W czwartek, 7 września 2023 r., Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych zwróciło się z apelem do komitetów wyborczych partii politycznych, biorąc udział w wyborach parlamentarnych, o podjęcie problematyki emerytur stażowych w trakcie trwającej kampanii. Chcieli wiedzieć, co dalej stanie się z tymi emeryturami. - OPZZ postuluje stworzenie pracownikom o bardzo długim stażu pracy możliwości przejścia na emeryturę przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego (dla kobiet, które mają okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej 35 lat oraz dla mężczyzn mających okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej 40 lat) – napisali związkowcy w apelu. I dalej: - Przypominamy, że postulat wprowadzenia emerytur stażowych ma długą historię. W dniu 31 sierpnia 2023 roku mija 43. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych między Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym, a stroną rządową. Przewidywały one m.in. obniżenie wieku emerytalnego dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55 lub [zaliczenie] przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 lat dla mężczyzn, bez względu na wiek. Mimo upływu 43. lat od tego historycznego wydarzenia, wprowadzenie emerytur stażowych stanowi nadal niezrealizowany postulat Porozumień.

Po czwartkowym apelu OPZZ, dziwnym zbiegiem okoliczności, już w sobotę, 9 września 2023 r., w Końskich (Świętokrzyskie) na konferencji programowej PiS z udziałem m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ten, jak podała PAP, ogłosił: - W roku 1980, w Porozumieniach Sierpniowych, była mowa o stażowych emeryturach. Długo to trwało, bo już przeszło 43 lata minęło od podpisania tych porozumień. Dziś mogę z radością powiedzieć, że wprowadzimy emerytury stażowe: 38 lat dla kobiet i 43 lata dla mężczyzn.

Czytaj również: Dr Lasocki: Dla spracowanych osób lepsze świadczenie przedemerytalne niż emerytura stażowa>>

Emerytury stażowe, których PiS nie załatwił przez całą swoją drugą kadencję

Można powiedzieć, że pomysł emerytur stażowych już powoli zaczyna trącić myszką. To temat, który rządzący wyciągają przed wyborami jak przysłowiowego królika z kapelusza. Nie mnie oceniać, czy obietnica prezesa PiS to reakcja na apel OPZZ, czy też wyraz nadziei, że tak jak przed laty PiS doszedł do władzy dzięki obietnicy obniżenia wieku emerytalnego, tak teraz uwierzył, że wygraną zapewnią mu „stażówki”. Rządząca Zjednoczona Prawica miała osiem lat na zrealizowanie tego postulatu. 

Uwagę zwraca lapidarność zapowiedzi prezesa partii. Owszem, rozumiem, że na czym jak na czym, ale na szczegółach propozycji pan prezes może się nie znać. Może nawet rząd tych szczegółów jeszcze nie zna, skoro nie został przedstawiony żaden konkret w postaci projektu ustawy. Szkopuł w tym, że diabeł tkwi właśnie w szczegółach. A tu chodzi przecież o rozbudzanie nadziei spracowanych ludzi, którzy czekają na realizację tej obietnicy przez ostatnie osiem lat. Tymczasem wystarczy wprowadzić jeden mały przepis, aby zamknąć sporej rzeszy potencjalnych emerytów drogę do emerytur stażowych. Ot wystarczy, że rząd wprowadzi np. zakaz dorabiania dla osób, które zdecydują się przejść na emeryturę stażową. A wówczas diametralnie zmieni się cała sytuacja. Rząd będzie mógł powiedzieć, że z obietnicy się wywiązał, bo „stażówki” wprowadził, a zakaz dorabiania wprowadził po to, by ograniczyć ewentualne patologie. To zaś, że finalnie z przepisów w takim kształcie wiele osób by nie skorzystało, to już inna sprawa. 

 


Dlaczego rząd dotąd nie wprowadził emerytur stażowych?

Dziś bardziej mnie jednak interesuje to, dlaczego rząd Zjednoczonej Prawicy przez ostatnie prawie cztery lata nie wprowadził emerytur stażowych, skoro - jak twierdzi - to takie ważne. Przecież miał taką możliwość, mając większość w Parlamencie. Mógł przegłosować ustawę według własnego projektu. Równie dobrze rząd mógł też skorzystać z projektów, które w Sejmie tej kadencji zostały złożone, i co najwyżej lekko je zmodyfikować.  

Rozumiem, że rządzący nie chcieli wprowadzać emerytur stażowych według koncepcji opozycji. I być może dlatego poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz ustawy o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych (druk sejmowy nr 247), który dotyczy stworzenia pracownikom o bardzo długim stażu możliwości przejścia na emeryturę przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego: dla kobiet, które mają okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej 35 lat oraz ukończone 55 lat i dla mężczyzn mających okres składkowy i nieskładkowy co najmniej 40 lat oraz ukończone 60 lat, nigdy nie trafił pod obrady Sejmu. Projekt wpłynął do Sejmu 23 stycznia 2020 r., a 12 lutego 2020 r. został skierowany do I czytania na posiedzeniu sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, i na tym w zasadzie zakończyły się prace nad nim.

Ale przecież rządzący dysponowali jeszcze dwoma innymi projektami, które realizowały przedwyborcze umowy, o czym swego czasu donosiły media. A mianowicie w Sejmie leży obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz o zmianie niektórych ustaw (druk sejmowy nr 1692), pod którym podpisy zbierał NSZZ „Solidarność”. Projekt, o którym jeszcze w 2021 r. Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i polityki społecznej, mówi, że warto go rozpatrzeć. Ten projekt, jak czytamy na stronie sejmowej, dotyczy wprowadzenia do polskiego systemu prawnego emerytury przysługującej wyłącznie z tytułu osiągniętego okresu ubezpieczenia tj. emerytury stażowej, dla osób urodzonych po 31 grudnia 1948 r., czyli osób objętych nowym systemem emerytalnym, które osiągnęły okres składkowy i nieskładkowy wynoszący 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. Przedstawiciele wnioskodawców złożyli go w Sejmie 30 września 2021 r., a 28 października 2021 r. został skierowany do I czytania na posiedzeniu Sejmu, które odbyło się 15 grudnia 2021 r. a projekt został skierowany do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, z której już nie wyszedł w postaci sprawozdania komisji. 

No i wreszcie jest też projekt prezydencki - projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz o zmianie niektórych innych ustaw, który dotyczy wprowadzenia do polskiego systemu emerytalnego tzw. emerytury stażowej, która będzie przysługiwała bez względu na wiek, osobom posiadającym odpowiednio długi staż ubezpieczeniowy, staż pracy (druk sejmowy nr 1850). Prezydent Andrzej Duda wniósł go do Sejmu 14 grudnia 2021 r., a już 15 grudnia 2021 r. projekt został skierowany do I czytania na posiedzeniu Sejmu, które jednak nigdy się nie odbyło.

O co w takim razie chodzi naprawdę z tymi emeryturami stażowymi? Czy rząd Zjednoczonej Prawicy chciał je wprowadzić, ale nie zdołał? I co takiego zmieni się po wyborach, że będzie można je wreszcie wprowadzić, skoro temu rządowi nie udało się to do tej pory? No chyba, że zbyt silny był opór przed wprowadzeniem emerytur stażowych ze strony Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, które w licznych odpowiedziach na interpelacje poselskie mówiło o konieczności przeprowadzenia dodatkowych analiz w tej sprawie.

Pominę tu merytoryczne argumenty przemawiające na niekorzyść emerytur stażowych, wskazywane przez ekspertów, według których lepszym pod wieloma względami rozwiązaniem dla ubezpieczonych, naprawdę spracowanych ludzi, jest wprowadzenie świadczenia przedemerytalnego. Nie spodziewam się, że dowiemy się (zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczej), jakie są prawdziwe intencje rządzących. O tym przekonamy się wkrótce, a póki co, uważam, że to wyborcze mydlenie oczu. Osobiście na miejscu ciężko pracujących Polaków nie liczyłabym na to, że ktoś naprawdę pomyśli o tym, co jest dla nich dobre. Prędzej postawiłabym na przekwalifikowanie się i spokojną  pracę przez ostatnie lata do emerytury.