Katarzyna Kubicka-Żach: Który ze stanów nadzwyczajnych mógłby wprowadzić większe obostrzenia i ograniczenia praw obywateli, np. w zakresie zakazu wychodzenia z domu?

Dr Liwiusz Laska, członek Państwowej Komisji Wyborczej: Właściwie każdy z trzech stanów nadzwyczajnych, jakie wyróżnia Konstytucja mógłby tego typu obostrzenia wprowadzić. Obie ustawy – o stanie klęski żywiołowej i stanie wyjątkowym pozostawiają pewną swobodę działania organów państwowych. Nie możemy dzisiaj tego przesądzić, pokazałaby to praktyka. Nie było w Polsce wcześniej takiej sytuacji, nie możemy tego więc porównać. Przepisy przewidują ograniczenia przemieszczania się obywateli, wydaje mi się, że stan wyjątkowy pociągałby za sobą większe ograniczenia. Pozwala na większą swobodę dla organów władzy państwowej.

 

Czy możliwe byłoby również wprowadzenie śledzenia za pomocą telefonów czy GPS obywateli, na przykład przy sprawdzaniu, czy osoby będące w kwarantannie stosują się do zakazu wychodzenia?

Zapewne przy stanie wyjątkowym możliwe byłoby zezwolenie na śledzenie, można by je legislacyjnie podciągnąć pod możliwość ograniczania prawa obywateli do przemieszczania się.

Czy przesunięcie wyborów prezydenckich jest pana zdaniem konieczne?

Obecnie w żaden sposób nie jesteśmy przygotowani na przesunięcie wyborów.  Nie ma przepisów, które umożliwiłyby przeprowadzenie wyborów w terminach, które przewiduje Konstytucja. Kodeks wyborczy nie zawiera przepisów, zgodnie z którymi możliwe jest procedowanie wyborów po ustaniu stanu nadzwyczajnego.

Konstytucja mówi, że wybory przeprowadza się 90 dni po ustaniu stanu nadzwyczajnego. Wyobraźmy sobie, że mija stan nadzwyczajny – czy wiemy, kto termin wyborów ma wyznaczyć? Nie ma takiego zapisu w Kodeksie wyborczym. Można by przyjąć, że ma to zrobić marszałek Sejmu. Jednak nie wiadomo, czy ma pełną swobodę w wyznaczeniu tej daty. Prawo określa obecnie jedynie, kiedy nie może tego zrobić. Pojawia się pytanie, czy jeśli wyznaczyłby te wybory 360 dni po ustaniu stanu nadzwyczajnego, to może?

Czyli nie ma wyznaczonego ostatecznego terminu, na który musiałby wybory ogłosić?

Nie ma. Terminy określone w Kodeksie wyborczym nie są precyzyjne w takiej sytuacji. Zgodnie z kalendarzem wyborczym do 26 marca trzeba było rejestrować kandydatów na prezydenta. Termin liczy się od dnia wyborów. Jeśli więc na przykład marszałek wyznaczy wybory na termin 100 dni od ustania stanu nadzwyczajnego, to od dnia wyborów termin zgłoszeń kandydatów będzie liczył się inaczej. Powstaje pytanie, czy kandydaci, którzy nie zebrali podpisów do 26 marca, będą je mogli zbierać i złożyć po ponownym wyznaczeniu terminu wyborów. Nie ma przepisów w tym zakresie. Nie ma rozstrzygnięcia, czy terminy wyborcze ulegają przerwaniu i będą biec od nowa, czy ulegają jedynie zawieszeniu.

Czytaj też: Stan nadzwyczajny skomplikowałby wybory prezydenckie>>

Można więc powiedzieć, że nie ma rozstrzygnięć co do zmian kalendarza wyborczego w sytuacji stanów nadzwyczajnych?

Nie ma takich przepisów. Kolejna rzecz – czy kampania wyborcza ulega zawieszeniu. Kandydaci są za przełożeniem terminu wyborów, ale nie wiadomo, czy przełożenie oznacza zawieszenie kampanii wyborczej. Tymczasem w okresie trwania stanu nadzwyczajnego Konstytucja nie pozwala na zmianę przepisów wyborczych. W momencie więc zakończenia stanu nadzwyczajnego nie będzie można wyznaczyć od razu terminu wyborów, bo trzeba będzie znowelizować Kodeks wyborczy. Dopiero po uchwaleniu zmian będzie można zarządzić wybory.

Jakie może być rozwiązanie? Trzeba więc zmienić Kodeks wyborczy już teraz?

Moim zdaniem jedyne rozwiązanie to konsensus polityczny i dokonanie zmiany Kodeksu wyborczego jak najszybciej. Powiedziałbym, że na wszelki wypadek. Jeśli nie, stworzy się gigantyczny chaos. Należałoby się zastanowić nad takim rozwiązaniem, bo nie ma odpowiedzi na wiele pytań. Wchodzimy tu w spór, nie będzie wiadomo, jaki termin wyborów może wchodzić w grę. Nie zgadzam się na to, żeby marszałek Sejmu miał swobodę wyznaczenia terminu wyborów na przykład za rok.

Art. 228 Konstytucji wyraźnie mówi, że wybory nie mogą być przeprowadzone w czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu. Mogą więc być po, ale kiedy po? Stan wyjątkowy może się skończyć np. we wtorek, więc nie może to być równo 90 dni, bo zakładamy, że wybory odbywają się w niedzielę.

Skoro Konstytucja przewiduje datę, kiedy mogą być wybory prezydenckie, Kodeks wyborczy też powinien mieć takie uregulowania. A nie przewiduje. Jeśli marszałek zarządzi wybory na maj przyszłego roku, to kadencja obecnego prezydenta przedłuży się o rok.

Czy obecnie wybory uzupełniające do organów samorządowych powinny się pana zdaniem odbywać? Chodzi o zagrożenie epidemią, kiedy unika się większych zbiorowisk ludzi.

Ciężko to ocenić, skoro jednocześnie funkcjonują zakłady pracy, są otwarte markety budowlane, gdzie mogą przebywać dziesiątki ludzi. Chodzi o kwestię bezpieczeństwa. Trudno sobie wyobrazić, że ludzie myślą teraz o tym, żeby iść na wybory. Nie można wyborów w obecnej chwili odwołać, bo prawo na to nie pozwala.

Można ocenić, że technicznie da się tak je zorganizować, żeby zachować bezpieczeństwo. Być może wyborcy pojedynczo mogę wchodzić, to zależy od organizatorów wyborów. Z drugiej strony jest to ryzykowne obecnie, bo dochodzi do kontaktu osób.

Jednak w czasie epidemii jest panika, ludzie boją się wyjść z domu. Wybory w takiej sytuacji mogą być uznane za niereprezentatywne, bo określona grupa nie będzie głosowała. Problem jest też, gdy na terenie danej gminy są osoby w kwarantannie wyłączone z możliwości głosowania.