyłania premierowi Mateuszowi Morawieckiemu ryżu. Organizatorzy akcji cytują przy tym słowa premiera, które miał wypowiedzieć na kolacji w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, i które ujawnione zostały w głośnej aferze podsłuchowej. - Od dziś wysyłamy Premierowi ryż - będzie jak znalazł, gdy na przykład któregoś dnia postanowi, że nie będzie w ogóle pieniędzy na administrację rządową albo obniży w niej płace o 80 proc. - wystarczy przecież garstka ryżu dziennie i kraj zakwitnie! Wysyłamy tyle, na ile pozwala nam sytuacja finansowa. Jak ktoś może to 10 kilogramów i więcej, jak nie - chociaż kilka ziarenek ("ziarnko do ziarnka...") - brzmiała odezwa do uczestników akcji.

Związkowcy oficjalnie niechętnie mówią o tym, co udało się ugrać. Przykładowo, oszczędności sądów zostały podzielone - chodzi o środki finansowe związane choćby z nieobecnościami.

- Środki pochodzące z nieobecności pracowników w jednostkach zostały podzielone pomiędzy pracowników w związku z sytuacją COVID-ową, ich pracą w okresie epidemii, wzmożonymi obowiązkami i narażaniem na bezpośrednie zagrożenie zakażeniem. Sądy bowiem cały czas pracowały, nawet w okresie wiosennego lockdownu. Teraz mimo zwiększonych zachorowań też cały czas działają - mówi Justyna Przybylska przewodnicząca KNSZZ Ad Rem.

- Nie widzę powodu, dla którego administracja publiczna nie miałaby otrzymywać nagród, które uzależnione są w większości przypadków od wykonania dodatkowych zadań. Koronawirus w wielu działach administracji zwiększył zakres oraz liczbę wykonywanych zadań i spowodował dodatkowe obciążenie pracowników – mówi z kolei Tomasz Ludwiński, przewodniczący Rady Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej NSZZ „Solidarność”. Przypomina, że w administracji przez wiele lat nie było podwyżek wynagrodzeń (kwot bazowych), a w gospodarce, w tym samym czasie, wynagrodzenia rosły. - Nie jest też tak, że te wynagrodzenia są jakoś szczególnie wysokie. Owszem, średnia wygląda nieźle, ale zupełnie inaczej należy oceniać te średnie po zapoznaniu się z medianą czy dominantą wynagrodzeń. Na przykład w KAS na koniec 2019 roku średnia wynosiła 5 148 zł, przy medianie 4 830 zł i dominancie jedynie 3600 zł brutto. Czy to dużo? Nie, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej nie mogą prowadzić obok zatrudnienia żadnej działalności gospodarczej, nie mogą także wykonywać dodatkowego zatrudnienia – podkreśla Ludwiński. Jak twierdzi, urzędnicy mogą także pomarzyć o dodatkowych świadczeniach do wynagrodzeń, które są na porządku dziennym gdzie indziej (świadczenia medyczne, dodatkowe ubezpieczenia, finansowane przez pracodawcę wycieczki zagraniczne czy zajęcia na siłowni).
- Z zazdrością patrzymy na nagrody w ZUS, bo w KAS minister finansów zabrał prawie 200 mln złotych na nagrody uznaniowe za szczególne osiągnięcia i na dodatki zadaniowe za wykonywanie ponadnormatywnych obowiązków. Ze zrozumieniem patrzymy jednak na zarzuty związkowców z ZUS, którzy zauważają, że podział nagród w ZUS promuje osoby na wyższych stanowiskach. W KAS jest – niestety – podobnie. Jak ustaliliśmy, na przykład w Izbie Administracji Skarbowej w Katowicach, nagrody za III kwartał br. dla naczelników urzędów skarbowych wyniosły przeciętnie 4,5 tys. zł, a więc ponad 3 razy więcej, niż przeciętnie dla ich podwładnych – dodaje Tomasz Ludwiński.