Wielu kredytobiorców, którzy przed terminem spłacili kredyt konsumencki, ucieszył wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 11 września 2019 r. w sprawie Lexitor (C-383/18). TSUE uznał bowiem, że bank musi im oddać wszystkie koszty, a nie tylko te zależne od czasu obowiązywania umowy. Klienci zaczęli więc się starać o odzyskanie części prowizji - dla jednych to kilkaset złotych, dla innych nawet kilkanaście tysięcy złotych. Niektórzy szybko dostali zwrot na konto. Inni zaś dowiedzieli się, że bank nie musi respektować wyroku TSUE, bo ten wiąże tylko sąd, który zadał TSUE pytanie.

Czytaj więcej na Prawo.pl o wyroku TSUE w sprawie Lexitor: Kto spłaca wcześniej kredyt, odzyskuje część wszystkich kosztów >> 

- Niektóre banki wprowadzają w błąd konsumentów – mówi Maciej Taborowski, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO otrzymał bowiem informacje o treści korespndencji wysyłanej klientom, w której banki w nieprawidłowy sposób określają konsekwencje wyroku TSUE. Dlatego RPO przygotował analizę, w której wyjaśnia skutki wyroku TSUE w sprawie Lexitor i skieruje pismo do Związku Banku Polskich z prośbą o wyjaśnienia. Ponadto prawnicy wskazują, że dobrze by było, aby głos w sprawie zabrał Sąd Najwyższy, bo bez niego część konsumentów i tak będzie musiała w sądzie dochodzić swoich praw.

Przeczytaj, co Maciej Taborowski pisze do prezesa Związku Banków Polskich >>

 

O co chodzi w sprawie

Zgodnie z przepisami unijnymi (art. 16 dyrektywy w sprawie kredytu konsumenckiego) i polskimi (art. 49 ustawy o kredycie konsumenckim) każdy konsument, który zaciągnął kredyt konsumencki, czyli w wysokości nie większej niż 255 550 zł, może go spłacić przed upływem terminu. Od lata jednak pojawiały się wątpliwości, jakie poniesione koszty musi mu zwrócić bank, np. czy wlicza się do nich część prowizji. Banki, a także część sądów, twierdziły, że art. 49 odnosi się do świadczeń zależnych od okresu kredytowania, czyli okresowych, np. odsetek, marży, itp. W 2016 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Rzecznik Finansowy wydali stanowisko, w którym uznali, że chodzi o wszystkie koszty, w tym prowizję. W orzecznictwie wciąż jednak pojawiały się rozbieżności i sprawa trafiła do TUSE - bo polska ustawa to efekt wdrożenia dyrektywy.

TSUE, odpowiadając na pytanie prejudycjalne zadane przez Sąd Rejonowy Lublin Wschód uznał, że bank po wcześniejszej spłacie kredytu musi oddać klientowi wszystkie koszty, a nie tylko te zależne od czasu obowiązywania umowy (np. ubezpieczenie kredytu). Po tym wyroku Marek Niechciał, prezes UOKiK, powiedział wprost: dla instytucji finansowych, banków i sądów wyrok stanowi jasną informację jak interpretować ten przepis. - Kredytodawca powinien obniżyć wszystkie koszty, np. opłaty, prowizje, koszty ubezpieczenia i oddać je konsumentowi. Zwrot ten powinien być proporcjonalny, tzn. obejmować okres od dnia faktycznej spłaty do dnia ostatecznej spłaty określonej w umowie. Nie może też zależeć od tego, kiedy kredytodawca faktycznie poniósł te koszty – mówił Marek Niechciał. I zaapelował o respektowanie wyroku TSUE. Teraz - prawie po dwóch miesiącach od wyroku - okazuje się, że nie wszystkie banki tak samo interpretują wyrok TSUE. Tak wynika z odpowiedzi udzielonych klientom, którzy zaczęli składać wnioski o zwrot części opłat. 

Marcin Jaworski z biura Rzecznika Finansowego przyznaje, że - w odpowiedziach na reklamacje niektóre banki czy firmy pożyczkowe usiłują zniechęcić klientów do dochodzenia swoich praw, pomniejszając znaczenie orzeczenia TSUE. - Argumentacja jest różna, co do niektórych sformułowań można mieć nawet wątpliwości, co do ich zgodności z prawem. Co jednak ważne, nie jest to jednolita strategia wszystkich banków i firm pożyczkowych. Widzimy, że niektóre już zmieniły swoje procedury i poprawnie rozliczają wcześniej spłacone kredyty. Inne jeszcze z tym zwlekają i przedłużają termin odpowiedzi na reklamację z 30 do 60 dni – mówi Marcin Jaworski.

Jeden wyrok, dwie interpretacje, czyli lepsze i gorsze banki 

Na FB na grupie "Pokonaj swoje długi" jedna z klientek napisała, że wniosek o zwrot złożyła 28 września i niedługo później bank PKO BP przelał na jej konto ponad 16 tys. zł. Równie szybko pieniądze odzyskali klienci ING Bank Śląski, Eurobanku czy firmy pożyczkowej Vivus. Z kolei BNP Paribas i Alior Bank przeznaczyły duże rezerwy na poczet zwrotu prowizji, przez co obniżyły swój wynik finansowy. Krzysztof Olszewski, rzecznik mBanku, zapewnia, że bank dokonuje rozliczeń wcześniej spłaconych kredytów zgodnie z wykładnią TSUE. Nie wszyscy jednak respektują wyrok unijnego sądu.

Inaczej interpretuje  go m.in. Santander Bank czy AASA Polska – firma oferująca pożyczki on-line. Santander Bank w odpowiedzi do jednego z klientów napisał: „...orzeczenie TSUE z 11 września br. dotyczyło wyłącznie interpretacji przepisów europejskich (dyrektyw), a nie polskiej ustawy o kredycie konsumenckim. Orzeczenie to jest wiążące wyłącznie dla sądu, który zwrócił się do Trybunału o interpretację tych, przepisów. Polskie prawo, w oparciu o które bank dokonuje rozliczenia kosztów kredytu z klientem w przypadku wcześniejszej spłaty nie uległo zmianie i w związku z tym na chwilę obecną nie ma uzasadnionych podstaw do zmiany stanowiska banku w tej sprawie". Bank nadal  twierdzi, że zgodnie z art. 49 całkowity koszt kredytu ulega obniżeniu o te koszty, które dotyczą okresu, o który skrócony czas obowiązywania umowy. 

 


Sprytna taktyka

Prawnicy nie mają wątpliwości, że wyrok TSUE powinien być respektowany przez polskie sądy. Jeśli zatem sprawa do nich trafi, orzekną na korzyść konsumentów. Dlaczego niektóre instytucje tego nie widzą? Bo taktycznie „odkładają sprawę na później”.
– Wprawdzie wyrok TSUE trochę mnie rozczarował, jednak wynika z niego, jakie koszty powinny być konsumentom zwracane. Zainteresowane osoby pójdą do sądu, choć zapewne nie wszystkie. I być może na to liczą banki. Choć warto śledzić, co zrobi sąd w sprawie Lexitor, choć uchwała SN byłaby najlepszym rozwiązaniem - mówi Bernadeta Kasztelan-Świetlik, radca prawny, partner w kancelarii GESSEL.

W sektorze mówi się już nawet o tzw. skutkach dla sektora małego TSUE. Szacuje się, że mogą wynieść od 1 do 1,5 miliarda złotych. Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, przyznaje, że wyrok w sprawie Lexitor to jest jedno z dwóch ostatnich uderzeń w sektor, choć nie tak istotne jak wyrok w sprawie Dziubak dotyczący frankowych kredytów hipotecznych.  O tym, że wyroki TSUE w polskich sprawach mogą być groźne dla rynku pisaliśmy już w sierpniu 2018 roku.

Banki wprowadzają klientów w błąd

Maciej Taborowski uważa, że orzeczenie TSUE jest jasne i powinno być respektowane. Dlatego dziwi go postawa banków.

- Sąd Najwyższy 14 października 2015 roku w postanowieniu wydanym przez siedmiu sędziów uznał, że prejudycjalne orzeczenia wykładnicze TSUE mają względną moc wiążącą ergo omnes - skuteczną dla wszystkich sądów krajowych  – tłumaczy Maciej Taborowski. – To oznacza, że orzeczenia TSUE działają podobnie jak uchwały SN. A TSUE uznał w polskiej sprawie, dotyczącej konkretnego przepisu, że zwrot dotyczy wszystkich kosztów. Jeśli banki piszą w swoich pismach inaczej, to oznacza, że chcą zniechęcić swoich klientów do odzyskania opłat, utrzymać ich w niepewności, a także wprowadzają ich w błąd. Można to uznać za naruszenie praw konsumentów, czym może się zająć Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów – mówi. Dodaje jednak, że Biura Rzecznika Praw Obywatelskich po pierwsze przygotowało broszurę, która wyjaśnia konsekwencje wyroku TSUE w sprawie Lexitor autorstwa dr hab. Moniki Jagielskiej, prof. Uniwersytetu Śląskiego. Po drugie RPO wystąpi do Związku Banków Polskich o wyjaśnienia. 

Z kolei Marcin Jaworski  sugeruje, by klienci zwracali się reklamacją do banku czy firmy pożyczkowej. - Jeśli trafimy na podmiot, który procedur jeszcze nie zmienił i odmówi właściwego rozliczenia kredytu, warto zwrócić się do Rzecznika Finansowego z wnioskiem o interwencję – mówi.

Potrzebny głos Sądu Najwyższego

Eksperci przyznają zgodnie jednak, że poza wyrokiem TSUE potrzebna jest uchwała Sądu Najwyższego w tej sprawie. Ta miała zapaść 23 października, ale bank wycofał apelację i zadane na jej kanwie pytanie prawne Sądu Okręgowego w Warszawie spadło z wokandy SN. Zadała je sędzia Aneta Łazarska (sygn. XXIII Ga 138/19), a do sprawy przyłączył się RPO, przedstawiając stanowisko takie jak TSUE. – W naszym sądzie jest bardzo dużo pozawieszanych spraw właśnie w oczekiwaniu na odpowiedź SN i dobrze by było, by zabrał głos – tłumaczy Aneta Łazarska. – Co prawda dla sądów wystarczające jest stanowisko TSUE, to ono jest tu drogowskazem. Banki jak widać potrzebują jeszcze głosu Sądu Najwyższego, dlatego warto by wypowiedział się on jeszcze o art. 49 – mówi sędzia Łazarska.

 

Wycofanie apelacji nie rozwiązuje bowiem problemu, bo jak się okazuje niektóre banki kwestionują wyrok TSUE, a część prawników wskazuje, że jest to działanie taktyczne - po wyroku SN o sprawie byłoby głośno, bez wyroku - jest cisza. Bank przegrał w sądzie rejonowym – ten zasądził zwrot wszystkich kosztów (sygn. XVI GC 1073/18). Tyle że zgodnie z art. 203 par. 4 kodeksu postępowania cywilnego sąd może uznać za niedopuszczalne cofnięcie pozwu, gdy okoliczności sprawy wskazują, że wymienione czynności są sprzeczne z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo zmierzają do obejścia prawa. – Kiedy akta sprawy wrócą z SN przyjrzę się sprawie – podsumowuje sędzia Łazarska. Jeżeli sędzia nie uzna cofnięcia pozwu, jej pytanie znowu może wrócić do SN. 

Czytaj w LEX: Reforma KPC 2019 - najważniejsze zmiany >