Rada Miasta Krakowa zdecydowała, że na każdej latarni na osiedlu Prądnik Czerwony znajdzie się kamera monitoringu, połączona z guzikiem wzywania pomocy, mikrofonem i głośnikiem, przez który operator miałby możliwość nadawać ostrzeżenia dla niewłaściwie zachowujących się osób. Na instalację 3,5 tys. urządzeń przeznaczono 3 mln zł. Docelowo w Krakowie ma zawisnąć 100 tys. kamer.

Jak zauważa Fundacja Panoptykon, nierealne jest zredukowanie przestępczości tym sposobem, co obiecuje pomysłodawca systemu. Poza tym rozwiązanie jest niemożliwe do pogodzenia z obowiązującymi przepisami chroniącymi prywatność obywateli. Fundacja akcentuje to w wystąpieniu do władz Krakowa, w którym apeluje o odstąpienie od projektu.

Jak tłumaczy Wojciech Klicki, prawnik Fundacji Panoptykon, która od lat zajmuje się wpływem monitoringu wizyjnego na społeczeństwo, konstytucja i RODO mówią, że można zbierać tylko takie dane o obywatelach, które są niezbędne do osiągnięcia deklarowanego celu, czyli w tym wypadku poprawy bezpieczeństwa. Jego zdaniem przy takiej skali trudno wykazać, że właśnie tak jest i dać gwarancję, że „taki ogrom danych nie zostanie wykorzystany niezgodnie z przeznaczeniem”.

Fundacja podkreśla, że wdrożenie systemu w całym Krakowie ma w założeniu kosztować 100 mln zł, a mieszkańcy Krakowa są zaniepokojeni, bo nie chcą, żeby ich miasto przypominało dom Wielkiego Brata.

 

Radny Krakowa: kamery już w mieście są

Kamery to powszechny widok w wielu polskich miastach. Krakowski radny Łukasz Wantuch, który jest autorem projektu, powiedział nam, że obecnie w Krakowie jest 12 tysięcy kamer tzw. samorządowych. Pilotażem objęty ma być obszar, na którym znajdą się 144 kamery. – Jeżeli mój program łamie prawo, to jak ma się to do tych kamer, który już funkcjonują w przestrzeni publicznej? – pyta.

Jednak nowe kamery mają być rozmieszczone gęściej niż te dotychczasowe, bo zgodnie z projektem będą na każdej latarni. Według Łukasza Wantucha nie ma to znaczenia, bo gęstość rozmieszczenia kamer nie jest czynnikiem, który jest brany pod uwagę przy ocenie prawnej. – Uważam, że 144 kamery, nawet częściej rozmieszczone, muszą być legalne, skoro legalne jest 12 tysięcy kamer, które działają w mieście – powiedział nam radny. Zapowiedział, że wystąpi o ekspertyzę prawną, podkreślił jednak, że monitoring nie jest zabroniony.

Władze miasta analizują pomysł radnego

Jak się dowiadujemy w Urzędzie Miasta Krakowa, pomysł Łukasza Wantucha jest cały czas analizowany pod kątem technicznym, finansowym i obowiązujących przepisów prawnych, w tym także tych dotyczących prawa obywateli do prywatności.

Wiele dodatkowych zagadnień pojawia się podczas spotkań, na których radny prezentuje swoją koncepcję. Wyniki przygotowywanych przez miasto analiz mają być znane „za kilka dni” – odpowiada nam biuro prasowe magistratu.

 

Czytaj też: RODO: Ministerstwo Cyfryzacji wydało przewodnik dla urzędników>>

Kryterium: zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom

Monitoring wizyjny w miejscu publicznym dotyka problemu RODO i ochrony danych osobowych – za jego pomocą gromadzona jest duża ilość danych osobowych związanych m.in. z poruszającymi się po ulicach masowo ludźmi.

Jak mówi Marcin Jan Wachowski, adwokat, założyciel i partner zarządzający Kancelarii Wachowski, przed przekroczeniem cienkiej granicy nadużycia wykorzystania monitoringu ma nas chronić RODO. Oceniając, co może być tym przekroczeniem, pod uwagę wziąć trzeba jego zdaniem zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom, bo nie każde miejsce powinno być monitorowane, ale przede wszystkim te, w którym występują zagrożenia dla porządku publicznego i bezpieczeństwa obywateli, a także ochrony przeciwpożarowej i przeciwpowodziowej. - Łatwo to sprawdzić za pomocą statystyk straży miejskich, policji i innych właściwych służb, gdzie odnotowuje się interwencje, to może być jedna z podstaw do tego, żeby uzasadnić monitoring – wyjaśnia.

Prawo nie definiuje w jakiej skali i z jakiej odległości można nagrywać osoby w miejscach publicznych. – Trzeba na to spojrzeć z punktu widzenia celu monitoringu, czyli zidentyfikowania osób, które dopuściły się wykroczenia lub przestępstwa, albo próbowały się go dopuścić – mówi Marcin Jan Wachowski. Uzasadniony będzie więc monitoring pozwalający na identyfikację osoby, a nie np. zbliżający obraz tak, że ujawnia cechy charakterystyczne twarzy.  

Czytaj też: Kamery przy widzeniu z adwokatem uderzają w prawo do obrony - alarmuje RPO

Fonomonitoring na razie nie

Krakowski projekt zakłada możliwość prowadzenia za pomocą systemu monitoringu także dwustronnej komunikacji głosowej np. straży miejskiej i osób znajdujących się w pobliżu słupa z zamontowanym mikrofonem i głośnikiem. Według fundacji Panoptykon oznacza to możliwość podsłuchiwania rozmów toczących się na ulicy, co jest poważną ingerencją w prywatność.

Według mecenasa Wachowskiego z punktu widzenia bezpieczeństwa na ulicy trudno znaleźć uzasadnienie do takiego gromadzenia danych głosowych. – Miałoby to teoretyczne uzasadnienie, jeśli celem byłoby eliminowanie wykroczeń polegających na używaniu słów powszechnie uważanych za obraźliwe i karanie za to mandatami np. przy szkołach – wyjaśnia. Obecnie jednak brak jest regulacji zezwalających jednostkom samorządu terytorialnego na prowadzenie monitoringu innego niż wizyjny.

Radny Łukasz Wantuch zaznacza, że pierwszy etap programu nie zakłada głośników i mikrofonów. – Fonomonitoring może dojść do skutku w drugim etapie projektu, na razie pilotaż zakłada tylko kamery – mówi. Jednak jego zdaniem nie ma możliwości zagrożenia, że byłyby podsłuchiwane rozmowy prowadzone na ulicy. Dodał, że takie systemy z użyciem audio działają już w Polsce, np. w Żywcu.  

Zobacz też w LEX:

Czub-Kiełczewska Sylwia, Jak przygotować się na kontrolę inspektorów UODO w zakresie zgodności wykorzystywanego monitoringu wizyjnego z przepisami RODO

Monitoring wizyjny w zakresie bhp oraz możliwości kontroli PIP

Nowe obowiązki podmiotów gospodarujących odpadami- zabezpieczenie roszczeń, monitoring wizyjny