Według Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej jedną z głównych przeszkód rozwoju OZE jest ustawa z maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Wprowadziła ona  zasadę określającą odległość, w której mogą być lokalizowane i budowane elektrownie wiatrowe.

Dopuszczalna odległość wiatraka od zabudowań mieszkaniowych ma być równa lub większa od dziesięciokrotności wysokości elektrowni wiatrowej mierzonej od poziomu gruntu do najwyższego punktu wiatraka, wliczając wirnik wraz z łopatami (tzw. zasada 10h).

Tymczasem rząd deklaruje, że przygotowuje nowelizację ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, która – po szerokich konsultacjach - będzie gotowa w pierwszym półroczu tego roku. Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz poinformowała, że nowe przepisy powinny wejść w życie od 1 stycznia 2021 r.

 


Problemy z budową wiatraków i domów

Zasada 10h według ekspertów i samorządowców zastopowała budowę nowych elektrowni i utrudniła procesy planowania przestrzennego w zakresie budownictwa mieszkalnego w gminach, w których wcześniej zlokalizowano farmy. Posiadacze działek w pobliżu już istniejących wiatraków nie mogą swobodnie dysponować własnym majątkiem.

Zmiana ustawy spowodowała chaos prawny i paraliż decyzyjny w wielu gminach. Samorządy powstrzymują prace planistyczne, oczekując na zmianę przepisów. Zasada minimalnej odległości spowodowała też zmniejszenie potencjalnych dochodów gmin z podatku od nieruchomości.

Nowe prawo konieczne

Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica i przewodniczący Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej uważa, że cała ustawa powinna trafić do kosza. – Wskazany jest powrót do starych metod realizacji inwestycji wiatrowych, czyli do akustyki – tylko i wyłącznie, żadnych odległości – mówi.

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej i Stowarzyszenie Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej stoją na stanowisku, że rozwiązania istniejące do roku 2016, były najlepsze i umożliwiały inwestowanie w farmy wiatrowe.

- Polegały one na badaniu oddziaływania akustycznego wiatraków na środowisko, wtedy ustalało się posadowienie tych wiatraków, w jakiej odległości od najbliższych zabudowań powinny być – wyjaśnia wójt. Jego zdaniem wydłużenie czasu obowiązywania ustawy na starych zasadach powoduje, że i tak gminy będą miały za kilka lat kłopoty i będą musiały ponosić koszty związane z niemożliwością rozwoju budownictwa mieszkaniowego na swoim terenie.

Odrzucić kryterium sztywnej odległości

Magdalena Klera-Nowopolska, ekspert Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej uważa, że obecna regulacja prawna sprawia wiele problemów zarówno inwestorom jak i samorządom gmin. - Odległość od zabudowań zdefiniowana na sztywno nie oddaje warunków indywidualnej lokalizacji, bo w przypadku konkretnego miejsca może okazać się zbyt duża albo zbyt mała – wyjaśnia. Rekomenduje zrezygnowanie ze sztywnego kryterium odległości, gdyż postulaty wprowadzenia przepisów przejściowych lub próby łagodzenia odległości problemów nie rozwiązują. 

Zamiast tego wskazane jest wprowadzenie zasad rzetelnie przeprowadzonego prognozowania emisji hałasu na etapie przygotowania inwestycji i tworzenia dokumentów planistycznych, a następnie pomiarów hałasu już po budowie. Można wtedy sprawdzić, czy spełniane są założone standardy akustyczne i uda się zaradzić problemom, np. wyciszyć turbiny, co w praktyce zdarza się sporadycznie z uwagi na warunki techniczne urządzeń.

- W przypadku odległości nie ma bezpośredniego związku pomiędzy rzeczywistą emisją hałasu a lokalizacją turbiny. Narzucanie odległości nie ma też właściwego przełożenia na prace planistyczne – mówi Magdalena Klera-Nowopolska.

Czytaj też: Jest projekt ustawy o morskich farmach wiatrowych

Projekt nowelizacji wydłuża okres przejściowy

W pracach sejmowych jest poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Proponuje on wydłużenie czasu, w którym prowadzi się na podstawie starych przepisów wszczęte i niezakończone do dnia wejścia w życie ustawy postępowania dotyczące wydania decyzji WZ ws. budynków.

W uzasadnieniu projektu podkreślono, że funkcjonujące elektrownie wiatrowe oraz projektowane i budowane, w praktyce oznaczają zakaz wznoszenia budynków mieszkalnych po 16 lipca 2019 r. w dużo większych odległościach od istniejących wiatraków, niż miało to miejsce przed wejściem w życie ustawy.

W mniejszych gminach wiejskich oraz miejsko-wiejskich, w których funkcjonują duże elektrownie wiatrowe, nowe budynki mieszkalne nie będą mogły być wznoszone na obszarach obejmujących nawet kilkanaście procent terytorium gminy. W konsekwencji ograniczy to znacznie rozwój budownictwa mieszkaniowego oraz zabudowy zagrodowej.

8 stycznia projekt skierowano do I czytania w komisjach sejmowych.

Częste zmiany prawa są prowizoryczne

W liście do minister rozwoju Jadwigi Emilewicz Stowarzyszenie Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej podkreślało, że wprowadzanie zmian w przepisach dotyczących funkcjonowania odnawialnych źródeł energii w krótkich odstępach czasowych, bez analizy nie przyczynia się do wypracowania trwałych i zasad. Częste zmiany wprowadzane bez odpowiednich konsultacji, w formie poprawek w końcowym etapie prac parlamentarnych powodują chaos.

Na przykładzie gminy Kobylnica wójt mówi, że mieszkańcy nie mają zastrzeżeń do funkcjonowania farm wiatrowych. Jak podkreśla, badania akustyczne i dobre praktyki przygotowane przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej właściwie regulują kwestie usytuowania wiatraków. - Wszelkie próby zmian w ustawie są prowizoryczne i rozwiązują problem chwilowo, konieczne jest kompleksowe rozwiązanie sprawy – mówi.

Miejsc pod wiatraki nie będzie!

Magdalena Klera-Nowopolska przytacza wyniki badań Instytutu Ochrony Środowiska sprzed kilku lat dotyczące lokalizacji turbin wiatrowych. Wynika z nich, że przy rozproszonej zabudowie na terenach wiejskich i odległościach od budynków około 2 km, do dyspozycji pod zabudowę wiatrakami jest mniej niż 1 proc. obszaru całego kraju. Standardowe urządzenie ma wysokość całkowitą ok. 220 m. – To nie jest więc pusty postulat branży. Po fali inwestycji, z którą mamy do czynienia obecnie, koleje projekty nie powstają, a istniejące miejsca z farmami nie będą mogły zostać wykorzystane pod nowocześniejsze i bardziej wydajne maszyny. Bo obszarów pod wiatraki po prostu nie będzie – podkreśla.

Jak podkreśla, zmiana prawa jest konieczna, aby uniknąć powstania luki inwestycyjnej w zakresie farm wiatrowych. Istnieje ryzyko pojawienia się takiego zastoju inwestycyjnego za kilka lat, po zrealizowaniu inwestycji w ramach ostatnio rozstrzygniętych aukcji. Jest to prawdopodobne z uwagi na procedurę lokalizacji trwającą od 3 do 5 lat. – Mam nadzieję, że to się uda, bo zmiany odblokowałyby energetykę wiatrową w Polsce oraz trudności planistyczne po stronie gmin – mówi.

Kodeks dobrych praktyk opracowany przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej dostępny jest na stronie internetowej PSEW tutaj.