Mimo że coraz większe jest zainteresowanie Funduszem Rozwoju Przewozów Autobusowych (FRPA), wciąż wiele mniejszych samorządów nie walczy o dofinansowanie do lokalnych połączeń. Część nie wie, jak się do tego zabrać, inne nie zdążają, bo terminy są krótkie. Głównym problemem jest jednak dramatyczna sytuacja finansowa samorządów.

Do zwiększonej popularności programu przyczyniło się czasowe podniesienie maksymalnej kwoty dopłaty do 3 zł do wozokilometra. Jednak wciąż brakuje możliwości zawierania umów o dopłaty na okres dłuższy niż jeden rok.


Krótki czas na złożenie wniosku od ogłoszenia konkursu

Adrian Misiejko z kancelarii Dr Ziemski & Partners w Poznaniu podkreśla, że okres, który upłynął od wejścia w życie ustawy o Funduszu pozwala samorządom na przygotowanie się do aplikowania o dodatkowe środki. Po pierwsze pozwala to na zmieszczenie się w krótkich terminach wyznaczanych przez wojewodów na składanie wniosków o objęcie dopłatą. Po drugie, jak mówi, możliwe było zachowanie półrocznych i rocznych terminów na dokonanie wymaganych prawem ogłoszeń wstępnych o zamiarze zawarcia umowy o świadczenie usług w zakresie publicznego transportu zbiorowego.

- Tym bardziej zastanawiające jest, dlaczego niektóre jednostki samorządu terytorialnego wciąż ignorują ten obowiązek. Niekiedy problemy przysparzają przepisy o właściwości gmin, powiatów i województw odnośnie do przewozów o różnym zasięgu. Można jednak dostrzec pewien wzrost zainteresowania tematem współdziałania między organizatorami – wskazuje.

Grzegorz König, prezes Zarządu PKS Gdynia S.A. ocenia, że po zwiększeniu stawki dopłaty z FRPA do 3 zł za wozokilometr zainteresowanie samorządów znacznie się zwiększyło, ale dalej wiele mniejszych jednostek nie wie, jak zająć się tą sprawą. - Istotnym problemem nadal jest krótki okres od ogłoszenia konkursu przez wojewodę do terminu składania wniosków, zwykle nie przekracza on kilku dni. Samorządy czekają także na zapowiadane zmiany umożliwiające kontraktowanie usług na okres dłuższy niż do końca danego roku kalendarzowego – zaznacza.

 


Dopłata powinna być też możliwa do linii już funkcjonujących

Według samorządowców dopłata powinna przysługiwać nie tylko do linii odnawianych lub nowych, ale i do obecnie działających, które wymagają na przykład zintensyfikowanie kursów na danym odcinku. - Dzisiejsze zapisy zmuszają chętnych do organizacji do czasem bezsensownych zmian tras linii, tylko po to, żeby spełnić wymagania formalne naboru – podkreśla Dariusz Cieślak, wójt gminy Sędziejowice, uczestnik Akademii Samorządowej Akcji Masz głos.


Powinien być czas na ocenę rentowności linii

W ocenie Adriana Misiejki są jednak pewne przeszkody, przez które sytuacja nie poprawia się znacząco. Co najwyżej roczna perspektywa umów o dopłaty uniemożliwia traktowanie tych środków jako stabilizatora przy zawieraniu długoterminowych umów z operatorami. Bez wieloletniego kontraktu trudno zaś oczekiwać od przedsiębiorców daleko idących inwestycji.  Ekspert przyznał, że cieszą go płynące z ministerstwa sygnały o zamiarze wydłużenia okresu, na które mają być zawierane umowy o środki z Funduszu.

Zgadza się z nim Dariusz Cieślak, według którego roczna perspektywa „nie jest kusząca z punktu widzenia zarządzania strategicznego”, bo w  normalnych okolicznościach trudno ocenić w tak krótkim odstępie rentowność nowo powstałej linii.

- Opłacalność nowego połączenia może być stała lub sezonowa, uzależniona np. od tego dużej liczby dzieci uczęszczającej w danym momencie do szkoły zlokalizowanej na danej trasie – mówi. Jego zdaniem wydłużenie okresu dotowania w jednym naborze byłoby krokiem w stronę większej stabilności. - Jeśli dotacja przyznawana jest tylko na rok, to uruchomiający ponosi ryzyko, bo nigdy nie ma stu procentowej pewności, że będzie mógł liczyć na kontynuację wsparcia – mówi.

 

Przewozy szkolne rządzą?

Jak się okazuje, niektóre z linii objętych umowami z wojewodą są związane głównie z prowadzeniem przewozów szkolnych. Jak wyjaśnia Adrian Misiejko, co prawda teraz każdy może z nich skorzystać, ale ze względu na specyfikę przekształconych dowozów uczniowskich (wcześniej realizowanych jako przewozy zamknięte) przejazd między dwoma miejscowościami oddzielonymi o kilka, kilkanaście kilometrów może trwać nawet godzinę. - Trudno uznać taką ofertę za atrakcyjną np. dla osób pracujących - dodaje.

Również według Grzegorza Koniga duża część samorządów skupia się na bardzo podstawowej siatce połączeń, zapewniającej dowozy do szkół, która nie zaspokaja potrzeb innych grup pasażerów. - Zauważalnym problemem stają się granice samorządów: istnieją subregiony, gdzie miasto - np. posiadające własnego przewoźnika miejskiego, nie jest zainteresowane przystąpieniem do porozumienia z sąsiadującymi samorządami wiejskimi tym samym uniemożliwiając dofinansowanie połączeń łączących tereny wiejskie z ich naturalnym centrum – mówi.

Jak jednak mówi wójt Cieślak, tworzone linie nie korelują z przewozami szkolnymi, głównie ze względu na to, że do dotacji z Funduszu muszą być zgłaszane linie nowe lub odtworzone. - A sieci szkolne to sieci już funkcjonujące, ale wymagające np. zwiększenia ilości kursów na danym odcinku – dodaje.

Ustawa wciąż nieznana, a pieniędzy w samorządach brak

Ciągle nie wiadomo, w jakich ramach prawnych będą funkcjonować organizatorzy po uchwaleniu długo oczekiwanej nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Projekt ustawy o zmianie ustawy o publicznym transporcie zbiorowym oraz niektórych innych ustaw znajduje się w Wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów pod pozycją UD18, brak jednak szczegółowych informacji o tym, jaką rolę powinny pełnić samorządy, ich podmioty wewnętrzne oraz prywatni przedsiębiorcy.

Adrian Misiejko zauważa też, że utworzenie Funduszu stanowi element szerszych problemów finansów samorządowych o charakterze systemowym. Jak mówi, zamiast zapewniać własne źródła dochodów, które umożliwiłyby finansowanie organizowania transportu, tworzony jest kolejny fundusz celowy, z procedurą opartą o zawarcie umowy z wojewodą i przewidującą szczegółowe kryteria uzyskiwania środków. - Nie wydaje się to spójne z modelem samorządu terytorialnego wynikającym z Konstytucji oraz Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego - podkreśla.